Dotrwaliśmy ;)
Opowiadanie
to powstawało przez ponad 3 lata. Było tworzone głównie dla mnie samej,
jako chęć sprawdzenia się i udowodnienia, że jednak potrafię. Pierwsze
10 rozdziałów jest koszmarne, w zasadzie teraz dziwie się sobie, że nie
wstydziłam się tego gniota publikować, ale jakoś tak traktuje to jako
wyznacznik przebytej drogi, zmienionego stylu i podreperowania
warsztatu. Nie miałam nigdy kończyć ani rozbudowywać, miało być max 10
rozdziałów, wyszło jak wyszło.Sądząc po ilości wyświetleń, komentarzach i
wielu pozytywnych wiadomościach jakie otrzymywałam na przestrzeni lat
myślę, że jednak jako całość było coś warte.
Pisałam prosto z serca, często ubierając Hermionę w moje cechy, nadając jej moje obawy i obarczając jej perypetie moimi problemami. Mam nadzieję, że Severus był iście ślizgoński, nie odstawał bardzo od oryginału i że większość z was nie czuła, że czyta coś nie śmiesznego i kiepskiego. Jeśli natomiast tak było to przepraszam. Starałam się oddać w opowiadaniu klimat Hogwartu jaki zawsze chciałabym poznać. Ze wszystkimi jego tajemnicami i zawirowaniami. Nie chciałam stworzyć opowiadania trudnego, poważnego i takiego wymuskanego. Zależało mi na pokazaniu, że każdy związek ma kilka faz, a to czy się kończy, czy przechodzi do kolejnej zależy od nas samych. Moi bohaterowie byli skomplikowani, czasem wręcz głupi i lekkomyślni, ale mam nadzieję, ze przez to bardziej prawdziwi. Można powiedzieć, że mój fic był o niczym. Owszem, akcji jako takiej było niewiele, ale było to celowe. Skupiałam się na dwójce bohaterów i ich odczuciach. Często rozdział był tylko przemyśleniami i rozterkami tej dwójki.Ich związek stanowił oś opowiadania i taki był pomysł. Celowo nie kreowałam kolejnych rozbudowanych postaci, nie dodawałam wątków mających ich do siebie stopniowo zbliżyć. Gdyby Snape i Granger byli jak my, po prostu spotkaliby się w barze i po kilku dniach smsowania poszliby do łóżka, a potem próbowaliby odtworzyć tę magię, która ich do tego popchnęła, by być może stworzyć związek.
Dziękuję wam, że byliście i motywowaliście do tworzenia kolejnych linijek tekstu. Wspaniale było to robić i czuć wasze uznanie. Jak pisałam już na fb, kolejny tekst ruszy jak tylko uspokoję burzę związaną z pracą zawodową. W razie czego wszystko będzie publikowane jak zawsze na fb.
Nie przedłużam, zapraszam i do zobaczenia.!
Nora, późny wieczór, rocznica ślubu Harrego i Ginny.
- Zawsze podziwiałem w tobie ten opór - uśmiechnął się chytrze.
- Kłamiesz, niczego nigdy we mnie nie podziwiałeś... - spojrzała na niego i odpowiedziała z przyganą w głosie.
- No..w sumie racja. Nie podziwiałem cię jako smarkuli plączącej się pod nogami, a tym bardziej jako wkurzającej pseudo - nauczycielki.
- Miło wiedzieć co naprawdę o mnie myślisz kochanie.
- Wiesz, że nie lubię kłamać. - Przytulił ją mocniej, czując, że szykuje się do mocnej repliki.
- O nie. Ty kochasz kłamać, mataczyć i wprowadzać zamęt. Severus Snape w pigułce. - Uderzyła go pięścią w pierś, jednak przy jej gabarytach, w zasadzie tego nie poczuł. Jej reakcja znów go rozbawiła. Lubił to w niej. Niczego nie udawała, a kiedy się wściekła, potrafiła mu tak dopieprzyć, że prawie się przejmował.
- Wiesz, że kiedy się tak wściekasz bez powodu masz strasznie seksowny wyraz twarzy?
- Mów tak dalej, a kanapa stanie się twoim najlepszym przyjacielem - Spojrzała na niego groźnie.
- O tak. Już mnie rozpalasz, uważaj, bo ta kłótnia może się troszkę przeciągnąć.
- Severusie, przypomnij mi, dlaczego? - Zrobiła minę w stylu "za jakie grzechy?!" i próbowała wyszarpnąć się z jego uścisku, ale ślizgon nie ustępował.Nieoczekiwanie chwycił jej dłoń i skierował na swoje krocze.
- Dlaczego jesteś tak cholernie podniecająca? Przez ciebie znów będą psioczyć. - Ostatnie słowo wyszeptał do jej ucha i polizał je. Gryfonka zacisnęła zęby, by nie jęknąć.
- Kto by pomyślał, czterdziestka na karku,do piekła bliżej niż dalej, a ty wciąż jesteś napalony jak nastolatek.
- Zastanawiałaś się kiedyś, co by było gdybyśmy wcześniej się zbliżyli? - Masował jej udo, zataczając coraz szersze kręgi.
- W czasach kiedy ja byłam wszystkowiedzącą smarkulą a ty nadętym profesorkiem? Kiedy nad głowami mieliśmy groźbę śmierci, a każdy dzień przybliżał nas do wojny? Nie, nie mielibyśmy szans. Od razu chciałbyś mnie bronić, poświęcić się dla Zakonu, bla bla. A nawet jeśli nie, z tego co pamiętam, nie mogłeś znieść moich raportów i widywałam cię tylko wtedy kiedy to konieczne.
- Tak, ale bardzo się zmieniłaś od tego czasu.
- Ty bardziej.- Posłał jej pytające spojrzenie.
- Nigdy ci tego nie mówiłam, ale byłeś nie do zniesienia. Jako nauczyciel, jako dorosły. Wiele razy tylko moja praworządność powstrzymywała mnie od otrucia cię. - Mina mu zrzedła, więc delikatnie cmoknęła go w uchylone usta i klepnęła w pokiereszowany policzek.
- Dobrze, że tego nie zrobiłam hm?
- Naprawdę to zrobiliśmy - zszokowany ton tak bardzo do niego nie pasował, że spojrzała mu prosto w oczy, czekając na ciąg dalszy.
- Naprawdę przekłuliśmy nienawiść w miłość. Nie tylko ja przekroczyłem granicę, ty też. - Uciekła spojrzeniem w bok i wymamrotała coś cicho.
- Powtórz.
- Dlaczego mam wrażenie, że to pożegnanie?
- Bo może właśnie tak jest? - Nie był złośliwy, stwierdzał fakt.
- Wtedy...w mojej komnacie, kiedy sznurowałeś moją bluzkę i to wszystko się zaczęło, nie zależało mi na tobie. Mogłeś mieć poważne kłopoty za wdanie się w romans ze mną, a ja miałam to gdzieś. Chciałam, aby ktoś nas znalazł, nakrył. Chciałam pokazać ci, jak to jest kiedy pomimo starań ponosi się porażkę. Miałam cię odrzucić zanim zrobi się poważnie, zaraz na początku...
- Ale się zakochałaś. - Ledwie zauważalnie skinęła głową i spojrzała na niego przelotnie. Przytuliła policzek do jego policzka i westchnęła.
- Zakochałam się i są dni, kiedy żałuję, że wtedy daliśmy się ponieść tej magii. Żałuję, że wpuściłam tego skurczybyka jakim nieraz jesteś do mojego serca. Jest ich coraz mniej i myślę, że do końca świata uda nam się w końcu dojść do ładu z uczuciami i nie będę miewała ataków paniki, oraz nagłych opanowujących mnie morderczych instynktów w stosunku do ciebie. Jednak...
- Jednak są...i czasami nie masz siły z nimi walczyć prawda? - Spojrzał jej w oczy i przejechał szorstką dłonią po policzku.
- Są dni kiedy...chcę rzucić to wszystko, złapać pociąg...
- Dlaczego więc tego nie zrobisz? - Ścisnął mocniej jej nadgarstki. Nie pisnęła, ale widział, że ogarnia ją irytacja.
- Nie chcę zostawiać satysfakcji z zabicia cię w rękach Harrego i Chucka. To powinien być przywilej żony. - Wyszarpnęła rękę - Nie uważasz?
- Właśnie..żony.
- Nie przeciągaj struny, przecież tu jestem.
- Jesteś, ale chcę...chcę mieć pewność, że zostaniesz.
- I co w związku z tym? - Uniosła brew w ten irytujący sposób, który przestał być seksowny, gdy tylko Severus zrozumiał, że nauczyła się go od niego. Puścił jej dłonie, ale nadal dociskał ją do ściany Nory. Gałęzie jabłonki rosnącej nieopodal prawie dotykały ich ramion, a słodki aromat jabłek i księżyc w pełni sprawiały, że sceneria była magiczna. Prawie, że romantyczna. Zaczerpnął tchu, spojrzał jej w oczy i uniósł jej dłonie, na nowo splatając ich palce ze swoimi.
- Zostań. - Gryfonka zmieszała się i próbowała wyszarpnąć.
- Severusie, przecież...jestem tu, nigdzie się nie wybieram.
- Ale, czy możesz obiecać, że tak już zostanie? Na zawsze?
Cisza, pełna napięcia i niewypowiedzianych żali zdawała się coraz głośniej dzwonić w ich uszach.
Patrzyli na siebie, ale powoli odwracali wzrok. Severus zraniony, Hermiona zrozpaczona.
Pochylił się i złączył ich usta w być może ostatnim, pełnym cierpienia pocałunku.
Nim otworzyła oczy, zniknął.
Granger wróciła do wesołej gromadki przyjaciół. Impreza trwała w najlepsze, ale dla niej mogłaby już się skończyć. Pragnęła tylko jednego. By ktoś podjął za nią choć tę jedną decyzję w życiu. Nie miała mamy, którą mogłaby poprosić o radę. Ginny od dawna upierała się, że powinni zalegalizować związek, ale jej opinia była średnio przydatna z uwagi na upojenie stanem małżeńskim i macierzyńskim pani Potter. Z kolei chłopcy...wiedzieli najbardziej z czym wiążą się jej obawy, ale nie do końca je rozumieli, więc jeśli któryś miał coś do powiedzenia, raczej milczał nie chcąc jej ranić. Pozostawała tylko jedna ryzykowna możliwość. Molly Weasley. Kobieta ze stali, matka niezliczonej ilości dzieci, od niedawna babcia. Jej życiowy bagaż był wielkości całej Anglii, więc jeśli ktokolwiek miał pomóc Hermionie, to właśnie ona.
Brązowowłosa zastała ją jak zawsze o tej porze, opartą o framugę pokoju dziecinnego, gdzie prawie śliniła się na widok śpiącego Albusa. Owszem widok był słodki, ale gdyby ktoś zapytał Hermionę, tak słodki, że aż mdły.
Delikatnie dotknęła ramienia przyszywanej mamy, dając jej znać o swojej obecności. Kobieta nie odwróciła się, ale sięgnęła po jej dłoń i ścisnęła ją. Po chwili jakby ocknęła się z transu i ledwie zauważalnym gestem otarła oczy. Wciąż trzymając Gryfonkę za rękę ruszyła do kuchni, w której na szczęście nikogo nie było. Machinalnie przygotowała herbatę, a dziewczyna jakby czekając na to zajęła miejsce za stołem i z zaangażowaniem oglądała swoje dłonie.
W końcu siedziały naprzeciw siebie w ciszy. Molly Weasley wyprostowana, wpatrywała się prosto w twarz młodszej kobiety. Dawała jej czas.
- Jeśli chodzi ci o Severusa, to chyba nie jestem najlepszym doradcą i ci nie pomogę moja droga - Serdeczny ton jej wypowiedzi w ogóle nie współgrał z tym co mówiła. Mimo to wyciągnęła ponad stołem dłoń, dając Granger tak potrzebne wsparcie.
- Życie jest takie trudne Molly. Takie...skomplikowane.
- O tak. Niewątpliwie jest. - Pokiwała z rozwagą, zaraz jednak dodała:
- A wiesz co jest jeszcze trudniejsze? Życie w świecie, w którym nikt cię nie kocha. Gdzie nikt na ciebie nie czeka z zimną kolacją. Życie, kiedy nie masz się z kim kłócić i z kim godzić. Kiedy każdy dzień jest tylko sumą minut, a nie momentów pełnych uczucia, szczęścia...
- Więc mam za niego wyjść?
- A chcesz tego?
- Nie wiem.
- Nikt nie podejmie za ciebie tej decyzji.
- Ale to takie trudne - Załkała.
- Posłuchaj dziecko. Jeśli decyzja o wspólnym życiu z mężczyzną którego kochasz jest dla ciebie trudna, to chyba jednak jest łatwa, nie sądzisz?
- Co ty mówisz? - Podniosła na nią wzrok i obie kobiety zorientowały się, że mają oczy pełne łez.
- Nie rób tego, nie wychodź za niego, jeśli nie jesteś go pewna. - Hermiona zaśmiała się cicho.
- Nie bądź śmieszna. To nie Severus jest problemem, tylko ja. Nie nad nim się waham tylko nad sobą.
Co jeśli znów mi odwali i zwieję? Jeśli obudzę się i zapragnę wyjechać do Senegalu, Singapuru czy Cincinnati? Bez niego? - Nie mogła jej winić, ale jednak widok Molly Weasley, która jest wyraźnie zirytowana sprawił jej lekki zawód.
- Posłuchaj skarbie, nie wiem czy wiesz, ale to zawsze działa w dwie strony. Jeśli ty będziesz szczęśliwa, Severus też. Będziesz chciała wyjechać, wyjedź, zobacz, odpocznij, pozwiedzaj, a potem wróć i kochaj go dalej. I tęsknij. Tęsknota stanowi bardzo ważny element związku. Jeśli wyjedziesz i nie zatęsknisz, to znaczy, że nie masz do czego wracać. Nikt nie powiedział, że musicie być jedną z tych cholernie irytujących par, które jakby mogły to chodziłyby razem do toalety. Jesteś indywidualistką, sądzę, że po tych wszystkich latach Severus zdążył się już w tym połapać. Troszkę go nie doceniasz prawda? Pomyśleć, że facet przeżył wojnę, był w piekle i wrócił, a wykończy go baba - Mrugnęła do niej i mocniej ścisnęła jej dłoń.
- Czego mi nie mówisz?
- Czego ci nie mówię, tego ci nie powiem - kolejne mrugnięcie i już mama Rona wstała od stołu gotowa się ulotnić. Gryfonka ukryła twarz w dłoniach. Zamknęła oczy, a jej umysł wypełniło echo niedawnych słów przyszywanej mamy. Z bijącym sercem wstała od stołu i wyszła do ogrodu.
Już wiedziała co chce zrobić. Już się nie bała.
Ukochanego znalazła na tyłach budynku, walczącego z mdłościami. Pochylał się nad krzakiem róż i przez chwilę kobieta myślała, że je zniszczy, zaraz jednak wyprostował się i obejrzał, mrużąc oczy. Zmierzył ją od stóp do głów i wyciągnął w jej stronę dłoń. Nie chwyciła jej. Nie mogła, jeszcze nie.
Patrzyła prosto na niego, a jej spojrzenie było zawzięte i pewne. Uśmiechnął się nie znacznie.
- Będzie zabawa.
- Masz to jak w banku. - Uśmiechnęła się, ale zaraz spoważniała. - Przez te wszystkie lata walczyłam. Nie tylko podczas wojny. Walczyłam o wolność, o bycie akceptowaną, o bycie kujonką. Walczyłam by liczyć się w świecie czarodziejów, by zaistnieć. Moje życie nie było najgorsze, było znośne. Miałam przyjaciół, rodzinę, wiedzę przede wszystkim. Marzy mi się kariera, może nawet światowa. Marzę też, by nie musieć już walczyć. Ani o siebie, ani o ciebie. - Spojrzał na nią, nie rozumiejąc do czego zmierza. - Chcę powiedzieć, że skończyłam z byciem zakochaną małolatą. Skończyłam z fochami, pieprzeniem ci do ucha i byciem wiecznie nieogarniętą. Zrozumiałam już czego chcę. Nie będzie to łatwe życie, ale przywykłam do przeszkód. Ty Severusie jesteś największą, najbardziej upartą i najbardziej popieprzoną przeszkodą, jaka stanęła na mojej drodze. Wiesz co należy zrobić z przeszkodami prawda? Zniszczyć je. Tego oczywiście nie mogę zrobić, byłoby zbyt łatwo - parsknęła nerwowym śmiechem. - Tak wiem, moje żarty nigdy nie będą do ciebie trafiać. Do tego też będę musiała, nie, będę chciała się przyzwyczaić. O czym to ja ? A tak, więc... wszystko jestem w stanie znieść, jeśli tylko jedno będę miała. Zniosę porażki zawodowe, zniosę kłótnie, zniosę burze i huragany, zniosę to, że świat nie jest i nie będzie miejscem idealnym, tylko zostań ze mną. - Hermiona mogła tego nie słyszeć, ale zarówno Severus, który stał jak sparaliżowany tak samo Molly, Artur oraz ich dzieci,wszyscy wypuścili powietrze z płuc jak jeden mąż, z ulgą przyjmując fakt, że wreszcie postawiła na " my " a nie na " ja ". Dlaczego Weasley' owie również? Ponieważ od dobrych pięciu minut stali za rogiem domu i podsłuchiwali, starając się jak najmniej uronić z podniosłego monologu swojej przyjaciółki. Oczywiście będą ją tym męczyli przez kolejne sto lat, ale na razie nie to było najważniejsze.
- Zostań ze mną, a ja zostanę z tobą. Na zawsze. - Dokończyła załamującym się głosem. Snape stał jak słup soli, ponieważ nie bardzo rozumiał co się właśnie wydarzyło. Jego milczenie musiało zostać odebrane jako zły objaw, bo dziewczyna zaczęła się wycofywać.
- Zbyt długo zwlekałam prawda? Już mnie nie chcesz? Zepsułam wszystko? Severusie powiedz coś!
- To były najbardziej kiczowate oświadczyny jakie kiedykolwiek widziałem. - Syknął. Gryfonka natychmiast odzyskała rezon.
- A przypomnij mi, o jakiej ilości oświadczyn mówimy? - Wiedział, że żadna odpowiedź już go nie uratuje, zresztą i tak nie mógł mówić. Był zbyt wzruszony. Pochwycił ukochaną w ramiona i przytulił z całych sił. Stali objęci, a publiczność ukryta w cieniu aż rwała się by obsypać zakochanych gratulacjami. Czekali jednak na oficjalną zgodę. Gdy wreszcie mógł mówić Severus odezwał się pełen napięcia.
- Hermiono Jean Granger, czy wyjdziesz za mnie? - Wpatrywała się w ciemne tęczówki, widziała w nich siebie, ale też nadzieję na wspólne jutro.
- Znasz nas Gryfonów, żadne wyzwanie nie jest dla nas zbyt trudne.
Kilka tygodni później.
- Wstawaj księżniczko.
- Uważaj bo się przyzwyczaję.
- Och nie liczyłbym na to.
- Tęskniłam za twoim parszywym charakterkiem.
- I niech tak zostanie. - Cmoknął ją w policzek i zrzucił z łóżka.
Zdezorientowana wstała od razu czując na sobie jego głodne spojrzenie.
- Może jednak przemyślisz wyrzucanie mnie z łóżka w niedzielny poranek?
- Nie.
-Dlaczego?
- BO NIE.
- Czego mi nie mówisz?
- Zbieraj się, bo się spóźnisz.
- O czym ty do diabła mówisz.
- Lecisz na Bali.
- Co robię? - Podbiegła do niego i przyłożyła rękę do jego czoła, którą zresztą od razu odtrącił z irytacją.
- Taka mądra...- przewrócił oczami. - Masz 15 minut na spakowanie się, albo odwołuję wszystko.
- Wszystko co?
- Samolot, wycieczkę, hotel, wszystko.
- Zabierasz mnie na Bali? Severusie! - Zarzuciła mu ręce na szyję, ale znów ją odtrącił, choć ociągał się z tym wciąż rozkojarzony przez widok jej nagich piersi kilka centymetrów od jego twarzy.
- Ja zostaję, ty jedziesz. Kapujesz w końcu?
Spojrzała na niego wielkimi oczami, wolno kojarząc co się właściwie wydarzyło.
- Chcesz powiedzieć, że z własnej woli wysyłasz mnie na drugi koniec świata, bez ciebie? Po co?
- A co może nie chciałaś zawsze tam jechać?
- Chciałam, ale...jesteś pewien? Jak długo mnie nie będzie? - Zadawała pytania, ale widział w jej oczach, że wręcz pali się aby już być w drodze.
- Wystarczająco długo bym od ciebie odpoczął złośnico, ale nie na tyle długo, byś zapomniała, kto będzie twoim kochanym mężem.
- A więc uknułeś to wcześniej?
- Właściwie, to już dawno miałem taki plan. Hermiono, szanuje cię, wiesz o tym prawda? Cenię swobodę w naszym związku i cenię te ustępstwa na jakie się zgodziłaś. Wiem, że podróże będą twoją pasją, bo kochasz odkrywać to co nieznane. Już za tobą tęsknię, ale chcę też byś ty nauczyła się tęsknić za mną. By każda podróż jaką odbędziesz, była przyjemnością. Będziemy razem, ale nie chcę byś czuła się jak w więzieniu. To, że ja nie mam zamiaru ruszać tyłka z Anglii oznacza tylko tyle, że nikt nie może cię tknąć poza nią. Nie żartuje, nałożyłem na ciebie kilka przydatnych zaklęć, kiedy spałaś. I tak, mam namyśli twoje piękne nagie ciało, nie umysł. - Pacnęła go w ramię, ale była tak wdzięczna i wzruszona, że tylko pozwoliła się przytulić. Z łóżka ostatecznie wyszli dopiero dwie godziny później, bo jak sam Severus powiedział, może nie doczekać powrotu swojej przyszłej żony, więc żeby chociaż wspomnienia mu zostały.
Hermiona Granger, wkrótce Snape, odbyła jedną z piękniejszych podróży w swoim życiu. Poznała nową kulturę, zanurzyła się w całkowicie inne życie. Każdego dnia myślała o Severusie. O tym co jej ofiarował i jak bardzo ją kochał. Kochał ją na tyle, by pozwolić jej być sobą. Pełną sprzeczności, głupich obaw i zadziorności gryfonką.
Gdy nadszedł dzień powrotu była już tak stęskniona, że zrezygnowała z zamykającej podróż wycieczki, złapała wcześniejszy lot i wróciła do domu sama, nie informując nikogo. Chciała jak najszybciej znaleźć się w ramionach Severusa i wyszeptać mu do ucha tajemnicę, z którą opuściła ich mieszkanie dwa tygodnie wcześniej. Była przerażona na myśl o jego reakcji, ale wiedziała, że musi zachować się jak dorosła odpowiedzialna istota i powiedzieć prawdę. Prawdę, że się pomyliła i jednak nie spędzą we dwoje całego życia.
Zastała go nad kałamarzem i pergaminem. Skupiony siedział przy stole, ale po tym jak drgnęła jego prawa stopa poznała, że już wie, że ktoś jest w pokoju. Powoli odwrócił się i chyba naprawdę był zaskoczony widząc akurat ją, bo stał bez ruchu. Kontemplował jej twarz, opaleniznę, obcisłą tkaninę, która ledwo zasłaniała piersi, natomiast odsłaniała krągły brzuch i pełne uda. Szorty więcej odkrywały niż zakrywały i po raz setny w życiu Severus mentalnie pogratulował sobie przepięknej kobiety. Ruszyli w swoją stronę równocześnie miażdżąc swoje usta w chciwym namiętnym pocałunku. Gdy już zabrakło im tlenu oderwali się od siebie i przytulili.
- Jesteś wcześniej.
- Muszę ci coś powiedzieć. Severusie...
- Poznałaś kogoś?!
- Oczywiście pacanie. Takie wycieczki raczej to mają na celu, żeby poznawać nowych ludzi, wiesz?
- Nie kpij. - Od razu sposępniał.
- Dasz mi powiedzieć co chcę powiedzieć czy nie?
- Mów, byle szybko bo chyba mam atak serca.
Pochyliła się w jego stronę i spojrzała mu w oczy.
- Wtedy...kiedy się oświadczyłeś, ja się oświadczyłam, kiedy się sobie oświadczyliśmy, do cholery! Pomyliłam się. Nie będziemy żyć we dwoje do końca świata.
- Ja nie żartowałem z tym atakiem serca.
- Jestem w ciąży Severusie. Będziemy mieli synka. - Patrzył na nią, jakby czekał aż ktoś krzyknie
" prima aprilis ". Nic takiego jednak nie nastąpiło. Jego ukochana patrzyła na niego z nadzieją, a jej rumiane policzki powodowały, że zalała go czułość o jaką nawet by się nie podejrzewał.
Chwycił ją w ramiona i kręcił tak długo, aż oboje nie upadli na ziemię. Zaraz jednak zreflektował się, szybko podniósł narzeczoną z ziemi i zaniósł ją do łóżka. Obrócił się na pięcie i zniknął. Ponieważ jednak Hermiona przewidziała taką reakcję, skorzystała z ciszy i spokoju i zapadła w drzemkę.
Tak jak podejrzewała wrócił z całą zgrają rudzielców i kilka innymi osobami. Gratulacjom nie było końca. Podczas wakacji kobieta miała czas oswoić się z tą myślą i pokochać swój stan, więc tylko rozpłakała się ze szczęścia gdy w końcu przyjęła szczere życzenia z ust rodziny i przyjaciół.
Gdy wreszcie wszyscy sobie poszli, Severus objął ją i z tych objęć już nie wypuścił.
Do końca świata.
Nora, późny wieczór, rocznica ślubu Harrego i Ginny.
- Zawsze podziwiałem w tobie ten opór - uśmiechnął się chytrze.
- Kłamiesz, niczego nigdy we mnie nie podziwiałeś... - spojrzała na niego i odpowiedziała z przyganą w głosie.
- No..w sumie racja. Nie podziwiałem cię jako smarkuli plączącej się pod nogami, a tym bardziej jako wkurzającej pseudo - nauczycielki.
- Miło wiedzieć co naprawdę o mnie myślisz kochanie.
- Wiesz, że nie lubię kłamać. - Przytulił ją mocniej, czując, że szykuje się do mocnej repliki.
- O nie. Ty kochasz kłamać, mataczyć i wprowadzać zamęt. Severus Snape w pigułce. - Uderzyła go pięścią w pierś, jednak przy jej gabarytach, w zasadzie tego nie poczuł. Jej reakcja znów go rozbawiła. Lubił to w niej. Niczego nie udawała, a kiedy się wściekła, potrafiła mu tak dopieprzyć, że prawie się przejmował.
- Wiesz, że kiedy się tak wściekasz bez powodu masz strasznie seksowny wyraz twarzy?
- Mów tak dalej, a kanapa stanie się twoim najlepszym przyjacielem - Spojrzała na niego groźnie.
- O tak. Już mnie rozpalasz, uważaj, bo ta kłótnia może się troszkę przeciągnąć.
- Severusie, przypomnij mi, dlaczego? - Zrobiła minę w stylu "za jakie grzechy?!" i próbowała wyszarpnąć się z jego uścisku, ale ślizgon nie ustępował.Nieoczekiwanie chwycił jej dłoń i skierował na swoje krocze.
- Dlaczego jesteś tak cholernie podniecająca? Przez ciebie znów będą psioczyć. - Ostatnie słowo wyszeptał do jej ucha i polizał je. Gryfonka zacisnęła zęby, by nie jęknąć.
- Kto by pomyślał, czterdziestka na karku,do piekła bliżej niż dalej, a ty wciąż jesteś napalony jak nastolatek.
- Zastanawiałaś się kiedyś, co by było gdybyśmy wcześniej się zbliżyli? - Masował jej udo, zataczając coraz szersze kręgi.
- W czasach kiedy ja byłam wszystkowiedzącą smarkulą a ty nadętym profesorkiem? Kiedy nad głowami mieliśmy groźbę śmierci, a każdy dzień przybliżał nas do wojny? Nie, nie mielibyśmy szans. Od razu chciałbyś mnie bronić, poświęcić się dla Zakonu, bla bla. A nawet jeśli nie, z tego co pamiętam, nie mogłeś znieść moich raportów i widywałam cię tylko wtedy kiedy to konieczne.
- Tak, ale bardzo się zmieniłaś od tego czasu.
- Ty bardziej.- Posłał jej pytające spojrzenie.
- Nigdy ci tego nie mówiłam, ale byłeś nie do zniesienia. Jako nauczyciel, jako dorosły. Wiele razy tylko moja praworządność powstrzymywała mnie od otrucia cię. - Mina mu zrzedła, więc delikatnie cmoknęła go w uchylone usta i klepnęła w pokiereszowany policzek.
- Dobrze, że tego nie zrobiłam hm?
- Naprawdę to zrobiliśmy - zszokowany ton tak bardzo do niego nie pasował, że spojrzała mu prosto w oczy, czekając na ciąg dalszy.
- Naprawdę przekłuliśmy nienawiść w miłość. Nie tylko ja przekroczyłem granicę, ty też. - Uciekła spojrzeniem w bok i wymamrotała coś cicho.
- Powtórz.
- Dlaczego mam wrażenie, że to pożegnanie?
- Bo może właśnie tak jest? - Nie był złośliwy, stwierdzał fakt.
- Wtedy...w mojej komnacie, kiedy sznurowałeś moją bluzkę i to wszystko się zaczęło, nie zależało mi na tobie. Mogłeś mieć poważne kłopoty za wdanie się w romans ze mną, a ja miałam to gdzieś. Chciałam, aby ktoś nas znalazł, nakrył. Chciałam pokazać ci, jak to jest kiedy pomimo starań ponosi się porażkę. Miałam cię odrzucić zanim zrobi się poważnie, zaraz na początku...
- Ale się zakochałaś. - Ledwie zauważalnie skinęła głową i spojrzała na niego przelotnie. Przytuliła policzek do jego policzka i westchnęła.
- Zakochałam się i są dni, kiedy żałuję, że wtedy daliśmy się ponieść tej magii. Żałuję, że wpuściłam tego skurczybyka jakim nieraz jesteś do mojego serca. Jest ich coraz mniej i myślę, że do końca świata uda nam się w końcu dojść do ładu z uczuciami i nie będę miewała ataków paniki, oraz nagłych opanowujących mnie morderczych instynktów w stosunku do ciebie. Jednak...
- Jednak są...i czasami nie masz siły z nimi walczyć prawda? - Spojrzał jej w oczy i przejechał szorstką dłonią po policzku.
- Są dni kiedy...chcę rzucić to wszystko, złapać pociąg...
- Dlaczego więc tego nie zrobisz? - Ścisnął mocniej jej nadgarstki. Nie pisnęła, ale widział, że ogarnia ją irytacja.
- Nie chcę zostawiać satysfakcji z zabicia cię w rękach Harrego i Chucka. To powinien być przywilej żony. - Wyszarpnęła rękę - Nie uważasz?
- Właśnie..żony.
- Nie przeciągaj struny, przecież tu jestem.
- Jesteś, ale chcę...chcę mieć pewność, że zostaniesz.
- I co w związku z tym? - Uniosła brew w ten irytujący sposób, który przestał być seksowny, gdy tylko Severus zrozumiał, że nauczyła się go od niego. Puścił jej dłonie, ale nadal dociskał ją do ściany Nory. Gałęzie jabłonki rosnącej nieopodal prawie dotykały ich ramion, a słodki aromat jabłek i księżyc w pełni sprawiały, że sceneria była magiczna. Prawie, że romantyczna. Zaczerpnął tchu, spojrzał jej w oczy i uniósł jej dłonie, na nowo splatając ich palce ze swoimi.
- Zostań. - Gryfonka zmieszała się i próbowała wyszarpnąć.
- Severusie, przecież...jestem tu, nigdzie się nie wybieram.
- Ale, czy możesz obiecać, że tak już zostanie? Na zawsze?
Cisza, pełna napięcia i niewypowiedzianych żali zdawała się coraz głośniej dzwonić w ich uszach.
Patrzyli na siebie, ale powoli odwracali wzrok. Severus zraniony, Hermiona zrozpaczona.
Pochylił się i złączył ich usta w być może ostatnim, pełnym cierpienia pocałunku.
Nim otworzyła oczy, zniknął.
Granger wróciła do wesołej gromadki przyjaciół. Impreza trwała w najlepsze, ale dla niej mogłaby już się skończyć. Pragnęła tylko jednego. By ktoś podjął za nią choć tę jedną decyzję w życiu. Nie miała mamy, którą mogłaby poprosić o radę. Ginny od dawna upierała się, że powinni zalegalizować związek, ale jej opinia była średnio przydatna z uwagi na upojenie stanem małżeńskim i macierzyńskim pani Potter. Z kolei chłopcy...wiedzieli najbardziej z czym wiążą się jej obawy, ale nie do końca je rozumieli, więc jeśli któryś miał coś do powiedzenia, raczej milczał nie chcąc jej ranić. Pozostawała tylko jedna ryzykowna możliwość. Molly Weasley. Kobieta ze stali, matka niezliczonej ilości dzieci, od niedawna babcia. Jej życiowy bagaż był wielkości całej Anglii, więc jeśli ktokolwiek miał pomóc Hermionie, to właśnie ona.
Brązowowłosa zastała ją jak zawsze o tej porze, opartą o framugę pokoju dziecinnego, gdzie prawie śliniła się na widok śpiącego Albusa. Owszem widok był słodki, ale gdyby ktoś zapytał Hermionę, tak słodki, że aż mdły.
Delikatnie dotknęła ramienia przyszywanej mamy, dając jej znać o swojej obecności. Kobieta nie odwróciła się, ale sięgnęła po jej dłoń i ścisnęła ją. Po chwili jakby ocknęła się z transu i ledwie zauważalnym gestem otarła oczy. Wciąż trzymając Gryfonkę za rękę ruszyła do kuchni, w której na szczęście nikogo nie było. Machinalnie przygotowała herbatę, a dziewczyna jakby czekając na to zajęła miejsce za stołem i z zaangażowaniem oglądała swoje dłonie.
W końcu siedziały naprzeciw siebie w ciszy. Molly Weasley wyprostowana, wpatrywała się prosto w twarz młodszej kobiety. Dawała jej czas.
- Jeśli chodzi ci o Severusa, to chyba nie jestem najlepszym doradcą i ci nie pomogę moja droga - Serdeczny ton jej wypowiedzi w ogóle nie współgrał z tym co mówiła. Mimo to wyciągnęła ponad stołem dłoń, dając Granger tak potrzebne wsparcie.
- Życie jest takie trudne Molly. Takie...skomplikowane.
- O tak. Niewątpliwie jest. - Pokiwała z rozwagą, zaraz jednak dodała:
- A wiesz co jest jeszcze trudniejsze? Życie w świecie, w którym nikt cię nie kocha. Gdzie nikt na ciebie nie czeka z zimną kolacją. Życie, kiedy nie masz się z kim kłócić i z kim godzić. Kiedy każdy dzień jest tylko sumą minut, a nie momentów pełnych uczucia, szczęścia...
- Więc mam za niego wyjść?
- A chcesz tego?
- Nie wiem.
- Nikt nie podejmie za ciebie tej decyzji.
- Ale to takie trudne - Załkała.
- Posłuchaj dziecko. Jeśli decyzja o wspólnym życiu z mężczyzną którego kochasz jest dla ciebie trudna, to chyba jednak jest łatwa, nie sądzisz?
- Co ty mówisz? - Podniosła na nią wzrok i obie kobiety zorientowały się, że mają oczy pełne łez.
- Nie rób tego, nie wychodź za niego, jeśli nie jesteś go pewna. - Hermiona zaśmiała się cicho.
- Nie bądź śmieszna. To nie Severus jest problemem, tylko ja. Nie nad nim się waham tylko nad sobą.
Co jeśli znów mi odwali i zwieję? Jeśli obudzę się i zapragnę wyjechać do Senegalu, Singapuru czy Cincinnati? Bez niego? - Nie mogła jej winić, ale jednak widok Molly Weasley, która jest wyraźnie zirytowana sprawił jej lekki zawód.
- Posłuchaj skarbie, nie wiem czy wiesz, ale to zawsze działa w dwie strony. Jeśli ty będziesz szczęśliwa, Severus też. Będziesz chciała wyjechać, wyjedź, zobacz, odpocznij, pozwiedzaj, a potem wróć i kochaj go dalej. I tęsknij. Tęsknota stanowi bardzo ważny element związku. Jeśli wyjedziesz i nie zatęsknisz, to znaczy, że nie masz do czego wracać. Nikt nie powiedział, że musicie być jedną z tych cholernie irytujących par, które jakby mogły to chodziłyby razem do toalety. Jesteś indywidualistką, sądzę, że po tych wszystkich latach Severus zdążył się już w tym połapać. Troszkę go nie doceniasz prawda? Pomyśleć, że facet przeżył wojnę, był w piekle i wrócił, a wykończy go baba - Mrugnęła do niej i mocniej ścisnęła jej dłoń.
- Czego mi nie mówisz?
- Czego ci nie mówię, tego ci nie powiem - kolejne mrugnięcie i już mama Rona wstała od stołu gotowa się ulotnić. Gryfonka ukryła twarz w dłoniach. Zamknęła oczy, a jej umysł wypełniło echo niedawnych słów przyszywanej mamy. Z bijącym sercem wstała od stołu i wyszła do ogrodu.
Już wiedziała co chce zrobić. Już się nie bała.
Ukochanego znalazła na tyłach budynku, walczącego z mdłościami. Pochylał się nad krzakiem róż i przez chwilę kobieta myślała, że je zniszczy, zaraz jednak wyprostował się i obejrzał, mrużąc oczy. Zmierzył ją od stóp do głów i wyciągnął w jej stronę dłoń. Nie chwyciła jej. Nie mogła, jeszcze nie.
Patrzyła prosto na niego, a jej spojrzenie było zawzięte i pewne. Uśmiechnął się nie znacznie.
- Będzie zabawa.
- Masz to jak w banku. - Uśmiechnęła się, ale zaraz spoważniała. - Przez te wszystkie lata walczyłam. Nie tylko podczas wojny. Walczyłam o wolność, o bycie akceptowaną, o bycie kujonką. Walczyłam by liczyć się w świecie czarodziejów, by zaistnieć. Moje życie nie było najgorsze, było znośne. Miałam przyjaciół, rodzinę, wiedzę przede wszystkim. Marzy mi się kariera, może nawet światowa. Marzę też, by nie musieć już walczyć. Ani o siebie, ani o ciebie. - Spojrzał na nią, nie rozumiejąc do czego zmierza. - Chcę powiedzieć, że skończyłam z byciem zakochaną małolatą. Skończyłam z fochami, pieprzeniem ci do ucha i byciem wiecznie nieogarniętą. Zrozumiałam już czego chcę. Nie będzie to łatwe życie, ale przywykłam do przeszkód. Ty Severusie jesteś największą, najbardziej upartą i najbardziej popieprzoną przeszkodą, jaka stanęła na mojej drodze. Wiesz co należy zrobić z przeszkodami prawda? Zniszczyć je. Tego oczywiście nie mogę zrobić, byłoby zbyt łatwo - parsknęła nerwowym śmiechem. - Tak wiem, moje żarty nigdy nie będą do ciebie trafiać. Do tego też będę musiała, nie, będę chciała się przyzwyczaić. O czym to ja ? A tak, więc... wszystko jestem w stanie znieść, jeśli tylko jedno będę miała. Zniosę porażki zawodowe, zniosę kłótnie, zniosę burze i huragany, zniosę to, że świat nie jest i nie będzie miejscem idealnym, tylko zostań ze mną. - Hermiona mogła tego nie słyszeć, ale zarówno Severus, który stał jak sparaliżowany tak samo Molly, Artur oraz ich dzieci,wszyscy wypuścili powietrze z płuc jak jeden mąż, z ulgą przyjmując fakt, że wreszcie postawiła na " my " a nie na " ja ". Dlaczego Weasley' owie również? Ponieważ od dobrych pięciu minut stali za rogiem domu i podsłuchiwali, starając się jak najmniej uronić z podniosłego monologu swojej przyjaciółki. Oczywiście będą ją tym męczyli przez kolejne sto lat, ale na razie nie to było najważniejsze.
- Zostań ze mną, a ja zostanę z tobą. Na zawsze. - Dokończyła załamującym się głosem. Snape stał jak słup soli, ponieważ nie bardzo rozumiał co się właśnie wydarzyło. Jego milczenie musiało zostać odebrane jako zły objaw, bo dziewczyna zaczęła się wycofywać.
- Zbyt długo zwlekałam prawda? Już mnie nie chcesz? Zepsułam wszystko? Severusie powiedz coś!
- To były najbardziej kiczowate oświadczyny jakie kiedykolwiek widziałem. - Syknął. Gryfonka natychmiast odzyskała rezon.
- A przypomnij mi, o jakiej ilości oświadczyn mówimy? - Wiedział, że żadna odpowiedź już go nie uratuje, zresztą i tak nie mógł mówić. Był zbyt wzruszony. Pochwycił ukochaną w ramiona i przytulił z całych sił. Stali objęci, a publiczność ukryta w cieniu aż rwała się by obsypać zakochanych gratulacjami. Czekali jednak na oficjalną zgodę. Gdy wreszcie mógł mówić Severus odezwał się pełen napięcia.
- Hermiono Jean Granger, czy wyjdziesz za mnie? - Wpatrywała się w ciemne tęczówki, widziała w nich siebie, ale też nadzieję na wspólne jutro.
- Znasz nas Gryfonów, żadne wyzwanie nie jest dla nas zbyt trudne.
Kilka tygodni później.
- Wstawaj księżniczko.
- Uważaj bo się przyzwyczaję.
- Och nie liczyłbym na to.
- Tęskniłam za twoim parszywym charakterkiem.
- I niech tak zostanie. - Cmoknął ją w policzek i zrzucił z łóżka.
Zdezorientowana wstała od razu czując na sobie jego głodne spojrzenie.
- Może jednak przemyślisz wyrzucanie mnie z łóżka w niedzielny poranek?
- Nie.
-Dlaczego?
- BO NIE.
- Czego mi nie mówisz?
- Zbieraj się, bo się spóźnisz.
- O czym ty do diabła mówisz.
- Lecisz na Bali.
- Co robię? - Podbiegła do niego i przyłożyła rękę do jego czoła, którą zresztą od razu odtrącił z irytacją.
- Taka mądra...- przewrócił oczami. - Masz 15 minut na spakowanie się, albo odwołuję wszystko.
- Wszystko co?
- Samolot, wycieczkę, hotel, wszystko.
- Zabierasz mnie na Bali? Severusie! - Zarzuciła mu ręce na szyję, ale znów ją odtrącił, choć ociągał się z tym wciąż rozkojarzony przez widok jej nagich piersi kilka centymetrów od jego twarzy.
- Ja zostaję, ty jedziesz. Kapujesz w końcu?
Spojrzała na niego wielkimi oczami, wolno kojarząc co się właściwie wydarzyło.
- Chcesz powiedzieć, że z własnej woli wysyłasz mnie na drugi koniec świata, bez ciebie? Po co?
- A co może nie chciałaś zawsze tam jechać?
- Chciałam, ale...jesteś pewien? Jak długo mnie nie będzie? - Zadawała pytania, ale widział w jej oczach, że wręcz pali się aby już być w drodze.
- Wystarczająco długo bym od ciebie odpoczął złośnico, ale nie na tyle długo, byś zapomniała, kto będzie twoim kochanym mężem.
- A więc uknułeś to wcześniej?
- Właściwie, to już dawno miałem taki plan. Hermiono, szanuje cię, wiesz o tym prawda? Cenię swobodę w naszym związku i cenię te ustępstwa na jakie się zgodziłaś. Wiem, że podróże będą twoją pasją, bo kochasz odkrywać to co nieznane. Już za tobą tęsknię, ale chcę też byś ty nauczyła się tęsknić za mną. By każda podróż jaką odbędziesz, była przyjemnością. Będziemy razem, ale nie chcę byś czuła się jak w więzieniu. To, że ja nie mam zamiaru ruszać tyłka z Anglii oznacza tylko tyle, że nikt nie może cię tknąć poza nią. Nie żartuje, nałożyłem na ciebie kilka przydatnych zaklęć, kiedy spałaś. I tak, mam namyśli twoje piękne nagie ciało, nie umysł. - Pacnęła go w ramię, ale była tak wdzięczna i wzruszona, że tylko pozwoliła się przytulić. Z łóżka ostatecznie wyszli dopiero dwie godziny później, bo jak sam Severus powiedział, może nie doczekać powrotu swojej przyszłej żony, więc żeby chociaż wspomnienia mu zostały.
Hermiona Granger, wkrótce Snape, odbyła jedną z piękniejszych podróży w swoim życiu. Poznała nową kulturę, zanurzyła się w całkowicie inne życie. Każdego dnia myślała o Severusie. O tym co jej ofiarował i jak bardzo ją kochał. Kochał ją na tyle, by pozwolić jej być sobą. Pełną sprzeczności, głupich obaw i zadziorności gryfonką.
Gdy nadszedł dzień powrotu była już tak stęskniona, że zrezygnowała z zamykającej podróż wycieczki, złapała wcześniejszy lot i wróciła do domu sama, nie informując nikogo. Chciała jak najszybciej znaleźć się w ramionach Severusa i wyszeptać mu do ucha tajemnicę, z którą opuściła ich mieszkanie dwa tygodnie wcześniej. Była przerażona na myśl o jego reakcji, ale wiedziała, że musi zachować się jak dorosła odpowiedzialna istota i powiedzieć prawdę. Prawdę, że się pomyliła i jednak nie spędzą we dwoje całego życia.
Zastała go nad kałamarzem i pergaminem. Skupiony siedział przy stole, ale po tym jak drgnęła jego prawa stopa poznała, że już wie, że ktoś jest w pokoju. Powoli odwrócił się i chyba naprawdę był zaskoczony widząc akurat ją, bo stał bez ruchu. Kontemplował jej twarz, opaleniznę, obcisłą tkaninę, która ledwo zasłaniała piersi, natomiast odsłaniała krągły brzuch i pełne uda. Szorty więcej odkrywały niż zakrywały i po raz setny w życiu Severus mentalnie pogratulował sobie przepięknej kobiety. Ruszyli w swoją stronę równocześnie miażdżąc swoje usta w chciwym namiętnym pocałunku. Gdy już zabrakło im tlenu oderwali się od siebie i przytulili.
- Jesteś wcześniej.
- Muszę ci coś powiedzieć. Severusie...
- Poznałaś kogoś?!
- Oczywiście pacanie. Takie wycieczki raczej to mają na celu, żeby poznawać nowych ludzi, wiesz?
- Nie kpij. - Od razu sposępniał.
- Dasz mi powiedzieć co chcę powiedzieć czy nie?
- Mów, byle szybko bo chyba mam atak serca.
Pochyliła się w jego stronę i spojrzała mu w oczy.
- Wtedy...kiedy się oświadczyłeś, ja się oświadczyłam, kiedy się sobie oświadczyliśmy, do cholery! Pomyliłam się. Nie będziemy żyć we dwoje do końca świata.
- Ja nie żartowałem z tym atakiem serca.
- Jestem w ciąży Severusie. Będziemy mieli synka. - Patrzył na nią, jakby czekał aż ktoś krzyknie
" prima aprilis ". Nic takiego jednak nie nastąpiło. Jego ukochana patrzyła na niego z nadzieją, a jej rumiane policzki powodowały, że zalała go czułość o jaką nawet by się nie podejrzewał.
Chwycił ją w ramiona i kręcił tak długo, aż oboje nie upadli na ziemię. Zaraz jednak zreflektował się, szybko podniósł narzeczoną z ziemi i zaniósł ją do łóżka. Obrócił się na pięcie i zniknął. Ponieważ jednak Hermiona przewidziała taką reakcję, skorzystała z ciszy i spokoju i zapadła w drzemkę.
Tak jak podejrzewała wrócił z całą zgrają rudzielców i kilka innymi osobami. Gratulacjom nie było końca. Podczas wakacji kobieta miała czas oswoić się z tą myślą i pokochać swój stan, więc tylko rozpłakała się ze szczęścia gdy w końcu przyjęła szczere życzenia z ust rodziny i przyjaciół.
Gdy wreszcie wszyscy sobie poszli, Severus objął ją i z tych objęć już nie wypuścił.
Do końca świata.