poniedziałek, 24 października 2016

Rozdział 18



Severus Snape przemierzał ulice Londynu. Ruszył w kierunku wzgórza na które kiedyś ją zabrał. Nie kłamał wtedy. Naprawdę lubił tu przychodzić, gdy zdawało się, że nie znajdzie już dla siebie miejsca na tym świecie. Bezkresne niebo, gwiazdy i świat na dole pomagały mu uwierzyć, że to wszystko nie ma znaczenia i w końcu ją odnajdzie, a wtedy cofnie miniony czas i powie jej to, co naprawdę chciała usłyszeć. Nie jego wina, że był głupcem, który nie potrafi odróżnić pożądania od miłości. Ani jednego ani drugiego nie zaznał wiele w życiu, więc kiedy natarły na niego równocześnie...pogubił się. Potrzebował jej szczerego uśmiechu i delikatnego dotyku dłoni, by się odnaleźć.

Kilka dni wcześniej...

Gdy dotarł do niej sens jego słów, wstrzymała oddech.
Powiedział - Kocham cię.
Nie odważyła się na niego spojrzeć, ale po tym jak spięły się jego mięśnie poznała, że wcale nie chciał tego powiedzieć. Jak to się mówi? "Wymsknęło" mu się. Niepewnie, uważając by go nie dotknąć zeszła z niego
 i położyła się obok na płasko. Bez słowa zrobił jej miejsce na tyle na ile pozwalała mu powierzchnia łóżka. Oboje teraz leżeli na plecach i patrzyli w sufit. Oboje mieli pustkę w głowie. Jedynym dźwiękiem w pokoju były ich urywane oddechy i nerwowo przełykana ślina. Leżeli tak dość długo, ale żadne z nich nie zdołało usnąć. Zbyt wiele emocji nimi targało. W końcu jednak Severus obrócił się bokiem do niej i od razu tego pożałował. Widział dokładnie jej unoszące się i opadające piersi. Ciemno-różowe sutki wciąż jeszcze błyszczące od jego własnej śliny. Wbrew sobie poczuł, że twardnieje.
Przeniósł spojrzenie na jej twarz, a kiedy zobaczył, że ona wcale nie jest zdenerwowana, sam też się uspokoił. Chłonął jej widok, a gdy wreszcie odwróciła się w jego stronę, mimo wszystko poczuł się jak przyłapany na gorącym uczynku. Mimo tego wszystkiego co razem robili, mimo tych orgazmów, które mu dała, poczuł zawstydzenie. Wiedział, że palą go policzki, ale już o to nie dbał. Wyciągnął dłoń w jej stronę. Pora choć raz zachować się jak mężczyzna. Gdy ich dłonie się spotkały, znów poczuł podniecenie, zaraz jednak nakazał sobie spokój i westchnął by zyskać na czasie. Zanim zdążył się odezwać, ubiegła go.
-Hej spokojnie...Nie mam zamiaru zaciągnąć cię przed ołtarz, czy zmuszać nie wiadomo do czego. -Wyciągnęła rękę i przejechała nią po jego barku, na tors i z powrotem. Przysunęła się bliżej i kontynuowała - Jesteśmy wariatami, że wpakowaliśmy się w coś takiego, ale niech mnie, jeśli żałuję. Spędziłam cudowne chwile i dałeś mi... rozkosz.- Widząc, że się krzywi znów złapała go za rękę i ścisnęła. - Naprawdę. Było cudownie, ale zdaję sobie sprawę, że nic nigdy nie trwa wiecznie. Potrzebowałam mężczyzny takiego jak ty, w zasadzie to czuje, że nikt nigdy nie dał mi tego co ty. Chcę powiedzieć..nie obwiniaj się. Nie mam żalu
i nie, nie łapię cię za słówka. Wiem, że ty też dobrze się bawiłeś, że tak to ujmę i bardzo mnie to cieszy. Nic nie cieszy mnie bardziej niż fakt iż było nam razem dobrze. Nigdy nie spodziewałabym się, że wyląduję w łóżku z byłym nauczycielem i będę miała z tego satysfakcję, ale cóż właśnie tak było.- Odetchnęła głęboko
 i spojrzała na niego wyczekująco cały czas błądząc dłońmi mi po jego ciele. Severus z kolei zastanawiał się czy robiła to odruchowo i czy w pokoju jest wystarczająco ciemno by nie  zauważyła, że znów miał wzwód.
Co do jej słów, poczuł niewyobrażalną ulgę. Nie miała zamiaru się na nim wyżywać i wiedziała, że nie miał na myśli tego co powiedział. Spojrzał jej w oczy i dostrzegł, że była szczera. Zdobył się na odwagę
 i wyciągnął rękę do jej policzka. Gdy go pogładził westchnęła rozkosznie. Poczytując to za zaproszenie przybliżyła się, a gdy jej nie odepchnął wtuliła w niego.Chwycił jej udo i położył na swoim biodrze, tak by jego sztywny penis znalazł się między jej udami. Udała, że tego nie zauważa i tylko patrzyła na niego. Mógł się mylić, ale pomyślał, że chciała zapamiętać z tej chwili jak najwięcej, wiedząc, że więcej coś takiego się nie zdarzy. Przymknął oczy i złączył ich usta w pocałunku. Delikatnie i niespiesznie pieścił jej wargi, a ona oddawała mu je bez niedawnego żaru, ale z całą mocą i pewnością. Znów głaskała jego ramiona i pierś,
ale jakoś tak niepewnie i delikatnie gotowa w każdej chwili przestać. Zrozumiał coś jeszcze. Dawała mu wybór. Cały czas. Chciał ją wziąć - oddała mu się w całości. Chciał zamieść problem pod dywan - wręczała mu zmiotkę. Chciał udawać, że nic się nie stało - dała mu komfort psychiczny i wyjście z sytuacji. Byłby głupcem, gdyby jej nie kochał. Jednak, była wspaniałą młodą czarownicą. Cały świat stał przed nią otworem, nie powinien ładować się w jej życie z buciorami. Mimo, że stanowiliby dobrze dobraną parę.
 Nie tylko w łóżku. Te same zainteresowania, te same marzenia. Gdyby Snape nie był głupcem i tchórzem, nie odrzuciłby jedynej szansy na szczęście. Wziąłby to co pragnęła mu dać i modliłby się, że kiedyś
 nie będzie go nienawidziła. Ale nie mógł tego zrobić. Nie mógł dać samemu sobie złudnej nadziei, że to co
 w ciągu kilku miesięcy ich połączyło, ma szanse przetrwać. Przyłożył nos do jej głowy i po raz kolejny wciągnął jej zapach w nozdrza upajając się nim. Przymknął powieki, a kiedy się odezwał Hermiona zesztywniała w jego ramionach.
- Dlaczego musisz taka być...
- Jaka?
- Taka dojrzała, wyrozumiała i wspaniałomyślna - wymówił te epitety z wyraźnym niesmakiem.
- Bo..- podniosła się i spojrzała mu w oczy -  wolę mieć cię na twoich warunkach, niż nie mieć cię wcale.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - uciekł spojrzeniem gdzieś w bok, ale niepotrzebnie, dziewczyna patrzyła w sufit.
- Chcę powiedzieć, że mogę być twoją kochanką. Jeśli mi na to pozwolisz. Nikim więcej. Ty dostaniesz to czego pragniesz, ja też...
- Oszalałaś? - Strząsnął jej głowę i usiadł. Spojrzała na niego zdezorientowana. - Chcesz mi się oddawać ? Tak po prostu? - Patrzył na nią z niedowierzaniem, ledwie zauważając jej zaczerwienione policzki i błyszczące oczy.
- A czym to się różni od tego co robiliśmy dotychczas?- Och, znał ten ton. Wkurzyła się. A mogli pójść spać, a nie gadać.
- Chodzi o to, że ja nie jestem...
- Co? Co nie jesteś? Gotowy? Rety Severusie, pomyśleć, że to ty jesteś staruchem, który przeżył i widział już wszystko. Przedtem pieprzyłeś mnie bez opamiętania, a teraz kiedy przychodzi co do czego nie chcesz szufladkowania, definiowania? Tego się boisz? Wejdę nieproszona w twoje ultra-uporządkowane życie i ci je rozwalę?
- Ty nic nie rozumiesz! - Severus klęczał na łóżku, ona opierając się na rękach pół-leżała i gdyby tylko się przybliżył, wsunąłby penisa w jej rozchylone usta. Wizja ta pojawiła się nieproszona w jego umyśle i przez kilka sekund nastała cisza. Zbierał myśli. - Nigdy nie dam ci tego czego pragniesz. Albo będziesz pragnąć. Nigdy nie będę dobrym mężem, nie dam ci dziecka, a przede wszystkim  nie dam ci szczęścia. Teraz tego nie widzisz, ale z biegiem czasu zrozumiesz, że nigdy nie mieliśmy szansy. Nigdy nie miało nam się udać.- Patrzył na nią z nadzieją, że zrozumie i odpuści. Ona jednak uparcie unikała jego wzroku, w końcu jednak podniosła się i w identycznej pozycji klęknęła przed nim. Uniosła oczy na jego twarz i znów spłonęła rumieńcem gdy wyczuła delikatny ruch członka między nimi. Wyciągnęła rękę i ujęła jego brodę tak silnie, że musiał spojrzeć jej w oczy i mocno się schylić, by złagodzić ból.
- Nigdy nie chciałam męża, nie chciałam dzieci i domku z ogródkiem. A tym bardziej nie chciałabym tego od ciebie. Zrozumiano? - Spojrzała na niego twardo, ale dostrzegł łzy w kącikach oczu.
- Dlaczego?
- Nie bądź śmieszny. Jak sam podkreślałeś, nie jesteś zdolny do miłości, a tym bardziej do statecznego życia. Skoro tego nie potrafisz, to kim ja jestem, aby próbować udowodnić ci, że się mylisz? Owszem, nie spodziewałam się takiej pasji i namiętności między nami, ale jak już powiedziałam, nikt nie każe nam się hajtać. To, że idealnie pasujemy do siebie w sypialni, nie znaczy jeszcze, że się nie pozabijamy poza nią.
- Czego chcesz?
- Chcę, żebyś dalej kochał się ze mną, ale bez żadnych niedomówień. Tylko seks...
- Przykro mi, ale będę zmuszony odmówić. - Wyglądała jakby zadał jej policzek. Jej wzrok wyrażał tak głębokie niedowierzanie, że aż go zaskoczyła. Naprawdę myślała, że się zgodzi? Miała go za takiego dupka? Weźmie jej chętne ciało, wiedząc, że powinien wziąć i serce?
- Żartujesz prawda ? Spójrz na mnie ! Decydujesz się zrezygnować z tego ciała i co? Znów będziesz onanizował się w ciszy własnych komnat? - Teraz była naprawdę zła, jej głos z histerycznego przerodził się w złowieszczy.- A będziesz wtedy myślał o mnie ? Będziesz wspominał ?  Będziesz rozpamiętywał jak miętosiłeś te cycki -  dotknęła piersi - jak ssałeś te sutki - uszczypnęła się.Jej ręka powędrowała między nogi, a palce intensywnie pocierały łechtaczkę.- Będziesz myślał o mojej wilgotnej cipce, o swoim języku w moim wnętrzu i tych wszystkich jękach, które dzieliliśmy?- Jej głos się załamał i spuściła głowę. W porządku, od teraz jesteśmy tylko współpracownikami tak ? Zero seksu, zero przytulanek ? - Gdy się nie odezwał kiwnęła głową w stronę drzwi nakazując mu by wyszedł. Była tak upokorzona, że nawet na niego nie spojrzała.

Severus kroczył korytarzem nawet nie bardzo wiedząc gdzie idzie. Już w sekundzie w której zamknęła za nim drzwi i usłyszał jej szloch, chciał wrócić i przytulić ją.
Właśnie tego się obawiał najbardziej, Nie chciał aby ich relacja przybrała taki obrót, bo oboje będą cierpieć. On nie da jej tego czego ona pragnie, a ona nader chętnie będzie chciała zaspokoić jego pragnienia. Tak nie mogło być. Oboje zasługiwali na coś lepszego.
Gdy tylko wszedł do swojej komnaty, ruszył do łazienki, by zmyć z siebie jej zapach. Nie zniósłby kolejnej nocy z bolesnym wzwodem wywołanym tylko imitującym ją zapachem. Wystarczająco już cierpiał. Położył się w chłodnej pościeli, która akurat okazała się zbawienna. Leżał bez ruchu, analizując minioną sytuację. Raz po raz w jego głowie rozlegał się ten szloch, którego pewnie nie miał słyszeć. Nie sądził, że to możliwe, ale bolało go serce. Nie podejrzewał się o jego posiadanie, a jednak. Z nią wszystko było inaczej. Kiedy ona pociągała za sznurki, prawie każde niemożliwe stawało się z łatwością wykonalne. Dodawała mu sił, kreatywności, wkurzała go jak diabli, ale w ten niesforny podniecający sposób. Ze wstydem przyznawał przed sobą, że stało się dokładnie to, przed czym chciał ją ochronić, zanim zgodziła się zostać w Hogwarcie. Jednak, dbał o nią. Liczył się z jej zdaniem. Miał co prawda gdzieś jej głupie humory i wygłupy, ale kiedy...uwielbiał nawet przywoływanie jej do porządku.
Kiedy po raz kolejny kot swoim okazałym cielskiem przesunął mu się aż pod brodę, by dać znać, że on też jest ważny, Severus już nawet nie ukrywał przed samym sobą. Mówił na głos, a właściwie wrzeszczał. Wyrzucał sobie wszystkie te sytuacje, które były teraz już nie ważne, ale w jakikolwiek sposób, to sprawiało, że czuł się odrobinę lepiej. Że będzie mógł rano spojrzeć w lustro. Nalał sobie szklaneczkę, po czym obiecał Wolfgangowi, że tylko jedną. Gdy oboje zasypiali, karafka była do połowy opróżniona.

Hermiona rzuciła się na łóżko i zaniosła się spazmatycznym płaczem. Nawet nie dbała o to czy ktoś ją usłyszy. Było jej źle. Tak strasznie źle. Wszystko poszło nie tak. Nie chciał jej, pod żadnym pozorem. Nie chciał jej ciała. Teraz to nie wiadomo czy nawet będzie chciał w ogóle z nią rozmawiać. A przecież miało być tak pięknie. Mieli się razem zestarzeć. Co prawda on wcześniej, ale to nie istotne. Przecież pokochała go. W całości. A on to odrzucił. I upokorzył ją jak nigdy. Wszystkie "powyżej oczekiwań" i " zadowalające" jakie od niego dostała w momencie kiedy zasługiwała na "wybitny" nie równały się z bólem, jaki odczuwała teraz. Mężczyzna jej marzeń odrzucił ją. Po raz kolejny, ale tym razem już definitywnie. Nie będzie wielkiego come backu i przeprosin, nie będzie kolejnego pijanego szybkiego numerka. Nie będzie kolejnych szans, okazji, podchodów. Skoro tak zadecydował, nie będzie się więcej płaszczyła. Chciała stworzyć z nim coś specjalnego, pięknego. W zasadzie przez moment myślała, że już stworzyła, ale widocznie się pomyliła. Płacz i poczucie beznadziejności tak ją wymęczyły, że zasnęła dość szybko. Następnego dnia spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i wyniosła się tam, gdzie wiedziała, że znajdzie choć częściowe ukojenie.

Gdy stanęła na progu Nory Molly zdawała się uśmiechem maskować zaskoczenie i zmieszanie wywołane jej nieoczekiwanym pojawieniem się. Nie dbała o to jednak. Była w tak podłym nastroju, że nie dbała o nic. Od razu wyszła na schody i może gdyby nie była tak skoncentrowana na ucieknięciu przed karcącym spojrzeniem Molly, może zorientowałaby się, że pokój Ginny nie jest w tej chwili wolny i nie powinna wchodzić do niego bez pukania, jak za dawnych czasów. Otworzyła drzwi i stanęła jak wryta z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Widok jaki zastała będzie ją prześladował. Zobaczyła nagą Ginny siedzącą na swoim narzeczonym okrakiem i ujeżdżającą go gwałtowanie. On z kolei miętosił jej piersi i jęczał. Gdy jednak spostrzegli, że mają widownie momentalnie się spłoszyli i poczęli zakrywać się kołdrą. Na szczęście Hermiona miała na tyle przyzwoitości, że wyszła z pokoju jak tylko pierwszy szok minął. Oczywiście jak tylko zeszła do kuchni i spojrzała na Panią Weasley ta domyśliła się co właśnie zaszło i nie ukrywała zmieszania tą całą sytuacją. Zaraz jednak odzyskała rezon i zaproponowała Hermionie filiżankę herbatki.
Usiadły przy stole i choć pani domu nie naciskała, gryfonka wiedziała, że chce usłyszeć co ją tu sprowadza.
Niechętnie odkaszlnęła i nie patrząc na swoją rozmówczynie w końcu zebrała się na odwagę.
-Nastąpiły pewne komplikacje w Hogwarcie i musiałam się urwać. Musiałam przyjść tutaj i trochę się uspokoić.
-Moja droga, wiesz że zawsze jest tutaj dla ciebie miejsce, ale nie sądzisz, że uciekanie przy pierwszej lepszej trudności jest trochę lekkomyślne i dziecinne?
- Nie chodzi o to, że coś sprawiło mi trudność, po prostu nie mogłam spędzić tam ani minuty dłużej.
- Czyli ktoś bardzo zalazł ci za skórę.
- I tak i nie. Wiele rzeczy się wydarzyło od kiedy ostatni raz was odwiedziłam i wiele się zmieniło. Ja się zmieniłam.
-Nie wiem co musiało się stać, że tak o spakowałaś manatki i i przybiegłaś tutaj.
-Jeśli ci to nie przeszkadza, wolałabym nie rozmawiać o tym teraz, a najlepiej nigdy.
-Jak chcesz moja droga, ale z problemami to w większości jest tak, że im bardziej uciekasz, tym szybciej cię odnajdują.
-Ten problem akurat jest w Hogwarcie i póki ja jestem tu, to wszystko jest w porządku. Jeśli nie masz nic na przeciwko, proszę abyś nikomu nie mówiła, że tu jestem. Mam na myśli dosłownie nikomu. Obojętne czy przybędzie  Dumbledore, Minister Magii, Snape, nie ma mnie i nie wiesz gdzie jestem. Mogę cię o to prosić?
-Nie mogę okłamywać Dyrektora! - Westchnęła ciężko. - Z ciężkim sercem się zgadzam. Kiedy będziesz gotowa, będę tutaj aby ci pomóc.
Uściskały się serdecznie i Hermiona ruszyła do pokoju bliźniaków, który na szczęście od dawna stoi pusty.
Poukładała ciuszki w szafie, a kiedy w jej ręce wpadła jedwabna zielona bluzka z tasiemkami na plecach, ta sama którą miała w noc ich pocałunku, Hermiona ręką zdusiła szloch i rzuciła szatę w kąt. Usiadła na łóżku i zapłakała nad swoim losem. Była bliska rozpaczy, gdyż stało się dokładnie to o czym Snape mówił jej, że jest niedopuszczalne. Zakochała się. Nie chciała tego przed sobą i  przed nim przyznawać, ale miał rację. Obdarzyła go uczuciami na jakie najprawdopodobniej nie zasługiwał i jakich na pewno nie chciał. Zachowała twarz proponując mu tylko cielesne korzyści, ale był zbyt dumny by to przyjąć. Nie spodziewała się, że ulegnie, ale jednak gdy tego nie zrobił i tak zabolało. Życie bez niego będzie ciężkie, ale jakoś sobie poradzi. Kto wie, może wyjdzie im to na dobre? W szalonej gonitwie myśli nie potrafiła znaleźć argumentu za, ale nie mogła dłużej rozpamiętywać, gdyż do pokoju zdecydowanym krokiem weszła najmłodsza Weasley' ówna.
Miała szeroki uśmiech na twarzy, ale zaraz się to zmieniło gdy spostrzegła, że Hermiona nie dość, że wygląda jak siedem nieszczęść, jest zapłakana to jeszcze wygląda na zupełnie zagubioną, a to akurat zupełnie do niej nie pasuje. Zawsze była tą zaradną, zorganizowaną, pomocną. Nie błądziła, nie szukała. Znała cel i do niego dążyła. Jeśli nie wie co ma zrobić, to znaczy, że stało się coś złego. Przez pierwsze minuty Gonny tylko tuliła ją i głaskała po burzy loków. W końcu jednak oddech gryfonki na tyle się uspokoił, że mogła rozmawiać, więc odsunęła ją delikatnie. Starła z jej policzków łzy i uśmiechnęła się pokrzepiająco. Gdy Hermiona odwzajemniła uśmiech głośno pociągając nosem, otrzymała wyczarowaną mimochodem chusteczkę i kolejne klepnięcie w plecy. Głośno wydmuchała nos i westchnęła.
- Opowiem wszystko a dopiero później mnie osądzisz i mam nadzieję wyciągniesz z tego bagna.
Ginny tylko skinęła głową patrząc jej prosto w oczy.
- Wszystko co ci kiedyś mówiłam o Snapie stało się...rzeczywistością. Chodziliśmy w okół siebie niczym drapieżnicy i w końcu...
Nie żebym się broniła, w zasadzie to chyba nawet go zachęcałam. Nie spodziewałam się tylko, że w grze tak przyjemnej, przyjdzie mi się sparzyć. Wylądowaliśmy w łóżku. Było...obłędnie i nieziemsko.Pasjonująco, namiętnie, czule. Wręcz idealnie. Zbyt dobrze. Sama wiesz, że nie należę do tego rodzinnego, ciepłego typu ludzi. Nie mam w planach rodziny, gromadki dzieci, nic z tych rzeczy, ale jednak wpadłam w pułapkę własnych uczuć. Myślałam, że tak jak i on odnajdę się w tej rzeczywistości i będziemy razem się zadowalać, będziemy partnerami w pracy i kochankami równocześnie. Nie mogłam się bardziej mylić. Pokochałam go, a on pokazał mi drzwi. Myślałam, że wyrzucił już z serca matkę Harrego, widocznie się myliłam i nikt nie jest w stanie jej zastąpić. Nikt nie może się z nią równać, a co dopiero ja. - Znów zebrało jej się na płacz, więc zamknęła oczy i znów wydmuchała nos. Podjęła po chwili lekko drżącym głosem.
- Zaproponowałam mu, bez żadnych zobowiązań, czysto fizyczny układ, a on miał czelność mnie odrzucić !
Teraz rozumiem dlaczego to zrobił, ale poczułam się tak zraniona, że uciekłam.
W przyszłym tygodniu złożę rezygnację i przeniosę się do Munga. Nie byłabym w stanie codziennie go widywać. Nie po tym co się stało. To za bardzo by bolało.
Jednego tylko nie rozumiem...wszystko było jego udziałem, brał i dawał i wydawał się być szczęśliwy. Co się w takim razie zmieniło? Nie wierzę, że ot tak postanowił zrezygnować...nie on ! Pod tym względem jesteśmy tacy sami...  Mówiłam już twojej mamie, zostanę kilka dni, ale gdyby ktokolwiek przyszedł mnie szukać, nie ma mnie tutaj.No, przywal mi.- Podniosła wreszcie wzrok, ale coś  nie pasowało jej w wyrazie twarzy Ginny. Uśmiechała się, prawie że promiennie.
- Co się tak szczerzysz?Cierpię!- Warknęła.
- Głuptasie...założę się, że Snape jest w jeszcze gorszym stanie niż ty.
- Niech sobie będzie nawet zdychający. Nie obchodzi mnie to.
- Wszystko wskazuje na to, że on też się w tobie zadurzył...tylko jest osłem i myśli, że wyświadczy ci przysługę nie zdradzając się ze swoimi uczuciami.
- Nie. Dałam mu szansę, mógł jawnie powiedzieć co czuje, a on tylko gadał o tym, że nigdy nie miało nam wyjść i że niepotrzebnie się w to pakowaliśmy.
- No właśnie.- Ruda klasnęła w dłonie i znów się uśmiechnęła. - Ewidentnie mu odbiło, to jasne, ale jemu też zależy. Musimy tylko dać mu czas i sposobność aby sobie to uświadomił i cię odzyskał.
- Ginny...oszalałaś. Gdyby było tak jak mówisz, to miałby odrobinę odwagi, aby wyznać co czuje. A on był daleki od jakichkolwiek deklaracji.
- A przypomnij mi proszę w jakich okolicznościach w ogóle doszło do tej nieszczęsnej kłótni?
- To nie tak. Nie pokłóciliśmy się o nic...Przyszedł do moich komnat, kochaliśmy się..a kiedy kończył..wyznał mi miłość. - wyszeptała, ale widząc rozanieloną minę rozmówczyni zaraz sprostowała. - Nim zdążył cokolwiek powiedzieć dałam mu możliwość ucieczki, stwierdziłam że nie ma sensu bawić się w jakieś definiowanie, związek i tak dalej..
- Strzeliłaś sobie w stopę!
- A co miałam pozwolić mu upokorzyć się jeszcze bardziej kiedy zaproponuje mi zostanie przyjaciółmi i  odwoła wszystko?
- No cóż, to, albo wziąłby cię na miejscu pokazując, jak bardzo cię nie chce. - Zachichotała, a Hermiona nie mogła się powstrzymać i do niej dołączyła.
- Prawdę mówiąc, cały czas miał minę jakby walczył ze sobą, ja pewnie też, no i ta erekcja ciągle mnie rozpraszała.
W pokoju zaległa cisza, pokazująca iż dziewczyny chyba nie były jeszcze gotowe na rozmowę o Severusie Snapie i jego członku. W końcu jednak Ginny podniosła się z klęczek i chwyciła brązowowłosą za rękę nakazując jej podniesienie się. Gdy były już przy drzwiach, Ruda znów przytuliła starszą dziewczynę, chcąc dodać jej otuchy i w jakikolwiek ulżyć jej mękom.
Kolacja upłynęła spokojnie, nikt z domowników nie zadawał pytań, a Hermiona maskowała się na tyle dobrze, że nikt nie zorientował się, że podjęła desperacką próbę ucieczki, a  nie tylko przybyła stęskniona w odwiedziny.
Zasiadła do partyjki szachów z Harrym i gdy wreszcie on sam stwierdził, że jest beznadziejnym przeciwnikiem i wcale się nie stara, poszła wziąć prysznic odprowadzona zaniepokojonymi spojrzeniami.
Gdy wyszła z łazienki stanęła jak wryta. Na progu jej dawnego pokoju, tak jak można się było spodziewać stała Minerwa McGonagall. Na szczęście jej nie zauważyła, więc udało jej się po cichu wycofać z powrotem do łazienki. Zaczęło się. Skoro jej szukali, to znaczy że nie pisnął nawet o tym co zaszło. A więc dobrze. Chyba że...byli dość blisko z Minerwą, może wysłał ją na przeszpiegi...
Nie chcąc ryzykować przesiedziała w łazience kolejną godzinkę,a gdy w końcu zaczęła przysypiać na sedesie na paluszkach przedostała się do swojego pokoju. Wślizgnęła się do łóżka i nakryła kołdrą po samą głowę w obawie, że zaraz ktoś mógłby ją nakryć. Zaraz jednak zaśmiała się w duchu i usiadła. To śmieszne, kto niby miałby jej tu szukać? Severus? Siedzi pewnie i żali się Wolfusiowi, jaka to ona nie dobra, że go zostawiła, żałosna że uciekła...
Ogarnęła ją złość. To on powinien się źle czuć i uciec, nie ona. Wszystko było takie niesprawiedliwe. Jedyne o czym marzyła to zaznać szczęścia u jego boku, tym samym zadowalając jego...czy to tak wiele?

Kilka kolejnych dni upłynęło jej w atmosferze słodkiego lenistwa i nerwowego oczekiwania. Nadszedł ostatni weekend listopada. Hermiona obudziła się pierwszy raz po nocy bez płaczu w poduszkę. Jej twarz zaczęła znów wyglądać normalnie i zdrowo, a sine cienie pod oczami zniknęły jakby nigdy ich nie było.
Jej nadzieje na pierwszy pozytywny pośród wielu negatywnych dni, rozwiały się. Na stole w kuchni leżał pergamin z jej inicjałami. Na szczęście nie pisał do niej sam Severus, tylko Dumbledore. Skoro jednak list dotarł, to znaczy, że Dyrektor zdawał sobie sprawę gdzie ona jest. W liście wyrażał ubolewanie nad jej nagłym wyjazdem, ale nie wydawał się być jakoś bardzo przejętym i nakazał jej powrót dopiero wtedy, kiedy będzie gotowa. Cały Dyrektor, zawsze wie co powiedzieć. Odetchnęła z ulgą, ale zaraz dotarło do niej, że skoro McGonagall przybyła do Nory i jej nie zastała, a mimo to dostała list w to a nie inne miejsce, to znaczy, że profesorka i tak domyśliła się prawdy.Cholera, a już myślała, że uda jej się uniknąć konfrontacji do świąt. W końcu święto duchów i tak wszyscy mieli spędzić w Norze jak zawsze, więc pewnie i tak by się spotkali.
Niepewna jak się zachować spakowała manatki i postanowiła pojechać do Hogwartu pociągiem. Pożegnała domowników dziękując im wylewnie. Na peronie nie było wielu czarodziejów, a w pociągu była jedną z niewielu osób. W spokoju przebrnęła przez całą drogę, a gdy dotarła pod bramy szkoły, wreszcie nerwy zaczęły ją zżerać. Trzęsącymi się rękoma otworzyła wrota i czmychnęła po schodach. Oczywiście pora obiadowa nie sprzyja tłumom na korytarzach, dlatego pierwszą osoba na jaką się natknęła był Chuck. Z uśmiechem przywitał ją zapewniając, że trzymał kciuki za jej prędki powrót, a Snape bez niej dosłownie szalał ze złości. Na ten komentarz zmieszała się okropnie, ale widząc, że chłopak wcale nie miał na myśli nic dziwnego odetchnęła, pewnie chodziło mu o to, że ona skutecznie hamowała jego temperament.
Mile zaskoczona reakcją chłopaka na jej powrót ruszyła do swojego dormitorium z nieco lepszym humorem.
Gdy przestąpiła próg od razu zachciało jej się płakać. To tutaj zaledwie tydzień wcześniej tak wiele gorzkich słów zostało wypowiedzianych. Chcąc jakoś zająć myśli i nie popaść w depresję zaczęła przeglądać prace uczniów. O dziwo odprężyło ją to i oczyściło umysł z negatywnych emocji. Gotowa stawić czoła diabłu ruszyła na kolację. Gdy weszła do Wielkiej Sali kilka głów kiwnęło jej z uśmiechem, kilkoro uczniów nawet wstało by oficjalnie ją przywitać, część pytała czy już dobrze się czuje. Widocznie Dyrektor oznajmił iż była chora i dlatego nie mogła uczestniczyć w życiu szkoły przez te kilka dni. Z podniesionym czołem ruszyła między ławami, usilnie unikając patrzenia na stół nauczycielski. Nie musiała na niego patrzeć, by wiedzieć że Severus jest na swoim stałym miejscu i patrzy na nią z nieprzeniknioną miną. Wchodząc po schodach była już cała czerwona, ale dzielnie brnęła do przodu. Drogę zagrodziła jej Minerwa zgarniając ją w objęcia i całując w policzek. Hermionie ścisnęło się serce i nie zdolna nic powiedzieć zacisnęła tylko powieki i i uśmiechnęła się z wdzięcznością do profesorki. Gdy ta ją puściła, za jej przykładem poszli wszyscy siedzący przy stole. Hagrid uniósł ją wysoko, a gdy ją postawił na nogi spostrzegła, że czarne łopoczące szaty i ich właściciel właśnie ruszają ku wyjściu. To tyle jeśli chodzi o pokojową rozmowę i pojednanie przed jej rezygnacją.
Posiłek przebiegł jej bez większych przeszkód, chyba żeby do przeszkód zaliczyć stale powiększającą się gulę w gardle, która paliła ją żywym ogniem i powodowała zbieranie się łez pod powiekami. Bezpieczna w swoich czterech ścianach znów rozpłakała się. Nakazała sobie  w duchu odwagę i siłę, ale sama dobrze wiedziała, że nic z tego. Severus Snape sprawiał, że jej największe atuty były jej przekleństwem i więcej szkodziły niż naprawiały.
W końcu jednak chcąc zachować się jak cywilizowany człowiek, a bardziej z tęsknoty za nim i za jego głębokim głosem, ruszyła do lochów. Chciała już mieć to za sobą. Zapukała delikatnie, a otworzył drzwi tak szybko, jakby czatował pod nimi w pełnej gotowości. Spojrzała na trzymanego przez Snape'a kota i znów zachciało jej się płakać. Mężczyzna puścił kota, który od razu ruszył w jej stronę. Gdy zgarnęła go z podłogi Mistrz Eliksirów już siedział w fotelu. Zamknęła drzwi i gładząc miękkie futerko zajęła drugi fotel. Na stoliku od razu pojawiły się szklanki ze złocistym płynem. Severus patrzył na nią ze strachem, ale też z głodem w oczach. Wytrzymała jego spojrzenie i zaczerpnęła powietrza. Na wydechu wydusiła:
- Odchodzę.
- Nie rób tego. - Odparł natychmiast, jakby spodziewał się, że powie coś takiego.
- Nie mam powodu, aby tu dłużej być, a gdybym została to... zbyt ciężko byłoby zostać.
- Nie musisz odchodzić. Ja się usunę. I tak już zbyt długo gniję w tych murach. Pamiętasz jak kiedyś rozmawialiśmy, że powinienem gdzieś wyjechać? Odpocząć? Myślę, że to słuszny krok. Mogę być Mistrzem Eliksirów gdziekolwiek, jestem na tyle dobry w tym co robię, że ze znalezieniem zajęcia, nie będę miał żadnych problemów.
- Dobrze więc. Rozumiem, że Dyrektor już wie o twoich planach?- Ta rozmowa przebiegała zupełnie nieoczekiwanie. Nie sądziła, aby chciał by została, ale że to on odejdzie? Tego w życiu by się nie spodziewała. Sztywny ton, skupione spojrzenie, to nie był Severus jakiego dobrze znała. Nie ten prawdziwy, którego pokochała. Zmuszał się do czegoś, czego pewnie nawet nie chciał, dla niej.
- Tak, Albus wydawał się dość zadowolony z mojej propozycji, choć nie ukrywał, że uważa iż się nie odważę i prędzej zejdziemy się niż że ja wyjadę.- Spojrzała na niego jak na kosmitę.- Taak ten Staruch wie o wszystkim. To znaczy tak mu się wydaje. Nie sądzę, aby zdawał sobie sprawę jak daleko posunęła się nasza współpraca, ale na pewno wie, że to przeze mnie zniknęłaś. Głupiec wierzy, że jestem w stanie naprawić to co spieprzyłem i cię odzyskać. - Siedzieli w ciszy powoli sącząc swoje drinki. Jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu było ciche pomrukiwanie kota, który usypiał.
- A jesteś ? - Nerwowo przełknęła ślinę i spojrzała na niego z nadzieją.
- Nie.
- Dlaczego?
- Wciąż uważam, że to co było, powinno być przeszłością, a my powinniśmy wrócić do czysto zawodowych kontaktów, ale to nie jest możliwe, stąd mój wyjazd.
- Czyli nie żałujesz, tego że mnie odrzuciłeś?
- Kto mówi cokolwiek o odrzuceniu? Dałem ci szansę na normalne życie. Przy mnie tylko umierałabyś z dnia na dzień. Po jakimś czasie zrozumiałabyś, że zakochiwanie się we mnie było błędem i opuściłabyś mnie, a ja...za bardzo cię szanuję, aby wykorzystać twe chętne ciało zanim to się stanie. Postąpiłbym wbrew sobie. Mam nadzieję, że to rozumiesz i uda nam się pozostać w kontakcie jeszcze te kilka tygodni do przerwy świątecznej. Potem ktoś inny przejmie moje obowiązki.
- Dobrze.
- Dobrze.
- Pójdę już skoro już wszystko zostało powiedziane.
- A może...masz ochotę na partyjkę szachów. W końcu już dawno mieliśmy zagrać, ale wciąż coś nam przeszkadzało.- Jeśli się wahała, to tylko sekundę. Skinęła głową, jednocześnie unosząc pustą już szklankę, a on podszedł z piękną zdobioną karafką i nalał jej prawie do pełna. Gdy podawał jej szklankę ociągała się z przejęciem naczynia, wiedziała bowiem, że kiedy tylko ich dłonie się spotkają, ciężko będzie jej się powstrzymać. Siedziała jak na szpilkach, patrzyła na niego ze smutkiem w sercu próbując wyryć sobie ten widok w pamięci. Severus Snape nie należał do tego typu mężczyzn od widoku których dziewczynom miękną kolana, ale kiedy patrzyła w jego piękne oczy, gdy gładziła ten nierówny policzek i słuchała jego głębokiego głosu, dla niej był właśnie takim mężczyzną. Nie potrafiła pogodzić się z myślą, że kiedyś go zabraknie. Nie będzie już na nią krzyczał. Nie będą wymyślać złośliwości na swój temat i obgadywać bywalców Nory. Nie wymienią już listów, ani pocałunków.
Gra toczyła się powoli, jakby z rozmysłem ją przedłużali. Co jakiś czas wymieniali jakąś zabawną myśl lub żartowali na temat minionych dni. Wszystko jednak miało jakiś dziwny, smutny charakter i widać było, że obojgu to nie leży. Hermiona przegrała, ale przyjęła porażkę z godnością, od razu proponując rewanż, chociaż nie była pewna czy to wytrzyma.
Gdy zamienili się figurami spojrzała na niego ponad planszą i uśmiechnęła się ze łzami w oczach.
Tak mogłoby wyglądać ich wspólne życie, gdyby nie był tchórzem i dupkiem, który myśli, że nie zasługuje na szczęście. Otarła twarz rękawem i zrobiła to tak zamaszyście, że strąciła szklankę z whisky, która upadła na podłogę. Oboje rzucili się szklance na ratunek, prawie zderzając się głowami. Severus jednak spojrzał na nią, a gdy dostrzegł jej błyszczące oczy nachylił się i otarł łzy palcami pieszcząc policzek. Zaraz jednak odsunął się zmieszany, odchrząknął i usiadł w fotelu. Hermiona pozbierała się z podłogi i z płonącą twarzą nalała sobie świeżą porcję trunku.
Kolejna partia przebiegała jeszcze wolniej i spokojniej. Tym razem więcej milczeli. Czas biegł nieubłaganie i gdy zegar naścienny wybił północ dziewczyna spojrzała na przeciwnika i podniosła się z miejsca. On również wstał, ale nie wykonał żadnego ruchu.
- Życzę ci, żebyś nigdy nie żałował tej decyzji Severusie.
Odwróciła się i powstrzymując łzy ruszyła do drzwi. Nie zatrzymał jej. Wychodząc usłyszała tylko jedno zdanie wypowiedziane szeptem.
- Już żałuje.
Odwróciła się zaskoczona i bez udziału mózgu podbiegła do niego i pocałowała z całych sił. Przytrzymała jego policzki dłońmi w razie gdyby chciał się odsunąć, ale wiedziała, że tego nie zrobi. Oddał pocałunek językiem penetrując wnętrze jej ust. Jego dłonie od razu powędrowały na jej biodra. Samokontrola wisiała na włosku. Severus jednak opamiętał się, gdy poczuł jak jego penis rośnie, co skwitowała głośnym jękiem. Gwałtownie odepchnął ją od siebie i patrząc na nią z przerażeniem cofnął się i ruszył do łazienki trzaskając drzwiami.
Hermiona wyszła jak tylko uspokoiła oddech na tyle by móc w ogóle się ruszyć.


  






środa, 5 października 2016

Rozdział 17

Powoli kończymy, jeszcze pewnie ze 3 rozdziały przed nami.


   Długie, falowane włosy rozrzucone na poduszce. Kremowe udo, rozkosznie przerzucone przez jego własne. Ręka ściskająca jego rękę w delikatnej pieszczocie. Nawet nie musiał otwierać oczu, jego ciało od razu po przebudzeniu dało mu znak, że ona nadal leżała w łóżku i, że cały wczorajszy wieczór nie był tylko chorą fantazją. Był rzeczywistością. Mistrz Eliksirów niepostrzeżenie wyślizgnął się z łóżka starając się jej nie dotykać. Gdyby sobie na to pozwolił, pewnie nie potrafiłby zrobić tego co musiał. Wziął lodowaty prysznic, ubrał się jak zwykle, nakarmił kota i wyszedł na śniadanie. Będzie potrzebował dużo siły, aby złamać jej serce.

  Hermiona obudziła się czując lekki chłód w okolicy nóg. Jakby ktoś nagle otworzył okno na oścież.
Niespiesznie otworzyła oczy i przez chwilę leżała bez ruchu. Potem, nagle wszystko do niej wróciło. Ubiegła noc, wszystkie te jęki, westchnienia, rozkosz. Wbrew sobie poczuła rumieniec na policzku i wtedy uświadomiła sobie jeszcze jedną rzecz. Severusa nie ma obok. Rozejrzała się, sprawdzając czy przypadkiem nie siedzi w fotelu mierząc ją oceniającym spojrzeniem z tym krzywym uśmieszkiem, który tak uwielbiała, ale nie. W pomieszczeniu nie było nikogo poza nią. Nagle poczuła się o wiele za skąpo ubrana. Naciągnęła kusą koszulkę jak tylko się dało i wyślizgnęła się z łóżka. Tak jak się spodziewała, wciąż nim pachniała. Tęsknota uderzyła w nią ze zdwojoną siłą. Nie oczekiwała oczywiście dozgonnej miłości, czy ckliwych deklaracji, ale szybki numerek na dzień dobry byłby jak najbardziej na miejscu. Tymczasem jej kochanek zdezerterował. Mogła się tego spodziewać. Lekko rozczarowana odnalazła swoje wczorajsze ubranie ułożone na stoliku. W gabinecie również nikogo nie zastała, więc postanowiła już nie marnować czasu, tylko wyjść na śniadanie. Jeśli chciał jej unikać, w porządku, da mu swobodę. Ale przy najbliższej okazji powie mu co myśli o takim znikaniu. Przecież są dorośli. To co się stało, stało się za obopólną zgodą i nie miała zamiaru robić z tego powodu afery.
Wchodziła po schodach wciąż wspominając ubiegłą noc. To jak się czuła, jak bardzo pragnęła tego mężczyzny. Jeszcze nigdy nie czuła się tak wspaniale i miała wrażenie, że on też tak to widzi.
Skoro jednak tak nie było, da temu spokój. Wszystko zależy od Snape'a. Jeśli się spotkają, a on zachowa się jak dupek, Hermiona uzna, że jednak popełnił błąd pieprząc ją jak królik i nie chce tego powtórzyć.
Uspokoiła samą siebie, a tuż przed wejściem do Wielkiej Sali musiała zrobić kilka wdechów, gdyż wbrew sobie denerwowała się tym jak zachowa się Mistrz Eliksirów.Po drodze pozdrawiała kilku uczniów i życzyła im miłego dnia. Gdy wreszcie zasiadła za stołem i nie zaczepiona przez nikogo wzięła się za jedzenie, drzwi znów się otworzyły i wpadł Severus. Jak zawsze powiewał swoimi imponującymi szatami, ale coś w jego twarzy sprawiło, że żaden z uczniów nie podniósł na niego wzroku. Nie był wściekły, poznała to od razu. Zbyt dużo razy widziała go w takim stanie, by tego nie poznać. Udawał, tylko czemu? Olśnienie przyszło z kolejnym kęsem kanapki. W ten sposób dawał jej do zrozumienia, że ma mu dać spokój. Pozornie obojętna dokończyła swój posiłek, a gdy usiadł kilka krzeseł dalej nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem wstała i z promiennym uśmiechem ruszyła w jego stronę. Nie rozmawiał z nikim, ale sprawiał wrażenie tak zaabsorbowanego konfiturami leżącymi przed nim, że musiała odchrząknąć by wreszcie na nią spojrzał. Od razu odczytała nieme ostrzeżenie, ale nie dała mu tej satysfakcji i nie odpuściła. Spojrzała prosto w jego oczy. Na swoje szczęście nie próbował uciekać.
-Witaj Severusie. Chciałabym później porozmawiać jeśli nie masz nic na przeciwko. - Jeśli był zaskoczony, to  nie dał tego po sobie poznać. Skrzywił się tylko i ledwo zauważalnie skinął głową. Widząc, że ma nad nim przewagę, pochyliła się tak, aby jej biust ocierał się o jego ramię. Momentalnie się spiął, wiedziała o tym. Miała też nadzieję, że doszedł do niego zapach jaki wciąż czuła na swoim ciele, zapach udanego wspaniałego seksu. Dałby sobie głowę uciąć, że celowo nie wzięła prysznica.Odczekała kilka sekund, a gdy się nie poruszył, przemówiła cichym chrapliwym głosem.
- Do zobaczenia po patrolu.
Odeszła z miną tak zadowoloną, że można by pomyśleć, że zwyciężyła samego diabła. A może właśnie tak było?
Severus z kolei siedział ze spuszczoną głową i próbował unormować oddech. Erekcja wciąż przypominała mu, że wczoraj czuł jej oddech nie tylko na policzku, ale też na kutasie. Wzdrygnął się przypomniawszy sobie wyraz jej twarzy i jęki, którymi go raczyła, ale zaraz nakazał sobie rozsądek. Jest w Wielkiej Sali, pełnej uczniów i nauczycieli. Musi się uspokoić jeśli chce niepostrzeżenie opuścić to miejsce.
Był też wściekły. Nie dość, że zrobiła z niego idiotę, to jeszcze zamiast ją ignorować, doskonale dał jej do zrozumienia, że wczorajsza noc była nie tylko wyjątkowa, ale również niezbędna do powtórzenia.
Zacisnął ręce w pięści i całą siłą woli skoncentrował się na gniewie jaki odczuwał względem tej małej złośnicy. Gdy w końcu mógł bezpiecznie opuścić swoje miejsce zorientował się, że zostało mu niewiele czasu do pierwszych zajęć. Pospieszył więc do lochów.
Na szczęście lekcje miały to do siebie, że skutecznie i w stu procentach zajmowały jego umysł. Był skoncentrowany, a gdy tylko wyczuwał, że zaczyna odpływać ku jej kuszącym kształtom i zdolnym wargom upatrywał sobie jakiegoś gagatka, by na nim wyładować swoją frustrację.
Nim  się spostrzegł nastała pora obiadu, ale przezornie wrócił do swoich komnat, by przypadkiem się  na nią nie natknąć. I tak nie mógłby niczego przełknąć.
Niestety w swoich komnatach miał Wolfganga, czyli kolejną rzecz, która przypominała mu o niej. Spojrzał na kota z wyrzutem i usadowił się w ulubionym fotelu Hermiony. Oczywiście sierściuch od razu wskoczył mu na kolana, ułożył się w kłębek i zamknął oczy. Severus poczuł jego ciężar i spojrzał zaskoczony. Tak jakby dopiero teraz dotarło do niego, że zwierzę rośnie i to całkiem sporo. Jego podopieczny nie był już maleńką słodką kuleczką. Był pięknym kocurem o silnych łapach i ostrych pazurach. Z czułością pogładził go po miękkim grzbiecie, a gdy usłyszał ciche mruczenie, sam zamknął oczy. To prawda, niewiele spał tej nocy, choć i tak był bardziej niż wypoczęty. Widocznie tak na niego działała. Ona, albo ten fakt, że kochał się z nią jakby jutra miało nie być. Znów wrócił do wspomnień i znów poczuł, że gdyby mógł, tu i teraz znów by ją  wziął. A ona nawet by się nie opierała. Choć tego nie mógł wiedzieć, czuł, że właśnie tak by było. Od razu przygarnęłaby go do siebie i pokazała jak bardzo go pragnie. To też go zadziwiło. W ogóle się nie wahała. Od razu sięgnęła po to co chciał jej dać i ofiarowała samą siebie. Z rozkoszą. Tak  jakby nie przeszkadzał jej fakt iż jest o wiele za stary/obrzydliwy/ponury/szkaradny by w ogóle się podobać a co dopiero by mu obciągnąć. Zachowywała się tak, jakby nie było żadnej innej rzeczy, której pragnęła, jakby jednym kto może dać jej spełnienie był właśnie Severus. Zachowywała się, jakby go kochała. Wzdrygnął się z obrzydzeniem, po raz kolejny próbując wytłumaczyć samemu sobie, że miłość nie istnieje. A tym bardziej miłość Hermiony do niego. Dziewczyna mogła go pragnąć, mogła nawet go lubić, ale  na pewno go nie kochała. Nie zasługiwał na żadne z tych uczuć i nie powinien w ogóle wykorzystywać jej chętnego ciała, ale to było silniejsze od niego. Już dawno poczuł, że łączy ich bardzo wiele i że oboje lubią swoje towarzystwo, ale nie podejrzewał, że przerodzi się to w pragnienie tak silne, że nie będzie potrafił z nim walczyć.
Gdy wtedy zaczaił się na nią w korytarzu, do ostatniej chwili nie wierzył, że to robi, a gdy oddała pierwszy pocałunek, miał ochotę wziąć ją od razu i doprowadzić do orgazmu w kilka minut. A potem to powtórzyć. Powstrzymał się, gdyż jej pocałunki były jak obietnica. Obietnica, na której spełnienie czekał 39 lat. Wczorajsza noc była cudowna, ale też ryzykowna. Gdyby Hermiona okazała się nie dojrzała i zrobiłaby mu aferę przy wszystkich pożałowałby, że nie dał się wykończyć Voldemortowi. Ona jednak na szczęście stanęła na wysokości zadania i poprosiła o rozmowę. Choć bał się tej konfrontacji, również czekał na nią, mając nadzieję, że chociaż nacieszy oko jej piękną twarzą. Rzadko przyznawał się, że jakaś kobieta jest w jego oczach atrakcyjna, ale Hermionie nie mógł tego odmówić. Nie była już podlotkiem, była młodą, ambitną kobietą z którą chętnie dzielił się spostrzeżeniami i z którą równie chętnie podzieliłby sypialnie.
Niestety osoba taka jak ona na pewno nie zadowoli się szybkim numerkiem raz na jakiś czas, a niestety więcej nie mógł jej dać. Nie miał prawa. Zasługiwała na miłość, oddanie, sympatię i troskę a on nie do końca wierzył, że stać go jeszcze na te ludzkie odruchy. Dlatego, gdy tylko się spotkają, wyjaśni jej spokojnie, przeprosi - jeśli będzie tego oczekiwała i wrócą do tego co było. Pewnie bardzo ją zrani, ale tak będzie lepiej. Nie byłaby z nim szczęśliwa. Nie teraz, nie nigdy. Był zbyt poraniony psychicznie i zbyt zużyty. Nie nadawałby się na partnera, a już na pewno  nie na męża dla niej.

Nim się spostrzegł wybiła dwudziesta. Hermiona pewnie właśnie rozpoczęła patrol.Wbrew sobie co chwilę patrzył na zegarek, ale jak na złość wskazówki  wlekły się. Postanowić zająć się czymkolwiek. Poprawi kilka esejów tych durnych dzieciaków. To zawsze go irytowało, ale lepsza irytacja niż bezczynność.
Minuty mijały, ale jego koncentracja pozostawiała wiele do życzenia, przez co musiał kilka prac czytać ponownie, zdając sobie sprawę, że zawyża oceny. Dzieciaki wciąż robiły koszmarne błędy, co paradoksalnie przypominało mu, że Hermiona zawsze oddawała prace zasługujące na najwyższe oceny. Oczywiście nie oceniał jej w ten sposób. Zawsze znalazł jakiś nieistotny szczegół, który pozwalał uśpić jego sumienie i obniżyć jej notę. Jak się nad tym zastanowił, za to też powinna go nienawidzić, ale ona nigdy się nie odezwała. Dało mu to do myślenia, ale postanowił nie roztrząsać sprawy, bo jeszcze wyjdzie, że od dawna się w nim kocha.
Gdy wreszcie wybiła jedenasta, siedział już jak na szpilkach cały naburmuszony. Starał się uspokoić samego siebie, że to nic takiego, ale wręcz gotowało się w nim i czuł to niezdrowe podniecenie. Z nerwów zaczął przechadzać się po pokoju ignorując przyglądającego mu się kota.Kwadrans po umówionej godzinie był wykończony. Stanął przy drzwiach i nasłuchiwał jej kroków, ale lochy były dziwnie ciche. Zaraz pomyślał, że może coś jej się stało, ale przecież to niemożliwe. Na pewno istniało jakieś logiczne wyjaśnienie dlaczego się spóźniała. Odczekawszy do północy kipiąc z gniewu ruszył do jej komnat. Szedł głośno tupiąc dając wyraz swojej irytacji. Czuł się jak głupiec idąc do niej w środku nocy, ale chciał to zrobić, chociażby po to aby móc wydrzeć się na nią i wymaszerować nie dając jej czasu na wyjaśnienie. Przecież to ona zażądała spotkania. Dlaczego więc nie przyszła?
Nie bawił się w delikatne pukanie. Kilkakrotnie walnął pięścią w drzwi. Pomyślał przelotnie, że może piękni się dla niego, ale zaraz odrzucił tę myśl. Ona była ponad to i na pewno coś ważnego ją zatrzymało. Gdy jednak otworzyła drzwi, Severus o mało nie wyszedł z siebie. Miała potargane włosy, lekko nieobecny wzrok, a jego uwagę przykuł  przede wszystkim rozkosznie rozsunięty szlafrok, ukazujący jędrne udo, które gładził z lubością dobę wcześniej. Starał się skupić na jej twarzy, ale ponieważ się nie odzywała, błądził wzrokiem po jej ciele, czując, że znów czeka go walka z samym sobą. W końcu dziewczyna jakby oprzytomniała i plasnęła się w czoło. Spojrzała na niego przepraszająco i jąkając się zaprosiła go do środka.
- Wybacz mi, mieliśmy porozmawiać, a ja zapomniałam. Mam nadzieję, że nie robię ci kłopotu. Jeśli pozwolisz, pójdę tylko się przebrać. - Szybkim ruchem przeszła obok niego, ale złapał ją za rękę.
- Siadaj, nie mam całego dnia, już i tak się wygłupiłem przychodząc tu. Chciałaś porozmawiać, więc porozmawiajmy. Spojrzał jej prosto w oczy i nagle pokój zrobił się o wiele za mały dla nich  dwoje. Patrzyła na niego wyczekująco, ale ściskała nerwowo rękawy szlafroka. Czuła, że jej policzki płoną, ale nic nie mogła na to poradzić, już sama jego obecność ją rozgrzewała. Zaśmiała się nerwowo i spojrzała w bok. Przyglądał jej się, ale jego wzrok mówił jasno co ma ochotę zrobić. Znów poczuła pulsowanie między nogami.Zacisnęła zęby i przesunęła się bardziej w jego stronę, ale uważając by go nie dotknąć. Splotła ręce i wyłamywała sobie palce jak zawsze kiedy stres był zbyt silny do opanowania. Jak zawsze w takich sytuacjach, odezwali się równocześnie i spojrzeli na siebie zdenerwowani. W końcu jednak Snape zniecierpliwiony poprawił się na fotelu i odezwał.
- Chciałaś się spotkać, a nagle zabrakło ci słów. Dlaczego tak jest Hermiono? -Wypowiedział jej imię takim głosem, że nieomal padła. On nawet nie wiedział, że potrafi być seksowny.
- Wydaje mi się, że powinniśmy wyjaśnić sobie kilka rzeczy. Wczorajszy dzień, w ogóle ostatnie tygodnie były naprawdę zwariowane. Każdy na inny sposób szuka ujścia dla pary, która się zbiera. My... jesteśmy ze sobą blisko więc można było założyć, że coś takiego się stanie. Ale nie wyolbrzymiajmy. Chcę tylko powiedzieć, że nie żałuję tego co się stało, nie musisz się katować wyrzutami sumienia i nie będę ci ani suszyć głowy, ani okazywać gniewu. Było fajnie, a teraz jeśli pozwolisz wrócę do tego co mi przerwałeś, czyli pójdę spać. W porządku?- Mistrz Eliksirów jednak tylko siedział i patrzył na nią nieprzeniknionym wzrokiem nawet nie mrugnąwszy. Bez słowa wstał i odwrócił się do wyjścia. Przemknęło jej przez myśl, że może źle to rozegrała i użyła zbyt obojętnych słów nawet jak na niego, ale spostrzegła zaciśnięte pięści i uśmiechnęła się w duchu. Podążyła za nim i prawie równocześnie położyli rękę na klamce, gdy jednak ciało dotknęło ciała, Hermiona wiedziała, że jest zgubiona. Nikt już nigdy nie będzie działał na nią tak jak on. Nikt więcej nie zawładnie nie tylko jej ciałem, ale również umysłem.
 Wciągnęła powietrze starając się zabrać rękę, ale on ją przytrzymał. Może był zaskoczony, a może czekał na to jeszcze bardziej niż ona? Odwrócił się, powoli uwalniając jej dłoń. Czekała. Jej oddech przyspieszył. Severus miał pustkę w głowie kiedy ostatecznie ściągnął dłoń z klamki i wyszedł na korytarz. Nie obejrzał się za siebie. Wyprostowany jak struna powlókł się przed siebie. Zdezorientowana dziewczyna zamknęła drzwi i oparła się o nie z drugiej strony.Jej oczy momentalnie się zaszkliły. Wyrzucała sobie niekonsekwencję, a gdy przyłożyła dłonie do rozpalonych policzków, zrozumiała jaką idiotką była. Kiedy przyszedł jeszcze się łudziła, że nie była to przygoda na jedną noc i będą kontynuowali cokolwiek to było. On jednak wyszedł nie spojrzawszy wstecz. Trudno. Z mocnym postanowieniem pozbierania się do kupy odeszła od drzwi, zaraz jednak pod nie wróciła, gdyż rozległo się delikatne pukanie. Nie zastanawiając się otworzyła  je zamaszyście i zatrzymała się z ręką w powietrzu. Stał i patrzył na nią tymi ciemnymi oczami. Zdawała sobie sprawę, że jeśli teraz ruszy na przód, a okaże się, że jednak nie chciał zrobić tego co jego oczy mówiły, że chciał, to się bardzo wygłupi. Mimo to, zrobiła krok w jego stronę. Tyle wystarczyło. Przyciągnął ją do siebie. Chwycił jej ręce i zarzucił sobie na szyję z taką siłą, że stali teraz praktycznie czoło przy czole. Głośno oddychając spojrzała na niego.Boleśnie czuła jego zręczne dłonie na swoich biodrach. Palce lekko się poruszały, sprawiając, że drżała. Przeniosła spojrzenie na jego rozchylone wargi. Zapraszały. Nie pocałowała go tylko dlatego, że wciąż nie wiedziała na czym stoją. Przyzwyczaiła się już do jego wybuchów w najdziwniejszych momentach współpracy, a fakt iż wrócił świadczył tylko o tym, że doskonale wiedział, nie tylko że wcale nie spała, ale także, że chciała aby wrócił. Westchnęła, ale powietrze nie wydostało się z jej ust, gdyż już ją całował. Oddała pocałunek mocno i namiętnie, jednak Severus wyraźnie chciał czegoś innego.Pogłębił pocałunek, ale boleśnie powoli bez udziału języka. Jeszcze nigdy nie całował jej tak zmysłowo, jakby smakując. Zawsze były to gorączkowe, głodne pocałunki, wilgotne muśnięcia. Teraz czułość przepełniała każdy jego ruch. Gdy zabrał dłonie z jej bioder lekko się zachwiała, jakby ją podtrzymywał, ale zaraz poczuła je na swoich policzkach. Otworzyła oczy i spojrzała na niego Miał przymknięte powieki i wyglądał wspaniale. Nigdy nie sądziła, że użyje połączeni słów wspaniale i Severus w jednym zdaniu, ale właśnie to sobie pomyślała. Jest wspaniały i zaraz będzie się ze mną kochał.
Uważając by nie stracić równowagi cofnęła jedną nogę, przez co on musiał przestąpić na przód. Myślała, że zrozumie jej intencję, ale on oparł ją o ścianę i znów mocno pocałował. Przeniósł dłonie na szlafrok i przez sekundę myślała, że rozwiąże go na korytarzu. On jednak tylko macał jej ciało przez materiał. Robił to bardzo powoli, jakby celowo ją rozpalając. Nie dotknął, ani nawet nie zbliżył się do piersi czy łona, a ona była już mokra i gotowa na przyjęcie go. Na pewno to wiedział, tylko celowo przedłużał tortury. Chciała zabrać ręce z jego karku i również go dotknąć, konkretnie dotknąć jego penisa, którego poczuła na udzie, ale gdy tylko poruszyła dłonią, jego ręce znów umieściły ją na jego karku i przytrzymały. Przycisnął ją mocniej do siebie i znów mogła poczuć gorącego, czekającego na nią kutasa. Jeśli chciał ją wygłodzić i sprawić, że będzie błagała, to była na dobrej drodze. Bardzo krótkiej drodze. Pogładziła go po karku i wplotła palce w jego lekko tłuste włosy. Znów docisnął swoje biodra do jej, a potem bez ostrzeżenia podniósł jej lewą nogę wysoko do góry i przejechał po wilgotnych wargach. Jęknęła przeciągle od razu przylegając do jego dłoni. Uniosła nogę jeszcze wyżej by ułatwić mu dostęp. Bez problemu wsunął w nią palec i rytmicznie posuwał coraz bardziej zwiększając tempo. Uwolnił jej usta co przyjęła z lekką ulgą. Zaraz jednak zaczęła posapywać i cicho jęczeć. Jej soki doskonale pomagały w penetracji i czuła, że w zasadzie mogłaby już skończyć, gdyby tylko delikatnie docisnął pulsującą łechtaczkę. Przygryzł jej szyję, a zaraz pocałował to miejsce z czułością i jęknął jej do ucha. Widać to co z nią robił działało na niego w równym stopniu i też był już u kresu sił. Wyciągnął wilgotny palec z jej cipki i patrząc na nią z żądzą w oczach uniósł palec do jej ust. Przejechała po nim językiem patrząc mu w oczy, a dzięki jękowi jaki usłyszała, zrobiła to jeszcze raz i znów i znów. W końcu jednak przygryzła opuszkę palca silnie i zdecydowanie, chcąc dać mu do zrozumienia, że ma dosyć. Pragnie go, tu i teraz. Doskonale wiedział o co jej chodzi. Rozwiązał sznureczek szlafroka, jedną ręką objął pierś,a  drugą umieścił na jej plecach. Podrapał ją mocno i z taką samą siłą ścisnął sutek. Jęknęła przeciągle, czując jak jej uda robią się wilgotne. Pulsowanie które przedtem wprawiało ją w drżenie teraz odbierało jej dech. Poczuła wilgoć na swoim sutku i palec na łechtaczce. To wystarczyło. Podniosła głowę i wpiła się z impetem w jego usta na przemian jęcząc i dysząc. Pierwsze skurcze jakie poczuła wprawiły ją w cudowny stan i gdyby nie silna dłoń na jej plecach to pewnie osunęła by się po ścianie. Przygarnął ją do siebie tuląc policzek do policzka i dziko masując jej łechtaczkę. Ona na przemian jęcząc na przemian szepcząc jego imię osiągnęła orgazm, jakie jeszcze nigdy nie doświadczyła. Po kilku sekundach zwolnił ruchy i już tylko delikatnie gładził jej wargi słuchając urywanego oddechu z satysfakcją. Gdy tylko przestała jęczeć, z impetem otworzył drzwi jej komnaty i praktycznie wepchnął ją do środka. Ułożył ją na łóżku, znów atakując usta. Ona jednak, szybko skutecznie zmieniła jego działanie. Odchyliła głowę i wykorzystując jego zaskoczenie wysunęła się spod niego i usiadła na nim okrakiem. Jej oczy wyrażały triumf i zadowolenie. Zaczerwieniona twarz, potargane włosy i te rozkosznie rozchylone usta sprawiły, że znów poczuła pulsowanie jego erekcji. Pochyliła się, pozwalając szlafrokowi wreszcie opaść i pocałowała go , zmuszając by pieścił ją językiem. Nie żeby się opierał. Jego dłonie wędrowały po plecach i biodrach, co chwilę zaciskając się prowokująco. Hermiona zjechała ustami na jego szyję, bezwstydnie ją śliniąc i lekko podgryzając, a gdy dotarła do brzucha, spojrzała na niego figlarnie i zeskoczyła na podłogę. Szybko rozpięła jego spodnie, prawie roztargała majtki, a gdy wreszcie dostrzegła prężącego się, wilgotnego penisa, pisnęła i oparła się łokciami o łóżko, by mieć go na przeciw twarzy. Drgał prosząc ją o działanie, jednak ona tylko patrzyła. Głodno i zdzirowato, ale jednak tylko patrzyła. Severus przelotnie pomyślał, że chyba jeszcze nikt nigdy nie spuścił się pod wpływem spojrzenia, ale on miał spore szanse. Leżał, dysząc ciężko i obserwując swoją kochankę, pragnąc by już tylko wzięła go w usta i skończyła tę słodką torturę. Kilka minut i byłoby po wszystkim. Ona jednak miała inny plan. Uniosła się na rękach i nim się spostrzegł nabiła się na niego mocno. Wszedł od razu, co było zrozumiałe. Na początku oboje sapnęli i spojrzeli na siebie. Severus jęknął widząc jej piękne piersi falujące w rytm oddechu i poruszył się w jej wnętrzu, co wywołało jej pisk. Położyła ręce na jego barkach i poruszyła się. Ponieważ uczucie było wspaniałe, zrobiła to znowu. Severus bliski eksplozji postanowił lekko ją przystopować i nadać jej ruchom lekko spokojniejszy bieg.Chwycił ją za biodra i uniósł delikatnie a potem opuścił, co spotkało się z jeszcze głośniejszym jękiem. Hermiona spontanicznie pocałowała go w policzek, a potem polizała w to samo miejsce, szepcząc do ucha, że jest cudowny. Severus mile zaskoczony, ale w równym stopniu zdezorientowany przyspieszył ruchy bioder i unosił ją coraz wyżej z radością czując jak mocno i pewnie nabija się na niego.Tempo ich zbliżenia wzrastało z każdą sekundą. Oboje co i rusz mamrotali słowa w ekstazie ledwo je rozróżniając, jednak w chwili w której poczuł, że zaraz dojdzie spojrzał jej w oczy i powiedział dziwnie pewnie:
- Hermiono dochodzę..
 Jego źrenice rozszerzyły się i gdy skurcze przestały targać jego ciałem, Hermiona opadła na jego gorącą spoconą klatkę piersiową,dysząc ciężko, by zaraz zastygnąć w bezruchu.Gdy dotarł do niej sens jego słów, wstrzymała oddech.
Powiedział - Kocham cię.