wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 12

Nowy rozdział!
Polecam posłuchać przy czytaniu Mariah Carey-We belong together


Coś wisiało w powietrzu. Myśli Minerwy już od kilku chwil zaprzątała dziwna atmosfera towarzysząca zarówno posiłkom jak i patrolom. Coś się działo, albo już wydarzyło pomiędzy Severusem i Hermioną. Oboje mają silne osobowości i w przeszłości często widziała jak tych dwoje ściera się ze sobą, ale ich ostatnie zachowanie przechodzi ludzkie pojęcie. Profesorka zwróciła na nich uwagę na kolacji. Zazwyczaj uprzejmie rozmawiali, ewentualnie kłócili się na jakiś temat, ale wtedy...Hermiona co i rusz zerkała w jego stronę i czerwieniła się, a on...udawał że tego nie widzi i tylko piorunował ją wzrokiem. Prowadzili jakieś podchody i chyba żadnemu nie wychodziło to na zdrowie. Hermiona chodziła jak struta, w ogóle nie zauważała świata w okół siebie. Niestety w szkole nie pozostało wielu nauczycieli ze starej kadry, a co za tym idzie nie miała
 z kim podzielić się swoimi rozterkami i ewentualnymi spekulacjami. Musiała zatem czekać na rozwój sytuacji.





- Nie patrz tak na mnie! Co niby miałem zrobić? Przecież jesteśmy z zupełnie innych światów! No dobra z tego samego świata i w sumie jesteśmy dość podobni, ale jednak! Jestem staruchem, wojna mnie prawie wykończyła, właściwie powinienem już wybierać trumnę. Co innego że jestem paskudny i nie wiem jak mógłbym się komuś podobać...zresztą pewnie to tylko litość. Jak myślisz? Niby co innego miało nią powodować? Nie próbuj mi wmówić, że coś cieplejszego, bo w to nie uwierzę. - Severus pogroził swojemu rozmówcy palcem, ale ten jak to miał w zwyczaju - milczał. Nic dziwnego, kto normalny rozmawia z kotem?
Cóż, Severus Snape w ciągu ostatnich kilku godzin nie robił nic innego, tylko właśnie przeprowadzał takie rozmowy. Miał nadzieję, że Wolfgang coś mu podpowie, ale zwierze jak na złość nawet nie miauknęło. Zachodził w głowę o co w tym wszystkim chodzi, ale zaraz sam siebie upominał, że cokolwiek to było, nie należy się aż tak nad tym rozwodzić, bo przecież wcale mu nie zależy. Bo nie zależy prawda? Czuł jakąś dziwną więź z Granger i musiał przyznać, że niekiedy rozumiała go jak nikt inny, ale przecież to nie oznacza, że mają się całować po kątach i zachowywać jak smarkacze! Jego czas na miłostki już dawno minął. Co do niej, to pewnie dopiero co się zaczął, ale na pewno nie z nim. Nie mógł jej się  podobać. Nie mogła wsadzić go do tego samego worka co Kruma. Nie życzy sobie tego! Gdy jego wzburzenie sięgnęło zenitu, postanowił że od razu pójdzie i się z nią rozmówi. Kilka razy zmieniał zdanie, ale w końcu sam sobie, przy pomocy kota, wyperswadował że to najlepsze co może zrobić. Pójdzie i łagodnie aczkolwiek stanowczo powie jej, że mogą się co najwyżej kumplować, a ona będzie musiała jakoś sobie poradzić ze swoim dziecinnym zauroczeniem.

Mężczyzna jednak nie dotarł do komnat Hermiony, bo gdy tylko wyszedł po schodach, coś na niego wpadło i o mało się nie przewrócił. Jak się okazało, była to oczywiście gryfonka. Z niewłaściwym sobie zakłopotaniem pomógł jej stanąć na równe nogi i uciekł wzrokiem przed jej palącym spojrzeniem. Dziewczyna z dziwnym zapałem przygładzała szatę i niezdolna się ruszyć stała tylko, przeszywając go spojrzeniem, które wyrażało tylko jedno. Żal.
- Posłuchaj...
- Nie to ty posłuchaj. Myślałem, że wszystko sobie wyjaśniliśmy i że wiemy jakie są granice. A ty wyskakujesz z czymś takim. Co to miało być? - Rozłożył bezradnie ręce i spojrzał na nią wyczekująco.
- Nie chciałam na ciebie wpaść, wybacz, powinnam się zatrzymać zanim weszłam na schody i krzyknąć " uwaga idę " - Gdy wykonała gest cudzysłowia w powietrzu, kątem oka zauważyła, że Mistrz Eliksirów się uśmiecha.
- Widzisz. Jak chcesz to potrafisz. Możemy się zgodzić, że to nigdy nie miało miejsca, a nam dobrze wychodzi wzajemna nienawiść podsycana lekką sympatią i miłością do wiedzy? - Hermiona przybrała pozę " biednej skrzywdzonej " , zgarbiła się i udała że pochlipuje.
- Czyli...nic nie wyjdzie z naszej miłości aż po grób ?
- Nie zbyt długo marzłbym sam w tym grobie. Nie chce mi się na ciebie czekać - machnął ręką, a słowa wypowiedział z udawaną nonszalancją, ale jego oczy pociemniały i spoważniały.
- Przepraszam, że to zrobiłam. Nie chciałam. Nie żywię do ciebie żadnych uczuć - spojrzała na niego jakby badając reakcję, a gdy milczał, podjęła. - Czuję się jak idiotka. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Chyba chciałam się przekonać jak to jest i to wszystko. Jeszcze raz przepraszam - kończąc wyciągnęła do niego rękę, na znak zgody. Niepewnie ją uścisnął i spojrzał na nią podejrzliwie.
- I to już wszystko? Nie będziesz mnie więcej napastować?
- Nie. Obiecuje.
- Dlaczego?
- A dlaczego miałabym? Przecież ani ja tego nie chce ani ty tego nie chcesz, więc gdzie tu sens ?
- Masz racje. Pozwolisz zatem, że pójdę na kolację?
- Mhm...Odpowiedz tylko na jedno pytanie. Dlaczego?
- Dlaczego co?
- Dlaczego nie oddałeś pocałunku? - spojrzał na nią z mieszaniną błagania i niedowierzania.
- Bo jesteś smarkulą i jedyne co powinno nas łączyć to profesja jaką wykonujemy?
- Coś jeszcze?
- Powodów jest milion.
- Tak?
- Co byłoby potem, niezręczność która już w tym momencie mi doskwiera no i Wolfgang jest nieufny, mógłby cię nie zaakceptować. - Hermiona uśmiechnęła się smutno i już miała odejść, gdy jeszcze się cofnęła i szybko dodała:
- A dlaczego nie powiedziałeś po prostu " bo nie chciałem? "
Odeszła nie oglądając się za siebie.

Na kolacji widziała natarczywe spojrzenie Minerwy jednak nie miała siły ani chęci na rozmowę z nią. Wystarczą jej własne problemy. Jeszcze teraz miała przed oczami zaszokowanego Severusa gdy odchodziła. W skrytości ducha miała nadzieje, że wyświadczy im obojgu przysługę i jednak się nie pojawi w Wielkiej Sali, ale niestety. 10min później wkroczył jak zawsze ponury, ale zdawał się w ogóle jej nie zauważać i patrząc tylko pod nogi usiadł kilka miejsc dalej. Gdy tylko spojrzała w jego stronę ostentacyjnie odwracał się do Hagrida z którym przecież nie mogą mieć zbyt wielu tematów rozmów.
A więc stało się. Wszystko zepsuła tym głupim pytaniem. I po co jej to było? Przecież wiadomo, że nie chciał jej pocałować. Tak samo jak ona jego. Po prostu oboje są samotni i jakoś usiłują sobie z  tym poradzić. Stąd ten nieudolny pocałunek. Severus zatrzymał kota, a ona szukała uczucia u osoby najmniej do tego stworzonej. Wszystko było co najmniej nieudolne i raczej pokraczne, ale miało sens. Brakowało jej ciepła, przyjacielskich pogaduch i uczucia akceptacji, a tutaj w Hogwarcie Severus reprezentował namiastkę tych uczuć.
Gdy już sobie wszystko wyjaśniła z typowym sobie racjonalnym podejściem, poczuła się o wiele lepiej. Jej głupiemu sercu nie chodziło o Severusa! Tylko tęskniła za domem i przyjaciółmi. Postanowiła od razu temu zaradzić i napisać do Nory listy. Wypyta o wszystko i przede wszystkim o szczegóły sobotniego spotkania i kto wie, może jeszcze dziś otrzyma odpowiedź?


                                                                                 *


- Severusie nie prosiłbym cię o to gdyby to nie była konieczność, przecież wiesz.
- A mogę się nie zgodzić ?
- Nie.
- Uwielbiam rozmowy z tobą! - Z tymi słowami mężczyzna trzasnął drzwiami i wzburzony zbiegł po schodach i skręcił na piętro pokoju Granger. Gdyby nie był pewien że pokój jest chroniony, wtargnąłby tam bez pardonu, ale powstrzymał się i zapukał. Otworzyła mu lekko zaspana i kusząco potargana. Kusząco? Z niedowierzaniem potrząsnął głową i nie ufając  jeszcze swojemu głosowi, bez pozwolenia wszedł do środka i usiadł na kanapie.
- Ubierz się ładnie, ale nie wyzywająco, popraw makijaż i widzimy się za 15min. na dole.
- Trochę późno jak na randkę nie sądzisz ?
- Odechce ci się żartów jak usłyszysz gdzie pójdziemy. - Usiadła sztywno i spojrzała na niego wyczekująco. Oparła dłoń o podbródek a drugą przeczesała włosy w cholernie seksownym geście. Nie mógł oderwać od niej oczu i sam nie wiedział dlaczego. Odchrząknął i podjął.
- Mamy udać się do Ministerstwa na mały cyrk. Chcą opinii jakiejś ważnej osobistości, coś mądrego żeby można zacytować w tym szmatławcu i dziwnym trafem Albus stwierdził że to masz być ty! Cieszysz się prawda?
- Umieram z radości. - Zrezygnowana podeszła do toaletki i niedbałym gestem spryskała się perfumami. Następnie zniknęła w czeluściach szafy, a gdy wróciła, miała na sobie piękną lekko połyskującą bluzkę z głębokim dekoltem wiązaną na szyi. Paseczki wiązania luźno spływały po plecach więc podeszła tyłem do swojego towarzysza dając mu znak, aby zawiązał tasiemki. Severus lekko oszołomiony wstał i ciężkim krokiem podszedł do niej. Gdy znajdował się już nie dalej jak pół metra od niej, dotarł do niego subtelny, ale bardzo pociągający zapach. Wciągnął go głęboko do płuc i nachylił się nad nią, gdy jedna z tasiemek wyślizgnęła mu się z rąk. Spojrzał w dół i w myślach podziękował Merlinowi za swój wzrost. Jej piersi miały kuszący kształt, a bluzeczka opinała je tworząc rowek co tylko przydawało seksapilu. Delikatnym ruchem dosięgnął tasiemki i niechcący, a może i chcący musnął dłonią brzeg bluzki. Hermiona natomiast stała jak sparaliżowana i czekała na jego kolejny ruch. Owszem specjalnie to zrobiła i owszem prowokowała go, ale to tylko dlatego żeby go podrażnić i zemścić się za budzenie jej o tak nieludzkiej porze. Nie podejrzewała, że tak na niego podziała. Czuła ciepły oddech na karku,gdy zawiązywał wstążeczki, a jego palce muskały skórę tak delikatnie, że poczuła jakby pieścił zupełnie inne miejsce. Z zażenowaniem stwierdziła, że jest podniecona. Dotyk Severusa Snape'a ją podnieca. Tego się nie spodziewała. Z trudem mogła w ogóle myśleć. Jego dłonie delikatnie ugniatały kark i ramiona, ale to coś innego ją zaalarmowało. Poczuła na swojej skórze palący dotyk ust i języka. Co on robił? Całował ją? W kark? Oszalał? Niech nie przestaje! Myśli w jej głowie pędziły jak szalone, ale wydawały się być mętne i mało ważne. Liczył się tylko ten mężczyzna stojący za jej plecami i te usta...
Nie do końca kontrolując swoje ruchy przysunęła się bliżej i oparła o jego tors. Uznał to za zaproszenie i zaczął ustami wyznaczać drogę po obojczyku. Usłyszał jej chrapliwy oddech i w tym momencie uświadomił sobie dwie rzeczy. Jego oddech brzmi podobnie i jeśli zaraz nie przestanie, to nie będzie już odwrotu. Spróbował się odsunąć, ale poczuł jej dłonie na swoich biodrach i cichy jęk wyrwał mu się z gardła. Mimowolnie poruszył biodrami, a ona zamruczała niczym kotka. Nie czekając na pozwolenie, obrócił ją ku sobie i pocałował żarliwie. Jeśli nawet była zaskoczona, to nie dała tego po sobie poznać. Od razu oddała pocałunek i wsunęła mu język do ust. Najpierw niepewnie potem jednak z coraz większym ogniem zatracali się w cudownej pieszczocie. Mistrz Eliksirów objął dziewczynę w talii, a ona chwyciła jego twarz w dłonie zwalniając tempo, ale równocześnie sprawiając iż pocałunki stały się bardziej namiętne. Delikatnie rozchyliła powieki, a spojrzenie które napotkała sprawiło iż zakręciło jej się w głowie. Patrzył na nią z takim głodem
 i pasją. Jakby nic innego na świecie się nie liczyło. Musiał w jej oczach wyczytać to samo, bo złapał ją w pół zmuszając by oplotła go nogami w pasie i przycisnął ją do ściany, nie przestając całować. Skierował swoje usta na jej szyję, a gdy chciała by znów wrócił do góry z chęcią spełnił jej niemą prośbę i lekko ugryzł ją w wargę. Jęknęła gardłowo i odchyliła się do tyłu. Ściana przyjemnie chłodziła jej rozgrzane ciało. Poczuła, że delikatnie muska skórę jej dekoltu pozostawiając po sobie gęsią skórkę. Zadrżała, a wtedy przygarnął ją do siebie, podniósł i skierował się w stronę łóżka. Usiadł i usadził sobie ją na kolanach jakby nic nie ważyła. Nachylił się i językiem zataczał kółeczka na jej odsłoniętych piersiach. Koncentrowała się tylko na ogniu jaki rozpoczął wędrówkę po jej ciele od pierwszego pocałunku, a teraz trawił ją. Chciała więcej, on chyba też. Wsunęła dłonie pod jego koszulę i ze zdziwieniem zauważyła, że jego skóra jest gorąca jak jej samej. Gdy poczuła,że jego usta torują sobie drogę pod koszulkę, przygarnęła go jeszcze bliżej i odwiązała tasiemki bluzki, pozwalając jej opaść. Spojrzała na niego i wstrzymała oddech. Gdyby nie wiedziała, że jest normalnym człowiekiem, pomyślałaby, że chce ją pożreć żywcem. Nachyliła się, aby znów go pocałować, ale przytrzymał ją i spojrzał jej w oczy. Jego głos był roznamiętniony i chrapliwy.
- Możemy albo się zatrzymać, albo zaraz nie będzie odwrotu...ja...ty zadecyduj - spojrzał na nią bezradnie, ale w jego oczach odbijała się odpowiedź jaką chciałby usłyszeć. Zamiast odpowiedzieć znów go pocałowała i zachichotała nerwowo. Myślała, że rzuci się na nią, ale on zastygł w bezruchu z ręką pod jej bluzką.
- Ministerstwo. Jasna cholera, zbieraj się, jesteśmy spóźnieni!                                







piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 11

Wybaczcie długą nieobecność.Przepraszam.Postaram się znów wrzucać rozdziały co tydzień.
Dedykuję ten malutki rozdzialik wszystkim którzy nadal tu zaglądają.
Dziękuje!




Ciemnowłosy mężczyzna przemierzał boisko do gry w Quiddicha energicznym krokiem i cały czas oglądał się za siebie.Sprawiał wrażenie zdenerwowanego i lekko rozzłoszczonego.A wszystko za sprawą tego dupka Snape'a!Jak on śmiał tak do niego mówić?Co Hermiona w nim widzi?Przecież on usposobieniem przypomina Dementora i przy okazji jest paskudny!Ale mimo wszystko widział jak na niego patrzyła...jak na jakiś pieprzony cud!W porządku,ma tytuł Mistrza,ale co z tego?On był światowej klasy graczem!Miał wszystko!Sławę,pieniądze i prawdę mówiąc...kobiety.Mnóstwo kobiet.Zawsze pchały mu się do łóżka i żadna nie narzekała...dlaczego tak ciężko jest Hermionie się do niego przekonać?Pracują razem,ale czy to musi być przeszkoda?Mogli spędzać ze sobą wieczory,przerwy obiadowe,świąteczne...ale ona go nie chciała!Zacisnął ze złości pięści i puścił się biegiem do szatni.Ostatnio nic nie dawało mu radości,nawet latanie.Jego świat został zatruty przez wstrętnego nietoperza,który dawał się być głuchy na otaczający go świat.Czy naprawdę nie widzi co się dzieje?Przecież ma oczy i uszy,a zdaje się być kompletnie odrealniony.Gdyby taka kobieta jak Granger latała za nim,nawet by się nie zastanawiał,a ten kretyn jakby był ślepy!
Gdy już się przebrał i odświeżył,ruszył szybkim krokiem ku lochom.Musi się z nim rozmówić i to szybko.Zakończą te sprawę raz na zawsze.Trzeba wyznaczyć pewne granice i niech dalej wszystko się toczy tak jak ma się toczyć.Czyli po jego myśli.Snape zapewne nie przyzna się do jakichkolwiek uczuć względem Hermiony i wtedy on-Wiktor,będzie miał wolną rękę.
Energicznie zastukał w drzwi i po chwili rozległ się odgłos kroków.
-Jeśli jesteś niską,pyskatą gryfonką,to odejdź!
-To ja Snape,Wiktor.
Chwilę odczekał i zaraz drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem.Mistrz Eliksirów wyglądał na niewyspanego,był blady nawet jak na niego i miał przekrwione oczy.Prawdę mówiąc,wyglądał koszmarnie.
-Czyżbyś się nie wyspał?
-Ostatnim razem jak sprawdzałem nie byłeś ani moim przyjacielem,ani matką,więc co cię to obchodzi?
-Rety nie zaperzaj się tak,tylko spytałem,mogę wejść?-Mężczyzna nic się nie odezwał,tylko otworzył drzwi szerzej.
-Do rzeczy Krum,właśnie wychodziłem,mam parę rzeczy do załatwienia.
-Powiem to szybko.Chcę,abyś zostawił Hermionę w spokoju,chyba że masz wobec niej jakieś poważniejsze zamiary,wtedy załatwimy to inaczej.
-Och doprawdy?A jakie to poważniejsze zamiary masz na myśli dokładnie?-Całe to zdanie zostało wypowiedziane przez zaciśnięte zęby i ociekało jadem.
-Jeśli chcesz z nią być,a od razu mówię,że nastąpi to po moim trupie,powiedz mi od razu.
-Z tym trupem to bym tak nie przesadzał wiesz?Bo niektóre życzenia bardzo łatwo mogą się spełnić.
-Och skończ.Masz coś do niej czy nie?
-Góra pretensji i wieloletnia nienawiść się liczy?
-Możesz być poważny?
-Jestem.Śmiertelnie.-Błysk w jego oku powiedział Krumowi,że jego rozmówca jest bliski furii,postanowił więc przejść do meritum.
-Słuchaj.Muszę wiedzieć na czym stoję z Hermioną. Będę o nią walczył jeśli trzeba,ale wolałbym żeby odbyło się to bez komplikacji i żeby nikt nie ucierpiał.
-Czemu mówisz o niej jak o transakcji?Nie podoba mi się to Krum. Dam ci jednak dobrą radę.-Nachylił się w jego stronę i począł mówić konfidencjonalnym tonem.
-Trzymaj się od niej z daleka.To czy mam coś do niej czy nie,jest tylko i wyłącznie moją sprawą.Jeśli będę chciał,mogę nawet wziąć z nią ślub i możesz być pewien,że nie będzie cię na liście gości weselnych.Rozumiesz?!
-Czyli miałem racje!Ślinisz się do niej tak samo jak ona do ciebie!
-Zapewniam cię,że jedyną osobą,która się ślini,kiedykolwiek,jesteś ty.
-Więc nie przyznasz się?
-A do czegóż to mam się znów przyznawać?
-Do tego,że Hermiona ci się podoba?
-A niech mnie Sherlocku!Oczywiście że mi się podoba!Kocham ją!
-Serio?
-NIE!Skończyłeś już swój mały wywiad?Jeśli tak to nie będę cię odprowadzał.
-Możesz sobie mówić co chcesz Snape,ale ja i tak wiem swoje.
-Świetnie,w takim razie biegnij i podziel się tą prawdą oświeconą z całym zamkiem,ale zejdź mi już z oczu dobrze?
Krum nic nie odpowiedział,ale z lekko zszokowaną miną opuścił gabinet Severusa oraz same lochy.
Na schodach wpadł na jakiegoś dzieciaka i pewnie wydarłby się na niego,gdyby nie fakt,że wszystko obserwowała McGonagall. Jeszcze okazałoby się,że to gryfon.Wściekły szukający ruszył przed siebie zapominając o chłopcu.Musi się napić i to szybko.

                                                                                *
-Proszę Pani!Mój wywar zrobił się niebieskawy!-Chłopiec wypowiadający te słowa wyglądał na co najmniej przerażonego.
-A czy w książce jest napisane,że to coś złego?
-Nie..
-No to odetchnij i kontynuuj pracę.-Hermiona uśmiechnęła się ciepło,ale chyba jej nie wyszło bo uczeń nie wyglądał na przekonanego.Miała zły dzień i uczniowie to odczuwali.Co chwile uciekała gdzieś myślami i gubiła wątki,a nie podobało jej się to.Lubiła mieć wszystko pod całkowitą kontrolą.Między innymi dlatego Severus jako nauczyciel tak jej imponował.U niego na zajęciach dyscyplina i koncentracja zawsze szły w parze z inspiracją.Zawsze.Pamiętała melodyjny głos objaśniający tajniki,które tak bardzo pragnęła poznać i ten sam głos,który oznajmiał,że jej praca była "zadowalająca".
-Czy dobrze to robię?
On nigdy nie powiedział,że zrobiła najlepszy eliksir!Choćby na całej sali nigdy nie było lepszego i tak nie usłyszała pochwały!
-Proszę Pani,słyszy mnie Pani?
Gdy tylko nauczycielka wróciła myślami do lochów,do sali,gdzie rzekomo powinna prowadzić zajęcia,a zamiast tego wzięło ją na wspominki,aż się zaczerwieniła.Jakie to nie profesjonalne!Tak się zapominać w pracy!
-Przepraszam,moi drodzy nie najlepiej się czuję.Każdy z was powinien mieć w tym momencie lekko grudkowatą maź o zapachu róż w swoim kociołku.Czy to się zgadza?
Gdy ponad dwadzieścia buziek przytaknęło,nauczycielka uśmiechnęła się i klasnęła w dłonie.
-Bardzo dobrze,teraz dodajemy ostatni składnik.Czy ktoś wie co to jest i czym się charakteryzuje?
-Śliczna blondynka podniosła na nią wzrok z wyzwaniem,więc Hermiona wyznaczyła ją do odpowiedzi.
-Ziele Fibbonati* ma dwa zastosowania.Jedno czarnomagiczne i jedno zwyczajne.Można je dodawać do eliksiru na szybkość i siłę tak jak my to robimy,ale może równocześnie potęgować czyjeś cierpienie.Jego użycie w ten sposób jest zakazane przez Ministerstwo,ale na pewno sami używali go aby wydobyć informacje od złapanych śmierciorzerców.Prawda Panno Granger?-Ton wypowiedzi sugerował,że dokładnie wiedziała,że ma racje i że Hermiona również to wie,a słowo panna wypowiedziała jak najgorsze przekleństwo.Hermionie zrobiło się głupio,ale nie zamierzała tracić rezonu przez niewygodne pytania.
-Zgadza się, Panno..?
-Zane.Carol Zane.
-Carol.Nie wiem,skąd masz takie informacje,oczywiście o Fibbo może przeczytać każdy kto wie gdzie szukać odpowiednich pozycji..
-Znalazłam je w Magia łamana magią-Dziewczyna nawet nie zdążyła dokończyć zdania,a Granger już wciągnęła głęboko powietrze i odezwała się.
-To jest czarnomagiczna pozycja,nie wiem gdzie miałaś do niej dostęp,ale na pewno nie w szkole.Książka ta znajduje się w dziale Ksiąg Zakazanych i żaden nauczyciel przy zdrowych zmysłach nie dałby ci pozwolenia.Skąd wiec to wiesz?
-Mam bardzo bogatą biblioteczkę domową.-Uśmiechnęła się z wyższością,a jej uśmiech na pewno miał oznaczać kłopoty.-Czytam dużo,w większości to co mam w domu,a ta książka bardzo mnie zainteresowała.Autor został otruty przez...
-Własną żonę.-Wszyscy obecni w sali odwrócili głowy w stronę drzwi,gdzie stał Severus Snape i patrzył z irytacją na swoją koleżankę po fachu.
-Dlaczego ich jeszcze nie wypuściłaś?Zaraz zaczynają Historię Magii i Zaklęcia,a moi uczniowie już stoją pod drzwiami.-Z każdym słowem coraz bardziej się przybliżał,a kłótnia wisząca w powietrzu kazała pozostałym uczniom pozostać na swoich miejscach i przysłuchiwać się dalszemu ciągowi.
-Severusie...gdy ktoś pyta,należy odpowiedzieć na pytanie,nie sądzisz?Mamy edukować,takie jest nasze zadanie,więc właśnie to robiłam.
-To są drugoklasiści,jeszcze co najmniej dwa lata nie powinni wiedzieć o Magii łamanej Magią!
-Wiem...wymknęło mi się z rąk.
-Co?
-Nie ogarnęłam..
-Nie ogarnęłaś?Czyś ty oszalała?Jesteś blefrem masz świecić przykładem,zawsze być przygotowana i nie zapominać języka w gębie!A ty zachowujesz się,jakbyś wciąż była uczennicą!-Obejrzał się na oniemiałych uczniów,władczym gestem wskazał drzwi i odwrócił się nawet nie sprawdzając czy faktycznie wyjdą.Nie musiał tego robić.Wszyscy jak jeden mąż zerwali się do wyjścia i nikt się nawet nie odezwał.Właśnie taką moc miał Severus Snape. Mimo iż respekt wywalczył sobie raczej zastraszaniem i koszmarnym usposobieniem,lepsze takie poważanie niż żadne. Hermiona bezładnie osunęła się po ścianie i ukryła twarz w dłoniach.Mistrz Eliksirów sam nie wiedział co nim w tym momencie powodowało,ale podszedł do niej i przygarnął do siebie.Bez słowa wtuliła policzek w jego szatę,ale ten dziwny moment trwał sekundy,bo mężczyzna zaraz poderwał ich z ziemi i uniósł jej podbródek tak,by ich oczy się spotkały.
-Zapamiętaj sobie to co teraz powiem.Nie jesteś jakąś tam słabą kobietką,którą można pomiatać czy jej rozkazywać.Przeżyłaś wojnę,ocaliłaś niezliczone ludzkie życia i traktuj te pracę jak kolejne wyzwanie.Rozumiesz?
-Po co mi to mówisz?-Jej zdezorientowane spojrzenie powiedziało mu,że użył dobrych słów i nie domyśliła się prawdy.
-Bo następnym razem nie będę zgrywał dobrego wujka,tylko dam ci w kość przy wszystkich i Krum będzie musiał zbierać cię z podłogi.
-Co on ma do rzeczy?
-Nie wiem,ale pewnie prędzej czy później i tak będziecie razem.
-Nie sądzę aby...
-Nie istotne.Po prostu daj z siebie wszystko i nie każ mi sprowadzać się do pionu,bo nie będzie to tak przyjemne jak...-Nie zdążył dokończyć bo Hermiona przycisnęła swoje wargi do jego,skutecznie przerywając monolog.Gdy poczuł to ciepło i tę słodycz,miał nadzieję na jakiś ciąg dalszy,ale dziewczyna od razu się odsunęła i nawet na niego nie patrząc wybiegła z sali.Snape stał jeszcze chwilę patrząc za nią oniemiały.Nie do końca rozumiał co właśnie się zdarzyło i jak powinien się czuć.Czy pocałunek mu się podobał?Zdecydowanie.Ale był zbyt krótki by cokolwiek o nim powiedzieć.Ten moment gdy ją tulił...odsunął się dlatego,że dziwne ciepło o którego istnieniu już zapomniał,zaczęło rozlewać się po jego ciele.Czułość.Poczuł ją względem gryfonki,a takie uczucia przecież nie mogą mieć miejsca w ich relacjach!
Lecz gdyby i ona czegoś nie poczuła...
Skąd ten pocałunek?
Podziękowanie?
Litość?
Severus Snape poczuł się jak idiota gdyż dziewczyna wyraźnie chciała go ośmieszyć.Nie mógł wiedzieć,że ta sama dziewczyna siedzi teraz w pustej klasie z dłonią na ustach wspominając ostatnie wydarzenie i to co zrobiła.Nie może również wiedzieć,że w tym momencie w sercu Hermiony Granger obudziła się nadzieja.