Miało być w 2 częściach,ale niespodziewanie wpadłam na pewien pomysł więc będzie kontynuacja;)
Enjoy!
Słońce powoli wstawało,aby rozpocząć kolejny dzień wrażeń. Gryfonka leniwie przeciągnęła się w łóżku,uważając by gestami nie rozbudzić śpiącego obok chłopaka.-Zaraz,co on tu robi?-Spojrzała na ciemną,gęstą czuprynę i uśmiechnęła się pobłażliwie.-No tak,znów popił i zebrało mu się na amory,mimo iż ledwo chodzi.-Dziewczyna uśmiechnęła się do swoich myśli i nie przeciągając wyskoczyła z łóżka i poszła pod prysznic.Gdy ciepła,kojąca woda otuliła jej ciało,nastolatka wróciła myślami do wydarzeń z minionej nocy.Ręce Snape'a na jej talii.Jej dłonie w jego włosach.Delikatne muśnięcia skóry ud.Dreszcz podniecenia.Czy to wszystko działo się naprawdę?Poczuła znajome gorąco,które towarzyszyło jej od kiedy została przyłapana przez Mistrza Eliksirów.Niewiele myśląc lekko ścisnęła pierś,która pod wpływem pieszczoty pokryła się gęsią skórką.Okrężnymi ruchami masowała raz jedną,raz drugą.Sięgnęła dłonią między uda i zatopiła palec w rozkosznie wilgotnym miejscu.Z jej ust wydobył się zdławiony jęk,gdy penetrowała swoją kobiecość.Szczypała twardniejące sutki.Aby zwiększyć swoje doznania,zmieniła strumień wody na zimny.Wtem,drzwi do kabiny otworzyły się i stanął w nich Severus,w samych bokserkach.Bez słowa podszedł i złapał ją za włosy władczym gestem,odchylił jej głowę do tyłu.Nim zdążyła się zorientować,już ją całował.Z całą mocą i namiętnością,na jaką było go stać. Hermiona nieporadnie oddawała pocałunki,próbując złapać choć krótki oddech.Mężczyźnie jednak było mało.Złapał ją w pół i opierając o ścianę prysznica zmusił by objęła go nogami w pasie.Tak też uczyniła,jednak ten krótki manewr pozwolił jej sięgnąć ręką w dół i pogładzić go po brzuchu .Czarnowłosy jęknął i dobrze odczytując jej intencje,przeniósł pocałunki na szyje i obojczyk.Woda,która wciąż lała się strumieniami,nieskutecznie chłodziła ich rozgrzane ciała.Dziewczyna wydała z siebie jeden przeciągły jęk,gdy usta mężczyzny zamknęły się na jej sutku i z roztargnieniem chwyciła jego włosy.Gdzieś w zakamarkach podświadomości doszło do niej,że te włosy nie są tak mokre jak być powinny.W przerażeniu otworzyła oczy i spostrzegła ,że bynajmniej nie jest pod prysznicem ze Snapem. Leżała w łóżku.Gorąca,spocona, w dziwnej pozycji,a Harrego nie było obok.Nerwowo pomacała się po udach,a wilgoć jaką poczuła zaskoczyła nawet ją samą.Szybko czmychnęła do łazienki,rozglądając się po drodze na wszystkie strony i zamknęła drzwi na klucz.Szybko opłukała spocone ciało i stanęła przed lustrem.Rozgrzane policzki całe rumiane po sennych harcach,przyspieszony oddech i drżące ręce-taki oto widok prezentowała sobą,a myśl,że właśnie tak jakby zdradziła swojego chłopaka (i to jeszcze z profesorem),wciąż huczała w jej głowie.Pomyślała również,że skoro Ginny nie ma to pewnie jest z Nevillem, a więc spokojnie mogłaby sobie zapalić,jednak coś nie pozwalało jej na to.Jakaś myśl uwierała ją jak za małe buty.-No tak!Snape!
Jeśli się z nim spotka,nawet mimochodem,może wyczuć od niej nikotynę,albo przejrzeć jej myśli.
Dziewczyna postanowiła więc,że wybierze się na krótki spacer.Najwyżej 20 minut,nie musi o tym nikogo informować.
Przemierzała jeden z górskich szlaków,gdy dobiegł ją dźwięk.Bardzo piękna,tkliwa melodia.Na początku nie mogła rozróżnić co to za instrument,ale z każdym krokiem słyszała wyraźniej i wkrótce pojęła.Saksofon.Jeden z najbardziej erotycznych,dźwięcznych instrumentów.Mogłaby wsłuchiwać się w jego grę godzinami.Przedzierała się przez lekki iglasty teren,aby dotrzeć do źródła melodii i zobaczyć,kto tak cudownie gra.Stąpając najciszej jak się da, dotarła do skraju niewielkiej polany.Wyjrzała zza konaru i spostrzegła siedzącego na pniu mężczyznę w czarnej pelerynie.Pierwsze jej skojarzenie było tak niedorzeczne,że od razu je odrzuciła.Przyjrzała się bardziej,podchodząc tak blisko jak tylko się dało,bez ujawniania się.Już miała cichutko wycofać się w głąb lasu,gdy usłyszała głośno i wyraźnie:
-Granger nie chowaj się,już dawno cię zauważyłem.-Z przestrachem dziewczyna obejrzała się,ale nie dostrzegła nikogo,czyli słowa musiały paść z ust Mistrza Eliksirów.Niechętnie przestąpiła przez zaspę i poczłapała w kierunku mężczyzny,który odłożył imponujący instrument na malutki pieniek.
Hermiona nie wiedziała,gdzie ma podziać oczy,dlatego z pałającymi policzkami i na miękkich nogach podeszła,patrząc na swoje dłonie. Snape wstał,wziął się pod boki i zlustrował ją od góry do dołu.Uśmiechnął się kpiąco i chrząknął.
-Założę się,że pod tym o wiele za krótkich płaszczykiem masz tylko pidżamę.Zgadłem?
-A o co chce się pan założyć,profesorze?-Nie mogła pojąć dlaczego aż tak się rumieni.Pytanie było normalne i nie zawierało żadnych podtekstów.
-A może o to?-Zgrabnym ruchem zgarnął paczkę papierosów,którą miała na dnie kieszeni. Gryfonka zapiszczała zirytowana,że znów ją przyłapał.Spojrzała w górę na twarz nauczyciela,a jego triumfujący uśmieszek rozzłościł ją jeszcze bardziej.
-Granger,możesz nie pamiętać,ale mieliśmy umowę.Miałem już nigdy nie przyłapać cię na paleniu.-Dziewczyna spuściła wzrok,zaraz jednak popatrzyła mu z nadzieją w oczy.
-Technicznie rzecz ujmując,nie przyłapał mnie pan.Może szłam aby je wyrzucić?
-Taaa, a ja marzę aby Griffindor wygrał puchar domów.
-Nie wiedziałam,że pan gra.
-Jeeeej Granger,jest jeszcze milion rzeczy,których o mnie nie wiesz i się nie dowiesz.Pogódź się z tym.
Nie będzie ci dane kronikować mojego życia,choć pewnie wydanie tego to byłaby żyłka złota.
-Może Pan coś zagrać?-Nie spodziewała się,że to zrobi,ale jednak nie mogła choć nie spróbować jeszcze raz usłyszeć te rozkoszne dźwięki.O dziwo,czarnowłosy bez słowa sięgnął po instrument,usiadł,oparł stopy o pieniek i wtem znów po lesie rozniosły się piękne dźwięki. Hermiona,bez udziału woli usiadła na wyklepanym śniegu i zamknęła oczy.Melodia tym razem była specyficzna.Nostalgia,romantyzm,niezrozumienie...
Myśli dziewczyny skupiły się na czuciu.Całą sobą chłonęła piękny utwór.Gdy po kilku minutach rozbrzmiały ostatnie dźwięki,wciąż siedziała nie poruszając się,z zamkniętymi oczami.Ocknęła się jak z transu i spojrzała w bok.Mężczyzna bezczelnie gapił się na nią,ale to nie to ją zaskoczyło.Jego oczy,zawsze zimne i kalkulujące,teraz były spokojne,może nawet...rozmarzone?Odchrząknęła zawstydzona i uciekła spojrzeniem w bok.
-To było piękne.Chciałabym umieć tak grać.
-To w czym problem?-Uniósł brew i uważnie na nią spojrzał.Tym razem odwzajemniła spojrzenie.Byli na bezpiecznym gruncie,nie musiała się denerwować.
-Brak czasu,słomiany zapał,milion książek do przeczytania,życie prywatne..-Pewnie wyliczałaby dalej,gdyby nie przerwał jej gestem.
-Twierdzisz więc,że ja nie mam życia prywatnego i dlatego znalazłem czas na naukę gry na saksofonie?-Nachylił się w jej stronę,tak blisko,że mógłby policzyć jej piegi.Momentalnie się zaczerwieniła.
-Nie nie nie nie,nie to miałam na myśli profesorze.Wiem,że ma pan mnóstwo znajomych i przyjaciół,te wszystkie kluby,stowarzyszenia,rozrywkowy z pana człowiek.-Oboje wiedzieli,że kłamała.Z tymi ludźmi łączyły go tylko wspólne pasje,nic więcej.Nie spotykał się z nikim na gruncie towarzyskim,nikogo nie dopuszczał do siebie.
-Och Granger,nie jesteś dobrą kłamczuchą.Ale niech ci będzie,nie uznam tego za zniewagę.Moje życie,to moja sprawa i niech tak zostanie.Jeśli pozwolisz,chcę zostać sam.
-Dobrze.-Wyciągnął do niej rękę i postawił ją na równe nogi.Otrzepała się ze śniegu i ruszyła na wydeptaną z jej kroków ścieżkę.Odwróciła się jednak i idąc za ciosem,uśmiechnęła się najpiękniej jak potrafiła.
-Mówiłam szczerze.To wielki dar tak grać.Chciałabym pana jeszcze kiedyś usłyszeć.-Tak jak się spodziewała,Snape był zbyt zaskoczony,aby coś odpowiedzieć.Skinął tylko głową i spojrzał na odległe promienie słońca przebijające się przez las.
-Cholera!-Hermiona miotała się po pokoju, Ginny patrzyła na nią z rozbawienie.
-Co się stało?
-Nic nic,przypomniałam sobie o czymś.Nic ważnego.
W rzeczywistości jednak,przypomniała sobie,że Mistrz Eliksirów jest w posiadaniu jej własności i o ile się nie myliła,słono będzie kosztowało jej odzyskanie.
W ciemną noc bezszelestnie wymknęła się na balkon,pospiesznie naskrobała liścik i posłała go piętro niżej.
Profesorze!
Ufam,że ma Pan coś mojego.
Istnieje szansa,że to odzyskam?
H.
Odpowiedź dostała w mgnieniu oka.Tak jakby czekał,aż się odezwie.Gdy ją przeczytała,aż zadrżała i ze strachu i z podniecenia.
H.
Przyjdź i się przekonaj.
S.S.