czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 10

Zaniedbałam Was przepraszam!
Wracam z rozdziałem i postaram się przed świętami wrzucić przynajmniej jeszcze jeden.
Rozdział zagmatwany i dość marny;/
Tymczasem miłego!





Dziewczyna o kasztanowych włosach ruszyła w kierunku chaty gajowego, by złożyć mu niezapowiedzianą wizytę. Przeczuwała, że mężczyzna nie śpi, a nawet że jest dość rozbudzony. O dziwo, gdy tylko się zbliżyła, drzwi otworzyły się na całą szerokość i stanął w nich właśnie Hagrid. Uśmiechnął się pokrzepiająco i gestem zaprosił ją do środka. Niepewnie przestąpiła próg, nie rozglądając się w obawie, że zauważy coś czego potem może żałować.Wystarczyło jej, że od razu spostrzegła ogromne łóżko, na którym leżała skołtuniona pościel. Poczuła, że pieką ją policzki. Czym prędzej usiadła na stołku za stołem i złożyła dłonie, by opanować ich drżenie. Spojrzała na gajowego i lekko się uśmiechnęła. Z jego oczu odbijało takie szczęście, że aż wstyd byłoby mu nie pogratulować.
- Słuchaj Hagrid...wiem, że pewnie nie chcesz o tym rozmawiać, ale spotkałam Minerwę po drodze tutaj i...cieszę się, że wam się układa. Naprawdę.
- Holibka ! Hermiono! Jak dobrze,że to mówisz...Minerwa nie chce upubliczniać naszego małego związku, ale może jeśli przekona się, że nikt nie będzie jej wytykał palcami, może jeśli powiem jej, że że nie ma się czego bać..
- Małego mówisz.. - Mruknęła Hermiona.
- Co ?
- Nic nic, myślę, że to dobry pomysł, jeśli chcesz to ja z nią najpierw porozmawiam. Mnie posłucha.
- Rety dzięki !- Złapał ją w pół i okręcił głośno przy tym tupiąc. - A tak właściwie to co cię do mnie sprowadza? Bo przecież nie przyszłaś ot tak w odwiedziny o wschodzie słońca prawda? - Spojrzał na nią podejrzliwie i klapnął na łóżko, które niebezpiecznie zatrzeszczało.
- Wiem, że to głupie, ale martwię się dzisiejszym dniem. Boję się, że się nie sprawdzę.
- No coś ty Hermiono! Będziesz świetna. Jeśli tylko nie będziesz mroczna jak Snape, mędrkowata jak Minerwa, nie mów jej tego proszę albo nudna jak Binns, to wszystko będzie ok. - Ku jego konsternacji dziewczyna zaczęła pochlipywać i pociągać nosem.
-Właśnie problem w tym,że miałam zamiar prowadzić zajęcia dokładnie tak oni!Co prawda nie chce być uznawana za dementora z nogami jak Snape,ale reszta się zgadza.Co mam zrobić?-Podniosła na niego swe zapłakane orzechowe oczy.
-Cokolwiek postanowisz,na pewno będziesz świetna.Posiadasz ogromną wiedzę,a to jak ją przekażesz  tym dzieciakom,nie jest problemem.Bądź sobą.Inspiracja jest dobra,ale jestem pewien,że dasz radę sama ich okiełznać.W końcu jesteś Hermiona Granger,czyż nie tak?
-Masz racje Hagridzie.
-A jak któryś nie będzie się zachowywał,to zabiorę go na spacer do Zakazanego Lasu o północy.-Mrugnął do niej,by pokazać że żartuje i siłą rzeczy musiała się roześmiać.Ta wizyta zdecydowanie poprawiła jej humor.Musi stawić czoła wyzwaniu i pokazać na co ją stać.Z tym mocnym postanowieniem wstała,niemrawo objęła Hagrida,co było nie lada wyczynem i pożegnała się.
Powrót do zamku zajął jej zdecydowanie mniej czasu niż miała nadzieję że zajmie.Gdy już przekroczyła wejście,doleciał ją cudowny zapach naleśników.Z ochotą ruszyła do Wielkiej Sali,po drodze uśmiechając się do mijanych osób.Kto by pomyślał,że w tej szkole jest tyle rannych ptaszków?


Uczta upłynęła w atmosferze nerwowego podniecenia.Zarówno uczniowie,jak i sama Hermiona nie mogli się już doczekać,aby mieć to za sobą.Gdy zegar wybił siódmą trzydzieści,dziewczyna stanęła przed lustrem w swoich komnatach i blada z przerażenia wyszeptała:
-Nnnazywam się Hermiona Granger i będę was uczyć Eliksirów...nie to bez sensu,przecież wiedzą kim jestem i co robię...dzisiejszą lekcję zaczniemy od...cześć jestem Hermiona i pokaże wam co i jak..-Posłała swojemu odbiciu zirytowane spojrzenie i przebrała się w luźniejsze spodnie i bluzkę,na co zarzuciła szatę.Pociągnęła usta lekko różowym błyszczykiem i z bijącym sercem ruszyła do lochów.Gdy dotarła pod salę,dzieciaki już czekały.Wszyscy patrzyli na nią albo ze zdumieniem,albo rozbawieniem,przez co nie mogła opanować drżenia rąk i dzikiego rumieńca.
Gdy tylko uczniowie zajęli swoje miejsca,odetchnęła głęboko i odwróciła się przodem do nich.Bardzo niska dziewczynka z pierwszej ławki posłała jej krzepiące spojrzenie,a gdy się uśmiechnęła,Hermione zalała fala spokoju.Stanowczym,melodyjnym głosem przemówiła,tocząc po wszystkich wzrokiem.
-Witajcie.Jak pewnie większość z was wie,jestem Hermiona Granger.Jednak to jak się nazywam nie powinno mieć dla was najmniejszego znaczenia.Ważne jest to,ile wiedzy jestem w stanie wam przekazać.Możecie być pewni,że zrobię wszystko abyście jak najlepiej zrozumieli materiał,każdemu kto będzie miał problemy udzielę pomocy,ale niech nikt nie liczy na taryfę ulgową.Zaczniemy od prostych,krótko ważących się eliksirów,które wykonacie w parach.Otwórzcie podręcznik na stronie 17,macie 5 minut na zapoznanie się z przepisem.Wszystko jasne?-Gdy 20 małych twarzyczek  przytaknęło,znów odetchnęła i ruszyła do biurka,by napić się herbaty.Z miłym zaskoczeniem spostrzegła,że faktycznie wszyscy śledzili teksty,a w klasie była kompletna cisza.Może faktycznie nie będzie tak źle?-pomyślała z zadowoleniem.
Gdy kilkoro uczniów zaczęło wodzić wzrokiem po sali i kręcić się niespokojnie,uznała,że można już zacząć.
-Jeśli już przeczytaliście,zabierajcie się do pracy.W razie pytań,ręka w górę.-Gdy tylko skończyła to zdanie,przynajmniej z tuzin rąk poszybował w górę.Lekko ją to zaniepokoiło,ale z dzielnym uśmiechem wskazała na pulchnego chłopca o rezolutnym wyrazie twarzy.Jego czarne włosy opadały na czoło,przez co co chwilę musiał je poprawiać i czerwieniąc się spojrzał na nią z ukosa.Przypominał Neville'a,ale w ten dobry sposób.Uśmiechnęła się do niego ciepło.Jednak gdy się odezwał,jej mina od razu zrzedła.
-Czy to prawda,co o Pani piszą?Że szlamowate pochodzenie ciążyło na Pani przez cały Hogwart i była Pani wciąż niedoceniana?
-Jak się nazywasz?
-Andrew Gordon.
-Dobrze więc Andrew posłuchaj.Prorok może wypisywać co tylko zechce,ale połowa z tego to stek bzdur.Owszem pochodzę z niemagicznej rodziny i owszem czasami czułam się z tego powodu niedoceniona,albo lekceważona,ale koniec końców stoję tu przed wami prawda?Dyrektor wierzy,że sprawdzę się jako wasza nauczycielka i dobrze przekażę wam swoją wiedzę,więc tak właśnie będzie.Dlaczego w ogóle o to pytasz?-Chłopak zaczerwienił się jeszcze bardziej,spuścił wzrok i wymamrotał coś,czego nie byłaby w stanie zrozumieć,nawet siedząc koło niego.
-Nie dosłyszałam.
-Też jestem mugolakiem...-Młodej nauczycielce momentalnie zrobiło się głupio.A więc tu leżał problem.
-Andrew,to skąd pochodzisz,gdzie dorastałeś...nie powinno mieć żadnego wpływu na to,czy jesteś lepszym czy gorszym czarodziejem.Pewnie że,będzie ci trudniej bo zaczynasz od podstaw,ale nie w tym rzecz.Pomyśl o swoim pochodzeniu jak o atucie.Kto z twoich nowych kolegów może poszczycić się tym,że oglądał telewizję,chodził do kina,jeździł metrem?Niewielu.Owszem oni dorastali wśród magii i to też jest cudowne,ale to że ty nie,czyni cię wyjątkowym,a nie jak wielu sądzi-dziwnym.Pamiętaj o tym dobrze?Niech to co powiem uczyni cię silniejszym.Uczysz się magii,w końcu po to tu jesteś,a to czy miałeś z nią wcześniej styczność nie ma znaczenia.Wielu wspaniałych czarodziejów było z niemagicznych rodzin.Chociażby ja.-Cała klasa ryknęła śmiechem,a Hermiona odetchnęła z ulgą,że udało jej się rozładować atmosferę.
-Kończąc...gdyby ktokolwiek miał jakieś wątpliwości co do tego że uczeń z nie magicznej rodziny zasługuje na takim sam szacunek jak wszyscy,niech przyjdzie o tym porozmawiać ze mną,jasne?-Wszyscy znów pokiwali głowami i patrzyli na nią,jakby z podziwem.Ciepło rozlało się po jej ciele i dodało nowych sił. Klasnęła w dłonie i dzieciaki pogrążyły się w pracy.Po 15 minutach dało się już wyczuć efekty ich starań.Na szczęście nikt niczego nie wysadził,nie rozbił i nie zepsuł.Nie oczekiwała jakiś spektakularnych efektów,ale sam fakt że większości osób udało ukończyć się miksturę w wyznaczonym czasie,napawał ją dumą.Tylko jedno ją zastanawiało.Co takiego znów napisał Prorok?Severus miał rację,będzie musiała zaangażować się czynnie w pracę w Ministerstwie.Koniec z pisaniem bzdur na jej temat!
Mimo iż kolejne zajęcia,tym razem ze ślizgonami,upłynęły w równie miłej atmosferze spokoju i ekscytacji,dziewczyna czuła,że nie tylko nieśmiały Andrew czytał ten artykuł.Część klasy patrzyła na nią z rezerwą,jakby zaraz miała zacząć krzyczeć,albo wyżywać się na nich.Na szczęście przed przerwą obiadową podsłuchała dwóch gryfonów,jak mówili że  jest "tak miła jak opisywali rodzice".Musi dowiedzieć się o kogo chodzi i im podziękować.Zapyta o to Dumbledore'a on na pewno będzie wiedział.W świetnym humorze ruszyła do Wielkiej Sali i nie zauważyła kogoś.Z impetem uderzyła o coś twardego i zatoczyła się do tyłu.W momencie czyjeś silne ramiona złapały ją nim uderzyła o ziemię.Podniosła wzrok i spojrzała w najpiękniejsze zielone oczy jakie widziała w życiu.Zdezorientowana wydukała słowa przeprosin,ale nieznajomy,tylko się uśmiechnął i machnął ręką.Zaczerwieniła się ogniście,ale nim zdążyła cokolwiek powiedzieć,jego już go nie było.Zakłopotana ruszyła korytarzem,kręcąc głową na tę dziwną sytuację.
Gdy tylko zajęła miejsce obok Snape'a poczuła jaka jest głodna.O dziwo poczuła coś jeszcze. Severus użył perfum!Z roztargnieniem pociągnęła nosem kilka razy co musiało zwrócić uwagę siedzącego obok mężczyzny.
-Masz katar?Chusteczkę?
-Nie nie...ten zapach...jest piękny.-Nie potrafiła na niego spojrzeć.Już sama sytuacja byłą komiczna.
-Hm...podoba ci się?
-Jest...w porządku.
-Wyglądasz jakbyś miała ochotę się na mnie rzucić,więc chyba trochę więcej niż w porządku?-Uniósł brew jak to ma w zwyczaju i uraczył ją jednym z tych spojrzeń od których robiło się człowiekowi gorąco.Tym razem jednak nie ze strachu...
-Pachnie...przyjemnie.
-Jak bardzo?-Hermiona jednak nie zdążyła odpowiedzieć bo zaczęła się krztusić. Snape spojrzał tam gdzie utkwiony był wzrok dziewczyny i zatrzymał się z widelcem przed twarzą.
-Dlaczego gapisz się na Newborne'a?-Gdy już odzyskała oddech,przeniosła na niego wzrok i czekała aż się odezwie.Gdy ten jednak znów zmierzył ją kpiącym spojrzeniem,spłonęła rumieńcem.
-Jak go nazwałeś?
-Charles Newborn. Ślizgon z szóstej klasy.Gapiłaś się na niego.
-Eeee nieprawda?
-Owszem,przecież widziałem.Znam tę rodzinę,dziwni ludzie.
-Hm..czyli mówisz,że ile on ma lat?
-Och przestań,nie mów mi,że podoba ci się jakiś wyrostek i to jeszcze z podejrzanej rodziny.
-Nie nie...tylko..wpadłam na niego na korytarzu i byłam ciekawa.
-No to dowiedz się,że jest beznadziejny w eliksirach.Nie wiem,dlaczego trafił do mojego domu.
-A czy to ważne?Wygląda na miłego,to wszystko.-Wzruszyła ramionami,ale kolejny komentarz jej rozmówcy wytrącił ją z równowagi.
-Miły czy nie,nie wolno ci się wiązać z uczniami.To jeszcze dzieciak.
-E...on jest tylko kilka lat młodszy ode mnie,a poza tym kto mówi o jakimś wiązaniu.Ma ładne oczy,to wszystko.
-Jak sobie chcesz,bylebym cię nie zobaczył migdalącej się z nim,bo będę musiał o tym donieść dyrektorowi.
-Nie będzie takiej potrzeby.-Mruknęła obrażona,że w ogóle podejrzewa ją o coś takiego.Nie mniej jednak gdy spojrzała na stół ślizgonów i znów ujrzała tę blond czuprynkę poczuła mrowienie na całym ciele.Chłopak był nieziemsko przystojny to fakt.Z ich wcześniejszego spotkania pamiętała długie, gęste rzęsy i obezwładniający uśmiech.Z takim wyglądem na pewno ma dziewczynę....
Hermiona już miała się zbierać,gdy przypomniało jej się o co miała zapytać Nietoperza.Odwróciła się i spostrzegła,że się na nią gapi.
-CO?Mam coś na twarzy?
-Ta...bardzo głupi wyraz.Nie nie,wyglądasz jakoś inaczej...lepiej.
-Nie wierze!Severus Snape powiedział mi komplement!Dobrze się czujesz?Nie boli cię głowa?
-Zapewniam cię,że z moją głową wszystko w porządku. Rano,widziałem jak biegłaś do lochów nawet mnie nie zauważyłaś,aż tak się stresowałaś?Pomyślałem,że może poprawię ci humor,skoro zajęcia nie poszły najlepiej.
-Dlaczego miały nie pójść najlepiej?
-Noo...jest taki artykuł...
-O nie!A więc już to czytałeś?Co tam napisali?Bardzo mnie obrzucili błotem?
-Bardzo.Ale nie czas teraz na to. Przyjdź do mnie wieczorem,to powiem ci co zrobimy,żeby to był ostatni taki artykuł.
-W porządku i...dziękuję.

Reszta dnia minęła Hermionie w zastraszającym tempie.Nim się spostrzegła nastał wieczór.Z ulgą zrzuciła szatę i zrobiła sobie herbatę.Postanowiła na razie nie czytać tego artykułu,nie będzie sobie psuła nastroju.Porozmawia z Severusem i razem coś wymyślą.Nie zwlekając ruszyła do jego gabinetu,by zaraz przeżyć szok.W najciemniejszym zakątku w lochach stał Wiktor a obok niego Snape z uniesioną różdżką.Oboje mieli groźne miny i mierzyli się wzrokiem.Przerażona podbiegła do nich i stanęła jak wryta,gdy usłyszała słowa Wiktora:
-Przecież ona cię nie obchodzi...nie interesuj się z kim się spotyka,albo pożałujesz.
-Grozisz mi Krum?
-Ostrzegam.Ona jest i będzie moja,łapy precz.
-Nie bądź śmieszny,dlaczego miałaby być z kimś takim jak ty?
-A dlaczego miałaby być z kimś takim jak ty?
-Nie bądź niemądry każdy byłby lepszy niż ty.-Snape prychnął i znów wymierzył do rywala.
-Możecie mi powiedzieć o co chodzi?-Dziewczyna nie wytrzymała i wtrąciła się do tej dziwnej rozmowy.Mężczyźni obejrzeli się zaskoczeni. Severus od razu opuścił różdżkę i przybrał minę niewiniątka.Wiktor z kolei zaczerwienił się i wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia.
-Właśnie mówiłem Snape'owi, że w życiu nie zechciałabyś kogoś takiego jak on.
-Doprawdy Wiktorze,skończ z tymi bzdurami.Tłumaczyłam ci,że nic nas nie łączy,a tym bardziej mnie i ciebie.
-Może lepiej jemu to wytłumacz?-Wzruszył ramionami i odszedł szybkim krokiem,pozostawiając dwójkę nauczycieli w kompletnej ciszy.
-Powiesz coś?
-Krum to idiota?
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.O co znów poszło?
-Chodź siądziemy,napijemy się po szklaneczce i spróbujemy rozwiązać problem zuchwałości pewnej gazety.Tym-wykonał ruch rękoma wokół siebie-nie warto zaprzątać sobie głowy.-Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i ruszyła za nim przez drzwi.Jak zwykle zadziwił ją panujący w pomieszczeniu artystyczny nieład,ale jej uwagę przyciągnęła kanapa stojąca pod ścianą.Ostatnim razem jej nie było.
-Po co ci kanapa?
-Jak powiem,że do spania to i tak zapytasz dla kogo prawda?
-Jak ty mnie dobrze znasz.-Uśmiechnęła się do niego,ale nie odwzajemnił się.
-Mam dzikiego lokatora,który...nie umie spać na ziemi.
-Zdefiniuj dzikiego lokatora?
-Kota...znalazłem go,ktoś musiał go wyrzucić i to cholerstwo od pierwszego momentu umościło się na tej kanapie,ale zostawić go na 5 minut bez nadzoru....sypialnia jest jak po tornadzie,nie chcesz tego widzieć.
-Zapraszasz mnie do sypialni?
-Nie!
-Dobra już dobra.Kto by pomyślał. Severus Snape,zaopiekował się przybłędą.No no.Co będzie następne?Darmowe lekcje bycia wrednym?
-Skończ.
-A więc.Jak się wabi?
-Kto?
-Twój kot.
-On nie jest mój.On tylko u mnie mieszka.
-Musisz go nazwać!-Klasnęła w dłonie i podeszła do kanapy.Rozejrzała się i dopiero po chwili ujrzała małą białą kuleczkę zwiniętą na środku kocyka.Gdy zwierzę ją wyczuło,podniosło łebek i brązowowłosa aż pisnęła.
-Rety!Jaki on słodki.-Porwała malca w objęcia i zaczęła go tulić.Gdy podrapała go po brzuszku,zaczął mruczeć,a Hermiona jęknęła jak w ekstazie.-On jest cudowny!Powinieneś nazwać go słodziak.-Po spojrzeniu jakie jej posłał,poznała że imię chyba mu się nie spodobało.
-A może miałczek?Bialik?Perełka?
-Wolfgang.
-Słucham?Mam na imię Hermiona pamiętasz?
-Nazwę tego sierściucha Wolfgang.
-Wolfuś,cudnie!-Pocałowała go w różowy nosek i zachichotała. Snape tymczasem patrzył na nią jak na idiotkę.
-Nie żaden Wolfuś,tylko Wolfgang kretynko.I pomyśleć że jesteś szanowaną nauczycielką,a nie jakąś rozchichotaną smarkulą.
-Och przestań.On jest uroczy.
-W takim razie w ogóle do mnie nie pasuje.Ja nie bywam uroczy.
-Oj bywasz...
-Coś ty powiedziała?
-Nic nie mówiłam.-Czarnowłosy mężczyzna wziął kota z jej kolan i posadził sobie na torsie.Zwierze momentalnie się w niego wtuliło i zamknęło bursztynowe oczka.
-Wróćmy do tematu naszego spotkania.Prorok znów sobie pozwala,ale my nie możemy pozwolić mu sobie pozwalać...Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Tak.
-To dziwne bo to co powiedziałem totalnie nie miało sensu,a ty nie zwróciłaś mi uwagi.
-Nie moja wina.Wyglądacie tak słodko.
-Nieprawda!Nie można wyglądać słodko i męsko zarazem.
-Można...
-Jeśli chcesz mi wyznać miłość,to się nie krępuj.-O tak wyszydzenie jej jest najlepszym sposobem na zmazanie tego głupkowatego wyrazy twarzy.Znów wyglądała jakby miała ochotę się na niego rzucić.I choć spojrzenie to było...miłe...to napawało go niepokojem.Granger jako koleżanka z pracy w porządku.Granger jako przyjaciółka do pogadania i do kieliszka w porządku.Ale Granger jako obiekt uczuć?Kochanka?Nie do przyjęcia.Potrząsnął głową z niesmakiem.
-Słuchaj wróćmy do meritum...
Różne sposoby zniszczenia plotek na temat Hermiony,tak ich pochłonęły,że nawet nie zauważyli jak wybiła północ i cała zawartość butelki zniknęła.Doszli jednak do dość ciekawych wniosków,które miały im pomóc, ale dopiero  następnego dnia.Była gryfonka już miała się zbierać,po kolejnym napadzie niekontrolowanego śmiechu,gdy spostrzegła,że jej rozmówcy zamknęły się oczy.Niepostrzeżenie podeszła do jego fotela,nachyliła się i wciągnęła ten korzenny zapach.Whisky zmieszała się z perfumami które czuła wcześniej i aż ugięły się pod nią nogi.Mieszanka ta była zachwycająca.Jakby bez udziału mózgu,Hermiona pochyliła się jeszcze bardziej,tak że prawie stykała się z nim nosem.Gdy spojrzała w górę,spostrzegła dwie czarne kule i aż odskoczyła jak oparzona.
-Myślałam że śpisz!
-Spałem,ale tak chichotałaś,że martwego byś obudziła!Coś ty chciała zrobić?
-Nic.-Zaczęła sobie wyłamywać palce i uciekła wzrokiem.
-Skoro nic,to żegnam.-Pokazał jej na drzwi i odwrócił się w stronę kominka,jakby obrażony.
-Pa słodziaku!-Dziewczyna pomachała w jego stronę,a Severus przez resztę nocy zastanawiał się czy mówiła do niego,czy do kota.


środa, 19 listopada 2014

Libster Blog Award


Jej!Znów zostałam nominowana!Serdecznie dziękuję drogiej SevMione,którą równocześnie informuję iż zyskała nową czytelniczkę;)Dodatkowo chciałam jej podziękować,bo nominowała autorki,których nie znałam,ale chętnie poznam;)
Jeszcze raz dzięki kochana;)

Poinformuję tylko iż szablon coraz bliżej,a rozdział będzie dopiero koło piątku.




1. Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się pomyśleć o długoterminowym zawieszeniu bądź też całkowitym usunięciu bloga? Jeśli tak, co było przyczyną?

Nie,nigdy o tym nie myślałam.Piszę z chęci i póki co mam mnóstwo pomysłów i wena jest,więc narazie zostaje z wami;)
 

2. Czego nie lubisz a co uwielbiasz w swoim blogu?

Nie lubię przede wszystkim tego,że nie mam szablonu,ale to nie problem.Najbardziej tego,że mimo iż dodaje dość często rozdziały,wyświetleń jest stosunkowo mało.Uwielbiam natomiast to,że to moje drugie dzieło,dorosłam trochę do tego pisania i blog jest już prawie taki jakim sobie go wymarzyłam.

3. Dlaczego wybrałaś akurat paring SSxHG? 

Hermi i Sev,zawsze będą moja ulubioną parą.W fanficach siedzę już jakiś czas.Przeczytałam niezliczone ilości Dramione,napisałam własne i podczas pisania natknęłam się na Sevmione,które do dziś uważam za najlepsze opowiadanie i które popchnęło mnie do stworzenia mojej wersji ich miłości.Chciałam zobaczyć,czy ja też potrafię ukazać nietoperze serce i kujońską namiętność;)

4. Po zakończeniu obecnego bloga zamierzasz założyć kolejny czy raczej przestaniesz blogować?

Owszem myślałam nad kolejnym blogiem,ale jak będzie?Czas pokaże.

5. Czy udało Ci się stworzyć postać, która przypomina Ciebie?

Prawdę powiedziawszy nie,ale dlatego że nigdy tego nie chciałam.Ja to ja osoba z krwi i kości,nie potrzebuję jeszcze swojego odpowiednika w opowiadaniu.Być może Hermiona posiada jakąś tam moją cechę,ale to raczej wyglądu;)

6. Dlaczego zaczęłaś pisać i jak długo to robisz?

Jeśli chodzi o pierwsze opowiadanie,to chciałam się sprawdzić i zobaczyć jaka to frajda z tym całym blogowaniem.Krótkie opowiadania tworzę od 14 roku życia(mam 23lata),ale oficjalnie(wirtualnie)publikuję od lutego tego roku.

7. Skąd wzięła się nazwa Twojego bloga? 
 Nazwa bloga "you deserve better" jest kluczowym opisem uczuć Severusa do Hermiony,gdy już sobie na te uczucia oczywiście pozwoli;)

8. Czy jest jakaś para, której zupełnie sobie nie wyobrażasz?

W życiu nie wyobrażam sobie Rona i Harrego,no way!

9. Znajdzie się cytat, który idealnie współgra z Twoją historią?

"Człowiek ma dar kocha­nia, lecz także dar cierpienia. "


10.  Postać, której nie znosisz? (z HP)

Glizdogon!!!

11. Jaką porę dnia uważasz za najlepszą żeby tworzyć? A może nie ma różnicy?

Generalnie nie robi mi wielkiej różnicy pora,ale...najbardziej lubię tworzyć w godz. 11-15(kawa,papieros te sprawy)




 Z radością nominuję:

Always z http://always-said-snape.blogspot.com/
Miona22 zhttp://hgxssokrok.blox.pl/html
Alexis Nott z http://great-unknown-feeling.blogspot.com/
Victorie la Roulette z http://szlama-arystokrata-plan-przeznaczenia.blogspot.com/




OTO MOJE PYTANIA:


1.Czy znajdzie się według ciebie opowiadanie,które zasłużyłoby na ekranizację,gdyby to było możliwe?
2.Z którą postacią z HP się identyfikujesz?
3.Ile razy najwięcej zdarzyło ci się przeczytać,którąś z książek HP,jaka to była część?
4.Co z książek według ciebie powinno się znaleźć w filmach,a czego scenarzyści nie umieścili i dlaczego?
5.Standardowo:Dlaczego ten parring?
6.Którą z osób obsady filmowej HP chciałabyś poznać i dlaczego?
7.Czy twoi przyjaciele podzielają twoją fascynację sagą oraz pisaniem ff?
8.Czy posiadasz jakiś magiczny przedmiot ze świata Hp,np różdżkę,miotłę?
9.Do którego domu byś pasowała?
10.Ulubiony blog?
 





 

środa, 12 listopada 2014

Rozdział 9


Rozkręcamy się powoli;)
ENJOY!







Hermiona delikatnie otworzyła oczy, jednak zaraz tego pożałowała. Poczuła kujący ból głowy i lekkie zawroty. Z wysiłkiem zwlekła się z łóżka, zastanawiając jak tam trafiła.W łazience umyła włosy, twarz i popsikała się perfumami. Postanowiła spotkać się z Wiktorem, ale jak tylko przyszło jej to do głowy, doznała olśnienia. Alkohol, Severus, Wiktor, pocałunki, szklanka...Migawka wspomnień przyprawiła ją o dreszcze. Musi porozmawiać z jednym i z drugim. Ale z którym najpierw ? Wiktor. Zadecydowała o tym od razu, bo na pewno będzie to ta prostsza rozmowa. Jakże się myliła...




- Witaj Wiktorze, mogę wejść?
- Po co ? - Jego gburliwy ton wkurzał ją, bo chyba dopiero teraz zrozumiała jak bardzo gburowaty jest ten mężczyzna.
- Porozmawiać ? - Może jak będzie udawała głupka to nie będzie awantury ?
- O czym tu rozmawiać ? Dość jasno się wyraziłaś .
- Co masz na myśli ?
- Twierdziłaś, że nie chcesz się wiązać z kimś z pracy, ale najwidoczniej Snape nie podchodzi pod tę kategorię.
- Hę ? - Musiała zrobić bardzo głupią minę, bo Bułgar załamał ręce i wpuścił ją do swojego dormitorium.
- Wiem, że nie jestem doskonały, ale co takiego ma on, czego ja nie mam ? I proszę cię o szczerość, nie zniosę więcej kłamstw. - Ku jego przerażeniu Hermiona zaczęła się śmiać i to na całe gardło. Gdy wreszcie się opanowała, spojrzała na niego jak na przybysza z marsa i uspokoiła oddech.
- Ty myślisz, że coś mnie łączy z Nietoperzem ? Proszę cię. Już wolałabym być starą panną niż się z nim związać. Nikt przy zdrowych zmysłach by tego nie przetrwał. - To że nie mówiła do końca prawdy postanowiła przemilczeć. Najważniejsze to wyprowadzić go z błędu.
- To dlaczego wciąż mnie od siebie odsuwasz i zachowujesz się jakby on był ważniejszy ode mnie ? - " Bo jest " miała ochotę krzyczeć, ale szybko się zreflektowała.
- To nie tak, że jest ważniejszy...mamy sporo wspólnych spraw. Zakon, eliksiry, wspólne ćwiczenia. To normalne że ludzie w takich okolicznościach się zbliżają, ale nasze relacje nie wykraczają poza te zwykłe kumplowskie. Poza tym on mógłby być moim ojcem, przecież wiesz..
- W świecie czarodziejów wiek nie stanowi, aż tak dużej przeszkody dla związków...
- Och skończ już ! Nic mnie nie łączy ze Snape' m zrozumiano ?! - Krum wyglądał na prawie udobruchanego, bo przygarnął ją do siebie i posadził sobie na kolanach. Chciał ją pocałować, dlatego błyskawicznie wtuliła się w jego tors by uniknąć tych zachłannych ust. Najwidoczniej to też mu odpowiadało, bo oplótł ją ciaśniej i zaczął się kołysać w tył i w przód.
- Ja...już myślałem że cię straciłem...i to na rzecz tego dupka ! Obiecaj mi, że mnie dla niego nie zostawisz.
-Hermiona bezmyślnie kiwnęła głową, ale zaraz zdała sobie sprawę, że on tego nie widzi. Zrozumiała również, co brunet sugerował. Od razu poderwała się na równe nogi.
- Wiktorze ! Nie zostawię cię dla Snape'a bo my nie jesteśmy razem ! Skąd ci to przyszło do głowy ?
- Noo...jak ty pozwalałaś się całować, to jak dla mnie było jasne, że chcesz...
- To był błąd. Nie powinnam robić ci nadziei, przepraszam.
- Dlaczego tak mówisz ? - Spojrzał jej w oczy z nadzieją, która jednak zaraz zgasła.
- My nie pasujemy do siebie Wiktorze...ty lubisz sport, ja książki. Jesteś pewny siebie i rozgadany, a ja cicha i raczej nieśmiała...myślę, że szybko byśmy się sobą znudzili.
- I dlatego nie chcesz nawet spróbować ?
- Ciężko będzie nam razem pracować, jeśli faktycznie zerwiemy...
- I nie chodzi o to, że chcesz być ze Snape'm ?
- W żadnym razie  - Kategorycznie pokiwała głową i uśmiechnęła się niepewnie.
- Dobrze więc, jakoś się z tym pogodzę.
- Cieszę się.

Bułgar namawiał ją jeszcze aby została na kieliszek wina, ale znów wymówiła się zmęczeniem. Jak miała mu powiedzieć, że chyba z pięć razy mówiła mu, że nie pije wina. I to jeszcze na kacu. Niektórzy nigdy się nie zmienią..A propo zmian. Gryfonka zaczęła zastanawiać się, czy jej stosunki z Mistrzem Eliksirów ulegną zmianie. Z tego co wydedukowała, zaniósł ją do łóżka i chyba na niego zwymiotowała, ale równie dobrze mogło jej się to śnić. No i te rzeczy które mówił...które ona mówiła...musi to wszystko wyjaśnić i to przed jutrem. Będzie potrzebowała jego wsparcia, gdy zjadą się wszyscy uczniowie. Nie zwlekając ruszyła do lochów.
Gdy otworzył drzwi już wiedziała, że nie będzie łatwo. Miał jak zawsze marsową minę i uniesione drwiąco brwi. Gestem zaprosił ją do środka i chyba, żeby z niej zadrwić, nalał sobie szklaneczkę Ognistej i wychylił ją jednych haustem. Patrzyła na niego wyczekująco, aż wreszcie usiadł w dobrze znanym jej fotelu i również na nią spojrzał.
- Głowa cię nie boli ? - Znów uniósł brwi.
- Nie, mam się całkiem nieźle, dziękuję.
- W przeciwieństwie do moich butów, które potraktowałaś,bardzo nieelegancko.
- Wiem, przepraszam.
- Za co ? - Pogardliwy ton zasugerował jej, że jest jeszcze coś za co należą mu się przeprosiny.
- Za wszystko. Wygłupiłam się. - Spojrzała na niego nieśmiało, niepewna jak zareaguje na jej kajanie się. Gdy jednak się nie odezwał, odebrała to jako dobrą kartę i kontynuowała. - Nie powinnam się tak zachowywać, wytłumaczyłam już Wiktorowi..- O dziwo uniósł dłoń, jakby każąc jej przestać. Spojrzała mu prosto w oczy.
- Nie chce słuchać o czym sobie gruchaliście. Przeprosiłaś, doceniam to, ale teraz to ty mnie posłuchasz.
Ostatnio nasze stosunki były luźne. Jak dla mnie za luźne.Wiem, że jak ludzie razem pracują, to się do siebie przyzwyczajają, to jest nieuniknione, ale to wszystko zabrnęło za daleko. Rozumiem, że moja wiedza i umiejętności mogą ci imponować, ale twoja chora fascynacja zabrnęła za daleko. Nie interesują mnie żadne romanse czy co ci się jeszcze jawi w tej głowie..
- Czekaj czekaj. Jakie romanse ? Jaka fascynacja ?
- Nooo twoja, mną.- Spojrzała na niego jak na wariata. Znów.
- Słuchaj no Snape. Nie wiem co sobie ubzdurałeś, ale chyba troszkę poniosła cię fantazja. Owszem imponujesz mi, ale jako czarodziej, Mistrz Eliksirów i wybitny uczony, a nie jako mężczyzna. Moja jak to określiłeś " chora fascynacja " - wykonała ruch palcami zaznaczając cudzysłów - wiąże się tylko z twoimi umiejętnościami, a sam pomysł o mnie i o tobie mających romans, jest dla mnie śmieszny. Wierzyć mi się nie chce, że wpadłeś na taki pomysł. Nasza współpraca, choćby nie wiem jak bliska, w życiu nie wyzwoliłaby aż tak gorących uczuć.Więc - uprzedzając twoje pytanie - nie nie podobasz mi się. -Spojrzała na niego pewna siebie, a gdy zobaczyła jego chytry uśmieszek, aż się zaczerwieniła.
- Dobrze w takim razie. Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Trochę szkoda,no ale..
- Tak ? - Wydała z siebie żałosny kwik.
- Oczywiście, że nie głupia .- Przewrócił oczami ubolewając nad jej bezmyślnością.
- Skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy, pójdę coś zjeść.
- Tęsknił nie będę. - Burknął jak to on ma w zwyczaju.

                                                                       *

1 września.Przez wielu dzień postrzegany jako utrapienie, dla pewnej młodej kobiety stanowił próbę charakteru i powód do zmartwień też. Dziś pojawią się wszyscy uczniowie. Dziś, zostanie ogłoszona jako nowy nauczyciel i dziś będzie musiała sprostać wszelkim wymaganiom. Pocieszała ją tylko jedna myśl. Jeśli te pierwsze dni dadzą jej w kość, będzie mogła uciec do Nory na resztę weekendu i ponarzekać Ginny i reszcie.
Ociągając się, wykonała poranną toaletę, nałożyła makijaż i ubrała się w dłuższą ciemno granatową spódnicę i czarną bluzkę. Już gdy wyszła z wieży i ruszyła schodami w dół, dobiegł ją gwar podnieconych głosów i nieśmiałych szeptów. Pierwszoroczni. Na myśl o jutrzejszych zajęciach, coś w jej brzuchu wykonało koziołka. Niepewnie chwyciła się balustrady i zeszła z ostatniej kondygnacji schodów. W tłumie szkrabów nie dostrzegła żadnej znajomej buzi, ale za to rozpoznała wyróżniającego się Gajowego. Hargid stał otoczony kręcącymi się na wszystkie strony dzieciakami i niemrawo wymachiwał rękami. Dopiero po chwili dotarło do niej, że on macha w jej kierunku, dając jej znać, aby podeszła.
- Hermiona ! Niech no cię uściskam ! - Bez pardonu podszedł i uniósł ją do góry, jakby nie ważyła absolutnie nic i wciąż miała 12 lat.
- Hej ! Puść ! Złamiesz mnie ! - Gdy wreszcie dał się przekonać i postawił ją na ziemi, wszystkie małe buźki zwróciły się w ich stronę co chwilę posyłając ukradkowe spojrzenia i szepcząc.
- Jak się masz Pani Psor ? - Olbrzym wesoło mrugnął i zaniósł się śmiechem łapiąc się za ogromny brzuch.-To wszystko nie jest takie straszne, przyzwyczaisz się. No, pogadałbym, ale Mini się wścieknie, ekhem...Psor McGonagall się wścieknie jeśli zaraz nie przyprowadzę ich pod Wielką Salę. Dzieciaki ! Za mną ! - Gdy wreszcie udało mu się wykonać pełen obrót, wszyscy patrzyli za nim jak urzeczeni. Jak to w takich chwilach Hermionę wzięło na wspominki. Zaraz jednak się ogarnęła i wyszła przed szkolną bramę. Robiło się coraz tłoczniej. Uczniowie przybywali na Testralach, łodziami i a to nowość balonami. Dziewczyna spojrzała zaskoczona, na pilota jednego z balonów, mianowicie był to sam Severus Snape. Gdy tylko garstka uczniów wysypała się na dziedziniec, podeszła do niego, nie kryjąc podziwu. Uniesienie brwi, znów powiedziało jej co sądzi o usłyszanych pochwałach. Zaraz się zreflektowała.
- Mój tata też umie latać balonem.
- To miał być przytyk do mojego wieku ? - Prychnął z pogardą, ale nadal patrzył jej w oczy i gdy już wysiadł z balonu również.
- Nie nie . Czemu ty zawsze przewidujesz najgorsze ? Lubiłam z nim latać, a wiem jaka to trudna sztuka...to wszystko. - W obronnym geście splotła ręce ze sobą. - Nie wszyscy cały czas myślą o tym jaki to jesteś stary ! Nie żebyś był stary ! - Zaczęła wymachiwać rękami, jakby chcąc cofnąć te słowa. O dziwo Severus tylko zachichotał.
- Już się nie plącz. Widziałaś te dzieciaki ? Nie żebym was komplementował, ale za waszych czasów jakoś pierwszoroczni byli bardziej zdyscyplinowani.- Pod jego spojrzeniem dziewczyna spłonęła rumieńcem, ale nic nie powiedziała. Nagle przypomniało jej się coś, o co chciała zapytać.
- Dlaczego wszystko rozpoczyna się tak wcześnie?
- Dyrektor stwierdził, że skoro wreszcie rodzice na nowo mu zaufali i w tym roku będzie rekordowa liczba uczniów, najlepiej rozpocząć jak najszybciej, żeby się zaaklimatyzowali. Mnie nie pytaj, rok jak każdy inny.-Wzruszył ramionami. Mistrz Eliksirów raptownie się zatrzymał i dopiero po chwili Hermiona zorientowała się, że przepuszcza ją w drzwiach. Posłusznie przez nie weszła i już miała się odezwać, gdy spostrzegła, że mężczyzna skręca na schody, a nie w stronę Wielkiej Sali. Nie zawracając sobie głowy krzykiem, weszła przez ogromne wrota. Od razu spostrzegła grupę niskich dzieci na przedzie sali. Rzeczywiście pomieszczenie pękało w szwach o ile można tak powiedzieć o magicznej sali powiększanej zaklęciem wedle potrzeb. Dostawiono cztery dodatkowe ławy oraz trzy dodatkowe krzesła przy stole nauczycielskim. Gryfonka ruszyła niepewnie w stronę swojego miejsca, gdy kątem oka dostrzegła Minerwę. Delikatnie się uśmiechnęła i skinęła jej głową. Ten sam gest wykonała względem Albusa Dumbledore'a, który mrugnął do niej, a Pani Sprout poklepała ją po plecach. Gdy wreszcie usiadła poczuła się dziwnie.Wszystkie twarze na nią patrzyły. Te małe z zaciekawieniem, a starsze dzieci na przemian z podziwem i lekkim rozbawieniem. Poczuła, że palą ją policzki. Marzyła, aby wreszcie zjawił się ktoś z kim mogłaby porozmawiać, ale jak na złość, ani Severusa, ani nawet Wiktora jeszcze nie było.W końcu jednak, niezmiennie trzepocząc peleryną pojawił się Snape, a za nim lekko utykając - Krum. Brązowowłosa patrzyła jak gniewnie mierzą się wzrokiem, jednak nie miała już czasu zapytać żadnego z nich co się stało, bo Dyrektor powstał i odchrząknął.
- Witacie moi drodzy ! Kolejny rok się rozpoczyna ! Życzę wam samych dobrych ocen i abyście pobyt tu wspominali jak najlepiej. Mamy kilka zmian w kadrze. Tym którzy jeszcze jej nie znają, przedstawiam nową nauczycielkę Eliksirów - Hermionę Granger - Skinął w jej stronę na co rozległy się ogromne brawa. Jedynymi osobami które nie klaskały, byli Krum i Snape. Gdy brawa ucichły Starzec kontynuował. - Latania będzie uczył wybitny gracz w Quiddicha - Wiktor Krum. - Tutaj brawa były jeszcze głośniejsze. Gdzieniegdzie słychać było gwizdy. - Przystąpimy teraz do ceremonii przydziału, a zaraz po uczcie prefekci zaprowadzą was do dormitorium. Minerwo? - Gdy profesorka zaczęła monotonnym głosem odczytywać kolejne nazwiska, Hermiona wyłączyła się. Spojrzała na Snape'a, ale tradycyjnie jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, oprócz pogardy dla całego świata. Będzie musiała go przydybać po uczcie i wypytać o co chodzi. Nim się spostrzegła, Minerwa wesoło zagadywała ją o początek roku szkolnego, racząc się pieczonym indykiem i frytkami. Dziewczyna jednak tylko na wpół koncentrowała się na rozmowie, nie chciała bowiem przegapić momentu jak Nietoperz odejdzie od stołu. Powoli jednak wszyscy zaczęli wstawać, a prefekci kolejno wyprowadzali grupy uczniów, mężczyzna jednak siedział jak zaklęty. Gdy wreszcie się podniósł, szedł tak szybko, że miała trudność z dogonieniem go. W końcu zaczęła się potykać na kamiennych schodach.
- Stój ! - Błyskawicznie się obejrzał i posłał jej swoje mistrzowskie, nienawistne spojrzenie.
- Co znowu ?
- Dlaczego spóźniłeś się na ucztę i to razem z Wiktorem ?
- Książkę piszesz ?
- Tak.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Cytując klasyka " już tam byłam" - Zrobiła mędrkowatą minę, a Severus w duchu współczuł jej uczniom.
- Ech...z tobą nie da się wygrać co?
- EEE.
- Nasz drogi koleżka Krum ma trochę za długi jęzor, ale ty już to wiesz. - Posłał jej wredne spojrzenie i zachichotał.
- Co masz na myśli ?
- Powiedział coś co mi się nie spodobało, więc podłożyłem mu nogę i spadł ze schodów.
- Co takiego ? - Wybałuszyła na niego oczy i aż się zatrzymała w miejscu.
- Ach nie zaprzątaj sobie tym tej ślicznej główki, Krum to idiota, ale przynajmniej pod odpowiednim naporem umie się przyznać do błędu.
- Co ty sugerujesz ? - Jej umysł ledwo zarejestrował fakt, że nazwał ją śliczną.
- Nic nic, widzimy się później. - Lekko jej pomachał i już go nie było. Dziewczyna stała tak jeszcze chwilę wypatrując go w tłumie ludzi, ale więcej go nie widziała. Zniknął.
Jak się okazało, nie dane im było się zobaczyć przez resztę dnia, gdyż co i rusz napływały do niej sowy z gratulacjami, niektóre zawierały nawet małe podarki od rodziców uczniów. Zrobiło jej się ciepło na sercu, że aż tyle osób się o nią martwi i o nią dba. Jak zwykle sumienna i staranna, od razu odpisywała na krótkie treściwe wiadomości. Zaparzyła sobie miętową herbatkę i usiadła przed kominkiem by przeczytać list od Harrego. Przyjaciel jak zwykle zaraził ją swoim pozytywnym myśleniem, zapewniając, że da sobie radę i przesyłając uściski. Gdy tylko mu odpisała i odesłała kolejną sowę, usnęła.
Z przerażeniem obudziła się w środku nocy zlana potem i z drżącym sercem. Dla uspokojenia nerwów spojrzała na rozgwieżdżone niebo. Gdzieś tam jest przeznaczony jej mężczyzna. Czy w tym roku go pozna?Oby gwiazdy jej sprzyjały, gdyż życie w pojedynkę, chociaż nie mogła narzekać, zaczynało jej doskwierać. Chciała mieć możliwość przytulenia się do kogoś, porozmawiania na nurtujące tematy, popsioczenia na belfrowskie życie, choć w sumie nie miała jeszcze na co psioczyć, ale jednak. Ludzie wokoło zaczynali łączyć się w pary, nawet zatwardziała panna McGonagall znalazła szczęście u boku Hagrida, więc dlaczego ona nie mogłaby też kogoś sobie znaleźć ? Nim się spostrzegła wzeszło słońce i był to jeden z piękniejszych widoków w jej życiu. Horyzont zdawał się płonąć czerwienią a pozorne brzegi złotej kuli delikatnie okalały zakazany las, gdzieniegdzie przeplatając gałęzie złotymi promyczkami.
Patrzyła na ten widok jak urzeczona żałując, że z nikim nie dzieli tego piękna.
Nie zawracała sobie głowy ponownym zaśnięciem, tylko zeszła na krótki spacer w promieniach wschodzącego słońca. Gdy już minęła bramy szkoły natknęła się na Minerwę, która z zarumienionymi policzkami i potarganymi włosami przemykała w stronę zamku. Starsza profesorka tylko jej pomachała i uciekła do zamku.
- Zakochani są wśród nas ! - Powiedziała cicho do siebie Hermiona i ruszyła zboczem w dół. Herbatka u Hargida o 5 rano może nie była najlepszym pomysłem, ale zawsze to jakiś pomysł.




czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 8

Kolejna część "poważnych rozmów Seva i Hermi"
Dziś krótko,bo to ostatni rozdział wprowadzenia.Teraz dopiero zacznie się dziać;)
Zachęcam do komentowania,wiele dla mnie znaczy Wasze zdanie.
Enjoy!
Polecam przy czytaniu posłuchać Lany del Rey-Lucky Ones ;)


-Nalej mi.
Wpuścił ją do środka,gdzie dziewczyna od razu usiadła w fotelu.Wyczekująco spojrzała na swoją szklankę,na co Severus ze zbolałą miną podszedł do barku.Gdy już jej nalał,opróżniła szklankę jednym haustem i głośno postawiła ją na blacie biurka.Mężczyzna z rozdrażnieniem obserwował jak na jej twarz występuje rumieniec.Spojrzał wymownie w sufit i gestem zachęcił by się odezwała.
-Wiktor...-Nie zdążyła dokończyć bo Mistrz Eliksirów poderwał się z miejsca i klasnął w dłonie.
-Wiedziałem!Nie będziesz przychodzić do mnie,za każdym razem jak ten idiota robi coś nie tak.Nie jestem twoją niańką.Pozwierzaj się Potterowi,on na pewno prędzej zrozumie działania tego bufona.
-Masz racje.Nie powinnam tu przychodzić,to był błąd.Nie będę ci przeszkadzać.-Wstała z zamiarem wyjścia.
-Czekaj.-Przewrócił oczami i bez sił opadł na fotel po drugiej stronie biurka.-Co takiego przygnało cię,aż tutaj?
-Przecież nie chcesz wysłuchiwać o moich problemach.-Jej ton wyrażał rozdrażnienie i rozczarowanie.
-Niby tak,ale...chętnie pośmieję się z głupoty twojego kochasia.
-On nie jest moim kochasiem!
-Aaaa a problem polega na tym,że chciałby być?
-Skąd ty to wiesz?
-Powiedzmy że mam oczy i uszy.Mów.
-Nie chcę ci przeszkadzać.-Wyglądała na zakłopotaną,ale w duchu cieszyła się,że jej nie odtrącił.
-Jak zrobi się nazbyt obrzydliwie to ci powiem.-Uśmiechnął się wrednie na co ona westchnęła teatralnie.
-No więc,chciałam spotkać się z nim u mnie w dormitorium...pojawił się tam z bukietem róż,a ja kocham tulipany.Przyniósł wino...od którego mnie mdli i trochę się do mnie dobierał.
-Zdefiniuj trochę?
-Odepchnęłam go i wyrzuciłam za drzwi.
-Wystarczy,nie potrzebuje brudnych szczególików.
-Oszczędź mi.Zachowałam się jak kretynka?
-Nic nowego.
-Heeeej,miałeś mnie nie oceniać.
-Nic takiego ci nie obiecywałem,a jeśli tak,to byłem pijany.-Parsknął śmiechem,na co ona też uśmiechnęła się zakłopotana.
-Nie zrozum mnie źle,lubię Wiktora,podoba mi się.Jego muskuły,zdecydowana postawa,duże dłonie.Wszystko byłoby w porządku,gdyby jego umysł ogarniał coś jeszcze poza Quiddichem.-Spojrzała mu w oczy z nadzieją,że zobaczy w nim zrozumienie.Nie zawiodła się.
-Chciałabyś rozmawiać z nim o swoich zainteresowaniach,aspiracjach,o podróżach,o miksturach,o swoich obawach związanych z nauczaniem...-Gdy skwapliwie kiwnęła głową,jego oczy pociemniały,wydawałoby się z gniewu.
-To czemu głupia mu tego nie powiedziałaś?
-Powiedziałam,a chwile potem czułam jego oślizgłe wargi na swojej szyi.-Mimowolnie się wzdrygnęła i o dziwo Mistrz Eliksirów również.
-Nie chciałem tego wiedzieć,rzucisz na mnie Obliviate?
-Nie żartuj sobie proszę.-Zamyślona spojrzała na swoją pustą szklankę i zaczęła wodzić palcem po zaokrąglonych brzegach.Po chwili na dnie pojawił się bursztynowy płyn.Uniosła wzrok na swojego rozmówcę,ale on patrzył gdzieś ponad jej głową.Widocznie i jemu zdarzało się tak odpłynąć.Uśmiechnęła się smutno i kontynuowała.-Czasami myślę,że życie byłoby prostsze gdybym jednak zdecydowała się na związek z Ronem,wtedy gdy on tego chciał.
-Proszę cię.Ten chłopak jest totalnie poniżej twojego poziomu.-Spojrzał na nią pobłażliwie.
-Według ciebie każdy kto nie jest tobą,nie jest wystarczająco dobry.Wszystkich innych uważasz za idiotów.-Gdy zdała sobie sprawę jak to zabrzmiało,spuściła wzrok znów na swoją szklankę.
-Być może to prawda.Jestem perfekcjonistą w każdym calu i mam głód wiedzy.. z tego co widzę,ty jesteś podobna.Przynajmniej wiemy,dlaczego ze mną wytrzymujesz.
-Bo masz dostęp do alkoholu w szkole?
-Wiedziałem,że musi być haczyk.Mogłaś w sumie iść do Minerwy.Ona też ma całkiem pokaźny barek.
 -Byłeś pierwszą osobą o której pomyślałam.-Spojrzała na niego z ukosa,ale jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.Ach to usposobienie szpiega.Wciąż nie pozwalał sobie na okazanie jakichkolwiek uczuć.
-Wiesz co?Jeszcze ze dwie szklaneczki i pomyślę,że przyszłaś tu mnie poderwać,a nie się wyżalić.
-Ty i to twoje poczucie humoru.No ale nic,dzięki że mnie wysłuchałeś,będę lecieć.
-Już?Dostałaś to po co przyszłaś i już sobie idziesz?
-Noo tak.-Spojrzała na niego uważnie,a gdy ich oczy się spotkały,poczuła dziwny dreszcz.
-Świetnie.-Jad w jego głosie trochę zbił ją z tropu.Podeszła bliżej jego fotela i oparła się o biurko.
-Dlaczego cię to dziwi?Jesteś zły?
-Och nie marudź,tylko zmiataj stąd.
-Nie póki mi nie powiesz o co ci chodzi.
-Nie mam ci nic do powiedzenia.-Bardziej wyczytała to z ruchu jego warg niż usłyszała.
-Jeśli chcesz,mogę tu z tobą posiedzieć.Zagramy w szachy?
-Kiedy indziej.Idź już.-Odesłał jej szklankę do pomieszczenia,które jak podejrzewała robiło za kuchnię.
-Hej!To była moja szklanka.-Krzyknęła o wiele za głośno.Chyba alkohol zaczynał robić swoje z jej ciałem.
-I umrzesz tu i teraz jeśli nie dostaniesz jej z powrotem prawda?
-Nie nie,odniesiesz mi ją później tak?
-Albo zginę próbując.



                                                                           *

Powlokła się do swoich komnat.Delikatnie szumiało jej w uszach,ale uczucie błogości jakie jej towarzyszyło było wszechogarniające.Rozmyślała o tym co mówił Severus. Faktycznie Krum jakkolwiek fantastycznie zbudowany i sławny by nie był,wciąż ma pewne niedociągnięcia,których nie sposób nie zauważyć.
Nie znał połowy zaklęć,które ona opanowała jeszcze w szkole.Wiele sławnych postaci znał tylko dlatego, że przychodziły na jego mecze,a nie dzięki ich zasługom dla świata magii.No i to jego wyczucie chwili.Kompletnie nie wpasowywał się w jej nastroje.Gdy ona chciała porozmawiać,nawijał o swoich najlepszych chwytach.Chciała pomilczeć,brał się do całowania.No i jeszcze rozwalił tą ścianę,rzekomo chcąc ją ratować.Był zazdrosny,sama mogła to zauważyć i choć była przekonana,że nie miał ku temu powodów,raczej ją to denerwowało niż cieszyło.Z drugiej strony, jej pokręcone relacje z Severusem nie były nawet w połowie tak męczące jak z Wiktorem.Z byłym profesorem dogadywała się w wielu kwestiach praktycznie bez słów.Owszem denerwował się na nią o byle głupoty,ale było tak od zawsze i pewnie jeszcze długo tak zostanie.Natomiast rozumiał ją jak nikt inny.Przy nim,choć często była zła i kipiała furią,mogła być sobą.Mogła pytać,uczyć się,czerpać z jego mądrości i to ją fascynowało.Podczas ich współpracy, choć niechętnie,odpowiadał na każde jej pytanie,a jego odpowiedzi były wyczerpujące i bardzo pomocne. Zdążyła przyzwyczaić się do jego wybuchów gniewu i właściwie,gdyby nie one,nie czułaby między nimi żadnej różnicy.Ona była spokojna,ona bardzo wybuchowy,ale w końcu przeciwieństwa się przyciągają,prawda?Pewnie nadal zachwalałaby w myślach Mistrza Eliksirów,gdyby nie zdała sobie sprawy co robi.On jest byłym od niedawana nauczycielem.Mógłby być jej ojcem.Choć w niczym go nie przypomina,ale mógłby.Jest nieznośny,wredny,rządzi się i ma dziwnie długie palce.Takimi palcami na pewno robi...STOP!Dziewczyna otrząsnęła się z głupich myśli i że akurat dotarła pod swoje drzwi,otworzyła je i natychmiast padła na kanapę.Nie wiedziała ile tak leżała z myślami kotłującymi jej się w głowie,ale gdy usłyszała pukanie pobiegła do drzwi z myślą,że pewnie zaraz odzyska szklankę.Rozczarowała się jednak.Na progu stał Wiktor Krum z jednym małym żółtym tulipanem w ręce.Uchyliła drzwi,choć w sumie nie miała ochoty na to spotkanie.
-Co cię do mnie sprowadza?-Przyjrzała mu się uważnie,dłużej zatrzymując wzrok na barkach i biodrach.Gdy się na niego patrzyło,naprawdę przywodził na myśl byka.Solidny,dobrze zbudowany,misiowaty ale nie gruby...
-Chciałem cię bardzo przeprosić.Nie wiem co mnie napadło.Zachowałem się jak idiota.Daj mi jeszcze jedną szansę proszę.-Spojrzał na nią z miną zbitego psa.Nie miała siły go odtrącić.Wyciągnęła ręce,aby go objąć.Stali tak chwilę przytuleni.Mężczyzna spojrzał jej w oczy z niemym pytaniem.Za sprawą alkoholu pomyślała,że wyglądał zarazem uroczo jak i seksownie.Również się nachyliła.
Najpierw całowali się niespiesznie i delikatnie.Potem jednak do głosu doszło pożądanie i ich ruchy stały się gwałtowne.Opadli na kanapę spleceni,głośno oddychając.Gdy dociskał ją do siebie miała ochotę jęczeć,ale powstrzymywała się.Język sunący po jej szyi w stronę dekoltu skutecznie rozpraszał jej myśli,dlatego nie usłyszała pukania do drzwi.Natomiast dźwięk szkła spotykającego się z podłogę już usłyszała.Wyrwała się z objęć Bułgara,który odskoczył jak oparzony i wycelował różdżkę w Severusa Snape'a,który stał na progu.Wokół niego rozsypane były drobinki tego co jeszcze chwilę wcześniej było szklanką.Gdy do dziewczyny wreszcie dotarło co się dzieje,zaczęła nerwowo wygładzać bluzkę i zapinać zamek spódnicy.Podeszła do Wiktora i gestem nakazała mu opuszczenie różdżki. Mężczyźni mierzyli się wrogimi spojrzeniami,ale na twarzy Mistrza Eliksirów było raczej niedowierzanie i rozczarowanie.
Hermiona poczuła się jak idiotka.Przyszedł do niej z więdnącym kwiatkiem,a ona gotowa była rozłożyć dla niego nogi,tu i teraz.Poczuła,że pieką ją policzki.Skoro nikt się nie odzywał,wzięła to na siebie.
-Wiktorze?-Rzeczony mężczyzna spojrzał na "konkurenta" z wyższością i odwrócił się w stronę gryfonki.
-Tak?
-Mógłbyś nas na chwilę zostawić,muszę o czymś porozmawiać z Severusem.-Teraz z kolei tamten uśmiechnął się i zrobił miejsce w drzwiach.Gdy rozległ się huk zamykanych drzwi,dziewczyna klapnęła na kanapę i gestem nakazała rozmówcy usiąść.
-Wiesz że wisisz mi szklankę?
-Serio?Tylko tyle masz mi do powiedzenia?Pozapinaj się,chyba że chcesz abym rozmawiał z twoimi piersiami a nie oczami.-Wskazał ręką na okolice jej porozpinanego dekoltu,który widać było w pełnej krasie.Szybkim gestem pozapinała guziki i spojrzała na niego.
-Nie wiem jak to się stało.Przyszedł tu...a ja chyba jeszcze miałam trochę Ognistej we krwi..
-Nie tłumacz mi się.-Machnął niedbale ręką.
-Chcę.To co się stało nie powinno mieć miejsca.Wiktor nie jest mężczyzną dla mnie.-Powiedziała to zdecydowanym głosem.
-Brawo,wreszcie jakieś wnioski.Ale dlaczego?Z tego co widziałem zgraliście się i to całkiem nieźle.
-Głupie pożądanie.Nie tego szukam.Chce ciepła i zrozumienia.On mi tego nie da.-Spojrzała uważnie w czarne nieprzeniknione oczy i znów naszła ją ochota by go pocałować.Tym razem jednak już nic nie powinno jej powstrzymać,może prócz wyrazu jego twarzy.Wyglądał jakby właśnie odkrył,że Minerwa jest w ciąży z Hargidem. Niedowierzanie.
-Ty się we mnie zadurzyłaś!Dlatego ciągle mnie nachodzisz.-Wycelował w nią palec wskazujący i zerwał się z miejsca.-Nie.Nie.Nie.Nie.Tak nie może być.Przestań się na mnie gapić tym maślanym wzrokiem.Widziałem go u tych rozwrzeszczanych nastolatek wzdychających do Pottera,ble.Nie wolno ci żywić do mnie jakichkolwiek innych uczuć prócz szacunku i uwielbiania dla ogromu mojej wiedzy.Kobieto!Mógłbym być twoim ojcem!-Pewnie kontynuowałby swoją tyradę,gdyby nie fakt,że dziewczyna lekko zzieleniała.Doskoczył do niej,uniósł podbródek by spojrzała mu w oczy i w momencie gdy chciał podnieść ją na równe nogi,zwymiotowała na jego buty.
-Wygląda na to,że wiszę ci szklankę, a ty mi buty.
Oczyścił ją i podłogę z bałaganu jakiego narobiła,po czym zapakował ją do łóżka w sypialni.Choć był tu pierwszy raz, z dumą zauważył że rządzi minimalizm.Choć nie często widywał pokoje nastolatek,tego się nie spodziewał.Panował tam porządek,jakiego on sam by się nie powstydził.Jedyną ozdobą była ramka ze zdjęciem stojąca na stoliku przy łóżku.Fotografia przedstawiała "świętą trójcę" objętych i uśmiechniętych.Zwrócił uwagę na twarz dziewczyny.Pogodny uśmiech,oczy mądre, pełne nadziei.Kuszące wargi i piegi,które dodawały jej uroku.Całości dopełniały wiecznie zmierzwione włosy,jej znak rozpoznawczy-przynajmniej dla niego.Gdy dalej się rozglądał,spojrzał na zasłony.Pistacjowa zieleń i złote gwiazdy.Dość tandetne,ale ładne w swojej tandecie.Widać,że miała rękę do urządzania swojego gniazdka.
Czuło się,że włożyła w to serce,ale również z rozmysłem rozplanowała wszystko.Jak zawsze i rozum i serce.Chyba to lubił w niej najbardziej.Była praktyczna aż do bólu,ale nigdy nie chciała nikogo skrzywdzić,dbała o wszystkich.A jak tworzyła eliksiry!Wszystko perfekcyjnie odmierzone,ale tworzone z pasją i oddaniem,jakby od powodzenia jej mikstur zależały losy świata.Pod wieloma względami tak bardzo przypominała jego samego z lat młodości.Ambitna,obowiązkowa,pilna.Samotna.
Wyrywając się z rozmyślań spojrzał na śpiącą dziewczynę.Pod wpływem impulsu podszedł i pogładził ją po policzku.
-Gdybyś tylko była starsza.









wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 7


Dla mojego kochanego Jjaya za każdy pozytywny komentarz oraz nieocenione wsparcie!





Hermiona krzyknęła z bólu jak tylko Snape rzucił się na nią,przygniatając ją.Jednak gdy mgła i popiół opadły,oboje dostrzegli Wiktora z różdżką w ręce,patrzącego na nich z zakłopotaniem.Dziewczyna od razu skoczyła na równe nogi,wyciągnęła rękę do Severusa i oboje podeszli przez gruzy do dziury w ścianie.
-Czyś ty oszalał?Dlaczego to zrobiłeś?
-Nu a co miałem zrobić?Zobaczyłem że ten przerośnięty nietoperz ciągnie cię w stronę lochów,a ty miałaś jakąś dziwnie zasmuconą minę,to się przestraszyłem.Musiałem cię jakoś ratować.-Snape zgiął się w pół i zaczął się śmiać,ale zaraz spoważniał i spojrzał na Hermionę twardo.
-Radzę ci się odsunąć.Nie zostawię go w jednym kawałku.-Zaczął podwijać rękawy.
-Och Wiktorze,Profesor Snape nigdy by mnie nie skrzywdził.Prawda?-Spojrzała na niego z pytaniem w oczach,a mężczyzna wyczuł,że nie pyta tylko o fizyczne obrażenia.
-Nie mogę nic zagwarantować,ale w tym momencie na pewno nie miałem takiego zamiaru.-Jego oczy śmiały się,jakby nadal nie mógł uwierzyć w głupotę Bułgara.Spojrzał w jego stronę,a jego głos był teraz twardy i ociekał jadem.-Radzę ci szybko naprawić tę ścianę,jeśli chcesz wyjść stąd o własnych siłach.Hermiono chodź dokończyć to co nam przerwano -Odwrócił się i pomaszerował do środka. Gryfonka miała zamiar pójść za nim,ale silne ramiona szukającego przytrzymały ją.-Zostań ze mną proszę,ja mu nie ufam.-Błagające spojrzenie i smutek w jego głosie kazały dziewczynie się zatrzymać.
-Wiktorze,nie możesz cały czas zachowywać się jak rycerz w lśniącej zbroi.Nic mi nie grozi,ale tobie może. Severus jest niebezpieczny gdy się zdenerwuje,a nie chcesz chyba by na tobie wyładował swój gniew prawda?Ja mu ufam i tobie też radzę zacząć.Nie każe wam od razu się kochać,ale po prostu nie wchodź mu w drogę ok?
-Dobrze,ale robię to tylko dla ciebie.
-W porządku.Pójdę z nim porozmawiać o zajęciach dobrze?
-Jeśli chciałabyś jakiś wskazówek,ja mogę ci ich udzielić.-Spojrzał na nią z nadzieją.
-Nie obraź się,ale Severus ma o wiele większe doświadczenie niż ty,w końcu nigdy nie prowadziłeś zajęć w klasie prawda?
-Nooo...no nie.
-Zobaczymy się później dobrze?-Pomachała mu i odwróciła się.Gdy usłyszała kroki na schodach machnęła różdżką i poskładała ścianę w jedną całość.Zrezygnowała pokręciła głową i ruszyła do gabinetu.Od razu jednak przekonała się,że to był błąd.Mina Mistrza Eliksirów wyrażała chęć mordu.Nawet nie zdążyła usiąść a już zaczął krzyczeć.
-Mówiłem Albusowi,że robi błąd przyjmując tego kretyna.On ma tyle rozumu co troll.Jeszcze się lekcje nie zaczęły,a on już demoluje zamek.Ta jego głupia zazdrość doprowadzi do tragedii.Choć ja tam płakał nie będę.
-Dlaczego uważasz,że jest zazdrosny?-Spojrzał na nią z politowaniem.
-Och proszę cię.Na kilometr widać,że jest zakochany w tobie jak szczeniak i nie może znieść myśli,że wolisz spędzać czas ze mną niż z nim.
-A skąd pomysł,że tak jest?
-A nie jest?-Nie patrzył na nią ale i tak zaczerwieniła się ogniście.
-Nie pochlebiaj sobie.Mamy wiele spraw do omówienia i stąd nasze ciągłe spotkania.
-Tak tak,cokolwiek.Bierzmy się do roboty.Ufam,że wiesz jak nie doprowadzić do tego aby jakiś gamoń wysadził w powietrze salę przy pierwszej lepszej okazji.-Gdy pokręciła głową,kontynuował zirytowanym tonem.-Na początku wykładasz teorię,potem niech doczytają z książki i nieustannie krążysz i sprawdzasz ich postępy.
-A co jeśli....jeśli nie będą się mnie słuchać?
-Och Granger,a od czego masz tytuł nauczyciela?Szlabany,albo dodatkowe eseje mówi ci to coś?
-Ale ja nie chce żeby się mnie bali tak jak ciebie.Chcę żeby wykonywali moje polecenia z chęci,a nie przymusu.
-W moim przypadku zadziałało.
-Ale ja...nie jestem taka straszna jak ty.
-To komplement?
-Wiesz o co mi chodzi!
-Tak,ty jesteś Piękną a ja Bestią.-Prychnął i spojrzał na nią kątem oka.
-Co by wyjaśniało,dlaczego tak dobrze się dogadujemy.
-Och nie pleć głupstw,ja ironizowałem,jeśli w ogóle zrozumiałaś.
-Wracamy do obelg tak?Nie umiesz przeprowadzić jednej normalnej konwersacji bez obrażania mnie?
-Dobrze już dobrze.Wracając.Gdy już zjednasz sobie kujonów takich jak ty,ciamajdy jak Longbottom i pozerów jak Potter,będziesz mogła zająć się współpracą z wybitnymi jednostkami,to jest-ze mną.-Widząc jak parska śmiechem,Severus również delikatnie się uśmiechnął.
-Co masz na myśli?
-Porozmawiam w twojej sprawie w Ministerstwie i za miesiąc będziemy cię powoli wdrażać w te biurokratyczne bzdety.
-Mówiłeś,że mam przy pomocy uroku osobistego przekonać jakichś durniów do jakichś rzeczy.
-Nie lubię się powtarzać,ale tak w gruncie rzeczy o to chodzi.
-Dooobra.Małe kroczki.Mam wejść przedstawić się i zacząć wykład?-Spojrzała na niego okrągłymi oczami z nadzieją.
-Mniej więcej.Możesz też wlecieć,zatrzepotać peleryną,krzyknąć że są bandą idiotów i wziąć
 się za picie kawy.To też działa.-Gdy zobaczył jej rozbawienie,wzruszył ramionami.
-Ja nie mam peleryny,nie latam,ty zresztą też nie,no i nie mogę na każdych zajęciach pić kawy,serce mi wysiądzie.
-Mówiłem już że robię świetny masaż serca?
-Tak tak,a ja usta-usta.-W tym momencie zakryła usta dłonią,jakby powiedziała za dużo.Towarzyszył
temu ogromny rumieniec.-Świetnie się gadało,ale będę się już zbierać.Zeskoczyła z ławki na której siedziała i nie oglądając się za siebie zaczęła maszerować w kierunku drzwi.
-Hermiono?-Ten głos,choć sama nie wiedziała dlaczego,wywołał na jej plecach ciarki i szybsze bicie serca.Bardzo powoli odwróciła się w jego stronę.
-Słucham?
-Jeśli...miałabyś ochotę,to możemy po kolacji pograć w szachy?
-Yyy chętnie,ale umówiłam się z Wiktorem.
-Rozumiem.-Gdy odwrócił się do niej tyłem zrozumiała,że żadnego "miłego dnia" nie będzie i wyszła po cichu.

Reszta dnia upłynęła jej we względnej harmonii.Napisała krótkie listy do Ginny,Harrego i Rona,chciała tylko dać im znać że wszystko w porządku,w końcu i tak zobaczą się w weekend.
Gdy wybierała strój w jakim miała pojawić się na objedzie przyłapała się na tym,że wyciąga z szafy same zielone ciuszki.Żakiety,bluzki,topy,nawet ta spódnica w geometryczne wzory była zielona.Wcześniej nie zwróciła na to uwagi,ale jak teraz o tym myślała,to zakrawało na obsesje.Musi wyciągnąć Ginny na zakupy.Kupić trochę czarnych i granatowych....co?To jeszcze bardziej podejrzane.Przedtem nigdy nie myślała o kupnie czarnych rzeczy,bo za bardzo kojarzyły się ze...Snape'm.Snape....dlaczego tak często o nim myślała?I co miał niby znaczyć ten gest w lochach?Przecież nie chciała go pocałować,nie jest chora umysłowo.Jego wargi na pewno byłyby miękkie i delikatne,ale w życiu nie chciałaby ich całować!Otrząsnęła się jak ze strasznego snu i nałożyła błyszczyk na usta.Rozejrzała się po wnętrzu swojego obszernego salonu.Czuła się tu naprawdę dobrze.Urządziła się przytulnie,ale i z pomysłem.Gdy w końcu zaprosi tu przyjaciół,na pewno ją pochwalą.Ciekawe co Severus powiedziałby na taki wystrój.Zapewne nazwałby go zbyt gryfońskim. Ale co tam,w końcu nie on będzie tu mieszkał prawda?

Podczas posiłku usiadła z drugiej strony Dyrektora,aby przypadkiem znów nie doprowadzić do kłótni Severusa z Wiktorem.Z tym drugim będzie musiała poważnie porozmawiać.Ale to później.Wszystkie kryzysy rozwiąże po kolei.W sumie trochę szkoda jej było tych szach.Lubiła w nie grać,choć nie była tak dobra jak Harry czy Ron,ale miała swoje momenty chwały.No i przede wszystkim chciała spędzić trochę czasu z Nietoperzem zanim rok szkolny się rozpocznie.Przebywanie z nim stało się prawie tak łatwe jak oddychanie.Co prawda nadal mieli te swoje niezręczne momenty i pyskówki,ale nauczyła się na nie odpowiadać tak,by nie wyjść ani na ofiarę,ani na harpagana.Zaczynała coraz bardziej żałować,że Severus nie jest młodszy i trochę milszy.Był bardzo inteligentny,oczytany i miał opinię na każdy temat-czyli gdyby nie różnica wieku i jego niezbyt zachęcająca aparycja-byłby jej ideałem.Choć musiała przyznać,że nie był aż tak szkaradny,jak zwykle o nim myślała.Miał piękne oczy,długie rzęsy,smukłe palce,wszelkie przymioty,które podobają się kobietom.Nawet jego sylwetka była w pewien sposób pociągająca.W jego imieniu żałowała,że nie ma w pobliżu kobiety,która poznała się na jego zaletach i zaakceptowała wady,choć z żalem musiała stwierdzić,że takowa chyba nawet nie istnieje.
Gdy w końcu się zjawił,nie usiadł koło niej,tylko na swoim zwykłym miejscu i nawet na nią nie spojrzał.Trochę zdziwiła się tym chłodem,ale nie dane jej było się dłużej nad tym zastanawiać,bo tuż obok niej pojawił się Wiktor.Zaczął swój wywód o kilku "ciekawych chwytów",których musi nauczyć pierwszorocznych,a ona nawet nie miała serca przerwać mu i zapytać czy wie co to deklinacja.
Popatrzyła na niego z lekką irytacją,ale on nawet tego nie zauważył,tylko nadal kontynuował pogryzając jakąś sałatkę.W tym momencie wyglądał bardziej jak Ron,niż jak ten szarmancki młody człowiek,którego poznała w czwartej klasie.Zmieszana spojrzała w bok czy nikt inny tego nie widzi i napotkała kpiące spojrzenie Mistrza Eliksirów.Przewróciła oczami i zajęła się swoim talerzem.Reszta posiłku minęła względnie spokojnie,jeśli nie liczyć pogardliwego "smacznego Pani Krum" wypowiedzianego w jej stronę na odchodnym.Jedyne na co ją było stać,jeśli nie chciała przekrzykiwać Wiktora opowiadającego o Mistrzostwach Świata,było prychnięcie i przewrócenie oczami.
-Wiktorze?
-Słucham?
-Możemy porozmawiać?-Kiwnął tylko głową,gdyż usta znów miał pełne.W życiu nie widziała,aby Snape,
lub  jakikolwiek inny mężczyzna jadł aż tak tyle.To było nie normalne.Rozumiała,że gra i tak dalej,ale to błyło nieprzyzwoite.
-Przyjdź do mnie o 18 dobrze?
-A może ty przyjdziesz do mnie?
-Nie nie,wolałabym się zobaczyć u mnie.
-Dobrze punkt 18 będę.


Nie zawracała sobie głowy przebieraniem,ani makijażem.Jednak gdy Wiktor zapukał do drzwi,pogratulowała sobie.Stał oparty o ścianę z bukietem róż,butelką wina i jakąś bombonierką.
Jęknęła w duchu.Nie lubiła róży,tylko tulipany(mówiła mu o tym ze 3 razy),wina nie piła a co do słodyczy...chociaż z tym trafił.Gestem zaprosiła go do środka,odebrała kwiaty i słodycze dziękując,ale do końca nie wiedziała co ma myśleć.Przecież chciała wyznaczyć granice,a nie zacząć romans w pracy.Do tego jej było najdalej.
Usiedli.Wiktor od razu ją objął i nachylił się. Odsunęła się jak oparzona.
-Słuchaj.Ja nie chcę między nami nieporozumień.Wiesz że bardzo cię lubię.
-To wspaniale kochanie,bo ja ciebie też.-Przytulił ją energicznie.
-Ale nic więcej.To znaczy zależy mi na tobie,ale nie chcę się spieszyć.
-Spokojnie.Ja rozumiem,że masz swoje zasady,ale przecież możemy spróbować.
-Taaak,ale zrozum.Ja nie mogę rozmawiać tylko o Quiddichu.
-Jak to?-Spojrzał na nią autentycznie skołowany.
-Noo,ja rozumiem że twoje życie opiera się na graniu,ale chciałabym również pomówić o miksturach,ważeniu,zaklęciach obronnych,metodach samokształcenia,doskonalenia umysłu...
-Nie wiem o czym mówisz,ale mogę się dowiedzieć.
-Bardzo się cieszę,ale nie chcę ci robić nadziei.
-Nie martw się,ja wszystko rozumiem,napijmy się wina.-I tyle jeśli chodzi o stanowczość.
-Nie piję wina Wiktorze.-Od razu spochmurniał.
-Przykro mi,nie wiedziałem.
-Nic nie szkodzi,ty się poczęstuj,ja napiję się herbaty.
Gdy już przyniosła sobie filiżankę,rozmawiali o metodach ważenia podstawowych mikstur,to znaczy Hermiona mówiła,a jej towarzysz zdrowo pociągał z kieliszka,patrząc w sufit.
-Wiesz Wiktorze,myślę,że powinieneś już sobie pójść.-Mężczyzna jednak zamiast wstać,przysunął się do niej i znów objął.Gdy jego usta dotknęły jej warg mocno i brutalnie,jęknęła,a on odebrał to jako zachętę i zaczął gładzić jej udo.Odepchnęła go mocno na tyle,że spadł z kanapy.
-Wynoś się.-Wskazała mu drzwi.
-Hermionko!Kochanie,przepraszam,pozwól mi zostać.
-Jestem zmęczona,daj mi spokój,potem porozmawiamy.
-Przepraszam-Zrezygnowany wyszedł powłócząc nogami.
Hermiona zdecydowanym krokiem weszła do prowizorycznej kuchni,zabrała szklankę i pobiegła do lochów wciąż rozdygotana.
Gdy zapukała,dobiegło ją złowrogie prychnięcie,ale nie zważała na to.Otworzył,zlustrował ją od góry do dołu.Zauważył lekko zaczerwienione oczy,potargane włosy,nie żeby zawsze takie nie były,ale i tak był zdziwiony.
-Chciałaś czegoś?
-Nalej mi.







piątek, 31 października 2014

Rozdział 6



Dedykuję ten rozdział mojej kochanej Paulince.
Choć fizycznie dzielą nas kilometry,jest dla mnie jak siostra której nigdy nie miałam;)
Dziękuję Ci kochanie;***




Stanęła jak wryta.Mężczyzna od razu podniósł się z fotela.
-Hermiona!-Podbiegł do niej i chwycił ją w ramiona okręcając.Nawet nie wiedziała kiedy łzy popłynęły jej z oczu.Gdy wreszcie postawił ją na ziemi,jeszcze chwilę trzymał ją w ramionach bez słowa. Severus przewrócił oczami w irytacji,na co Dyrektor zachichotał.Dostał w zamian mordercze spojrzenie.
-Skończyliście?Nie mam całego dnia.-Głos Severusa przebił się przez wzruszenie dziewczyny,więc szybko odsunęła się od Wiktora.
-Usiądźcie proszę.-Dumbledore wskazał dwa pozostałe fotele.Zaczerwieniona dziewczyna usiadła i spuściła wzrok wciąż nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje.
-Zebrałem nas tutaj,bo mam do omówienia parę spraw.Po pierwsze,witamy nowego nauczyciela latania.-Uśmiechnął się do Bułgara.W tym momencie wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni.
-Oszalałeś?-Snape krzyknął na co Krum tylko delikatnie się uśmiechnął.
-Wiedziałem Dyrektorze że tak będzie.Nie wszyscy uwierzą w to,że wcale nie byłem smierciożercą.
-Bo nim byłeś!
-Ty też Snape,pamiętasz?
-Na czyjeś wyraźne polecenie!
-Może ja też?Nie pomyślałeś o tym co?-Krum uśmiechnął się krzywo,posyłając Mistrzowi Eliksirów zirytowane spojrzenie.
-Dumbledore,chyba nie sądzisz,że..
-Spokój Severusie,wiem co robię.Podamy Wiktorowi Veritaserum,które zgodził się przyjąć dobrowolnie.
-Ha...a miał wybór?
-Nie bądź niemądry,nie przyjąłbym do szkoły kogoś komu nie ufam.
-Jak chcesz,ale nie oczekuj ode mnie,ze się z tym pogodzę.
-Nie martw się,nie będę ci wchodził w drogę.-Wiktor poczuł się zobligowany do odezwania się.
-Lepiej żeby tak było.-Obaj panowie patrzyli tylko na Dyrektora mimo,że zwracali się do siebie.
 Hermiona do tej pory cicha,w końcu nie wytrzymała tej ich pyskówki.
-Ktoś mi powie,po co tu jestem?
-Oczywiście moja droga.Poprosiłem cię tutaj,bo zależy mi na twojej opinii w tej sprawie.Znałaś Pana Kruma za czasów Turnieju Trójmagicznego,więc na pewno powiesz coś na ten temat.
-Jaki temat?-Dziewczyna wyglądała na lekko zdezorientowaną.
-No czy Pan Krum zasługuje na drugą szansę i czy jest wart zaufania.
-No to już jest śmieszne Albusie!Będziesz pytał smarkuli,czy jej kochaś jest wart zaufania?-Furia w jego głosie,aż zmroziła pozostałych.
-Mój kochaś?Pogięło cię Snape?!-W mgnieniu oka znalazła się koło niego gotowa do rękoczynów.
-A jak to inaczej nazwiesz GRANGER?!-On również wstał i teraz mierzył ją wzrokiem.
-Przyjaźń?A no tak,skąd ty możesz wiedzieć jak to jest mieć przyjaciela.
-Nic o mnie nie wiesz!
-Bo nie chcesz,żebym wiedziała!Gdybyś tylko dał się poznać,wszystko byłoby inaczej.
-Bzdury!Jak sama powiedziałaś,ja nie wiem co to przyjaźń!-Otworzył drzwi i po prostu wyszedł.W pomieszczeniu nastała głucha cisza.W końcu Bułgar się odezwał.
-Mówiłem ci Albusie,że to nie jest dobry pomysł.
-Nie martw się Severusem,przejdzie mu.Potem z nim porozmawiam.-Machnął ręką. Hermiona wciąż stała oddychając cieżko. W końcu jednak usiadła i patrzyła w ścianę.
-Dlaczego on taki jest?
-Severus jest bardzo specyficzną osobą,jak zdążyłaś się już zorientować.
-Aż za bardzo.Dyrektorze,doceniam że liczy się Pan z moim zdaniem,oczywiście mogę zaświadczyć za dobre intencje Wiktora,ale chciałabym już wrócić do siebie.
-Oczywiście moja droga.Do zobaczenia na kolacji.
Gdy dziewczyna zamknęła za sobą drzwi,rzuciła się biegiem.Gdy tylko dotarła do swoich komnat wybuchnęła płaczem.Nie mogła pojąć dlaczego tak jest. Snape,z całą swoją gburowatością i nienawiścią do świata,był ostatnimi czasy najbliższą jej osobą.Dlaczego tak gwałtownie zareagował?Przecież to nic złego,że przyjaźniła się z Wiktorem!W zasadzie to podkochiwała się w nim,ale tego Nietoperz nie mógł wiedzieć...Było to tylko zauroczenie...
Sama nie wiedziała kiedy usnęła.Obudziła się grubo po 22.Wciąż bolała ją głowa od płaczu,więc postanowiła wyjść na błonia się przewietrzyć.Pomyślała o Norze.O chłopakach..o tym wszystkim co przeszli,o tych trudnych chwilach,które tylko cementowały ich przyjaźń.Ruszyła korytarzem,jeszcze lekko zaspana rozglądała się na boki,a gdy zorientowała się,że jest przed gabinetem Snape'a stanęła jak wryta.Podświadomie przyszła tutaj.Nie leżało jej,że znów się pokłócili i chciała to wyjaśnić,ale on na pewno już śpi.Cofnęła się z zamiarem zawrócenia na schody i wpadła na coś twardego.Gdy spostrzegła,że to coś ma twarz Mistrza Eliksirów i nienawiść w oczach,aż się wzdrygnęła.
-Ja..ja..
-Brawo,jak zwykle wiesz co powiedzieć.Co tutaj robisz?
-Szłam na błonia na spacer.-Zmierzył ją dziwnym spojrzeniem.
-O dziesiątej?Cierpisz na bezsenność?A może lunatykujesz?
-To nie Pana sprawa!
-Znów to samo?
-Nie lubię się kłócić,ale zachowałeś się jak dziecko!
-Czyli tak jak ty?-Parsknął śmiechem.
-To nie jest zabawne,czemu tak zareagowałeś?Przecież to że się przyjaźniłam z Wiktorem to nie grzech a już na pewno nie twoja sprawa.
-Masz racje,ale Krum robił w życiu tyle złych rzeczy!
-Skądś to znasz co?Nie,przepraszam to źle zabrzmiało.
-Skończ!Zejdź mi z oczu.
-Nie Severusie!Nie zamykaj się na mnie,proszę...Ja bardzo się cieszę,że będziemy ze sobą współpracować i nie mogę znieść myśli,że znów się kłócimy.
-Mną się nie przejmuj,ja nie mam serca pamiętasz?
-Przestań!Dlaczego nie możemy normalnie rozmawiać,dlaczego nie możesz mi zaufać i się otworzyć?Gdzie się podział ten mężczyzna z listów?
-Może on nigdy nie istniał?
-Mylisz się.Istniał i chcę,żeby wrócił.-Popatrzyła mu hardo w oczy.
-Przykro mi.Nigdy nie będziemy przyjaciółmi.Istnieje zbyt wiele spraw co do których się nie zgadzamy.Poza tym widzę,że masz problem z moim smierciożerstwem,a Krumowi jakoś bardzo szybko przebaczyłaś.
-Otwórz.
-Co?-Spojrzał na nią bardzo rozkojarzony i rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś co rzekomo miałby otworzyć.
-Drzwi.
-Po co?
-Pójdziemy,usiądziemy i porozmawiamy jak dorośli ludzie,którymi jesteśmy.
-Nie będziesz mną sterować!
-Dobrze,żegnam.-Ruszyła przed siebie wręcz nie posiadając się z gniewu.
-Wracaj.-Odwróciła się i pomaszerowała za nim do gabinetu.Usiedli w fotelach i nastała cisza.
-Więc?-Spojrzała na niego sceptycznie,nie wiedząc czego może się spodziewać.
-Posłuchaj.Jak wiesz,byłem w szeregach Voldemorta na polecenie Dumbledore'a. Moją przeszłość znasz.Robiłem okropne rzeczy,jednak większość członków Zakonu wybaczyła mi to,za zasługi po wojnie i w trakcie.Niczego tak nie żałuję,jak całej tej niewinnej krwi przelanej przez moje błędy.Nie ma dnia bym nie miał koszmarów z nimi wszystkimi.Ja sam nigdy sobie tego nie wybaczę,ale musisz zrozumieć,że robiłem to co było konieczne.Ni mniej ni więcej.Gdybym mógł,zrobiłbym kilka rzeczy inaczej,ale...to wszystko co się wydarzyło zrobiło ze mnie takiego człowieka jakim jestem.
Owszem,zgorzkniałego,cierpiętnika,nienawidzącego najbardziej siebie samego,ale chyba nie jestem w niczym gorszy od Kruma?
-Nigdy nawet bym tak nie pomyślała.
-To dlaczego jemu wybaczasz winy a mnie nie?!
-To nie tak.Wiktor...on jest dobrym,czułym,serdecznym przyjacielem,nigdy na mnie nie krzyknął ani nie obraził.
-Prawdziwy z niego lowelas co?
-Nie żartuj.
-To że nie jestem czułym,serdecznym przyjacielem,czyni ze mnie większego zbrodniarza?Czy może to,że kochasz się w Krumie?-Dziewczyna momentalnie się zaczerwieniła,co powiedziało Severusowi wszystko co chciał wiedzieć.
-Nie kocham się w nim.
-To dlaczego tak zaciekle go bronisz?
-Gdybyś mi pozwolił i była taka potrzeba,ciebie też bym tak broniła.Odpuść wreszcie.Chce się zaprzyjaźnić czy to tak wiele?-Gdy na niego spojrzała wyraźnie się odprężył.
-Więc mam ci uwierzyć,że chcesz zaprzyjaźnić się z dupkiem z lochów,który nigdy nie doceniał twojej pracy,krzyczał,  obrażał cię i wymordował więcej mugolaków niż widziałaś w życiu?
-Wierzę,że pod tą skorupą jest ktoś wart tej przyjaźni.
-Dobrze więc,ale nie oczekuj,że będziemy urządzać sobie piżama party i malować nawzajem paznokcie.-Parsknęła śmiechem,ale spojrzała na niego poważnie.
-Przecież wiem,że śpisz nago,a tego już bym nie zniosła.
-Dlaczego już zacząłem żałować,że w ogóle z tobą rozmawiam?
-Bo mnie kochasz?-Zatrzepotała zalotnie rzęsami,po napiętej atmosferze nie było śladu.
-Noo tak coś sobie przypominam,w takim razie zapraszam do sypialni.-Dziewczyna przewróciła oczami i wstała z fotela.
-Idę spać.
-Samych koszmarów.
-Czarujący jak zawsze.-Pokazała mu język.
-O proszę znów mamy 5 lat co?Mówię ci to się nie uda.Jesteś zbyt młoda i nieopierzona,a ja za stary,widziałem już wszystko,przeżyłem dwie wojny,co "przyjaźń z tobą" miałaby zmienić?
-Potrzebujesz mnie.-Prychnął.
-Ja?Ja nikogo nie potrzebuje.
-Tak jak nie potrzebowałeś Evans?
-Nawet o niej nie wspominaj.-Od razu zrobił się czerwony na twarzy.Wiedziała,że trafiła w 10.
-A tu cię boli.Czyli jednak nie wybaczyłeś sobie jej śmierci co?Kiedy się nauczysz,że nie wszystkich da się uratować?Że są ofiary,które trzeba ponieść,no i....kiedy otworzysz serce na kogoś innego?
-Moje serce leży w Dolinie Godryka.-Powiedział to bardzo cicho,zbolałym głosem pełnym jadu.
-Wcale nie musi tak być.-Spojrzała na niego łagodnie.Jego oczy,czarne jak węgiel,wyrażały cały smutek jaki nosił w sercu.Zbliżyła się do niego z zamiarem przytulenia,ale od razu uciekł w bok.
-Nie mąć mi w głowie.Całe życie byłem sam i nie chce żadnych zmian.Rozumiesz?Nie wiem co ubzdurałaś sobie w tej pustej głowie,ale nie da się przyjaźnić z kimś,kto nie ma uczuć!
-Skoro nie masz uczuć,to dlaczego aż tak bardzo się denerwujesz?
-Bo mnie wkurzasz?Doprowadzasz do furii tym swoim gadaniem?Wyjdź.Cała ta farsa była błędem.Nie rozumiesz mnie.Przez parę listów,wydaje ci się,że wiesz o mnie wszystko.A jak ci się wydaje,dlaczego w moim życiu nigdy nikogo nie było?Bo nikt przy zdrowych zmysłach by przy mnie nie wytrzymał.Tylko Dumbledore mnie akceptuje,ale on po prostu wykorzystuje mnie na 200%,teraz jeszcze kazał mi cię pilnować.-Jej spojrzenie przeszyło go na wylot.
-Wróć.Co ci kazał?Pilnować mnie?A co ja mam 5 lat?
-No czasami tak właśnie się zachowujesz.
-Twoje poczucie humoru zawsze będzie dla mnie zagadką.
-I bardzo dobrze.Nie histeryzuj.Mam mieć na ciebie oko.Większość dzieciaków z 6 i 7 roku będzie cię kojarzyć z gazet i ze szkoły,więc trzeba wybadać czy przypadkiem nikt nie ostrzy na ciebie zębów.
-Gdyby ktoś chciał mnie skrzywdzić,zrobiłby to podczas ostatniego roku.
-Nie koniecznie.Z resztą przekonamy się.
-Wszystko to jest popieprzone, idę spać.
-Zważaj na język Granger.-Podszedł do niej i położył jej ręce na ramionach.Przez jedną sekundę była pewna że ją pocałuje.Sama nie wiedziała skąd taka irracjonalna myśl jej przemknęła,ale zaraz ją od siebie odepchnęła.On tylko obrócił ją przodem do drzwi i popchnął delikatnie.
-Żegnam.
-Z czasem zmienisz zdanie,ja jestem tutaj w razie czego.
-Nie łudź się.Jestem twoim byłym profesorem,ty byłą uczennicą,tak to zostawmy.
-Zobaczy się.
Gdy dziewczyna wyszła na pusty korytarz od razu poczuła się pusta i samotna.Dziwiło ją to.Z całym szacunkiem ale Snape zachowywał się jak rozkapryszona małolata.Ale cóż jeszcze trochę nad nim popracuje i może wreszcie uda im się dojść do porozumienia.Ruszyła przed siebie,gdy poczuła,że ktoś łapie ją i ciągnie w głąb korytarza.Momentalnie spojrzała w tęczówki,które rozpoznałaby wszędzie.
-Wiktor!
-Cii nie krzycz.-Objął ją ramieniem.
-Stęskniłem się za tobą,nawet nie wiesz jak bardzo.
-Ja też...dlaczego nie dałeś mi znać,że wracasz?
-Nie mogłem Dyrektor zabronił.
-Taaak.To było do przewidzenia. Dumbledore i jego gierki.-Mężczyzna nic nie odpowiedział,tylko pocałował ją gwałtownie.Nie odpowiedziała na jego pocałunek,tylko patrzyła okrągłymi z niedowierzania oczami.
-Dlaczego to zrobiłeś?
-Bo mi na tobie zależy.
-Ale..nie możemy być razem,wiesz o tym?
-Dlaczego?Chodzi o tego brudnego śmierciożercę?
-Snape'a?Nie.Ja po prostu też będę tu uczyć i nie mogę sobie pozwolić na romansowanie w pracy.Rozumiesz?Mam zbyt wiele do stracenia.-Mówiła spokojnym wyważonym tonem,ale coś nie dawało jej spokoju.Dlaczego Bułgar wspomniał o Snapie?Był zazdrosny?
-Dobrze,ale mogę próbować cię przekonać?
-Och Wiktorze.-Przewróciła oczami.
-Pozwól mi chociaż odprowadzić cię do pokoju.
-Tylko odprowadzić?
-Tak tak.-Chwycił ją pod rękę i odeszli w stronę schodów.

Następnego dnia obudziły ją promienie wschodzącego słońca.Przeciągnęła się,wstała i rozpoczęła poranną toaletę.Na śniadanie zeszła w wyśmienitym humorze.Nie dość,że wreszcie ruszyła na przód w sprawie Snape'a to jeszcze wyjaśniła sprawy z Wiktorem.Choć co do tego ostatniego nie była pewna.Bułgar słynął z licznych podbojów,raczej nie był typem osoby stałej w uczuciach.Ale podobał jej się i to bardzo.Mogłaby godzinami patrzeć w jego zielone oczy.Tylko problemem była praca.Nie można całe życie rozmawiać o Quiddichu. Hermiona potrafiła zrozumieć tę chorobliwą fascynację jaką podzielali również Ron i Harry,ale żeby myśleć tylko o tym?Tego nie mogła zaakceptować.Gdyby Wiktor mógł rozprawiać o wydarzeniach ze świata-nie tylko sportowego,o miksturach,o siłach przyrody,gdyby był bardziej dowcipny,gdyby był bardziej...bała się tego stwierdzenia-Snape'owaty. Przeraziła się nie na żarty.Jeśli już zaczęła ich porównywać,to musi być na serio pieprznięta. Severus był nauczycielem tak?Tylko relacje zawodowe wchodzą w grę,żadne więcej.Nie żeby chciała jakiś innych,ale gdyby to i tak nie było na to szans.On był dupkiem.I to najgorszym z najgorszych.Obrażał ją,zawsze miał jakieś "ale" i choć miał wspaniały umysł,był po prostu zbyt zamknięty w sobie.Nie można się zbliżyć do kogoś kto tego nie chce. Pozostawała jeszcze różnica wieku.Te nie bagatelka 20 lat...robiło swoje.Choćby nie wiem jak się starała,nigdy nie będzie tak dojrzała jak on i pewnie nigdy nie dostanie jego akceptacji.Nie żeby jej na tym zależało,ale jakby...
Pokręciła z niedowierzaniem głową,ubolewając nad swoimi myślami.Czy naprawdę aż tyle myśli poświęcała Nietoperzowi?
Ubrała bardzo dopasowany strój,jakiego Hogwart jeszcze nie widział.Spódnica bombka przed kolano,czerwony sweterek na guziki i balerinki.Delikatny makijaż dyskretnie podkreślający jej urodę,nałożyła oczywiście mugolskimi sposobami.
Zeszła do Wielkiej Sali jak zwykle w pośpiechu.Od razu dostrzegła Dyrektora,obok niego Severusa,z przyjemnością zanotowała,że umył włosy,a obok niego Wiktor.Zdziwiło ją to,ale zaprzątała sobie głowy dziwnymi podejrzeniami.Skinęła Snape'owi głową i delikatnie uśmiechnęła się do przyjaciela. Snape pochwycił jej uśmiech,skrzywił się i odezwał jak zwykle zrzędliwym głosem.
-Granger chodź tutaj.
-Hermiona.
-Wiem jak masz na imię głupia. Krum ustąp jej miejsca,widzę,że już zjadłeś.
-Po co?Może usiąść obok mnie.
-Muszę z nią porozmawiać,a tak się składa,że to poufna rozmowa.
-Hermiona mi ufa.-Spojrzał na niego hardo.
-Ale ja nie.Zmiataj stąd.-Bułgar chciał jeszcze coś powiedzieć,ale pod piorunującym wzrokiem Hermiony zamilkł.Wstał i ruszył do wyjścia.Dziewczyna miała ochotę pobiec za nim,ale była za bardzo ciekawa,co też Mistrz Eliksirów miał jej do powiedzenia.Usiadła,sięgnęła po tosty i dżem i zaczęła jeść.Gdy kończyła drugi,cisza jej już ciążyła.
-Odezwiesz się w końcu?
-Po co?-Severus spojrzał na nią z chytrym uśmieszkiem.
-Noo podobno chciałeś ze mną o czymś bardzo ważnym porozmawiać.Tak ważnym,że musiałeś wygonić Wiktora jak jakiś paw.-Ku jej konsternacji Snape zachichotał.
-Proszę cię.Nie jesteś Einsteinem,ale chyba domyśliłaś się,że kłamałem.
-E?
-Nie lubię go,nie dość,że muszę znosić go na korytarzach i patrolach,to jeszcze mam jeść w jego towarzystwie?Nie ma mowy.Wykorzystałem cię jako wymówkę.Wybacz.Wystroiłaś się dla niego,a tu takie rozczarowanie.
-Wcale nie dla niego!
-Tak?To może dla mnie?
-Śnisz Snape. Po prostu lubię dobrze wyglądać.
-Tak?To daj znać kiedy to będzie.-Niewiele myśląc dziewczyna walnęła go w plecy.
-Nie obrażaj mnie Snape!
-Chciałaś się przyjaźnić,proszę.Tak wygląda przyjaźń ze mną.
-Jesteś dupkiem.
-Miód dla moich uszu.
-Nienawidzę cię.
-Dobrze,wzajemnie.Powściągnij tą nienawiść jak będziesz się prezentować.
-Jak to prezentować?
-Noo musisz odegrać przede mną modelową lekcję,a ja cię ocenię.
-Ani mi się śni.
-Musisz.
-Zmuś mnie.-Mężczyzna wstał,chwycił ją za rękę i pociągnął w kierunku wyjścia.W połowie schodów wyszarpnęła się i niestety potknęła o własne nogi.W porę jednak złapał ją i przygarnął do siebie.
-Gdybym wiedział,że nie jesteś w stanie sama przejść takiego odcinka to pobiegłbym po Wiktora,on by cię chętnie zaniósł do lochów,ale ja nie mam zamiaru tego robić.Rusz się.
Resztę drogi pokonali w milczeniu.Dziewczyna w głowie układała plan na te prowizoryczne zajęcia.
Gdy wreszcie dotarli Snape wyczarował sobie cynowy kociołek,krzesło i ławkę. Hermiona podeszła i już miała zacząć od przedstawienia się,gdy ręka Mistrza Eliksirów wystrzeliła w powietrze a on sam zaczął się wiercić na krześle.Dziewczyna zrobiła zdezorientowaną minę.
-E Severus?-Mężczyzna wyglądał jakby właśnie jego marzenia się spełniły,głosem ociekającym entuzjazmem zaczął swój monolog.
-Nazywa się Pani Hermiona Wiem-to-wszystko i jest profesorką z przymusu,te zajęcia nie będą tak dobre jak te z Profesorem Snape'em,ale jakoś je przecierpię.-Teatralnie westchnął i usiadł już normalnie.
-Serio?Tylko na tyle cię stać?
-Właśnie tak wyglądałaś przez ostatnie kilka lat życia.Ciągle musiałaś odpowiadać jakby od tego zależało twoje życie.
-Przecież prawie zawsze mnie ignorowałeś.
-Właśnie.Nie znoszę tego twojego paplania.
-Jaaasne,nie mogłeś znieść myśli,że ktoś robi eliksiry tak dobrze jak ty i wie prawie tyle co ty.-Była to prawda,ale on nie miał zamiaru się do niej przyznawać.
-Nie pochlebiaj sobie.-Prychnął.
-Słuchaj.Tyle lat mnie nie doceniałeś,sam to przyznałeś.Ale teraz już będziesz musiał.
-Niby dlaczego?
-Bo na to zasługuje.
-A ja zasługuje na miłość,rodzinę i szczęśliwe życie,myślisz że mam którąkolwiek z tych rzeczy?
-Wreszcie!Wreszcie przyznałeś,że zasługujesz na szczęście!
-Ale go nie dostane.-Wydawał się być dziwnie zasmucony tą rozmową.
-Dlaczego?
-Bo jedyna osoba,która mogła mi dać szczęście,nie żyje.
-A ty dalej o niej?!
-Skończ.
-Człowieku,przestań żyć przeszłością.Nie wrócisz jej życia.
-Jesteś młoda i tego nie rozumiesz,ale coś ci powiem.Jeśli kiedyś byłaś zakochana to wiesz jakie to uczucie,ale czy chłopak którego darzyłaś uczuciem żyje?Założę się,że tak.Nie wiesz co to znaczy żyć ze świadomością,że jedyna osoba jaką pokochałaś nie żyje,przez ciebie.Nie wiesz i się nie dowiesz,a ja wiem i ledwo mogę patrzeć w lustro. Dlatego nigdy więcej nikogo nie pokocham,to za bardzo boli i jest zbyt ryzykowne.
-Bredzisz.Wojna się skończyła,możesz poznać jakąś śliczną dziewczynę i założyć rodzinę.
-Ty chyba kpisz.Spójrz na mnie.Jestem szkaradny,mam na sobie więcej blizn niż jestem w stanie zliczyć,kto chciałby kogoś tak zdezelowanego?
-Ja.-Spojrzała na niego nieśmiało.
-Co?
-Och nie w tym sensie!Gdybym była starsza,bardziej doświadczona,nie znała twoich dziwactw i nienawiści do wszystkiego,gdybyśmy minęli się na ulicy,na pewno zwróciłabym na ciebie uwagę.Na twoje obsydianowe oczy,grację ruchów i wręcz arystokratyczną postawę.-Gdy usłyszała,że parska śmiechem spojrzała na niego zaskoczona.
-Czy ty mnie podrywasz?
-Przestań to insynuować,po prostu chcę ci wytłumaczyć,że powinieneś gdzieś wyjść poznać kogoś.
-Teraz to już jesteś śmieszna.
-Wcale nie.
-Owszem. Severus Snape nie chodzi na randki.
-Ale może zacząć.
-Nie nie może.
-Przestań być tak uparty.Nie zniosę myśli,że będziesz wciąż tym samym dupkiem z lochów,który nie wie co to szczęście i szczery uśmiech.
-Co ci tak zależy,mi jest dobrze tak jak jest.Posłuchaj...-Chwycił ją za rękę.A to nowość,jeśli ktoś unikał kontaktu fizycznego jak ognia był to Snape.-Dziękuję,że się o mnie troszczysz,ale miałem już matkę,drugiej nie potrzebuje.
-A czy twoja matka zrobiłaby coś takiego?-Nachyliła się w jego stronę,działając instynktownie Severus również się pochylił.Spojrzeli sobie w oczy z niedowierzaniem.W tym momencie nad ich głowami rozległa się eksplozja i pękła ściana zaraz koło nich. Hermiona upadła,a Snape zasłonił ją swoim ciałem.

środa, 29 października 2014

Rozdział 5


Rozstania są ciężkie,ale powroty również.

Wtorkowy poranek Hermiona spędziła w dość ciekawy sposób.Mianowicie,przebierała się po dziesięć razy.Ciągle coś jej nie pasowało,albo wyglądała jak była uczennica,albo kobieta do towarzystwa.Zależało jej na poważnym wyglądzie młodej kobiety,takie wrażenie chciała zrobić na Profesorze Dumbledorze i Profesor McGonagall.Liczyła natomiast,że nie spotka Snape'a tak jak zapowiedział.Wciąż było jej głupio,że pocałowała go w policzek.Zrobiła to jako dowód wdzięczności,za gest z wisiorkiem lwa.Sam fakt,że podarował Harremu coś,co dla niego musiało mieć ogromną wartość sentymentalną,robił wrażenie.Dziewczyna czuła jednak,że było tu coś jeszcze.Tak jakby Severus wreszcie pogodził się z tym,że Lily odeszła i nie musi jej już opłakiwać.Może wreszcie zacznie żyć jak człowiek a nie jak mnich i wieczny żałobnik.Uśmiechnęła się do swoich myśli i zgarnęła włosy w wysoki kok.Po chwili jednak rozpuściła je,rzuciła ostatnie spojrzenie swojemu odbiciu i wyszła z sypialni.Na dole jak zawsze rano panował gwar.
Część domowników jeszcze nie wyszła do pracy,a część jak Ginny,Harry i Ron dopiero budziła się nad kubkiem gorącej kawy.Gdy dziewczyna weszła do kuchni i krzyknęła "Dzień dobry!" wszystkie głowy odwróciły się w jej stronę.Mężczyźni zlustrowali ją od stóp do głów,kiwając z uznaniem.Przysiadła się do śniadania,ale i tak była zbyt zdenerwowana by coś przełknąć. Ginny patrząc na nią uważnie,zdecydowanie chciała jej coś powiedzieć.W końcu chyba zrezygnowała z podchodów ,głośno i wyraźnie powiedziała:
-Skop im tyłki Miona!
-Ginny!Grzeczne dziewczyny nie używają takiego języka.-Choć głos Pani Weasley był zrzędliwy,widać było,że podziela zdanie córki.
-Poradzisz sobie Hermiono.-Gryfonka uśmiechnęła się z wdzięcznością i zaczęła wstawać od stołu.Zaraz jednak Harry usadził ją z powrotem i pospiesznie wybiegł po schodach.Gdy wrócił,miał w rękach drobne pudełeczko.Wyciągnął je przed siebie i uśmiechnął się nieśmiało do swojej przyjaciółki.
-Złożyliśmy się na nie,jakby ci się nie podobało,można wymienić.-Zaintrygowana dziewczyna otworzyła pudełeczko.W środku na atłasowej poduszce leżało piękne złoto-czarne pióro.Obok ułożony był pojemniczek na tusz z wygrawerowanym "JESTEŚ NAJLEPSZA"-złotymi literami. Hermiona spojrzała na twarze swoich przyjaciół i poczuła łzy pod powiekami.Ściskając Harrego zaczęła dziękować im z całego serca.Podeszła kolejno do każdego i wszyscy życzyli jej powodzenia.
-W razie czego,możesz po prostu wsadzić je Snape'owi w oko.-Powiedział Ron,przy akompaniamencie śmiechów pozostałej trójki.
-Będziemy tęsknić,wpadaj kiedy tylko chcesz.-Ginny również otarła łzy i znów przytuliła się do starszej koleżanki.By do końca nie rozmazać makijażu,który tak misternie nakładała od 6 rano,Hermiona weszła do kominka i krzyknęła "Hogwart".


Nie sądziła,że miejscem w które ją przeniesie będzie kuchnia,ale lepsze to niż nic.Przeszła szybko w kierunku Wielkiej Sali,zastanawiając się,kiedy jej bagaże tutaj dotrą.Udała się na drugie piętro,do gabinetu Profesor McGonagall,ale nie zastała jej.Postanowiła więc zrobić sobie wycieczkę krajoznawczą.Nie przeszkadzał jej fakt,że znała ten zamek jak własny dom.Wręcz przeciwnie.Bardzo cieszyła się,że może znów przechadzać się jego korytarzami.Wdychać znajomy zapach magii i środka do czyszczenia podłóg,ale również,że wreszcie jest w miejscu do którego pasuje w pełni.To tutaj przeżywała swoje małe sukcesy,pociła się nad kociołkiem,godziła pokłóconych przyjaciół i zakochiwała się.Wróciła myślami do Wiktora.Gdzie jest?Co teraz robi?Wiedziała,że był poszukiwany,podejrzewano go o czynny udział w służeniu Czarnemu Panu,ale Hermiona w to nie wierzyła.Bułgar może i był lekko mrukliwy i skryty,ale miał raczej słowiczą duszę.Nie zdradził by ich.Gdziekolwiek był,życzyła mu jak najlepiej.
Gdy dotarła do chatki gajowego,od razu przypomniało jej się,o co podejrzewali ze Snape'em Hagrida i Profesor McGonagall.Uśmiechnęła się i zajrzała do środka.Nikogo tam jednak nie było.Lekko zirytowana ruszyła z powrotem do zamku z nadzieją,że gdziekolwiek Minerwa wyszła,zdążyła już wrócić.Gdy wspinała się po kamiennych schodach,aż ją zmroziło.Z wyższego piętra schodził Severus Snape.Jak zwykle zamaszystym krokiem przemierzył dzielącą ich odległość i stanął jak wryty.
-Granger?
-Eeee słucham?
-Jak zwykle elokwentna.-Zlustrował ją od góry do dołu i spojrzał jej w oczy.
-Ale się wystroiłaś,czyżbyś planowała odbić Minerwę z rąk Hagrida?-Dziewczyna zaśmiała się perliście,słysząc ten zamaskowany komplement.
-Nie,ale gdybym wolała dziewczyny,myśli Pan że miałabym u niej jakąś szansę?-Profesor znów zmierzył ją wzrokiem.
-Jeszcze dziś byłaby twoja.-Pod jego czujnym wzrokiem dziewczyna zaczerwieniła się ogniście i uciekła spojrzeniem w bok.To przekomarzanie się sprawiło,że zaczęła się denerwować.
-Jest Pan zajęty,nie będę zatrzymywać.
-A ty dokąd?
-Ja...no miałam się spotkać z Profesor McGonagall,ale wcześniej jej nie zastałam.
-Nic dziwnego.Minerwy nie ma.Pojechała z naszym gajowym na zakupy.-Spojrzenie ogromnych oczu brązowowłosej kazało mu parsknąć śmiechem.
-Wiem,też mnie to śmieszy,no ale cóż.-Wzruszył ramionami i już miał ją wyminąć,gdy zaczęła się jąkać.
-To kto w takim razie wytłumaczy mi wszystko,pokaże i w ogóle dlaczego wyjechała wiedząc,że ma się ze mną spotkać?
-Nie martw się,ja mam chwilę.O resztę możesz ją zapytać jutro.
Bez słowa ruszyła za nim do lochów.
Gdy dotarli do jego komnat,które jak zauważyła,już nie były zabezpieczone zaklęciem,zrobiło jej się chłodno.Nie pomyślała,że będzie siedzieć w podziemiach.Tutaj bluzka na ramiączkach i mini spódnica wydawały się być o wiele za skąpym strojem,nie tylko dlatego,że było zimno.
Wiele razy była w jego prywatnych komnatach,dlatego z wrodzoną sobie ciekawością zaczęła porównywać co się tu zmieniło od jej ostatniej wizyty.Zauważyła,że wiele tomów leży na każdym możliwym skrawku podłogi i mebli-oznaka,że czegoś szukał i się zastanawiał.Znała go już na tyle,że wiedziała,co to oznacza. Severus też był perfekcjonistą.Prawie nigdy nie prosił się nikogo o pomoc,a skoro panował tu bałagan,coś musiało nie dawać mu spokoju.Przysiadła na fotelu koło biurka,podczas gdy Mistrz Eliksirów szukał czegoś w szufladzie.W końcu w triumfalnym geście uniósł ręce pełne papierów.
-Tu masz plan swoich lekcji,tu harmonogram patroli nocnych,wykaz książek dla pierwszych i drugich klas i kilka niezbędnych informacji odnośnie prowadzenia lekcji.Jakby coś,to drogę do lochów znasz.-Patrzyła na niego oniemiała.
-Skąd Pan to ma?Przecież miała mi to wszystko wręczyć Minerwa.
-Musisz marudzić?Mam to mam i koniec.Jak ci się nie podoba,to na mnie naskarż.Obawiam się jednak,że Dyrektor jest zajęty.
-Czym?
-Ani ja nie chce o tym mówić,ani ty nie chcesz o tym słyszeć.Chyba,że lubisz mieć koszmary nocne z Dyrektorem i Sybillą w roli głównej.-Dziewczyna znów poczuła,że się rumieni.Sam Snape z kolei się wzdrygnął i zaczął porządkować biurko. Gryfonka poczuła,że spotkanie skończone i wstała.Chciała się grzecznie pożegnać i odejść,ale coś jej nie dawało spokoju.
-Mogę o coś zapytać?
-Skoro musisz.
-Dlaczego wyręczył Pan Profesor McGonagall?
-Nie dasz temu spokoju prawda?-Przewrócił oczami.
-Lubię wiedzieć.
-To już ustaliliśmy.-Uśmiechnął się do niej,z dozą czułości,która bardzo zaskoczyła młodą kobietę.-No więc skoro już musisz suszyć mi głowę,to było mi głupio,że odwołałem to spotkanie i kazałem Minerwie cię wprowadzić,a skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy,to stwierdziłem,że możemy się spotkać.Na gruncie zawodowym oczywiście.
-Oczywiście.
-Już?Wystarczy?
-Jak najbardziej...a tak właściwie,to gdzie są moje komnaty?Bo tego to mi Pan nie powiedział.
-Masz przygotowany pokój wraz z gabinetem na 3 piętrze koło obrazu z Henrykiem Wrzeszczącym.
-Czyli jest to gabinet....Slughorna?!
-Nie,on ma swój po przeciwnej stronie korytarza.
-Uff to dobrze,nie zniosłabym spania w pokoju,gdzie zawsze unosi się ten dziwny zatęchły zapach i woń brandy.
-Tak Horacy lubi sobie poeksperymentować.Dlatego ja mieszkam w lochach,tutaj jakoś zapachy się nie niosą.
-Ale jest Pan strasznie odcięty od innych,mnie by o przeszkadzało.
-Nie przyszło ci do głowy,ze ja po prostu lubię być sam?
-Nie.Nikt nie zniósłby towarzystwa tylko książek i mikstur.
-No to bardzo mi przykro,ale dokładnie taki los cię czeka przez najbliższy rok.
-W sumie to tak...ale jeśli Pan to znosi,to ja też dam radę.
-Zapamiętaj sobie jedno.Ja tego nie znoszę.Jest to droga którą sam świadomie wybrałem i która mi odpowiada.
-Nieprawda,nie wierzę w to.-Mężczyzna wzruszył ramionami.
-Nie musisz,ale taka jest prawda.
-To dlaczego tak chętnie odpisywał mi Pan na listy,zwierzał się...tak nie robi osoba,która chce wciąż być sama,tylko ktoś bardzo samotny...z konieczności.-Już gdy to powiedziała czuła,że znów przesadziła.
-Granger,to że wymieniliśmy kilka ckliwych liścików nie daje ci prawa do oceniania mnie,więc zrób mi łaskę i idź truć komuś innemu,ja muszę popracować.
-Przepraszam,znów powiedziałam za wiele.-Machnął ręką.
-Przynajmniej byłaś szczera.Ale naprawdę wynoś się już.
-Do zobaczenia na uczcie Profesorze.-Gdy była już przy drzwiach usłyszała jeszcze jego cichy melodyjny głos,który prześladował ją potem w snach.
-Nie bądź dzieckiem,mów mi po imieniu.


                                                                            *
Resztę dnia Pani Profesor Hermiona spędziła na tworzeniu swoich ukochanych konspektów.Zrobiła ich po jednym dla danego semestru a potem skopiowała przy pomocy różdżki.Zadowolona oceniła efekt i postanowiła pozwolić sobie na filiżankę herbaty.W prowizorycznej kuchni jaką dysponowała,było ok 10 rodzajów herbaty.Zdecydowała się na silnie miętową.Zasiadła przed kominkiem i zorientowała się,że właśnie kończy się obiad w Wielkiej Sali.Pobiegła jak na złamanie karku.Gdy wkroczyła,Dyrektor właśnie wstawał.Na jej widok uśmiechnął się szeroko i rozłożył ręce.
-Moja droga,już myślałem,że Severus zagadał Cię na śmierć.
-Jak to?
-No jego też jeszcze dziś nie widziałem,a z tego co wiem,miał ci to i tamto wytłumaczyć.Nie ważne.Witaj z powrotem,wpadnij do mnie na herbatkę,około 18,teraz muszę pędzić.-Nie czekając na jakiekolwiek słowa,Dyrektor już ruszył do drzwi.Dziewczyna nie wiedząc co ze sobą zrobić zasiadła po lewej stronie od fotela Dyrektora i poczęstowała się nóżką kurczaka i brązowym ryżem.Gdy już zaspokoiła pierwszy głód uniosła wzrok i spojrzała na Wielką Salę w całej jej okazałości.Było to niezwykły widok. Hermiona poczuła dziwną chęć uszczypnięcia się,wciąż nie mogąc uwierzyć,że znów jest tutaj w szkole i za niedługo będzie mogła przelać swoją wiedzę do głów młodych czarodziejów.Myślała o tym  niepokojem,ale również ogromną radością.Nauczanie zawsze było jej smykałką mimo to,trochę się denerwowała.Jakie czekają ją trudności?Czy podoła?No i czemu Dumbledore ze Snape'm tak nalegali,żeby wróciła?
-Ekhem.-Dziewczyna podniosła wzrok i spostrzegła koło siebie byłego nauczyciela,jak zwykle w swoich nietoperzowych szatach.-Zajęłaś moje miejsce....ale dobrze niech ci będzie,dziś możesz tu zjeść.
-Przepraszam.-Hermiona spłonęła rumieńcem i znów spojrzała na swój talerz.-W zasadzie to już skończyłam więc mogę...ustąpić miejsca.
-Nie może ci to przejść przez gardło?Aż tak się brzydzisz?
-Nie nie to nie tak...Severusie.-Jej głos niebezpiecznie zawibrował gdy wypowiadała jego imię.-Jej twarz już dosłownie płonęła.Gdy niepostrzeżenie usiadł koło niej poczuła się dziwnie nie komfortowo.
-Czuję miętę.
-Do mnie?-Uniosła brwi i spojrzała na niego zaskoczona.
-Nie.Od ciebie głupia.
-A tak.piłam miętową herbatkę,gdy zorientowałam się,że trzeba iść coś zjeść.
-I już idziesz?-Czy jej się wydawało,czy wyczuła rozczarowanie?
-Tak,muszę jeszcze uzupełnić konspekty i wypakować bagaże.
-W takim razie do  zobaczenia o 18.
-U Dyrektora?Panu też kazał przyjść?
-Tak,MNIE też kazał przyjść.
-Po co?
-Przyjdziesz to się dowiesz.-Dodał to swoim zwykłym zrzędliwym tonem.
-W takim razie do zobaczenia.


Gdy dotarła do swoich komnat i przebrała się,spostrzegła że ma jeszcze co najmniej pół godziny czasu wolnego.Przejrzała notatki Severusa odnośnie zajęć.Severus....jak to dziwnie brzmi,móc wreszcie mówić do niego po imieniu.Jak równy z równym.Cieszyła się z tej zmiany,ale również była pełna obaw...w końcu takie skracanie dystansu między nimi,nie leżało w naturze Mistrza Eliksirów,ale jednak to zaproponował.Może wreszcie zaakceptował fakt,że są podobni i mogą wzajemnie sobie pomóc,a nawet uczyć się od siebie?Tak daleko jej marzenia nie wybiegały,ale cieszyła się z małych kroków.
Na miękkich nogach ruszyła do gabinetu Dyrektora,a gdy weszła zastała tam Severusa,Albusa i....Wiktora Kruma.