piątek, 5 stycznia 2018

Best Thing I never Had cz.I

BEST THING I NEVER HAD

       Czasem wystarczy chwila, by zmienić całe swoje życie. A czasem potrzeba na to dwóch tygodni. Intensywnych, pełnych wrażeń, niedopowiedzeń i uciekających spojrzeń dwóch tygodni.
Tydzień pierwszy był szokiem, obuchem uderzającym w głowę i lodowatym prysznicem. Tydzień drugi połączył jedne serca, by rozdzielić inne. Na zawsze.

     Ruszyła stromymi schodami, by jak zawsze zaczerpnąć powietrza, uspokoić skołatane nerwy, uzyskać potrzebną perspektywę. Otworzyła ciężkie, rdzewiejące już drzwi i ruszyła w stronę swojego ukochanego miejsca. Ukochanego miejsca, w ulubionej części zamku. Sowiarnia. Najwyższa wieża, widok zapierający dech w piersiach i nieograniczony horyzont, który już nieraz pomagał jej w trudnych chwilach. Usiadła tuż przy gargulku, miała stamtąd idealny widok na drzwi, kilka sów, a przede wszystkim mogła wreszcie się zatracić. Odetchnęła głęboko i zamknęła oczy, próbując powstrzymać napierające pod powiekami łzy. Prawdopodobnie przez to nie zauważyła, że w jej pobliżu, kilka metrów dalej, jest jakiś mężczyzna. Patrzył na nią chwilę z zainteresowaniem, ale gdy do jego uszu doszły ciche łkania i pochlipywanie, wycofał się taktownie, w ogóle nie zdradzając swojej obecności. Hermiona poczuła tylko delikatny wietrzyk na swojej twarzy gdy ją mijał, ale ponieważ była na otwartej przestrzeni, wysoko w niebie, nie zwróciła na to uwagi. Myślała o dzisiejszym dniu. Przykrości jaka ją spotkała. Słowach, które usłyszała. Wróciła pamięcią do rozmowy ze swoim chłopakiem Draconem. Zarzucał jej, że spędzają ze sobą zdecydowanie za mało czasu, ale kiedy zaproponowała jakiś wspólny wyjazd, zbył ją twierdząc, że z finansami teraz krucho. Malfoy i problemy finansowe? Znów prychnęła głośno z niedowierzania. Nic nie powiedziała, kiedy miesiąc wcześniej kupił komplet trzech zupełnie nowych, zupełnie niepotrzebnych mu mioteł wraz z akcesoriami do polerowania, a zaraz później nowy strój do Qudditcha, który kosztował tyle co tygodniowe wakacje na końcu świata. Nic nie powiedziała, choć powinna. Zamieszkali razem, a on wciąż zachowywał się jakby każde z nich było singlem, tyle że mającym z kim sypiać i komu się wyżalić. Miała tego zdecydowanie dosyć. Nie mogła znieść myśli, że ich wspaniały dojrzały związek wraz z zamieszkaniem razem zmienił się w kulę u nogi i porażkę bez przyszłości.
Kiedy wróciła do domu, czekał na nią bukiet przepięknych kwiatów, gorąca kąpiel i Draco cały kajający się i rozpływający nad nią. Odetchnęła z ulgą widząc znów ciepłe roześmiane oczy, które szybko zamazały wrażenie wczorajszej pogardy, które miała pod powiekami. Pozwoliła się porwać w objęcia i krok po kroku prowadzić przez przeprosinową niespodziankę. Wszystko było dobrze. Wieczór zakończyli w łóżku, gdzie na powrót uwierzyła, że mają magię i jej nie stracą. Oczywiście śnieg mocno pruszący za oknem, świąteczna atmosfera i alkohol spotęgowały to uczucie.
Tak zakończył się dzień pierwszy. Do Sowiarni nie wróciła przez kolejne trzy dni. Jej chłopak zachowywał się jak wzór i wręcz nie mogła wyjść z podziwu dla siebie jak mogła być tak głupia i pomyśleć, że uczucie się wypala. Nastał jednak czwartek. Znów ruszyła schodami. Otworzyła drzwi i przyjrzała się niespokojnym ptakom. Podeszła do jednej z klatek. Sowa Śnieżna łudząco podobna do tej Harrego poruszała niespokojnie skrzydełkami, więc nie zastanawiając się wiele Hermiona wypuściła ją by sobie polatała. O dziwo zwierze powoli wyszło z klatki i przysiadło niedaleko swojej wybawicielki, zamiast odlecieć. Wtem jednak stało się kilka rzeczy naraz. Na górę wpadł Snape, podbiegł zadziwiająco sprężystym krokiem i próbował złapać ewakuującego się właśnie ptaka. Dziewczyna obserwowała jego manewry ze śmiechem. Jakoś nie przyszło jej do głowy wyjaśnić Profesorowi, że celowo wypuściła zwierzę. W końcu jednak Severus dał sobie spokój, stanął prosto jakby kij połknął i spojrzał na towarzyszkę z wyrzutem.
Nie odezwał się jednak, jakby było to co najmniej poniżej jego godności. Parsknęła śmiechem i wskazała mu kawałek ziemi obok gargulka. Nie była pewna czy przyjmie propozycję, ale mimochodem odetchnęła kiedy jednak zgiął się w pół i niezgrabnie klapnął obok niej. Sowa wreszcie się uspokoiła i przysiadła na ramieniu Granger. Severus wyciągnął rękę, by pogłaskać miękkie pióra i prawie mu się to udało. Gdy zanurzył rękę w przyjemnym puchu zwierze nastroszyło się i następnym co Hermiona zobaczyła i usłyszała był Mistrz Eliksirów miotający przekleństwa, z furią w oczach wymachujący ręką jakby miała zaraz odpaść z bólu. Z całą gracją podeszła do niego, położyła delikatnie dłoń na jego ramieniu, a nie było to łatwe zadanie, kiedy próbuje się powstrzymać śmiech z całych sił. Gdy wreszcie się zamknął i stanął w jednym miejscu, podeszła, spojrzała mu w oczy. Czas się zatrzymał. Gdy później będą analizować swojej postępki, właśnie ten moment oboje wskażą jako "początek." Chwyciła jego zimną dłoń chcąc ją uleczyć. Prąd przeszedł po jej skórze. Wrażenie było ogromne. Zupełnie jakby tym dotykiem penetrował jej duszę. Widziała, że na nim też zrobiło to wrażenie. Szybko wyszeptała formuję leczącą, ale głos jej zadrżał i musiała zrobić to jeszcze raz. Tym razem nie patrzyła na niego, by znów się nie rozproszyć. Nie podejrzewała, że kiedykolwiek jej umysł wyklaruje myśl na temat oczu Mistrza Eliksirów, ale właśnie tak się stało. Zahipnotyzowały ją. Trzymała uleczoną dłoń i patrzyła w czarne błyszczące źrenice. W końcu jednak Snape odchrząknął i strząsnął jej dłoń. Nie patrząc na nią odwrócił się i ruszył do wyjścia.
Długo nie mógł zasnąć. Zastanawiał się, czy jutro też się tam spotkają. Jego myśli krążyły wciąż wokół tego prądu, który poczuł przez sekundę, potem znów przypominał sobie wyraz jej twarzy kiedy taktownie starała się nie roześmiać i samemu robiło mu się wesoło. Severus Snape i wesołość – tego jeszcze nie grali!
Nie wiedzieć czemu ruszył do Sowiarni zaraz po kolacji, a kiedy nie zastał tam Gryfonki poczuł się rozczarowany, zupełnie jakby się okazało, że Voldemort wrócił. Zaraz zbeształ się za zupełnie nieodpowiednie myśli, ale nie mógł udawać, chciał ją tu spotkać. Choćby nawet tylko po to by nie siedzieć tu samemu. Nie pojawiła się do północy, więc pokonany i przybity wrócił do komnat w lochach. Nie myślał jednak długo o tym wszystkim. Od razu bowiem orzekł, że to co się wydarzyło pewnie było zwykłym przywidzeniem i to przez ugryzienie sowy.
Dlaczego więc następnego dnia znów tam wrócił? Nie potrafił odpowiedzieć i również nie potrafił określić dlaczego jego serce zabiło mocniej gdy znalazł ją na stałym miejscu przy betonowej paskudzie. Podszedł głośno tupiąc, chcąc dać jej czas na otarcie łez. O dziwo nawet na niego nie spojrzała. Wpatrywała się tępo w gwieździste niebo. Oczy smutne, ale wciąż piękne. Po chwili wstała i stanęła dokładnie na przeciwko niego. Przez myśl przemknęło mu, że powinni zacząć choć udawać rozmowę, bo trzecie spotkanie pod rząd w ciszy, jest już dość podejrzane. Popatrzył na nią. Maleńkie śnieżynki osiadły na jej rzęsach, by zaraz stopić się i zniknąć. Mrugała,by odgonić je, ale widać było, że znów nie jest w zbyt dobrym nastroju. Bez zastanowienia przygarnął ją do siebie i przytulił stanowczo. Stała sztywno, czuł jej napięcie. Minuta niezręczności i niezdecydowania minęła, dziewczyna wtuliła się w niego i objęła go za szyję, unosząc się na palce. Odetchnęła głęboko. Na pewno o tym nie wiedział, ale dał jej tak potrzebne ukojenie. Jakby instynktownie wiedział, czego jej potrzeba. Nie rozmowy i ciągłego wałkowania problemów. Nie - czystego, kojącego dotyku drugiej osoby, absolutnie bez podtekstu. Wdzięczna objęła go jeszcze mocniej, gdy poczuła, że próbuje się odsunąć. Nawet jeśli go to zdziwiło to nie protestował, tylko wzmocnił uścisk. Machinalnie wciągnął w nozdrza jej zapach i ułożył brodę na jej karku. Był lodowaty. Severus naraz zapragnął ogrzać go pocałunkiem. Odsunął się nagle, ale złapał jej dłonie. Spojrzał w jej zaskoczoną twarz. Sam musiał wyglądać nie lepiej, bo zmarszczyła brwi i spojrzała na ich splecione dłonie, zupełnie jakby nie kontrolowała samej siebie. Spojrzała na niego wrogo. Bez słowa pobiegła w stronę drzwi. Serce waliło jej jak oszalałe. 
- Zaczekaj - szepnął gdy tylko wrota się za nią zatrzasnęły.

4 komentarze:

  1. Będzie coś dalej? *-* To było wspaniałe *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe:) czekam na dalsza czesc :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawie się zapowiada :D Czekam na więcej!

    Pozdrawiam
    Nikola

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się interesująco.
    W wolnej chwili zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń