środa, 19 listopada 2014

Libster Blog Award


Jej!Znów zostałam nominowana!Serdecznie dziękuję drogiej SevMione,którą równocześnie informuję iż zyskała nową czytelniczkę;)Dodatkowo chciałam jej podziękować,bo nominowała autorki,których nie znałam,ale chętnie poznam;)
Jeszcze raz dzięki kochana;)

Poinformuję tylko iż szablon coraz bliżej,a rozdział będzie dopiero koło piątku.




1. Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się pomyśleć o długoterminowym zawieszeniu bądź też całkowitym usunięciu bloga? Jeśli tak, co było przyczyną?

Nie,nigdy o tym nie myślałam.Piszę z chęci i póki co mam mnóstwo pomysłów i wena jest,więc narazie zostaje z wami;)
 

2. Czego nie lubisz a co uwielbiasz w swoim blogu?

Nie lubię przede wszystkim tego,że nie mam szablonu,ale to nie problem.Najbardziej tego,że mimo iż dodaje dość często rozdziały,wyświetleń jest stosunkowo mało.Uwielbiam natomiast to,że to moje drugie dzieło,dorosłam trochę do tego pisania i blog jest już prawie taki jakim sobie go wymarzyłam.

3. Dlaczego wybrałaś akurat paring SSxHG? 

Hermi i Sev,zawsze będą moja ulubioną parą.W fanficach siedzę już jakiś czas.Przeczytałam niezliczone ilości Dramione,napisałam własne i podczas pisania natknęłam się na Sevmione,które do dziś uważam za najlepsze opowiadanie i które popchnęło mnie do stworzenia mojej wersji ich miłości.Chciałam zobaczyć,czy ja też potrafię ukazać nietoperze serce i kujońską namiętność;)

4. Po zakończeniu obecnego bloga zamierzasz założyć kolejny czy raczej przestaniesz blogować?

Owszem myślałam nad kolejnym blogiem,ale jak będzie?Czas pokaże.

5. Czy udało Ci się stworzyć postać, która przypomina Ciebie?

Prawdę powiedziawszy nie,ale dlatego że nigdy tego nie chciałam.Ja to ja osoba z krwi i kości,nie potrzebuję jeszcze swojego odpowiednika w opowiadaniu.Być może Hermiona posiada jakąś tam moją cechę,ale to raczej wyglądu;)

6. Dlaczego zaczęłaś pisać i jak długo to robisz?

Jeśli chodzi o pierwsze opowiadanie,to chciałam się sprawdzić i zobaczyć jaka to frajda z tym całym blogowaniem.Krótkie opowiadania tworzę od 14 roku życia(mam 23lata),ale oficjalnie(wirtualnie)publikuję od lutego tego roku.

7. Skąd wzięła się nazwa Twojego bloga? 
 Nazwa bloga "you deserve better" jest kluczowym opisem uczuć Severusa do Hermiony,gdy już sobie na te uczucia oczywiście pozwoli;)

8. Czy jest jakaś para, której zupełnie sobie nie wyobrażasz?

W życiu nie wyobrażam sobie Rona i Harrego,no way!

9. Znajdzie się cytat, który idealnie współgra z Twoją historią?

"Człowiek ma dar kocha­nia, lecz także dar cierpienia. "


10.  Postać, której nie znosisz? (z HP)

Glizdogon!!!

11. Jaką porę dnia uważasz za najlepszą żeby tworzyć? A może nie ma różnicy?

Generalnie nie robi mi wielkiej różnicy pora,ale...najbardziej lubię tworzyć w godz. 11-15(kawa,papieros te sprawy)




 Z radością nominuję:

Always z http://always-said-snape.blogspot.com/
Miona22 zhttp://hgxssokrok.blox.pl/html
Alexis Nott z http://great-unknown-feeling.blogspot.com/
Victorie la Roulette z http://szlama-arystokrata-plan-przeznaczenia.blogspot.com/




OTO MOJE PYTANIA:


1.Czy znajdzie się według ciebie opowiadanie,które zasłużyłoby na ekranizację,gdyby to było możliwe?
2.Z którą postacią z HP się identyfikujesz?
3.Ile razy najwięcej zdarzyło ci się przeczytać,którąś z książek HP,jaka to była część?
4.Co z książek według ciebie powinno się znaleźć w filmach,a czego scenarzyści nie umieścili i dlaczego?
5.Standardowo:Dlaczego ten parring?
6.Którą z osób obsady filmowej HP chciałabyś poznać i dlaczego?
7.Czy twoi przyjaciele podzielają twoją fascynację sagą oraz pisaniem ff?
8.Czy posiadasz jakiś magiczny przedmiot ze świata Hp,np różdżkę,miotłę?
9.Do którego domu byś pasowała?
10.Ulubiony blog?
 





 

środa, 12 listopada 2014

Rozdział 9


Rozkręcamy się powoli;)
ENJOY!







Hermiona delikatnie otworzyła oczy, jednak zaraz tego pożałowała. Poczuła kujący ból głowy i lekkie zawroty. Z wysiłkiem zwlekła się z łóżka, zastanawiając jak tam trafiła.W łazience umyła włosy, twarz i popsikała się perfumami. Postanowiła spotkać się z Wiktorem, ale jak tylko przyszło jej to do głowy, doznała olśnienia. Alkohol, Severus, Wiktor, pocałunki, szklanka...Migawka wspomnień przyprawiła ją o dreszcze. Musi porozmawiać z jednym i z drugim. Ale z którym najpierw ? Wiktor. Zadecydowała o tym od razu, bo na pewno będzie to ta prostsza rozmowa. Jakże się myliła...




- Witaj Wiktorze, mogę wejść?
- Po co ? - Jego gburliwy ton wkurzał ją, bo chyba dopiero teraz zrozumiała jak bardzo gburowaty jest ten mężczyzna.
- Porozmawiać ? - Może jak będzie udawała głupka to nie będzie awantury ?
- O czym tu rozmawiać ? Dość jasno się wyraziłaś .
- Co masz na myśli ?
- Twierdziłaś, że nie chcesz się wiązać z kimś z pracy, ale najwidoczniej Snape nie podchodzi pod tę kategorię.
- Hę ? - Musiała zrobić bardzo głupią minę, bo Bułgar załamał ręce i wpuścił ją do swojego dormitorium.
- Wiem, że nie jestem doskonały, ale co takiego ma on, czego ja nie mam ? I proszę cię o szczerość, nie zniosę więcej kłamstw. - Ku jego przerażeniu Hermiona zaczęła się śmiać i to na całe gardło. Gdy wreszcie się opanowała, spojrzała na niego jak na przybysza z marsa i uspokoiła oddech.
- Ty myślisz, że coś mnie łączy z Nietoperzem ? Proszę cię. Już wolałabym być starą panną niż się z nim związać. Nikt przy zdrowych zmysłach by tego nie przetrwał. - To że nie mówiła do końca prawdy postanowiła przemilczeć. Najważniejsze to wyprowadzić go z błędu.
- To dlaczego wciąż mnie od siebie odsuwasz i zachowujesz się jakby on był ważniejszy ode mnie ? - " Bo jest " miała ochotę krzyczeć, ale szybko się zreflektowała.
- To nie tak, że jest ważniejszy...mamy sporo wspólnych spraw. Zakon, eliksiry, wspólne ćwiczenia. To normalne że ludzie w takich okolicznościach się zbliżają, ale nasze relacje nie wykraczają poza te zwykłe kumplowskie. Poza tym on mógłby być moim ojcem, przecież wiesz..
- W świecie czarodziejów wiek nie stanowi, aż tak dużej przeszkody dla związków...
- Och skończ już ! Nic mnie nie łączy ze Snape' m zrozumiano ?! - Krum wyglądał na prawie udobruchanego, bo przygarnął ją do siebie i posadził sobie na kolanach. Chciał ją pocałować, dlatego błyskawicznie wtuliła się w jego tors by uniknąć tych zachłannych ust. Najwidoczniej to też mu odpowiadało, bo oplótł ją ciaśniej i zaczął się kołysać w tył i w przód.
- Ja...już myślałem że cię straciłem...i to na rzecz tego dupka ! Obiecaj mi, że mnie dla niego nie zostawisz.
-Hermiona bezmyślnie kiwnęła głową, ale zaraz zdała sobie sprawę, że on tego nie widzi. Zrozumiała również, co brunet sugerował. Od razu poderwała się na równe nogi.
- Wiktorze ! Nie zostawię cię dla Snape'a bo my nie jesteśmy razem ! Skąd ci to przyszło do głowy ?
- Noo...jak ty pozwalałaś się całować, to jak dla mnie było jasne, że chcesz...
- To był błąd. Nie powinnam robić ci nadziei, przepraszam.
- Dlaczego tak mówisz ? - Spojrzał jej w oczy z nadzieją, która jednak zaraz zgasła.
- My nie pasujemy do siebie Wiktorze...ty lubisz sport, ja książki. Jesteś pewny siebie i rozgadany, a ja cicha i raczej nieśmiała...myślę, że szybko byśmy się sobą znudzili.
- I dlatego nie chcesz nawet spróbować ?
- Ciężko będzie nam razem pracować, jeśli faktycznie zerwiemy...
- I nie chodzi o to, że chcesz być ze Snape'm ?
- W żadnym razie  - Kategorycznie pokiwała głową i uśmiechnęła się niepewnie.
- Dobrze więc, jakoś się z tym pogodzę.
- Cieszę się.

Bułgar namawiał ją jeszcze aby została na kieliszek wina, ale znów wymówiła się zmęczeniem. Jak miała mu powiedzieć, że chyba z pięć razy mówiła mu, że nie pije wina. I to jeszcze na kacu. Niektórzy nigdy się nie zmienią..A propo zmian. Gryfonka zaczęła zastanawiać się, czy jej stosunki z Mistrzem Eliksirów ulegną zmianie. Z tego co wydedukowała, zaniósł ją do łóżka i chyba na niego zwymiotowała, ale równie dobrze mogło jej się to śnić. No i te rzeczy które mówił...które ona mówiła...musi to wszystko wyjaśnić i to przed jutrem. Będzie potrzebowała jego wsparcia, gdy zjadą się wszyscy uczniowie. Nie zwlekając ruszyła do lochów.
Gdy otworzył drzwi już wiedziała, że nie będzie łatwo. Miał jak zawsze marsową minę i uniesione drwiąco brwi. Gestem zaprosił ją do środka i chyba, żeby z niej zadrwić, nalał sobie szklaneczkę Ognistej i wychylił ją jednych haustem. Patrzyła na niego wyczekująco, aż wreszcie usiadł w dobrze znanym jej fotelu i również na nią spojrzał.
- Głowa cię nie boli ? - Znów uniósł brwi.
- Nie, mam się całkiem nieźle, dziękuję.
- W przeciwieństwie do moich butów, które potraktowałaś,bardzo nieelegancko.
- Wiem, przepraszam.
- Za co ? - Pogardliwy ton zasugerował jej, że jest jeszcze coś za co należą mu się przeprosiny.
- Za wszystko. Wygłupiłam się. - Spojrzała na niego nieśmiało, niepewna jak zareaguje na jej kajanie się. Gdy jednak się nie odezwał, odebrała to jako dobrą kartę i kontynuowała. - Nie powinnam się tak zachowywać, wytłumaczyłam już Wiktorowi..- O dziwo uniósł dłoń, jakby każąc jej przestać. Spojrzała mu prosto w oczy.
- Nie chce słuchać o czym sobie gruchaliście. Przeprosiłaś, doceniam to, ale teraz to ty mnie posłuchasz.
Ostatnio nasze stosunki były luźne. Jak dla mnie za luźne.Wiem, że jak ludzie razem pracują, to się do siebie przyzwyczajają, to jest nieuniknione, ale to wszystko zabrnęło za daleko. Rozumiem, że moja wiedza i umiejętności mogą ci imponować, ale twoja chora fascynacja zabrnęła za daleko. Nie interesują mnie żadne romanse czy co ci się jeszcze jawi w tej głowie..
- Czekaj czekaj. Jakie romanse ? Jaka fascynacja ?
- Nooo twoja, mną.- Spojrzała na niego jak na wariata. Znów.
- Słuchaj no Snape. Nie wiem co sobie ubzdurałeś, ale chyba troszkę poniosła cię fantazja. Owszem imponujesz mi, ale jako czarodziej, Mistrz Eliksirów i wybitny uczony, a nie jako mężczyzna. Moja jak to określiłeś " chora fascynacja " - wykonała ruch palcami zaznaczając cudzysłów - wiąże się tylko z twoimi umiejętnościami, a sam pomysł o mnie i o tobie mających romans, jest dla mnie śmieszny. Wierzyć mi się nie chce, że wpadłeś na taki pomysł. Nasza współpraca, choćby nie wiem jak bliska, w życiu nie wyzwoliłaby aż tak gorących uczuć.Więc - uprzedzając twoje pytanie - nie nie podobasz mi się. -Spojrzała na niego pewna siebie, a gdy zobaczyła jego chytry uśmieszek, aż się zaczerwieniła.
- Dobrze w takim razie. Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Trochę szkoda,no ale..
- Tak ? - Wydała z siebie żałosny kwik.
- Oczywiście, że nie głupia .- Przewrócił oczami ubolewając nad jej bezmyślnością.
- Skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy, pójdę coś zjeść.
- Tęsknił nie będę. - Burknął jak to on ma w zwyczaju.

                                                                       *

1 września.Przez wielu dzień postrzegany jako utrapienie, dla pewnej młodej kobiety stanowił próbę charakteru i powód do zmartwień też. Dziś pojawią się wszyscy uczniowie. Dziś, zostanie ogłoszona jako nowy nauczyciel i dziś będzie musiała sprostać wszelkim wymaganiom. Pocieszała ją tylko jedna myśl. Jeśli te pierwsze dni dadzą jej w kość, będzie mogła uciec do Nory na resztę weekendu i ponarzekać Ginny i reszcie.
Ociągając się, wykonała poranną toaletę, nałożyła makijaż i ubrała się w dłuższą ciemno granatową spódnicę i czarną bluzkę. Już gdy wyszła z wieży i ruszyła schodami w dół, dobiegł ją gwar podnieconych głosów i nieśmiałych szeptów. Pierwszoroczni. Na myśl o jutrzejszych zajęciach, coś w jej brzuchu wykonało koziołka. Niepewnie chwyciła się balustrady i zeszła z ostatniej kondygnacji schodów. W tłumie szkrabów nie dostrzegła żadnej znajomej buzi, ale za to rozpoznała wyróżniającego się Gajowego. Hargid stał otoczony kręcącymi się na wszystkie strony dzieciakami i niemrawo wymachiwał rękami. Dopiero po chwili dotarło do niej, że on macha w jej kierunku, dając jej znać, aby podeszła.
- Hermiona ! Niech no cię uściskam ! - Bez pardonu podszedł i uniósł ją do góry, jakby nie ważyła absolutnie nic i wciąż miała 12 lat.
- Hej ! Puść ! Złamiesz mnie ! - Gdy wreszcie dał się przekonać i postawił ją na ziemi, wszystkie małe buźki zwróciły się w ich stronę co chwilę posyłając ukradkowe spojrzenia i szepcząc.
- Jak się masz Pani Psor ? - Olbrzym wesoło mrugnął i zaniósł się śmiechem łapiąc się za ogromny brzuch.-To wszystko nie jest takie straszne, przyzwyczaisz się. No, pogadałbym, ale Mini się wścieknie, ekhem...Psor McGonagall się wścieknie jeśli zaraz nie przyprowadzę ich pod Wielką Salę. Dzieciaki ! Za mną ! - Gdy wreszcie udało mu się wykonać pełen obrót, wszyscy patrzyli za nim jak urzeczeni. Jak to w takich chwilach Hermionę wzięło na wspominki. Zaraz jednak się ogarnęła i wyszła przed szkolną bramę. Robiło się coraz tłoczniej. Uczniowie przybywali na Testralach, łodziami i a to nowość balonami. Dziewczyna spojrzała zaskoczona, na pilota jednego z balonów, mianowicie był to sam Severus Snape. Gdy tylko garstka uczniów wysypała się na dziedziniec, podeszła do niego, nie kryjąc podziwu. Uniesienie brwi, znów powiedziało jej co sądzi o usłyszanych pochwałach. Zaraz się zreflektowała.
- Mój tata też umie latać balonem.
- To miał być przytyk do mojego wieku ? - Prychnął z pogardą, ale nadal patrzył jej w oczy i gdy już wysiadł z balonu również.
- Nie nie . Czemu ty zawsze przewidujesz najgorsze ? Lubiłam z nim latać, a wiem jaka to trudna sztuka...to wszystko. - W obronnym geście splotła ręce ze sobą. - Nie wszyscy cały czas myślą o tym jaki to jesteś stary ! Nie żebyś był stary ! - Zaczęła wymachiwać rękami, jakby chcąc cofnąć te słowa. O dziwo Severus tylko zachichotał.
- Już się nie plącz. Widziałaś te dzieciaki ? Nie żebym was komplementował, ale za waszych czasów jakoś pierwszoroczni byli bardziej zdyscyplinowani.- Pod jego spojrzeniem dziewczyna spłonęła rumieńcem, ale nic nie powiedziała. Nagle przypomniało jej się coś, o co chciała zapytać.
- Dlaczego wszystko rozpoczyna się tak wcześnie?
- Dyrektor stwierdził, że skoro wreszcie rodzice na nowo mu zaufali i w tym roku będzie rekordowa liczba uczniów, najlepiej rozpocząć jak najszybciej, żeby się zaaklimatyzowali. Mnie nie pytaj, rok jak każdy inny.-Wzruszył ramionami. Mistrz Eliksirów raptownie się zatrzymał i dopiero po chwili Hermiona zorientowała się, że przepuszcza ją w drzwiach. Posłusznie przez nie weszła i już miała się odezwać, gdy spostrzegła, że mężczyzna skręca na schody, a nie w stronę Wielkiej Sali. Nie zawracając sobie głowy krzykiem, weszła przez ogromne wrota. Od razu spostrzegła grupę niskich dzieci na przedzie sali. Rzeczywiście pomieszczenie pękało w szwach o ile można tak powiedzieć o magicznej sali powiększanej zaklęciem wedle potrzeb. Dostawiono cztery dodatkowe ławy oraz trzy dodatkowe krzesła przy stole nauczycielskim. Gryfonka ruszyła niepewnie w stronę swojego miejsca, gdy kątem oka dostrzegła Minerwę. Delikatnie się uśmiechnęła i skinęła jej głową. Ten sam gest wykonała względem Albusa Dumbledore'a, który mrugnął do niej, a Pani Sprout poklepała ją po plecach. Gdy wreszcie usiadła poczuła się dziwnie.Wszystkie twarze na nią patrzyły. Te małe z zaciekawieniem, a starsze dzieci na przemian z podziwem i lekkim rozbawieniem. Poczuła, że palą ją policzki. Marzyła, aby wreszcie zjawił się ktoś z kim mogłaby porozmawiać, ale jak na złość, ani Severusa, ani nawet Wiktora jeszcze nie było.W końcu jednak, niezmiennie trzepocząc peleryną pojawił się Snape, a za nim lekko utykając - Krum. Brązowowłosa patrzyła jak gniewnie mierzą się wzrokiem, jednak nie miała już czasu zapytać żadnego z nich co się stało, bo Dyrektor powstał i odchrząknął.
- Witacie moi drodzy ! Kolejny rok się rozpoczyna ! Życzę wam samych dobrych ocen i abyście pobyt tu wspominali jak najlepiej. Mamy kilka zmian w kadrze. Tym którzy jeszcze jej nie znają, przedstawiam nową nauczycielkę Eliksirów - Hermionę Granger - Skinął w jej stronę na co rozległy się ogromne brawa. Jedynymi osobami które nie klaskały, byli Krum i Snape. Gdy brawa ucichły Starzec kontynuował. - Latania będzie uczył wybitny gracz w Quiddicha - Wiktor Krum. - Tutaj brawa były jeszcze głośniejsze. Gdzieniegdzie słychać było gwizdy. - Przystąpimy teraz do ceremonii przydziału, a zaraz po uczcie prefekci zaprowadzą was do dormitorium. Minerwo? - Gdy profesorka zaczęła monotonnym głosem odczytywać kolejne nazwiska, Hermiona wyłączyła się. Spojrzała na Snape'a, ale tradycyjnie jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, oprócz pogardy dla całego świata. Będzie musiała go przydybać po uczcie i wypytać o co chodzi. Nim się spostrzegła, Minerwa wesoło zagadywała ją o początek roku szkolnego, racząc się pieczonym indykiem i frytkami. Dziewczyna jednak tylko na wpół koncentrowała się na rozmowie, nie chciała bowiem przegapić momentu jak Nietoperz odejdzie od stołu. Powoli jednak wszyscy zaczęli wstawać, a prefekci kolejno wyprowadzali grupy uczniów, mężczyzna jednak siedział jak zaklęty. Gdy wreszcie się podniósł, szedł tak szybko, że miała trudność z dogonieniem go. W końcu zaczęła się potykać na kamiennych schodach.
- Stój ! - Błyskawicznie się obejrzał i posłał jej swoje mistrzowskie, nienawistne spojrzenie.
- Co znowu ?
- Dlaczego spóźniłeś się na ucztę i to razem z Wiktorem ?
- Książkę piszesz ?
- Tak.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Cytując klasyka " już tam byłam" - Zrobiła mędrkowatą minę, a Severus w duchu współczuł jej uczniom.
- Ech...z tobą nie da się wygrać co?
- EEE.
- Nasz drogi koleżka Krum ma trochę za długi jęzor, ale ty już to wiesz. - Posłał jej wredne spojrzenie i zachichotał.
- Co masz na myśli ?
- Powiedział coś co mi się nie spodobało, więc podłożyłem mu nogę i spadł ze schodów.
- Co takiego ? - Wybałuszyła na niego oczy i aż się zatrzymała w miejscu.
- Ach nie zaprzątaj sobie tym tej ślicznej główki, Krum to idiota, ale przynajmniej pod odpowiednim naporem umie się przyznać do błędu.
- Co ty sugerujesz ? - Jej umysł ledwo zarejestrował fakt, że nazwał ją śliczną.
- Nic nic, widzimy się później. - Lekko jej pomachał i już go nie było. Dziewczyna stała tak jeszcze chwilę wypatrując go w tłumie ludzi, ale więcej go nie widziała. Zniknął.
Jak się okazało, nie dane im było się zobaczyć przez resztę dnia, gdyż co i rusz napływały do niej sowy z gratulacjami, niektóre zawierały nawet małe podarki od rodziców uczniów. Zrobiło jej się ciepło na sercu, że aż tyle osób się o nią martwi i o nią dba. Jak zwykle sumienna i staranna, od razu odpisywała na krótkie treściwe wiadomości. Zaparzyła sobie miętową herbatkę i usiadła przed kominkiem by przeczytać list od Harrego. Przyjaciel jak zwykle zaraził ją swoim pozytywnym myśleniem, zapewniając, że da sobie radę i przesyłając uściski. Gdy tylko mu odpisała i odesłała kolejną sowę, usnęła.
Z przerażeniem obudziła się w środku nocy zlana potem i z drżącym sercem. Dla uspokojenia nerwów spojrzała na rozgwieżdżone niebo. Gdzieś tam jest przeznaczony jej mężczyzna. Czy w tym roku go pozna?Oby gwiazdy jej sprzyjały, gdyż życie w pojedynkę, chociaż nie mogła narzekać, zaczynało jej doskwierać. Chciała mieć możliwość przytulenia się do kogoś, porozmawiania na nurtujące tematy, popsioczenia na belfrowskie życie, choć w sumie nie miała jeszcze na co psioczyć, ale jednak. Ludzie wokoło zaczynali łączyć się w pary, nawet zatwardziała panna McGonagall znalazła szczęście u boku Hagrida, więc dlaczego ona nie mogłaby też kogoś sobie znaleźć ? Nim się spostrzegła wzeszło słońce i był to jeden z piękniejszych widoków w jej życiu. Horyzont zdawał się płonąć czerwienią a pozorne brzegi złotej kuli delikatnie okalały zakazany las, gdzieniegdzie przeplatając gałęzie złotymi promyczkami.
Patrzyła na ten widok jak urzeczona żałując, że z nikim nie dzieli tego piękna.
Nie zawracała sobie głowy ponownym zaśnięciem, tylko zeszła na krótki spacer w promieniach wschodzącego słońca. Gdy już minęła bramy szkoły natknęła się na Minerwę, która z zarumienionymi policzkami i potarganymi włosami przemykała w stronę zamku. Starsza profesorka tylko jej pomachała i uciekła do zamku.
- Zakochani są wśród nas ! - Powiedziała cicho do siebie Hermiona i ruszyła zboczem w dół. Herbatka u Hargida o 5 rano może nie była najlepszym pomysłem, ale zawsze to jakiś pomysł.




czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 8

Kolejna część "poważnych rozmów Seva i Hermi"
Dziś krótko,bo to ostatni rozdział wprowadzenia.Teraz dopiero zacznie się dziać;)
Zachęcam do komentowania,wiele dla mnie znaczy Wasze zdanie.
Enjoy!
Polecam przy czytaniu posłuchać Lany del Rey-Lucky Ones ;)


-Nalej mi.
Wpuścił ją do środka,gdzie dziewczyna od razu usiadła w fotelu.Wyczekująco spojrzała na swoją szklankę,na co Severus ze zbolałą miną podszedł do barku.Gdy już jej nalał,opróżniła szklankę jednym haustem i głośno postawiła ją na blacie biurka.Mężczyzna z rozdrażnieniem obserwował jak na jej twarz występuje rumieniec.Spojrzał wymownie w sufit i gestem zachęcił by się odezwała.
-Wiktor...-Nie zdążyła dokończyć bo Mistrz Eliksirów poderwał się z miejsca i klasnął w dłonie.
-Wiedziałem!Nie będziesz przychodzić do mnie,za każdym razem jak ten idiota robi coś nie tak.Nie jestem twoją niańką.Pozwierzaj się Potterowi,on na pewno prędzej zrozumie działania tego bufona.
-Masz racje.Nie powinnam tu przychodzić,to był błąd.Nie będę ci przeszkadzać.-Wstała z zamiarem wyjścia.
-Czekaj.-Przewrócił oczami i bez sił opadł na fotel po drugiej stronie biurka.-Co takiego przygnało cię,aż tutaj?
-Przecież nie chcesz wysłuchiwać o moich problemach.-Jej ton wyrażał rozdrażnienie i rozczarowanie.
-Niby tak,ale...chętnie pośmieję się z głupoty twojego kochasia.
-On nie jest moim kochasiem!
-Aaaa a problem polega na tym,że chciałby być?
-Skąd ty to wiesz?
-Powiedzmy że mam oczy i uszy.Mów.
-Nie chcę ci przeszkadzać.-Wyglądała na zakłopotaną,ale w duchu cieszyła się,że jej nie odtrącił.
-Jak zrobi się nazbyt obrzydliwie to ci powiem.-Uśmiechnął się wrednie na co ona westchnęła teatralnie.
-No więc,chciałam spotkać się z nim u mnie w dormitorium...pojawił się tam z bukietem róż,a ja kocham tulipany.Przyniósł wino...od którego mnie mdli i trochę się do mnie dobierał.
-Zdefiniuj trochę?
-Odepchnęłam go i wyrzuciłam za drzwi.
-Wystarczy,nie potrzebuje brudnych szczególików.
-Oszczędź mi.Zachowałam się jak kretynka?
-Nic nowego.
-Heeeej,miałeś mnie nie oceniać.
-Nic takiego ci nie obiecywałem,a jeśli tak,to byłem pijany.-Parsknął śmiechem,na co ona też uśmiechnęła się zakłopotana.
-Nie zrozum mnie źle,lubię Wiktora,podoba mi się.Jego muskuły,zdecydowana postawa,duże dłonie.Wszystko byłoby w porządku,gdyby jego umysł ogarniał coś jeszcze poza Quiddichem.-Spojrzała mu w oczy z nadzieją,że zobaczy w nim zrozumienie.Nie zawiodła się.
-Chciałabyś rozmawiać z nim o swoich zainteresowaniach,aspiracjach,o podróżach,o miksturach,o swoich obawach związanych z nauczaniem...-Gdy skwapliwie kiwnęła głową,jego oczy pociemniały,wydawałoby się z gniewu.
-To czemu głupia mu tego nie powiedziałaś?
-Powiedziałam,a chwile potem czułam jego oślizgłe wargi na swojej szyi.-Mimowolnie się wzdrygnęła i o dziwo Mistrz Eliksirów również.
-Nie chciałem tego wiedzieć,rzucisz na mnie Obliviate?
-Nie żartuj sobie proszę.-Zamyślona spojrzała na swoją pustą szklankę i zaczęła wodzić palcem po zaokrąglonych brzegach.Po chwili na dnie pojawił się bursztynowy płyn.Uniosła wzrok na swojego rozmówcę,ale on patrzył gdzieś ponad jej głową.Widocznie i jemu zdarzało się tak odpłynąć.Uśmiechnęła się smutno i kontynuowała.-Czasami myślę,że życie byłoby prostsze gdybym jednak zdecydowała się na związek z Ronem,wtedy gdy on tego chciał.
-Proszę cię.Ten chłopak jest totalnie poniżej twojego poziomu.-Spojrzał na nią pobłażliwie.
-Według ciebie każdy kto nie jest tobą,nie jest wystarczająco dobry.Wszystkich innych uważasz za idiotów.-Gdy zdała sobie sprawę jak to zabrzmiało,spuściła wzrok znów na swoją szklankę.
-Być może to prawda.Jestem perfekcjonistą w każdym calu i mam głód wiedzy.. z tego co widzę,ty jesteś podobna.Przynajmniej wiemy,dlaczego ze mną wytrzymujesz.
-Bo masz dostęp do alkoholu w szkole?
-Wiedziałem,że musi być haczyk.Mogłaś w sumie iść do Minerwy.Ona też ma całkiem pokaźny barek.
 -Byłeś pierwszą osobą o której pomyślałam.-Spojrzała na niego z ukosa,ale jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.Ach to usposobienie szpiega.Wciąż nie pozwalał sobie na okazanie jakichkolwiek uczuć.
-Wiesz co?Jeszcze ze dwie szklaneczki i pomyślę,że przyszłaś tu mnie poderwać,a nie się wyżalić.
-Ty i to twoje poczucie humoru.No ale nic,dzięki że mnie wysłuchałeś,będę lecieć.
-Już?Dostałaś to po co przyszłaś i już sobie idziesz?
-Noo tak.-Spojrzała na niego uważnie,a gdy ich oczy się spotkały,poczuła dziwny dreszcz.
-Świetnie.-Jad w jego głosie trochę zbił ją z tropu.Podeszła bliżej jego fotela i oparła się o biurko.
-Dlaczego cię to dziwi?Jesteś zły?
-Och nie marudź,tylko zmiataj stąd.
-Nie póki mi nie powiesz o co ci chodzi.
-Nie mam ci nic do powiedzenia.-Bardziej wyczytała to z ruchu jego warg niż usłyszała.
-Jeśli chcesz,mogę tu z tobą posiedzieć.Zagramy w szachy?
-Kiedy indziej.Idź już.-Odesłał jej szklankę do pomieszczenia,które jak podejrzewała robiło za kuchnię.
-Hej!To była moja szklanka.-Krzyknęła o wiele za głośno.Chyba alkohol zaczynał robić swoje z jej ciałem.
-I umrzesz tu i teraz jeśli nie dostaniesz jej z powrotem prawda?
-Nie nie,odniesiesz mi ją później tak?
-Albo zginę próbując.



                                                                           *

Powlokła się do swoich komnat.Delikatnie szumiało jej w uszach,ale uczucie błogości jakie jej towarzyszyło było wszechogarniające.Rozmyślała o tym co mówił Severus. Faktycznie Krum jakkolwiek fantastycznie zbudowany i sławny by nie był,wciąż ma pewne niedociągnięcia,których nie sposób nie zauważyć.
Nie znał połowy zaklęć,które ona opanowała jeszcze w szkole.Wiele sławnych postaci znał tylko dlatego, że przychodziły na jego mecze,a nie dzięki ich zasługom dla świata magii.No i to jego wyczucie chwili.Kompletnie nie wpasowywał się w jej nastroje.Gdy ona chciała porozmawiać,nawijał o swoich najlepszych chwytach.Chciała pomilczeć,brał się do całowania.No i jeszcze rozwalił tą ścianę,rzekomo chcąc ją ratować.Był zazdrosny,sama mogła to zauważyć i choć była przekonana,że nie miał ku temu powodów,raczej ją to denerwowało niż cieszyło.Z drugiej strony, jej pokręcone relacje z Severusem nie były nawet w połowie tak męczące jak z Wiktorem.Z byłym profesorem dogadywała się w wielu kwestiach praktycznie bez słów.Owszem denerwował się na nią o byle głupoty,ale było tak od zawsze i pewnie jeszcze długo tak zostanie.Natomiast rozumiał ją jak nikt inny.Przy nim,choć często była zła i kipiała furią,mogła być sobą.Mogła pytać,uczyć się,czerpać z jego mądrości i to ją fascynowało.Podczas ich współpracy, choć niechętnie,odpowiadał na każde jej pytanie,a jego odpowiedzi były wyczerpujące i bardzo pomocne. Zdążyła przyzwyczaić się do jego wybuchów gniewu i właściwie,gdyby nie one,nie czułaby między nimi żadnej różnicy.Ona była spokojna,ona bardzo wybuchowy,ale w końcu przeciwieństwa się przyciągają,prawda?Pewnie nadal zachwalałaby w myślach Mistrza Eliksirów,gdyby nie zdała sobie sprawy co robi.On jest byłym od niedawana nauczycielem.Mógłby być jej ojcem.Choć w niczym go nie przypomina,ale mógłby.Jest nieznośny,wredny,rządzi się i ma dziwnie długie palce.Takimi palcami na pewno robi...STOP!Dziewczyna otrząsnęła się z głupich myśli i że akurat dotarła pod swoje drzwi,otworzyła je i natychmiast padła na kanapę.Nie wiedziała ile tak leżała z myślami kotłującymi jej się w głowie,ale gdy usłyszała pukanie pobiegła do drzwi z myślą,że pewnie zaraz odzyska szklankę.Rozczarowała się jednak.Na progu stał Wiktor Krum z jednym małym żółtym tulipanem w ręce.Uchyliła drzwi,choć w sumie nie miała ochoty na to spotkanie.
-Co cię do mnie sprowadza?-Przyjrzała mu się uważnie,dłużej zatrzymując wzrok na barkach i biodrach.Gdy się na niego patrzyło,naprawdę przywodził na myśl byka.Solidny,dobrze zbudowany,misiowaty ale nie gruby...
-Chciałem cię bardzo przeprosić.Nie wiem co mnie napadło.Zachowałem się jak idiota.Daj mi jeszcze jedną szansę proszę.-Spojrzał na nią z miną zbitego psa.Nie miała siły go odtrącić.Wyciągnęła ręce,aby go objąć.Stali tak chwilę przytuleni.Mężczyzna spojrzał jej w oczy z niemym pytaniem.Za sprawą alkoholu pomyślała,że wyglądał zarazem uroczo jak i seksownie.Również się nachyliła.
Najpierw całowali się niespiesznie i delikatnie.Potem jednak do głosu doszło pożądanie i ich ruchy stały się gwałtowne.Opadli na kanapę spleceni,głośno oddychając.Gdy dociskał ją do siebie miała ochotę jęczeć,ale powstrzymywała się.Język sunący po jej szyi w stronę dekoltu skutecznie rozpraszał jej myśli,dlatego nie usłyszała pukania do drzwi.Natomiast dźwięk szkła spotykającego się z podłogę już usłyszała.Wyrwała się z objęć Bułgara,który odskoczył jak oparzony i wycelował różdżkę w Severusa Snape'a,który stał na progu.Wokół niego rozsypane były drobinki tego co jeszcze chwilę wcześniej było szklanką.Gdy do dziewczyny wreszcie dotarło co się dzieje,zaczęła nerwowo wygładzać bluzkę i zapinać zamek spódnicy.Podeszła do Wiktora i gestem nakazała mu opuszczenie różdżki. Mężczyźni mierzyli się wrogimi spojrzeniami,ale na twarzy Mistrza Eliksirów było raczej niedowierzanie i rozczarowanie.
Hermiona poczuła się jak idiotka.Przyszedł do niej z więdnącym kwiatkiem,a ona gotowa była rozłożyć dla niego nogi,tu i teraz.Poczuła,że pieką ją policzki.Skoro nikt się nie odzywał,wzięła to na siebie.
-Wiktorze?-Rzeczony mężczyzna spojrzał na "konkurenta" z wyższością i odwrócił się w stronę gryfonki.
-Tak?
-Mógłbyś nas na chwilę zostawić,muszę o czymś porozmawiać z Severusem.-Teraz z kolei tamten uśmiechnął się i zrobił miejsce w drzwiach.Gdy rozległ się huk zamykanych drzwi,dziewczyna klapnęła na kanapę i gestem nakazała rozmówcy usiąść.
-Wiesz że wisisz mi szklankę?
-Serio?Tylko tyle masz mi do powiedzenia?Pozapinaj się,chyba że chcesz abym rozmawiał z twoimi piersiami a nie oczami.-Wskazał ręką na okolice jej porozpinanego dekoltu,który widać było w pełnej krasie.Szybkim gestem pozapinała guziki i spojrzała na niego.
-Nie wiem jak to się stało.Przyszedł tu...a ja chyba jeszcze miałam trochę Ognistej we krwi..
-Nie tłumacz mi się.-Machnął niedbale ręką.
-Chcę.To co się stało nie powinno mieć miejsca.Wiktor nie jest mężczyzną dla mnie.-Powiedziała to zdecydowanym głosem.
-Brawo,wreszcie jakieś wnioski.Ale dlaczego?Z tego co widziałem zgraliście się i to całkiem nieźle.
-Głupie pożądanie.Nie tego szukam.Chce ciepła i zrozumienia.On mi tego nie da.-Spojrzała uważnie w czarne nieprzeniknione oczy i znów naszła ją ochota by go pocałować.Tym razem jednak już nic nie powinno jej powstrzymać,może prócz wyrazu jego twarzy.Wyglądał jakby właśnie odkrył,że Minerwa jest w ciąży z Hargidem. Niedowierzanie.
-Ty się we mnie zadurzyłaś!Dlatego ciągle mnie nachodzisz.-Wycelował w nią palec wskazujący i zerwał się z miejsca.-Nie.Nie.Nie.Nie.Tak nie może być.Przestań się na mnie gapić tym maślanym wzrokiem.Widziałem go u tych rozwrzeszczanych nastolatek wzdychających do Pottera,ble.Nie wolno ci żywić do mnie jakichkolwiek innych uczuć prócz szacunku i uwielbiania dla ogromu mojej wiedzy.Kobieto!Mógłbym być twoim ojcem!-Pewnie kontynuowałby swoją tyradę,gdyby nie fakt,że dziewczyna lekko zzieleniała.Doskoczył do niej,uniósł podbródek by spojrzała mu w oczy i w momencie gdy chciał podnieść ją na równe nogi,zwymiotowała na jego buty.
-Wygląda na to,że wiszę ci szklankę, a ty mi buty.
Oczyścił ją i podłogę z bałaganu jakiego narobiła,po czym zapakował ją do łóżka w sypialni.Choć był tu pierwszy raz, z dumą zauważył że rządzi minimalizm.Choć nie często widywał pokoje nastolatek,tego się nie spodziewał.Panował tam porządek,jakiego on sam by się nie powstydził.Jedyną ozdobą była ramka ze zdjęciem stojąca na stoliku przy łóżku.Fotografia przedstawiała "świętą trójcę" objętych i uśmiechniętych.Zwrócił uwagę na twarz dziewczyny.Pogodny uśmiech,oczy mądre, pełne nadziei.Kuszące wargi i piegi,które dodawały jej uroku.Całości dopełniały wiecznie zmierzwione włosy,jej znak rozpoznawczy-przynajmniej dla niego.Gdy dalej się rozglądał,spojrzał na zasłony.Pistacjowa zieleń i złote gwiazdy.Dość tandetne,ale ładne w swojej tandecie.Widać,że miała rękę do urządzania swojego gniazdka.
Czuło się,że włożyła w to serce,ale również z rozmysłem rozplanowała wszystko.Jak zawsze i rozum i serce.Chyba to lubił w niej najbardziej.Była praktyczna aż do bólu,ale nigdy nie chciała nikogo skrzywdzić,dbała o wszystkich.A jak tworzyła eliksiry!Wszystko perfekcyjnie odmierzone,ale tworzone z pasją i oddaniem,jakby od powodzenia jej mikstur zależały losy świata.Pod wieloma względami tak bardzo przypominała jego samego z lat młodości.Ambitna,obowiązkowa,pilna.Samotna.
Wyrywając się z rozmyślań spojrzał na śpiącą dziewczynę.Pod wpływem impulsu podszedł i pogładził ją po policzku.
-Gdybyś tylko była starsza.









wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 7


Dla mojego kochanego Jjaya za każdy pozytywny komentarz oraz nieocenione wsparcie!





Hermiona krzyknęła z bólu jak tylko Snape rzucił się na nią,przygniatając ją.Jednak gdy mgła i popiół opadły,oboje dostrzegli Wiktora z różdżką w ręce,patrzącego na nich z zakłopotaniem.Dziewczyna od razu skoczyła na równe nogi,wyciągnęła rękę do Severusa i oboje podeszli przez gruzy do dziury w ścianie.
-Czyś ty oszalał?Dlaczego to zrobiłeś?
-Nu a co miałem zrobić?Zobaczyłem że ten przerośnięty nietoperz ciągnie cię w stronę lochów,a ty miałaś jakąś dziwnie zasmuconą minę,to się przestraszyłem.Musiałem cię jakoś ratować.-Snape zgiął się w pół i zaczął się śmiać,ale zaraz spoważniał i spojrzał na Hermionę twardo.
-Radzę ci się odsunąć.Nie zostawię go w jednym kawałku.-Zaczął podwijać rękawy.
-Och Wiktorze,Profesor Snape nigdy by mnie nie skrzywdził.Prawda?-Spojrzała na niego z pytaniem w oczach,a mężczyzna wyczuł,że nie pyta tylko o fizyczne obrażenia.
-Nie mogę nic zagwarantować,ale w tym momencie na pewno nie miałem takiego zamiaru.-Jego oczy śmiały się,jakby nadal nie mógł uwierzyć w głupotę Bułgara.Spojrzał w jego stronę,a jego głos był teraz twardy i ociekał jadem.-Radzę ci szybko naprawić tę ścianę,jeśli chcesz wyjść stąd o własnych siłach.Hermiono chodź dokończyć to co nam przerwano -Odwrócił się i pomaszerował do środka. Gryfonka miała zamiar pójść za nim,ale silne ramiona szukającego przytrzymały ją.-Zostań ze mną proszę,ja mu nie ufam.-Błagające spojrzenie i smutek w jego głosie kazały dziewczynie się zatrzymać.
-Wiktorze,nie możesz cały czas zachowywać się jak rycerz w lśniącej zbroi.Nic mi nie grozi,ale tobie może. Severus jest niebezpieczny gdy się zdenerwuje,a nie chcesz chyba by na tobie wyładował swój gniew prawda?Ja mu ufam i tobie też radzę zacząć.Nie każe wam od razu się kochać,ale po prostu nie wchodź mu w drogę ok?
-Dobrze,ale robię to tylko dla ciebie.
-W porządku.Pójdę z nim porozmawiać o zajęciach dobrze?
-Jeśli chciałabyś jakiś wskazówek,ja mogę ci ich udzielić.-Spojrzał na nią z nadzieją.
-Nie obraź się,ale Severus ma o wiele większe doświadczenie niż ty,w końcu nigdy nie prowadziłeś zajęć w klasie prawda?
-Nooo...no nie.
-Zobaczymy się później dobrze?-Pomachała mu i odwróciła się.Gdy usłyszała kroki na schodach machnęła różdżką i poskładała ścianę w jedną całość.Zrezygnowała pokręciła głową i ruszyła do gabinetu.Od razu jednak przekonała się,że to był błąd.Mina Mistrza Eliksirów wyrażała chęć mordu.Nawet nie zdążyła usiąść a już zaczął krzyczeć.
-Mówiłem Albusowi,że robi błąd przyjmując tego kretyna.On ma tyle rozumu co troll.Jeszcze się lekcje nie zaczęły,a on już demoluje zamek.Ta jego głupia zazdrość doprowadzi do tragedii.Choć ja tam płakał nie będę.
-Dlaczego uważasz,że jest zazdrosny?-Spojrzał na nią z politowaniem.
-Och proszę cię.Na kilometr widać,że jest zakochany w tobie jak szczeniak i nie może znieść myśli,że wolisz spędzać czas ze mną niż z nim.
-A skąd pomysł,że tak jest?
-A nie jest?-Nie patrzył na nią ale i tak zaczerwieniła się ogniście.
-Nie pochlebiaj sobie.Mamy wiele spraw do omówienia i stąd nasze ciągłe spotkania.
-Tak tak,cokolwiek.Bierzmy się do roboty.Ufam,że wiesz jak nie doprowadzić do tego aby jakiś gamoń wysadził w powietrze salę przy pierwszej lepszej okazji.-Gdy pokręciła głową,kontynuował zirytowanym tonem.-Na początku wykładasz teorię,potem niech doczytają z książki i nieustannie krążysz i sprawdzasz ich postępy.
-A co jeśli....jeśli nie będą się mnie słuchać?
-Och Granger,a od czego masz tytuł nauczyciela?Szlabany,albo dodatkowe eseje mówi ci to coś?
-Ale ja nie chce żeby się mnie bali tak jak ciebie.Chcę żeby wykonywali moje polecenia z chęci,a nie przymusu.
-W moim przypadku zadziałało.
-Ale ja...nie jestem taka straszna jak ty.
-To komplement?
-Wiesz o co mi chodzi!
-Tak,ty jesteś Piękną a ja Bestią.-Prychnął i spojrzał na nią kątem oka.
-Co by wyjaśniało,dlaczego tak dobrze się dogadujemy.
-Och nie pleć głupstw,ja ironizowałem,jeśli w ogóle zrozumiałaś.
-Wracamy do obelg tak?Nie umiesz przeprowadzić jednej normalnej konwersacji bez obrażania mnie?
-Dobrze już dobrze.Wracając.Gdy już zjednasz sobie kujonów takich jak ty,ciamajdy jak Longbottom i pozerów jak Potter,będziesz mogła zająć się współpracą z wybitnymi jednostkami,to jest-ze mną.-Widząc jak parska śmiechem,Severus również delikatnie się uśmiechnął.
-Co masz na myśli?
-Porozmawiam w twojej sprawie w Ministerstwie i za miesiąc będziemy cię powoli wdrażać w te biurokratyczne bzdety.
-Mówiłeś,że mam przy pomocy uroku osobistego przekonać jakichś durniów do jakichś rzeczy.
-Nie lubię się powtarzać,ale tak w gruncie rzeczy o to chodzi.
-Dooobra.Małe kroczki.Mam wejść przedstawić się i zacząć wykład?-Spojrzała na niego okrągłymi oczami z nadzieją.
-Mniej więcej.Możesz też wlecieć,zatrzepotać peleryną,krzyknąć że są bandą idiotów i wziąć
 się za picie kawy.To też działa.-Gdy zobaczył jej rozbawienie,wzruszył ramionami.
-Ja nie mam peleryny,nie latam,ty zresztą też nie,no i nie mogę na każdych zajęciach pić kawy,serce mi wysiądzie.
-Mówiłem już że robię świetny masaż serca?
-Tak tak,a ja usta-usta.-W tym momencie zakryła usta dłonią,jakby powiedziała za dużo.Towarzyszył
temu ogromny rumieniec.-Świetnie się gadało,ale będę się już zbierać.Zeskoczyła z ławki na której siedziała i nie oglądając się za siebie zaczęła maszerować w kierunku drzwi.
-Hermiono?-Ten głos,choć sama nie wiedziała dlaczego,wywołał na jej plecach ciarki i szybsze bicie serca.Bardzo powoli odwróciła się w jego stronę.
-Słucham?
-Jeśli...miałabyś ochotę,to możemy po kolacji pograć w szachy?
-Yyy chętnie,ale umówiłam się z Wiktorem.
-Rozumiem.-Gdy odwrócił się do niej tyłem zrozumiała,że żadnego "miłego dnia" nie będzie i wyszła po cichu.

Reszta dnia upłynęła jej we względnej harmonii.Napisała krótkie listy do Ginny,Harrego i Rona,chciała tylko dać im znać że wszystko w porządku,w końcu i tak zobaczą się w weekend.
Gdy wybierała strój w jakim miała pojawić się na objedzie przyłapała się na tym,że wyciąga z szafy same zielone ciuszki.Żakiety,bluzki,topy,nawet ta spódnica w geometryczne wzory była zielona.Wcześniej nie zwróciła na to uwagi,ale jak teraz o tym myślała,to zakrawało na obsesje.Musi wyciągnąć Ginny na zakupy.Kupić trochę czarnych i granatowych....co?To jeszcze bardziej podejrzane.Przedtem nigdy nie myślała o kupnie czarnych rzeczy,bo za bardzo kojarzyły się ze...Snape'm.Snape....dlaczego tak często o nim myślała?I co miał niby znaczyć ten gest w lochach?Przecież nie chciała go pocałować,nie jest chora umysłowo.Jego wargi na pewno byłyby miękkie i delikatne,ale w życiu nie chciałaby ich całować!Otrząsnęła się jak ze strasznego snu i nałożyła błyszczyk na usta.Rozejrzała się po wnętrzu swojego obszernego salonu.Czuła się tu naprawdę dobrze.Urządziła się przytulnie,ale i z pomysłem.Gdy w końcu zaprosi tu przyjaciół,na pewno ją pochwalą.Ciekawe co Severus powiedziałby na taki wystrój.Zapewne nazwałby go zbyt gryfońskim. Ale co tam,w końcu nie on będzie tu mieszkał prawda?

Podczas posiłku usiadła z drugiej strony Dyrektora,aby przypadkiem znów nie doprowadzić do kłótni Severusa z Wiktorem.Z tym drugim będzie musiała poważnie porozmawiać.Ale to później.Wszystkie kryzysy rozwiąże po kolei.W sumie trochę szkoda jej było tych szach.Lubiła w nie grać,choć nie była tak dobra jak Harry czy Ron,ale miała swoje momenty chwały.No i przede wszystkim chciała spędzić trochę czasu z Nietoperzem zanim rok szkolny się rozpocznie.Przebywanie z nim stało się prawie tak łatwe jak oddychanie.Co prawda nadal mieli te swoje niezręczne momenty i pyskówki,ale nauczyła się na nie odpowiadać tak,by nie wyjść ani na ofiarę,ani na harpagana.Zaczynała coraz bardziej żałować,że Severus nie jest młodszy i trochę milszy.Był bardzo inteligentny,oczytany i miał opinię na każdy temat-czyli gdyby nie różnica wieku i jego niezbyt zachęcająca aparycja-byłby jej ideałem.Choć musiała przyznać,że nie był aż tak szkaradny,jak zwykle o nim myślała.Miał piękne oczy,długie rzęsy,smukłe palce,wszelkie przymioty,które podobają się kobietom.Nawet jego sylwetka była w pewien sposób pociągająca.W jego imieniu żałowała,że nie ma w pobliżu kobiety,która poznała się na jego zaletach i zaakceptowała wady,choć z żalem musiała stwierdzić,że takowa chyba nawet nie istnieje.
Gdy w końcu się zjawił,nie usiadł koło niej,tylko na swoim zwykłym miejscu i nawet na nią nie spojrzał.Trochę zdziwiła się tym chłodem,ale nie dane jej było się dłużej nad tym zastanawiać,bo tuż obok niej pojawił się Wiktor.Zaczął swój wywód o kilku "ciekawych chwytów",których musi nauczyć pierwszorocznych,a ona nawet nie miała serca przerwać mu i zapytać czy wie co to deklinacja.
Popatrzyła na niego z lekką irytacją,ale on nawet tego nie zauważył,tylko nadal kontynuował pogryzając jakąś sałatkę.W tym momencie wyglądał bardziej jak Ron,niż jak ten szarmancki młody człowiek,którego poznała w czwartej klasie.Zmieszana spojrzała w bok czy nikt inny tego nie widzi i napotkała kpiące spojrzenie Mistrza Eliksirów.Przewróciła oczami i zajęła się swoim talerzem.Reszta posiłku minęła względnie spokojnie,jeśli nie liczyć pogardliwego "smacznego Pani Krum" wypowiedzianego w jej stronę na odchodnym.Jedyne na co ją było stać,jeśli nie chciała przekrzykiwać Wiktora opowiadającego o Mistrzostwach Świata,było prychnięcie i przewrócenie oczami.
-Wiktorze?
-Słucham?
-Możemy porozmawiać?-Kiwnął tylko głową,gdyż usta znów miał pełne.W życiu nie widziała,aby Snape,
lub  jakikolwiek inny mężczyzna jadł aż tak tyle.To było nie normalne.Rozumiała,że gra i tak dalej,ale to błyło nieprzyzwoite.
-Przyjdź do mnie o 18 dobrze?
-A może ty przyjdziesz do mnie?
-Nie nie,wolałabym się zobaczyć u mnie.
-Dobrze punkt 18 będę.


Nie zawracała sobie głowy przebieraniem,ani makijażem.Jednak gdy Wiktor zapukał do drzwi,pogratulowała sobie.Stał oparty o ścianę z bukietem róż,butelką wina i jakąś bombonierką.
Jęknęła w duchu.Nie lubiła róży,tylko tulipany(mówiła mu o tym ze 3 razy),wina nie piła a co do słodyczy...chociaż z tym trafił.Gestem zaprosiła go do środka,odebrała kwiaty i słodycze dziękując,ale do końca nie wiedziała co ma myśleć.Przecież chciała wyznaczyć granice,a nie zacząć romans w pracy.Do tego jej było najdalej.
Usiedli.Wiktor od razu ją objął i nachylił się. Odsunęła się jak oparzona.
-Słuchaj.Ja nie chcę między nami nieporozumień.Wiesz że bardzo cię lubię.
-To wspaniale kochanie,bo ja ciebie też.-Przytulił ją energicznie.
-Ale nic więcej.To znaczy zależy mi na tobie,ale nie chcę się spieszyć.
-Spokojnie.Ja rozumiem,że masz swoje zasady,ale przecież możemy spróbować.
-Taaak,ale zrozum.Ja nie mogę rozmawiać tylko o Quiddichu.
-Jak to?-Spojrzał na nią autentycznie skołowany.
-Noo,ja rozumiem że twoje życie opiera się na graniu,ale chciałabym również pomówić o miksturach,ważeniu,zaklęciach obronnych,metodach samokształcenia,doskonalenia umysłu...
-Nie wiem o czym mówisz,ale mogę się dowiedzieć.
-Bardzo się cieszę,ale nie chcę ci robić nadziei.
-Nie martw się,ja wszystko rozumiem,napijmy się wina.-I tyle jeśli chodzi o stanowczość.
-Nie piję wina Wiktorze.-Od razu spochmurniał.
-Przykro mi,nie wiedziałem.
-Nic nie szkodzi,ty się poczęstuj,ja napiję się herbaty.
Gdy już przyniosła sobie filiżankę,rozmawiali o metodach ważenia podstawowych mikstur,to znaczy Hermiona mówiła,a jej towarzysz zdrowo pociągał z kieliszka,patrząc w sufit.
-Wiesz Wiktorze,myślę,że powinieneś już sobie pójść.-Mężczyzna jednak zamiast wstać,przysunął się do niej i znów objął.Gdy jego usta dotknęły jej warg mocno i brutalnie,jęknęła,a on odebrał to jako zachętę i zaczął gładzić jej udo.Odepchnęła go mocno na tyle,że spadł z kanapy.
-Wynoś się.-Wskazała mu drzwi.
-Hermionko!Kochanie,przepraszam,pozwól mi zostać.
-Jestem zmęczona,daj mi spokój,potem porozmawiamy.
-Przepraszam-Zrezygnowany wyszedł powłócząc nogami.
Hermiona zdecydowanym krokiem weszła do prowizorycznej kuchni,zabrała szklankę i pobiegła do lochów wciąż rozdygotana.
Gdy zapukała,dobiegło ją złowrogie prychnięcie,ale nie zważała na to.Otworzył,zlustrował ją od góry do dołu.Zauważył lekko zaczerwienione oczy,potargane włosy,nie żeby zawsze takie nie były,ale i tak był zdziwiony.
-Chciałaś czegoś?
-Nalej mi.