Severus Snape przemierzał ulice Londynu. Ruszył w kierunku wzgórza na które kiedyś ją zabrał. Nie kłamał wtedy. Naprawdę lubił tu przychodzić, gdy zdawało się, że nie znajdzie już dla siebie miejsca na tym świecie. Bezkresne niebo, gwiazdy i świat na dole pomagały mu uwierzyć, że to wszystko nie ma znaczenia i w końcu ją odnajdzie, a wtedy cofnie miniony czas i powie jej to, co naprawdę chciała usłyszeć. Nie jego wina, że był głupcem, który nie potrafi odróżnić pożądania od miłości. Ani jednego ani drugiego nie zaznał wiele w życiu, więc kiedy natarły na niego równocześnie...pogubił się. Potrzebował jej szczerego uśmiechu i delikatnego dotyku dłoni, by się odnaleźć.
Kilka dni wcześniej...
Gdy dotarł do niej sens jego słów, wstrzymała oddech.
Powiedział - Kocham cię.
Nie odważyła się na niego spojrzeć, ale po tym jak spięły się jego mięśnie poznała, że wcale nie chciał tego powiedzieć. Jak to się mówi? "Wymsknęło" mu się. Niepewnie, uważając by go nie dotknąć zeszła z niego
i położyła się obok na płasko. Bez słowa zrobił jej miejsce na tyle na ile pozwalała mu powierzchnia łóżka. Oboje teraz leżeli na plecach i patrzyli w sufit. Oboje mieli pustkę w głowie. Jedynym dźwiękiem w pokoju były ich urywane oddechy i nerwowo przełykana ślina. Leżeli tak dość długo, ale żadne z nich nie zdołało usnąć. Zbyt wiele emocji nimi targało. W końcu jednak Severus obrócił się bokiem do niej i od razu tego pożałował. Widział dokładnie jej unoszące się i opadające piersi. Ciemno-różowe sutki wciąż jeszcze błyszczące od jego własnej śliny. Wbrew sobie poczuł, że twardnieje.
Przeniósł spojrzenie na jej twarz, a kiedy zobaczył, że ona wcale nie jest zdenerwowana, sam też się uspokoił. Chłonął jej widok, a gdy wreszcie odwróciła się w jego stronę, mimo wszystko poczuł się jak przyłapany na gorącym uczynku. Mimo tego wszystkiego co razem robili, mimo tych orgazmów, które mu dała, poczuł zawstydzenie. Wiedział, że palą go policzki, ale już o to nie dbał. Wyciągnął dłoń w jej stronę. Pora choć raz zachować się jak mężczyzna. Gdy ich dłonie się spotkały, znów poczuł podniecenie, zaraz jednak nakazał sobie spokój i westchnął by zyskać na czasie. Zanim zdążył się odezwać, ubiegła go.
i położyła się obok na płasko. Bez słowa zrobił jej miejsce na tyle na ile pozwalała mu powierzchnia łóżka. Oboje teraz leżeli na plecach i patrzyli w sufit. Oboje mieli pustkę w głowie. Jedynym dźwiękiem w pokoju były ich urywane oddechy i nerwowo przełykana ślina. Leżeli tak dość długo, ale żadne z nich nie zdołało usnąć. Zbyt wiele emocji nimi targało. W końcu jednak Severus obrócił się bokiem do niej i od razu tego pożałował. Widział dokładnie jej unoszące się i opadające piersi. Ciemno-różowe sutki wciąż jeszcze błyszczące od jego własnej śliny. Wbrew sobie poczuł, że twardnieje.
Przeniósł spojrzenie na jej twarz, a kiedy zobaczył, że ona wcale nie jest zdenerwowana, sam też się uspokoił. Chłonął jej widok, a gdy wreszcie odwróciła się w jego stronę, mimo wszystko poczuł się jak przyłapany na gorącym uczynku. Mimo tego wszystkiego co razem robili, mimo tych orgazmów, które mu dała, poczuł zawstydzenie. Wiedział, że palą go policzki, ale już o to nie dbał. Wyciągnął dłoń w jej stronę. Pora choć raz zachować się jak mężczyzna. Gdy ich dłonie się spotkały, znów poczuł podniecenie, zaraz jednak nakazał sobie spokój i westchnął by zyskać na czasie. Zanim zdążył się odezwać, ubiegła go.
-Hej spokojnie...Nie mam zamiaru zaciągnąć cię przed ołtarz, czy zmuszać nie wiadomo do czego. -Wyciągnęła rękę i przejechała nią po jego barku, na tors i z powrotem. Przysunęła się bliżej i kontynuowała - Jesteśmy wariatami, że wpakowaliśmy się w coś takiego, ale niech mnie, jeśli żałuję. Spędziłam cudowne chwile i dałeś mi... rozkosz.- Widząc, że się krzywi znów złapała go za rękę i ścisnęła. - Naprawdę. Było cudownie, ale zdaję sobie sprawę, że nic nigdy nie trwa wiecznie. Potrzebowałam mężczyzny takiego jak ty, w zasadzie to czuje, że nikt nigdy nie dał mi tego co ty. Chcę powiedzieć..nie obwiniaj się. Nie mam żalu
i nie, nie łapię cię za słówka. Wiem, że ty też dobrze się bawiłeś, że tak to ujmę i bardzo mnie to cieszy. Nic nie cieszy mnie bardziej niż fakt iż było nam razem dobrze. Nigdy nie spodziewałabym się, że wyląduję w łóżku z byłym nauczycielem i będę miała z tego satysfakcję, ale cóż właśnie tak było.- Odetchnęła głęboko
i spojrzała na niego wyczekująco cały czas błądząc dłońmi mi po jego ciele. Severus z kolei zastanawiał się czy robiła to odruchowo i czy w pokoju jest wystarczająco ciemno by nie zauważyła, że znów miał wzwód.
i nie, nie łapię cię za słówka. Wiem, że ty też dobrze się bawiłeś, że tak to ujmę i bardzo mnie to cieszy. Nic nie cieszy mnie bardziej niż fakt iż było nam razem dobrze. Nigdy nie spodziewałabym się, że wyląduję w łóżku z byłym nauczycielem i będę miała z tego satysfakcję, ale cóż właśnie tak było.- Odetchnęła głęboko
i spojrzała na niego wyczekująco cały czas błądząc dłońmi mi po jego ciele. Severus z kolei zastanawiał się czy robiła to odruchowo i czy w pokoju jest wystarczająco ciemno by nie zauważyła, że znów miał wzwód.
Co do jej słów, poczuł niewyobrażalną ulgę. Nie miała zamiaru się na nim wyżywać i wiedziała, że nie miał na myśli tego co powiedział. Spojrzał jej w oczy i dostrzegł, że była szczera. Zdobył się na odwagę
i wyciągnął rękę do jej policzka. Gdy go pogładził westchnęła rozkosznie. Poczytując to za zaproszenie przybliżyła się, a gdy jej nie odepchnął wtuliła w niego.Chwycił jej udo i położył na swoim biodrze, tak by jego sztywny penis znalazł się między jej udami. Udała, że tego nie zauważa i tylko patrzyła na niego. Mógł się mylić, ale pomyślał, że chciała zapamiętać z tej chwili jak najwięcej, wiedząc, że więcej coś takiego się nie zdarzy. Przymknął oczy i złączył ich usta w pocałunku. Delikatnie i niespiesznie pieścił jej wargi, a ona oddawała mu je bez niedawnego żaru, ale z całą mocą i pewnością. Znów głaskała jego ramiona i pierś,
ale jakoś tak niepewnie i delikatnie gotowa w każdej chwili przestać. Zrozumiał coś jeszcze. Dawała mu wybór. Cały czas. Chciał ją wziąć - oddała mu się w całości. Chciał zamieść problem pod dywan - wręczała mu zmiotkę. Chciał udawać, że nic się nie stało - dała mu komfort psychiczny i wyjście z sytuacji. Byłby głupcem, gdyby jej nie kochał. Jednak, była wspaniałą młodą czarownicą. Cały świat stał przed nią otworem, nie powinien ładować się w jej życie z buciorami. Mimo, że stanowiliby dobrze dobraną parę.
Nie tylko w łóżku. Te same zainteresowania, te same marzenia. Gdyby Snape nie był głupcem i tchórzem, nie odrzuciłby jedynej szansy na szczęście. Wziąłby to co pragnęła mu dać i modliłby się, że kiedyś
nie będzie go nienawidziła. Ale nie mógł tego zrobić. Nie mógł dać samemu sobie złudnej nadziei, że to co
w ciągu kilku miesięcy ich połączyło, ma szanse przetrwać. Przyłożył nos do jej głowy i po raz kolejny wciągnął jej zapach w nozdrza upajając się nim. Przymknął powieki, a kiedy się odezwał Hermiona zesztywniała w jego ramionach.
- Dlaczego musisz taka być...
- Jaka?
- Taka dojrzała, wyrozumiała i wspaniałomyślna - wymówił te epitety z wyraźnym niesmakiem.
- Bo..- podniosła się i spojrzała mu w oczy - wolę mieć cię na twoich warunkach, niż nie mieć cię wcale.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - uciekł spojrzeniem gdzieś w bok, ale niepotrzebnie, dziewczyna patrzyła w sufit.
- Chcę powiedzieć, że mogę być twoją kochanką. Jeśli mi na to pozwolisz. Nikim więcej. Ty dostaniesz to czego pragniesz, ja też...
- Oszalałaś? - Strząsnął jej głowę i usiadł. Spojrzała na niego zdezorientowana. - Chcesz mi się oddawać ? Tak po prostu? - Patrzył na nią z niedowierzaniem, ledwie zauważając jej zaczerwienione policzki i błyszczące oczy.
- A czym to się różni od tego co robiliśmy dotychczas?- Och, znał ten ton. Wkurzyła się. A mogli pójść spać, a nie gadać.
- Chodzi o to, że ja nie jestem...
- Co? Co nie jesteś? Gotowy? Rety Severusie, pomyśleć, że to ty jesteś staruchem, który przeżył i widział już wszystko. Przedtem pieprzyłeś mnie bez opamiętania, a teraz kiedy przychodzi co do czego nie chcesz szufladkowania, definiowania? Tego się boisz? Wejdę nieproszona w twoje ultra-uporządkowane życie i ci je rozwalę?
- Ty nic nie rozumiesz! - Severus klęczał na łóżku, ona opierając się na rękach pół-leżała i gdyby tylko się przybliżył, wsunąłby penisa w jej rozchylone usta. Wizja ta pojawiła się nieproszona w jego umyśle i przez kilka sekund nastała cisza. Zbierał myśli. - Nigdy nie dam ci tego czego pragniesz. Albo będziesz pragnąć. Nigdy nie będę dobrym mężem, nie dam ci dziecka, a przede wszystkim nie dam ci szczęścia. Teraz tego nie widzisz, ale z biegiem czasu zrozumiesz, że nigdy nie mieliśmy szansy. Nigdy nie miało nam się udać.- Patrzył na nią z nadzieją, że zrozumie i odpuści. Ona jednak uparcie unikała jego wzroku, w końcu jednak podniosła się i w identycznej pozycji klęknęła przed nim. Uniosła oczy na jego twarz i znów spłonęła rumieńcem gdy wyczuła delikatny ruch członka między nimi. Wyciągnęła rękę i ujęła jego brodę tak silnie, że musiał spojrzeć jej w oczy i mocno się schylić, by złagodzić ból.
- Nigdy nie chciałam męża, nie chciałam dzieci i domku z ogródkiem. A tym bardziej nie chciałabym tego od ciebie. Zrozumiano? - Spojrzała na niego twardo, ale dostrzegł łzy w kącikach oczu.
- Dlaczego?
- Nie bądź śmieszny. Jak sam podkreślałeś, nie jesteś zdolny do miłości, a tym bardziej do statecznego życia. Skoro tego nie potrafisz, to kim ja jestem, aby próbować udowodnić ci, że się mylisz? Owszem, nie spodziewałam się takiej pasji i namiętności między nami, ale jak już powiedziałam, nikt nie każe nam się hajtać. To, że idealnie pasujemy do siebie w sypialni, nie znaczy jeszcze, że się nie pozabijamy poza nią.
- Czego chcesz?
- Chcę, żebyś dalej kochał się ze mną, ale bez żadnych niedomówień. Tylko seks...
- Przykro mi, ale będę zmuszony odmówić. - Wyglądała jakby zadał jej policzek. Jej wzrok wyrażał tak głębokie niedowierzanie, że aż go zaskoczyła. Naprawdę myślała, że się zgodzi? Miała go za takiego dupka? Weźmie jej chętne ciało, wiedząc, że powinien wziąć i serce?
- Żartujesz prawda ? Spójrz na mnie ! Decydujesz się zrezygnować z tego ciała i co? Znów będziesz onanizował się w ciszy własnych komnat? - Teraz była naprawdę zła, jej głos z histerycznego przerodził się w złowieszczy.- A będziesz wtedy myślał o mnie ? Będziesz wspominał ? Będziesz rozpamiętywał jak miętosiłeś te cycki - dotknęła piersi - jak ssałeś te sutki - uszczypnęła się.Jej ręka powędrowała między nogi, a palce intensywnie pocierały łechtaczkę.- Będziesz myślał o mojej wilgotnej cipce, o swoim języku w moim wnętrzu i tych wszystkich jękach, które dzieliliśmy?- Jej głos się załamał i spuściła głowę. W porządku, od teraz jesteśmy tylko współpracownikami tak ? Zero seksu, zero przytulanek ? - Gdy się nie odezwał kiwnęła głową w stronę drzwi nakazując mu by wyszedł. Była tak upokorzona, że nawet na niego nie spojrzała.
Severus kroczył korytarzem nawet nie bardzo wiedząc gdzie idzie. Już w sekundzie w której zamknęła za nim drzwi i usłyszał jej szloch, chciał wrócić i przytulić ją.
Właśnie tego się obawiał najbardziej, Nie chciał aby ich relacja przybrała taki obrót, bo oboje będą cierpieć. On nie da jej tego czego ona pragnie, a ona nader chętnie będzie chciała zaspokoić jego pragnienia. Tak nie mogło być. Oboje zasługiwali na coś lepszego.
Gdy tylko wszedł do swojej komnaty, ruszył do łazienki, by zmyć z siebie jej zapach. Nie zniósłby kolejnej nocy z bolesnym wzwodem wywołanym tylko imitującym ją zapachem. Wystarczająco już cierpiał. Położył się w chłodnej pościeli, która akurat okazała się zbawienna. Leżał bez ruchu, analizując minioną sytuację. Raz po raz w jego głowie rozlegał się ten szloch, którego pewnie nie miał słyszeć. Nie sądził, że to możliwe, ale bolało go serce. Nie podejrzewał się o jego posiadanie, a jednak. Z nią wszystko było inaczej. Kiedy ona pociągała za sznurki, prawie każde niemożliwe stawało się z łatwością wykonalne. Dodawała mu sił, kreatywności, wkurzała go jak diabli, ale w ten niesforny podniecający sposób. Ze wstydem przyznawał przed sobą, że stało się dokładnie to, przed czym chciał ją ochronić, zanim zgodziła się zostać w Hogwarcie. Jednak, dbał o nią. Liczył się z jej zdaniem. Miał co prawda gdzieś jej głupie humory i wygłupy, ale kiedy...uwielbiał nawet przywoływanie jej do porządku.
Kiedy po raz kolejny kot swoim okazałym cielskiem przesunął mu się aż pod brodę, by dać znać, że on też jest ważny, Severus już nawet nie ukrywał przed samym sobą. Mówił na głos, a właściwie wrzeszczał. Wyrzucał sobie wszystkie te sytuacje, które były teraz już nie ważne, ale w jakikolwiek sposób, to sprawiało, że czuł się odrobinę lepiej. Że będzie mógł rano spojrzeć w lustro. Nalał sobie szklaneczkę, po czym obiecał Wolfgangowi, że tylko jedną. Gdy oboje zasypiali, karafka była do połowy opróżniona.
Hermiona rzuciła się na łóżko i zaniosła się spazmatycznym płaczem. Nawet nie dbała o to czy ktoś ją usłyszy. Było jej źle. Tak strasznie źle. Wszystko poszło nie tak. Nie chciał jej, pod żadnym pozorem. Nie chciał jej ciała. Teraz to nie wiadomo czy nawet będzie chciał w ogóle z nią rozmawiać. A przecież miało być tak pięknie. Mieli się razem zestarzeć. Co prawda on wcześniej, ale to nie istotne. Przecież pokochała go. W całości. A on to odrzucił. I upokorzył ją jak nigdy. Wszystkie "powyżej oczekiwań" i " zadowalające" jakie od niego dostała w momencie kiedy zasługiwała na "wybitny" nie równały się z bólem, jaki odczuwała teraz. Mężczyzna jej marzeń odrzucił ją. Po raz kolejny, ale tym razem już definitywnie. Nie będzie wielkiego come backu i przeprosin, nie będzie kolejnego pijanego szybkiego numerka. Nie będzie kolejnych szans, okazji, podchodów. Skoro tak zadecydował, nie będzie się więcej płaszczyła. Chciała stworzyć z nim coś specjalnego, pięknego. W zasadzie przez moment myślała, że już stworzyła, ale widocznie się pomyliła. Płacz i poczucie beznadziejności tak ją wymęczyły, że zasnęła dość szybko. Następnego dnia spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i wyniosła się tam, gdzie wiedziała, że znajdzie choć częściowe ukojenie.
Gdy stanęła na progu Nory Molly zdawała się uśmiechem maskować zaskoczenie i zmieszanie wywołane jej nieoczekiwanym pojawieniem się. Nie dbała o to jednak. Była w tak podłym nastroju, że nie dbała o nic. Od razu wyszła na schody i może gdyby nie była tak skoncentrowana na ucieknięciu przed karcącym spojrzeniem Molly, może zorientowałaby się, że pokój Ginny nie jest w tej chwili wolny i nie powinna wchodzić do niego bez pukania, jak za dawnych czasów. Otworzyła drzwi i stanęła jak wryta z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Widok jaki zastała będzie ją prześladował. Zobaczyła nagą Ginny siedzącą na swoim narzeczonym okrakiem i ujeżdżającą go gwałtowanie. On z kolei miętosił jej piersi i jęczał. Gdy jednak spostrzegli, że mają widownie momentalnie się spłoszyli i poczęli zakrywać się kołdrą. Na szczęście Hermiona miała na tyle przyzwoitości, że wyszła z pokoju jak tylko pierwszy szok minął. Oczywiście jak tylko zeszła do kuchni i spojrzała na Panią Weasley ta domyśliła się co właśnie zaszło i nie ukrywała zmieszania tą całą sytuacją. Zaraz jednak odzyskała rezon i zaproponowała Hermionie filiżankę herbatki.
Usiadły przy stole i choć pani domu nie naciskała, gryfonka wiedziała, że chce usłyszeć co ją tu sprowadza.
Niechętnie odkaszlnęła i nie patrząc na swoją rozmówczynie w końcu zebrała się na odwagę.
-Nastąpiły pewne komplikacje w Hogwarcie i musiałam się urwać. Musiałam przyjść tutaj i trochę się uspokoić.
-Moja droga, wiesz że zawsze jest tutaj dla ciebie miejsce, ale nie sądzisz, że uciekanie przy pierwszej lepszej trudności jest trochę lekkomyślne i dziecinne?
- Nie chodzi o to, że coś sprawiło mi trudność, po prostu nie mogłam spędzić tam ani minuty dłużej.
- Czyli ktoś bardzo zalazł ci za skórę.
- I tak i nie. Wiele rzeczy się wydarzyło od kiedy ostatni raz was odwiedziłam i wiele się zmieniło. Ja się zmieniłam.
-Nie wiem co musiało się stać, że tak o spakowałaś manatki i i przybiegłaś tutaj.
-Jeśli ci to nie przeszkadza, wolałabym nie rozmawiać o tym teraz, a najlepiej nigdy.
-Jak chcesz moja droga, ale z problemami to w większości jest tak, że im bardziej uciekasz, tym szybciej cię odnajdują.
-Ten problem akurat jest w Hogwarcie i póki ja jestem tu, to wszystko jest w porządku. Jeśli nie masz nic na przeciwko, proszę abyś nikomu nie mówiła, że tu jestem. Mam na myśli dosłownie nikomu. Obojętne czy przybędzie Dumbledore, Minister Magii, Snape, nie ma mnie i nie wiesz gdzie jestem. Mogę cię o to prosić?
-Nie mogę okłamywać Dyrektora! - Westchnęła ciężko. - Z ciężkim sercem się zgadzam. Kiedy będziesz gotowa, będę tutaj aby ci pomóc.
Uściskały się serdecznie i Hermiona ruszyła do pokoju bliźniaków, który na szczęście od dawna stoi pusty.
Poukładała ciuszki w szafie, a kiedy w jej ręce wpadła jedwabna zielona bluzka z tasiemkami na plecach, ta sama którą miała w noc ich pocałunku, Hermiona ręką zdusiła szloch i rzuciła szatę w kąt. Usiadła na łóżku i zapłakała nad swoim losem. Była bliska rozpaczy, gdyż stało się dokładnie to o czym Snape mówił jej, że jest niedopuszczalne. Zakochała się. Nie chciała tego przed sobą i przed nim przyznawać, ale miał rację. Obdarzyła go uczuciami na jakie najprawdopodobniej nie zasługiwał i jakich na pewno nie chciał. Zachowała twarz proponując mu tylko cielesne korzyści, ale był zbyt dumny by to przyjąć. Nie spodziewała się, że ulegnie, ale jednak gdy tego nie zrobił i tak zabolało. Życie bez niego będzie ciężkie, ale jakoś sobie poradzi. Kto wie, może wyjdzie im to na dobre? W szalonej gonitwie myśli nie potrafiła znaleźć argumentu za, ale nie mogła dłużej rozpamiętywać, gdyż do pokoju zdecydowanym krokiem weszła najmłodsza Weasley' ówna.
Miała szeroki uśmiech na twarzy, ale zaraz się to zmieniło gdy spostrzegła, że Hermiona nie dość, że wygląda jak siedem nieszczęść, jest zapłakana to jeszcze wygląda na zupełnie zagubioną, a to akurat zupełnie do niej nie pasuje. Zawsze była tą zaradną, zorganizowaną, pomocną. Nie błądziła, nie szukała. Znała cel i do niego dążyła. Jeśli nie wie co ma zrobić, to znaczy, że stało się coś złego. Przez pierwsze minuty Gonny tylko tuliła ją i głaskała po burzy loków. W końcu jednak oddech gryfonki na tyle się uspokoił, że mogła rozmawiać, więc odsunęła ją delikatnie. Starła z jej policzków łzy i uśmiechnęła się pokrzepiająco. Gdy Hermiona odwzajemniła uśmiech głośno pociągając nosem, otrzymała wyczarowaną mimochodem chusteczkę i kolejne klepnięcie w plecy. Głośno wydmuchała nos i westchnęła.
- Opowiem wszystko a dopiero później mnie osądzisz i mam nadzieję wyciągniesz z tego bagna.
Ginny tylko skinęła głową patrząc jej prosto w oczy.
- Wszystko co ci kiedyś mówiłam o Snapie stało się...rzeczywistością. Chodziliśmy w okół siebie niczym drapieżnicy i w końcu...
Nie żebym się broniła, w zasadzie to chyba nawet go zachęcałam. Nie spodziewałam się tylko, że w grze tak przyjemnej, przyjdzie mi się sparzyć. Wylądowaliśmy w łóżku. Było...obłędnie i nieziemsko.Pasjonująco, namiętnie, czule. Wręcz idealnie. Zbyt dobrze. Sama wiesz, że nie należę do tego rodzinnego, ciepłego typu ludzi. Nie mam w planach rodziny, gromadki dzieci, nic z tych rzeczy, ale jednak wpadłam w pułapkę własnych uczuć. Myślałam, że tak jak i on odnajdę się w tej rzeczywistości i będziemy razem się zadowalać, będziemy partnerami w pracy i kochankami równocześnie. Nie mogłam się bardziej mylić. Pokochałam go, a on pokazał mi drzwi. Myślałam, że wyrzucił już z serca matkę Harrego, widocznie się myliłam i nikt nie jest w stanie jej zastąpić. Nikt nie może się z nią równać, a co dopiero ja. - Znów zebrało jej się na płacz, więc zamknęła oczy i znów wydmuchała nos. Podjęła po chwili lekko drżącym głosem.
- Zaproponowałam mu, bez żadnych zobowiązań, czysto fizyczny układ, a on miał czelność mnie odrzucić !
Teraz rozumiem dlaczego to zrobił, ale poczułam się tak zraniona, że uciekłam.
W przyszłym tygodniu złożę rezygnację i przeniosę się do Munga. Nie byłabym w stanie codziennie go widywać. Nie po tym co się stało. To za bardzo by bolało.
Jednego tylko nie rozumiem...wszystko było jego udziałem, brał i dawał i wydawał się być szczęśliwy. Co się w takim razie zmieniło? Nie wierzę, że ot tak postanowił zrezygnować...nie on ! Pod tym względem jesteśmy tacy sami... Mówiłam już twojej mamie, zostanę kilka dni, ale gdyby ktokolwiek przyszedł mnie szukać, nie ma mnie tutaj.No, przywal mi.- Podniosła wreszcie wzrok, ale coś nie pasowało jej w wyrazie twarzy Ginny. Uśmiechała się, prawie że promiennie.
- Co się tak szczerzysz?Cierpię!- Warknęła.
- Głuptasie...założę się, że Snape jest w jeszcze gorszym stanie niż ty.
- Niech sobie będzie nawet zdychający. Nie obchodzi mnie to.
- Wszystko wskazuje na to, że on też się w tobie zadurzył...tylko jest osłem i myśli, że wyświadczy ci przysługę nie zdradzając się ze swoimi uczuciami.
- Nie. Dałam mu szansę, mógł jawnie powiedzieć co czuje, a on tylko gadał o tym, że nigdy nie miało nam wyjść i że niepotrzebnie się w to pakowaliśmy.
- No właśnie.- Ruda klasnęła w dłonie i znów się uśmiechnęła. - Ewidentnie mu odbiło, to jasne, ale jemu też zależy. Musimy tylko dać mu czas i sposobność aby sobie to uświadomił i cię odzyskał.
- Ginny...oszalałaś. Gdyby było tak jak mówisz, to miałby odrobinę odwagi, aby wyznać co czuje. A on był daleki od jakichkolwiek deklaracji.
- A przypomnij mi proszę w jakich okolicznościach w ogóle doszło do tej nieszczęsnej kłótni?
- To nie tak. Nie pokłóciliśmy się o nic...Przyszedł do moich komnat, kochaliśmy się..a kiedy kończył..wyznał mi miłość. - wyszeptała, ale widząc rozanieloną minę rozmówczyni zaraz sprostowała. - Nim zdążył cokolwiek powiedzieć dałam mu możliwość ucieczki, stwierdziłam że nie ma sensu bawić się w jakieś definiowanie, związek i tak dalej..
- Strzeliłaś sobie w stopę!
- A co miałam pozwolić mu upokorzyć się jeszcze bardziej kiedy zaproponuje mi zostanie przyjaciółmi i odwoła wszystko?
- No cóż, to, albo wziąłby cię na miejscu pokazując, jak bardzo cię nie chce. - Zachichotała, a Hermiona nie mogła się powstrzymać i do niej dołączyła.
- Prawdę mówiąc, cały czas miał minę jakby walczył ze sobą, ja pewnie też, no i ta erekcja ciągle mnie rozpraszała.
W pokoju zaległa cisza, pokazująca iż dziewczyny chyba nie były jeszcze gotowe na rozmowę o Severusie Snapie i jego członku. W końcu jednak Ginny podniosła się z klęczek i chwyciła brązowowłosą za rękę nakazując jej podniesienie się. Gdy były już przy drzwiach, Ruda znów przytuliła starszą dziewczynę, chcąc dodać jej otuchy i w jakikolwiek ulżyć jej mękom.
Kolacja upłynęła spokojnie, nikt z domowników nie zadawał pytań, a Hermiona maskowała się na tyle dobrze, że nikt nie zorientował się, że podjęła desperacką próbę ucieczki, a nie tylko przybyła stęskniona w odwiedziny.
Zasiadła do partyjki szachów z Harrym i gdy wreszcie on sam stwierdził, że jest beznadziejnym przeciwnikiem i wcale się nie stara, poszła wziąć prysznic odprowadzona zaniepokojonymi spojrzeniami.
Gdy wyszła z łazienki stanęła jak wryta. Na progu jej dawnego pokoju, tak jak można się było spodziewać stała Minerwa McGonagall. Na szczęście jej nie zauważyła, więc udało jej się po cichu wycofać z powrotem do łazienki. Zaczęło się. Skoro jej szukali, to znaczy że nie pisnął nawet o tym co zaszło. A więc dobrze. Chyba że...byli dość blisko z Minerwą, może wysłał ją na przeszpiegi...
Nie chcąc ryzykować przesiedziała w łazience kolejną godzinkę,a gdy w końcu zaczęła przysypiać na sedesie na paluszkach przedostała się do swojego pokoju. Wślizgnęła się do łóżka i nakryła kołdrą po samą głowę w obawie, że zaraz ktoś mógłby ją nakryć. Zaraz jednak zaśmiała się w duchu i usiadła. To śmieszne, kto niby miałby jej tu szukać? Severus? Siedzi pewnie i żali się Wolfusiowi, jaka to ona nie dobra, że go zostawiła, żałosna że uciekła...
Ogarnęła ją złość. To on powinien się źle czuć i uciec, nie ona. Wszystko było takie niesprawiedliwe. Jedyne o czym marzyła to zaznać szczęścia u jego boku, tym samym zadowalając jego...czy to tak wiele?
Kilka kolejnych dni upłynęło jej w atmosferze słodkiego lenistwa i nerwowego oczekiwania. Nadszedł ostatni weekend listopada. Hermiona obudziła się pierwszy raz po nocy bez płaczu w poduszkę. Jej twarz zaczęła znów wyglądać normalnie i zdrowo, a sine cienie pod oczami zniknęły jakby nigdy ich nie było.
Jej nadzieje na pierwszy pozytywny pośród wielu negatywnych dni, rozwiały się. Na stole w kuchni leżał pergamin z jej inicjałami. Na szczęście nie pisał do niej sam Severus, tylko Dumbledore. Skoro jednak list dotarł, to znaczy, że Dyrektor zdawał sobie sprawę gdzie ona jest. W liście wyrażał ubolewanie nad jej nagłym wyjazdem, ale nie wydawał się być jakoś bardzo przejętym i nakazał jej powrót dopiero wtedy, kiedy będzie gotowa. Cały Dyrektor, zawsze wie co powiedzieć. Odetchnęła z ulgą, ale zaraz dotarło do niej, że skoro McGonagall przybyła do Nory i jej nie zastała, a mimo to dostała list w to a nie inne miejsce, to znaczy, że profesorka i tak domyśliła się prawdy.Cholera, a już myślała, że uda jej się uniknąć konfrontacji do świąt. W końcu święto duchów i tak wszyscy mieli spędzić w Norze jak zawsze, więc pewnie i tak by się spotkali.
Niepewna jak się zachować spakowała manatki i postanowiła pojechać do Hogwartu pociągiem. Pożegnała domowników dziękując im wylewnie. Na peronie nie było wielu czarodziejów, a w pociągu była jedną z niewielu osób. W spokoju przebrnęła przez całą drogę, a gdy dotarła pod bramy szkoły, wreszcie nerwy zaczęły ją zżerać. Trzęsącymi się rękoma otworzyła wrota i czmychnęła po schodach. Oczywiście pora obiadowa nie sprzyja tłumom na korytarzach, dlatego pierwszą osoba na jaką się natknęła był Chuck. Z uśmiechem przywitał ją zapewniając, że trzymał kciuki za jej prędki powrót, a Snape bez niej dosłownie szalał ze złości. Na ten komentarz zmieszała się okropnie, ale widząc, że chłopak wcale nie miał na myśli nic dziwnego odetchnęła, pewnie chodziło mu o to, że ona skutecznie hamowała jego temperament.
Mile zaskoczona reakcją chłopaka na jej powrót ruszyła do swojego dormitorium z nieco lepszym humorem.
Gdy przestąpiła próg od razu zachciało jej się płakać. To tutaj zaledwie tydzień wcześniej tak wiele gorzkich słów zostało wypowiedzianych. Chcąc jakoś zająć myśli i nie popaść w depresję zaczęła przeglądać prace uczniów. O dziwo odprężyło ją to i oczyściło umysł z negatywnych emocji. Gotowa stawić czoła diabłu ruszyła na kolację. Gdy weszła do Wielkiej Sali kilka głów kiwnęło jej z uśmiechem, kilkoro uczniów nawet wstało by oficjalnie ją przywitać, część pytała czy już dobrze się czuje. Widocznie Dyrektor oznajmił iż była chora i dlatego nie mogła uczestniczyć w życiu szkoły przez te kilka dni. Z podniesionym czołem ruszyła między ławami, usilnie unikając patrzenia na stół nauczycielski. Nie musiała na niego patrzeć, by wiedzieć że Severus jest na swoim stałym miejscu i patrzy na nią z nieprzeniknioną miną. Wchodząc po schodach była już cała czerwona, ale dzielnie brnęła do przodu. Drogę zagrodziła jej Minerwa zgarniając ją w objęcia i całując w policzek. Hermionie ścisnęło się serce i nie zdolna nic powiedzieć zacisnęła tylko powieki i i uśmiechnęła się z wdzięcznością do profesorki. Gdy ta ją puściła, za jej przykładem poszli wszyscy siedzący przy stole. Hagrid uniósł ją wysoko, a gdy ją postawił na nogi spostrzegła, że czarne łopoczące szaty i ich właściciel właśnie ruszają ku wyjściu. To tyle jeśli chodzi o pokojową rozmowę i pojednanie przed jej rezygnacją.
Posiłek przebiegł jej bez większych przeszkód, chyba żeby do przeszkód zaliczyć stale powiększającą się gulę w gardle, która paliła ją żywym ogniem i powodowała zbieranie się łez pod powiekami. Bezpieczna w swoich czterech ścianach znów rozpłakała się. Nakazała sobie w duchu odwagę i siłę, ale sama dobrze wiedziała, że nic z tego. Severus Snape sprawiał, że jej największe atuty były jej przekleństwem i więcej szkodziły niż naprawiały.
W końcu jednak chcąc zachować się jak cywilizowany człowiek, a bardziej z tęsknoty za nim i za jego głębokim głosem, ruszyła do lochów. Chciała już mieć to za sobą. Zapukała delikatnie, a otworzył drzwi tak szybko, jakby czatował pod nimi w pełnej gotowości. Spojrzała na trzymanego przez Snape'a kota i znów zachciało jej się płakać. Mężczyzna puścił kota, który od razu ruszył w jej stronę. Gdy zgarnęła go z podłogi Mistrz Eliksirów już siedział w fotelu. Zamknęła drzwi i gładząc miękkie futerko zajęła drugi fotel. Na stoliku od razu pojawiły się szklanki ze złocistym płynem. Severus patrzył na nią ze strachem, ale też z głodem w oczach. Wytrzymała jego spojrzenie i zaczerpnęła powietrza. Na wydechu wydusiła:
- Odchodzę.
- Nie rób tego. - Odparł natychmiast, jakby spodziewał się, że powie coś takiego.
- Nie mam powodu, aby tu dłużej być, a gdybym została to... zbyt ciężko byłoby zostać.
- Nie musisz odchodzić. Ja się usunę. I tak już zbyt długo gniję w tych murach. Pamiętasz jak kiedyś rozmawialiśmy, że powinienem gdzieś wyjechać? Odpocząć? Myślę, że to słuszny krok. Mogę być Mistrzem Eliksirów gdziekolwiek, jestem na tyle dobry w tym co robię, że ze znalezieniem zajęcia, nie będę miał żadnych problemów.
- Dobrze więc. Rozumiem, że Dyrektor już wie o twoich planach?- Ta rozmowa przebiegała zupełnie nieoczekiwanie. Nie sądziła, aby chciał by została, ale że to on odejdzie? Tego w życiu by się nie spodziewała. Sztywny ton, skupione spojrzenie, to nie był Severus jakiego dobrze znała. Nie ten prawdziwy, którego pokochała. Zmuszał się do czegoś, czego pewnie nawet nie chciał, dla niej.
- Tak, Albus wydawał się dość zadowolony z mojej propozycji, choć nie ukrywał, że uważa iż się nie odważę i prędzej zejdziemy się niż że ja wyjadę.- Spojrzała na niego jak na kosmitę.- Taak ten Staruch wie o wszystkim. To znaczy tak mu się wydaje. Nie sądzę, aby zdawał sobie sprawę jak daleko posunęła się nasza współpraca, ale na pewno wie, że to przeze mnie zniknęłaś. Głupiec wierzy, że jestem w stanie naprawić to co spieprzyłem i cię odzyskać. - Siedzieli w ciszy powoli sącząc swoje drinki. Jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu było ciche pomrukiwanie kota, który usypiał.
- A jesteś ? - Nerwowo przełknęła ślinę i spojrzała na niego z nadzieją.
- Nie.
- Dlaczego?
- Wciąż uważam, że to co było, powinno być przeszłością, a my powinniśmy wrócić do czysto zawodowych kontaktów, ale to nie jest możliwe, stąd mój wyjazd.
- Czyli nie żałujesz, tego że mnie odrzuciłeś?
- Kto mówi cokolwiek o odrzuceniu? Dałem ci szansę na normalne życie. Przy mnie tylko umierałabyś z dnia na dzień. Po jakimś czasie zrozumiałabyś, że zakochiwanie się we mnie było błędem i opuściłabyś mnie, a ja...za bardzo cię szanuję, aby wykorzystać twe chętne ciało zanim to się stanie. Postąpiłbym wbrew sobie. Mam nadzieję, że to rozumiesz i uda nam się pozostać w kontakcie jeszcze te kilka tygodni do przerwy świątecznej. Potem ktoś inny przejmie moje obowiązki.
- Dobrze.
- Dobrze.
- Pójdę już skoro już wszystko zostało powiedziane.
- A może...masz ochotę na partyjkę szachów. W końcu już dawno mieliśmy zagrać, ale wciąż coś nam przeszkadzało.- Jeśli się wahała, to tylko sekundę. Skinęła głową, jednocześnie unosząc pustą już szklankę, a on podszedł z piękną zdobioną karafką i nalał jej prawie do pełna. Gdy podawał jej szklankę ociągała się z przejęciem naczynia, wiedziała bowiem, że kiedy tylko ich dłonie się spotkają, ciężko będzie jej się powstrzymać. Siedziała jak na szpilkach, patrzyła na niego ze smutkiem w sercu próbując wyryć sobie ten widok w pamięci. Severus Snape nie należał do tego typu mężczyzn od widoku których dziewczynom miękną kolana, ale kiedy patrzyła w jego piękne oczy, gdy gładziła ten nierówny policzek i słuchała jego głębokiego głosu, dla niej był właśnie takim mężczyzną. Nie potrafiła pogodzić się z myślą, że kiedyś go zabraknie. Nie będzie już na nią krzyczał. Nie będą wymyślać złośliwości na swój temat i obgadywać bywalców Nory. Nie wymienią już listów, ani pocałunków.
Gra toczyła się powoli, jakby z rozmysłem ją przedłużali. Co jakiś czas wymieniali jakąś zabawną myśl lub żartowali na temat minionych dni. Wszystko jednak miało jakiś dziwny, smutny charakter i widać było, że obojgu to nie leży. Hermiona przegrała, ale przyjęła porażkę z godnością, od razu proponując rewanż, chociaż nie była pewna czy to wytrzyma.
Gdy zamienili się figurami spojrzała na niego ponad planszą i uśmiechnęła się ze łzami w oczach.
Tak mogłoby wyglądać ich wspólne życie, gdyby nie był tchórzem i dupkiem, który myśli, że nie zasługuje na szczęście. Otarła twarz rękawem i zrobiła to tak zamaszyście, że strąciła szklankę z whisky, która upadła na podłogę. Oboje rzucili się szklance na ratunek, prawie zderzając się głowami. Severus jednak spojrzał na nią, a gdy dostrzegł jej błyszczące oczy nachylił się i otarł łzy palcami pieszcząc policzek. Zaraz jednak odsunął się zmieszany, odchrząknął i usiadł w fotelu. Hermiona pozbierała się z podłogi i z płonącą twarzą nalała sobie świeżą porcję trunku.
Kolejna partia przebiegała jeszcze wolniej i spokojniej. Tym razem więcej milczeli. Czas biegł nieubłaganie i gdy zegar naścienny wybił północ dziewczyna spojrzała na przeciwnika i podniosła się z miejsca. On również wstał, ale nie wykonał żadnego ruchu.
- Życzę ci, żebyś nigdy nie żałował tej decyzji Severusie.
Odwróciła się i powstrzymując łzy ruszyła do drzwi. Nie zatrzymał jej. Wychodząc usłyszała tylko jedno zdanie wypowiedziane szeptem.
- Już żałuje.
Odwróciła się zaskoczona i bez udziału mózgu podbiegła do niego i pocałowała z całych sił. Przytrzymała jego policzki dłońmi w razie gdyby chciał się odsunąć, ale wiedziała, że tego nie zrobi. Oddał pocałunek językiem penetrując wnętrze jej ust. Jego dłonie od razu powędrowały na jej biodra. Samokontrola wisiała na włosku. Severus jednak opamiętał się, gdy poczuł jak jego penis rośnie, co skwitowała głośnym jękiem. Gwałtownie odepchnął ją od siebie i patrząc na nią z przerażeniem cofnął się i ruszył do łazienki trzaskając drzwiami.
Hermiona wyszła jak tylko uspokoiła oddech na tyle by móc w ogóle się ruszyć.
i wyciągnął rękę do jej policzka. Gdy go pogładził westchnęła rozkosznie. Poczytując to za zaproszenie przybliżyła się, a gdy jej nie odepchnął wtuliła w niego.Chwycił jej udo i położył na swoim biodrze, tak by jego sztywny penis znalazł się między jej udami. Udała, że tego nie zauważa i tylko patrzyła na niego. Mógł się mylić, ale pomyślał, że chciała zapamiętać z tej chwili jak najwięcej, wiedząc, że więcej coś takiego się nie zdarzy. Przymknął oczy i złączył ich usta w pocałunku. Delikatnie i niespiesznie pieścił jej wargi, a ona oddawała mu je bez niedawnego żaru, ale z całą mocą i pewnością. Znów głaskała jego ramiona i pierś,
ale jakoś tak niepewnie i delikatnie gotowa w każdej chwili przestać. Zrozumiał coś jeszcze. Dawała mu wybór. Cały czas. Chciał ją wziąć - oddała mu się w całości. Chciał zamieść problem pod dywan - wręczała mu zmiotkę. Chciał udawać, że nic się nie stało - dała mu komfort psychiczny i wyjście z sytuacji. Byłby głupcem, gdyby jej nie kochał. Jednak, była wspaniałą młodą czarownicą. Cały świat stał przed nią otworem, nie powinien ładować się w jej życie z buciorami. Mimo, że stanowiliby dobrze dobraną parę.
Nie tylko w łóżku. Te same zainteresowania, te same marzenia. Gdyby Snape nie był głupcem i tchórzem, nie odrzuciłby jedynej szansy na szczęście. Wziąłby to co pragnęła mu dać i modliłby się, że kiedyś
nie będzie go nienawidziła. Ale nie mógł tego zrobić. Nie mógł dać samemu sobie złudnej nadziei, że to co
w ciągu kilku miesięcy ich połączyło, ma szanse przetrwać. Przyłożył nos do jej głowy i po raz kolejny wciągnął jej zapach w nozdrza upajając się nim. Przymknął powieki, a kiedy się odezwał Hermiona zesztywniała w jego ramionach.
- Dlaczego musisz taka być...
- Jaka?
- Taka dojrzała, wyrozumiała i wspaniałomyślna - wymówił te epitety z wyraźnym niesmakiem.
- Bo..- podniosła się i spojrzała mu w oczy - wolę mieć cię na twoich warunkach, niż nie mieć cię wcale.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - uciekł spojrzeniem gdzieś w bok, ale niepotrzebnie, dziewczyna patrzyła w sufit.
- Chcę powiedzieć, że mogę być twoją kochanką. Jeśli mi na to pozwolisz. Nikim więcej. Ty dostaniesz to czego pragniesz, ja też...
- Oszalałaś? - Strząsnął jej głowę i usiadł. Spojrzała na niego zdezorientowana. - Chcesz mi się oddawać ? Tak po prostu? - Patrzył na nią z niedowierzaniem, ledwie zauważając jej zaczerwienione policzki i błyszczące oczy.
- A czym to się różni od tego co robiliśmy dotychczas?- Och, znał ten ton. Wkurzyła się. A mogli pójść spać, a nie gadać.
- Chodzi o to, że ja nie jestem...
- Co? Co nie jesteś? Gotowy? Rety Severusie, pomyśleć, że to ty jesteś staruchem, który przeżył i widział już wszystko. Przedtem pieprzyłeś mnie bez opamiętania, a teraz kiedy przychodzi co do czego nie chcesz szufladkowania, definiowania? Tego się boisz? Wejdę nieproszona w twoje ultra-uporządkowane życie i ci je rozwalę?
- Ty nic nie rozumiesz! - Severus klęczał na łóżku, ona opierając się na rękach pół-leżała i gdyby tylko się przybliżył, wsunąłby penisa w jej rozchylone usta. Wizja ta pojawiła się nieproszona w jego umyśle i przez kilka sekund nastała cisza. Zbierał myśli. - Nigdy nie dam ci tego czego pragniesz. Albo będziesz pragnąć. Nigdy nie będę dobrym mężem, nie dam ci dziecka, a przede wszystkim nie dam ci szczęścia. Teraz tego nie widzisz, ale z biegiem czasu zrozumiesz, że nigdy nie mieliśmy szansy. Nigdy nie miało nam się udać.- Patrzył na nią z nadzieją, że zrozumie i odpuści. Ona jednak uparcie unikała jego wzroku, w końcu jednak podniosła się i w identycznej pozycji klęknęła przed nim. Uniosła oczy na jego twarz i znów spłonęła rumieńcem gdy wyczuła delikatny ruch członka między nimi. Wyciągnęła rękę i ujęła jego brodę tak silnie, że musiał spojrzeć jej w oczy i mocno się schylić, by złagodzić ból.
- Nigdy nie chciałam męża, nie chciałam dzieci i domku z ogródkiem. A tym bardziej nie chciałabym tego od ciebie. Zrozumiano? - Spojrzała na niego twardo, ale dostrzegł łzy w kącikach oczu.
- Dlaczego?
- Nie bądź śmieszny. Jak sam podkreślałeś, nie jesteś zdolny do miłości, a tym bardziej do statecznego życia. Skoro tego nie potrafisz, to kim ja jestem, aby próbować udowodnić ci, że się mylisz? Owszem, nie spodziewałam się takiej pasji i namiętności między nami, ale jak już powiedziałam, nikt nie każe nam się hajtać. To, że idealnie pasujemy do siebie w sypialni, nie znaczy jeszcze, że się nie pozabijamy poza nią.
- Czego chcesz?
- Chcę, żebyś dalej kochał się ze mną, ale bez żadnych niedomówień. Tylko seks...
- Przykro mi, ale będę zmuszony odmówić. - Wyglądała jakby zadał jej policzek. Jej wzrok wyrażał tak głębokie niedowierzanie, że aż go zaskoczyła. Naprawdę myślała, że się zgodzi? Miała go za takiego dupka? Weźmie jej chętne ciało, wiedząc, że powinien wziąć i serce?
- Żartujesz prawda ? Spójrz na mnie ! Decydujesz się zrezygnować z tego ciała i co? Znów będziesz onanizował się w ciszy własnych komnat? - Teraz była naprawdę zła, jej głos z histerycznego przerodził się w złowieszczy.- A będziesz wtedy myślał o mnie ? Będziesz wspominał ? Będziesz rozpamiętywał jak miętosiłeś te cycki - dotknęła piersi - jak ssałeś te sutki - uszczypnęła się.Jej ręka powędrowała między nogi, a palce intensywnie pocierały łechtaczkę.- Będziesz myślał o mojej wilgotnej cipce, o swoim języku w moim wnętrzu i tych wszystkich jękach, które dzieliliśmy?- Jej głos się załamał i spuściła głowę. W porządku, od teraz jesteśmy tylko współpracownikami tak ? Zero seksu, zero przytulanek ? - Gdy się nie odezwał kiwnęła głową w stronę drzwi nakazując mu by wyszedł. Była tak upokorzona, że nawet na niego nie spojrzała.
Severus kroczył korytarzem nawet nie bardzo wiedząc gdzie idzie. Już w sekundzie w której zamknęła za nim drzwi i usłyszał jej szloch, chciał wrócić i przytulić ją.
Właśnie tego się obawiał najbardziej, Nie chciał aby ich relacja przybrała taki obrót, bo oboje będą cierpieć. On nie da jej tego czego ona pragnie, a ona nader chętnie będzie chciała zaspokoić jego pragnienia. Tak nie mogło być. Oboje zasługiwali na coś lepszego.
Gdy tylko wszedł do swojej komnaty, ruszył do łazienki, by zmyć z siebie jej zapach. Nie zniósłby kolejnej nocy z bolesnym wzwodem wywołanym tylko imitującym ją zapachem. Wystarczająco już cierpiał. Położył się w chłodnej pościeli, która akurat okazała się zbawienna. Leżał bez ruchu, analizując minioną sytuację. Raz po raz w jego głowie rozlegał się ten szloch, którego pewnie nie miał słyszeć. Nie sądził, że to możliwe, ale bolało go serce. Nie podejrzewał się o jego posiadanie, a jednak. Z nią wszystko było inaczej. Kiedy ona pociągała za sznurki, prawie każde niemożliwe stawało się z łatwością wykonalne. Dodawała mu sił, kreatywności, wkurzała go jak diabli, ale w ten niesforny podniecający sposób. Ze wstydem przyznawał przed sobą, że stało się dokładnie to, przed czym chciał ją ochronić, zanim zgodziła się zostać w Hogwarcie. Jednak, dbał o nią. Liczył się z jej zdaniem. Miał co prawda gdzieś jej głupie humory i wygłupy, ale kiedy...uwielbiał nawet przywoływanie jej do porządku.
Kiedy po raz kolejny kot swoim okazałym cielskiem przesunął mu się aż pod brodę, by dać znać, że on też jest ważny, Severus już nawet nie ukrywał przed samym sobą. Mówił na głos, a właściwie wrzeszczał. Wyrzucał sobie wszystkie te sytuacje, które były teraz już nie ważne, ale w jakikolwiek sposób, to sprawiało, że czuł się odrobinę lepiej. Że będzie mógł rano spojrzeć w lustro. Nalał sobie szklaneczkę, po czym obiecał Wolfgangowi, że tylko jedną. Gdy oboje zasypiali, karafka była do połowy opróżniona.
Hermiona rzuciła się na łóżko i zaniosła się spazmatycznym płaczem. Nawet nie dbała o to czy ktoś ją usłyszy. Było jej źle. Tak strasznie źle. Wszystko poszło nie tak. Nie chciał jej, pod żadnym pozorem. Nie chciał jej ciała. Teraz to nie wiadomo czy nawet będzie chciał w ogóle z nią rozmawiać. A przecież miało być tak pięknie. Mieli się razem zestarzeć. Co prawda on wcześniej, ale to nie istotne. Przecież pokochała go. W całości. A on to odrzucił. I upokorzył ją jak nigdy. Wszystkie "powyżej oczekiwań" i " zadowalające" jakie od niego dostała w momencie kiedy zasługiwała na "wybitny" nie równały się z bólem, jaki odczuwała teraz. Mężczyzna jej marzeń odrzucił ją. Po raz kolejny, ale tym razem już definitywnie. Nie będzie wielkiego come backu i przeprosin, nie będzie kolejnego pijanego szybkiego numerka. Nie będzie kolejnych szans, okazji, podchodów. Skoro tak zadecydował, nie będzie się więcej płaszczyła. Chciała stworzyć z nim coś specjalnego, pięknego. W zasadzie przez moment myślała, że już stworzyła, ale widocznie się pomyliła. Płacz i poczucie beznadziejności tak ją wymęczyły, że zasnęła dość szybko. Następnego dnia spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i wyniosła się tam, gdzie wiedziała, że znajdzie choć częściowe ukojenie.
Gdy stanęła na progu Nory Molly zdawała się uśmiechem maskować zaskoczenie i zmieszanie wywołane jej nieoczekiwanym pojawieniem się. Nie dbała o to jednak. Była w tak podłym nastroju, że nie dbała o nic. Od razu wyszła na schody i może gdyby nie była tak skoncentrowana na ucieknięciu przed karcącym spojrzeniem Molly, może zorientowałaby się, że pokój Ginny nie jest w tej chwili wolny i nie powinna wchodzić do niego bez pukania, jak za dawnych czasów. Otworzyła drzwi i stanęła jak wryta z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Widok jaki zastała będzie ją prześladował. Zobaczyła nagą Ginny siedzącą na swoim narzeczonym okrakiem i ujeżdżającą go gwałtowanie. On z kolei miętosił jej piersi i jęczał. Gdy jednak spostrzegli, że mają widownie momentalnie się spłoszyli i poczęli zakrywać się kołdrą. Na szczęście Hermiona miała na tyle przyzwoitości, że wyszła z pokoju jak tylko pierwszy szok minął. Oczywiście jak tylko zeszła do kuchni i spojrzała na Panią Weasley ta domyśliła się co właśnie zaszło i nie ukrywała zmieszania tą całą sytuacją. Zaraz jednak odzyskała rezon i zaproponowała Hermionie filiżankę herbatki.
Usiadły przy stole i choć pani domu nie naciskała, gryfonka wiedziała, że chce usłyszeć co ją tu sprowadza.
Niechętnie odkaszlnęła i nie patrząc na swoją rozmówczynie w końcu zebrała się na odwagę.
-Nastąpiły pewne komplikacje w Hogwarcie i musiałam się urwać. Musiałam przyjść tutaj i trochę się uspokoić.
-Moja droga, wiesz że zawsze jest tutaj dla ciebie miejsce, ale nie sądzisz, że uciekanie przy pierwszej lepszej trudności jest trochę lekkomyślne i dziecinne?
- Nie chodzi o to, że coś sprawiło mi trudność, po prostu nie mogłam spędzić tam ani minuty dłużej.
- Czyli ktoś bardzo zalazł ci za skórę.
- I tak i nie. Wiele rzeczy się wydarzyło od kiedy ostatni raz was odwiedziłam i wiele się zmieniło. Ja się zmieniłam.
-Nie wiem co musiało się stać, że tak o spakowałaś manatki i i przybiegłaś tutaj.
-Jeśli ci to nie przeszkadza, wolałabym nie rozmawiać o tym teraz, a najlepiej nigdy.
-Jak chcesz moja droga, ale z problemami to w większości jest tak, że im bardziej uciekasz, tym szybciej cię odnajdują.
-Ten problem akurat jest w Hogwarcie i póki ja jestem tu, to wszystko jest w porządku. Jeśli nie masz nic na przeciwko, proszę abyś nikomu nie mówiła, że tu jestem. Mam na myśli dosłownie nikomu. Obojętne czy przybędzie Dumbledore, Minister Magii, Snape, nie ma mnie i nie wiesz gdzie jestem. Mogę cię o to prosić?
-Nie mogę okłamywać Dyrektora! - Westchnęła ciężko. - Z ciężkim sercem się zgadzam. Kiedy będziesz gotowa, będę tutaj aby ci pomóc.
Uściskały się serdecznie i Hermiona ruszyła do pokoju bliźniaków, który na szczęście od dawna stoi pusty.
Poukładała ciuszki w szafie, a kiedy w jej ręce wpadła jedwabna zielona bluzka z tasiemkami na plecach, ta sama którą miała w noc ich pocałunku, Hermiona ręką zdusiła szloch i rzuciła szatę w kąt. Usiadła na łóżku i zapłakała nad swoim losem. Była bliska rozpaczy, gdyż stało się dokładnie to o czym Snape mówił jej, że jest niedopuszczalne. Zakochała się. Nie chciała tego przed sobą i przed nim przyznawać, ale miał rację. Obdarzyła go uczuciami na jakie najprawdopodobniej nie zasługiwał i jakich na pewno nie chciał. Zachowała twarz proponując mu tylko cielesne korzyści, ale był zbyt dumny by to przyjąć. Nie spodziewała się, że ulegnie, ale jednak gdy tego nie zrobił i tak zabolało. Życie bez niego będzie ciężkie, ale jakoś sobie poradzi. Kto wie, może wyjdzie im to na dobre? W szalonej gonitwie myśli nie potrafiła znaleźć argumentu za, ale nie mogła dłużej rozpamiętywać, gdyż do pokoju zdecydowanym krokiem weszła najmłodsza Weasley' ówna.
Miała szeroki uśmiech na twarzy, ale zaraz się to zmieniło gdy spostrzegła, że Hermiona nie dość, że wygląda jak siedem nieszczęść, jest zapłakana to jeszcze wygląda na zupełnie zagubioną, a to akurat zupełnie do niej nie pasuje. Zawsze była tą zaradną, zorganizowaną, pomocną. Nie błądziła, nie szukała. Znała cel i do niego dążyła. Jeśli nie wie co ma zrobić, to znaczy, że stało się coś złego. Przez pierwsze minuty Gonny tylko tuliła ją i głaskała po burzy loków. W końcu jednak oddech gryfonki na tyle się uspokoił, że mogła rozmawiać, więc odsunęła ją delikatnie. Starła z jej policzków łzy i uśmiechnęła się pokrzepiająco. Gdy Hermiona odwzajemniła uśmiech głośno pociągając nosem, otrzymała wyczarowaną mimochodem chusteczkę i kolejne klepnięcie w plecy. Głośno wydmuchała nos i westchnęła.
- Opowiem wszystko a dopiero później mnie osądzisz i mam nadzieję wyciągniesz z tego bagna.
Ginny tylko skinęła głową patrząc jej prosto w oczy.
- Wszystko co ci kiedyś mówiłam o Snapie stało się...rzeczywistością. Chodziliśmy w okół siebie niczym drapieżnicy i w końcu...
Nie żebym się broniła, w zasadzie to chyba nawet go zachęcałam. Nie spodziewałam się tylko, że w grze tak przyjemnej, przyjdzie mi się sparzyć. Wylądowaliśmy w łóżku. Było...obłędnie i nieziemsko.Pasjonująco, namiętnie, czule. Wręcz idealnie. Zbyt dobrze. Sama wiesz, że nie należę do tego rodzinnego, ciepłego typu ludzi. Nie mam w planach rodziny, gromadki dzieci, nic z tych rzeczy, ale jednak wpadłam w pułapkę własnych uczuć. Myślałam, że tak jak i on odnajdę się w tej rzeczywistości i będziemy razem się zadowalać, będziemy partnerami w pracy i kochankami równocześnie. Nie mogłam się bardziej mylić. Pokochałam go, a on pokazał mi drzwi. Myślałam, że wyrzucił już z serca matkę Harrego, widocznie się myliłam i nikt nie jest w stanie jej zastąpić. Nikt nie może się z nią równać, a co dopiero ja. - Znów zebrało jej się na płacz, więc zamknęła oczy i znów wydmuchała nos. Podjęła po chwili lekko drżącym głosem.
- Zaproponowałam mu, bez żadnych zobowiązań, czysto fizyczny układ, a on miał czelność mnie odrzucić !
Teraz rozumiem dlaczego to zrobił, ale poczułam się tak zraniona, że uciekłam.
W przyszłym tygodniu złożę rezygnację i przeniosę się do Munga. Nie byłabym w stanie codziennie go widywać. Nie po tym co się stało. To za bardzo by bolało.
Jednego tylko nie rozumiem...wszystko było jego udziałem, brał i dawał i wydawał się być szczęśliwy. Co się w takim razie zmieniło? Nie wierzę, że ot tak postanowił zrezygnować...nie on ! Pod tym względem jesteśmy tacy sami... Mówiłam już twojej mamie, zostanę kilka dni, ale gdyby ktokolwiek przyszedł mnie szukać, nie ma mnie tutaj.No, przywal mi.- Podniosła wreszcie wzrok, ale coś nie pasowało jej w wyrazie twarzy Ginny. Uśmiechała się, prawie że promiennie.
- Co się tak szczerzysz?Cierpię!- Warknęła.
- Głuptasie...założę się, że Snape jest w jeszcze gorszym stanie niż ty.
- Niech sobie będzie nawet zdychający. Nie obchodzi mnie to.
- Wszystko wskazuje na to, że on też się w tobie zadurzył...tylko jest osłem i myśli, że wyświadczy ci przysługę nie zdradzając się ze swoimi uczuciami.
- Nie. Dałam mu szansę, mógł jawnie powiedzieć co czuje, a on tylko gadał o tym, że nigdy nie miało nam wyjść i że niepotrzebnie się w to pakowaliśmy.
- No właśnie.- Ruda klasnęła w dłonie i znów się uśmiechnęła. - Ewidentnie mu odbiło, to jasne, ale jemu też zależy. Musimy tylko dać mu czas i sposobność aby sobie to uświadomił i cię odzyskał.
- Ginny...oszalałaś. Gdyby było tak jak mówisz, to miałby odrobinę odwagi, aby wyznać co czuje. A on był daleki od jakichkolwiek deklaracji.
- A przypomnij mi proszę w jakich okolicznościach w ogóle doszło do tej nieszczęsnej kłótni?
- To nie tak. Nie pokłóciliśmy się o nic...Przyszedł do moich komnat, kochaliśmy się..a kiedy kończył..wyznał mi miłość. - wyszeptała, ale widząc rozanieloną minę rozmówczyni zaraz sprostowała. - Nim zdążył cokolwiek powiedzieć dałam mu możliwość ucieczki, stwierdziłam że nie ma sensu bawić się w jakieś definiowanie, związek i tak dalej..
- Strzeliłaś sobie w stopę!
- A co miałam pozwolić mu upokorzyć się jeszcze bardziej kiedy zaproponuje mi zostanie przyjaciółmi i odwoła wszystko?
- No cóż, to, albo wziąłby cię na miejscu pokazując, jak bardzo cię nie chce. - Zachichotała, a Hermiona nie mogła się powstrzymać i do niej dołączyła.
- Prawdę mówiąc, cały czas miał minę jakby walczył ze sobą, ja pewnie też, no i ta erekcja ciągle mnie rozpraszała.
W pokoju zaległa cisza, pokazująca iż dziewczyny chyba nie były jeszcze gotowe na rozmowę o Severusie Snapie i jego członku. W końcu jednak Ginny podniosła się z klęczek i chwyciła brązowowłosą za rękę nakazując jej podniesienie się. Gdy były już przy drzwiach, Ruda znów przytuliła starszą dziewczynę, chcąc dodać jej otuchy i w jakikolwiek ulżyć jej mękom.
Kolacja upłynęła spokojnie, nikt z domowników nie zadawał pytań, a Hermiona maskowała się na tyle dobrze, że nikt nie zorientował się, że podjęła desperacką próbę ucieczki, a nie tylko przybyła stęskniona w odwiedziny.
Zasiadła do partyjki szachów z Harrym i gdy wreszcie on sam stwierdził, że jest beznadziejnym przeciwnikiem i wcale się nie stara, poszła wziąć prysznic odprowadzona zaniepokojonymi spojrzeniami.
Gdy wyszła z łazienki stanęła jak wryta. Na progu jej dawnego pokoju, tak jak można się było spodziewać stała Minerwa McGonagall. Na szczęście jej nie zauważyła, więc udało jej się po cichu wycofać z powrotem do łazienki. Zaczęło się. Skoro jej szukali, to znaczy że nie pisnął nawet o tym co zaszło. A więc dobrze. Chyba że...byli dość blisko z Minerwą, może wysłał ją na przeszpiegi...
Nie chcąc ryzykować przesiedziała w łazience kolejną godzinkę,a gdy w końcu zaczęła przysypiać na sedesie na paluszkach przedostała się do swojego pokoju. Wślizgnęła się do łóżka i nakryła kołdrą po samą głowę w obawie, że zaraz ktoś mógłby ją nakryć. Zaraz jednak zaśmiała się w duchu i usiadła. To śmieszne, kto niby miałby jej tu szukać? Severus? Siedzi pewnie i żali się Wolfusiowi, jaka to ona nie dobra, że go zostawiła, żałosna że uciekła...
Ogarnęła ją złość. To on powinien się źle czuć i uciec, nie ona. Wszystko było takie niesprawiedliwe. Jedyne o czym marzyła to zaznać szczęścia u jego boku, tym samym zadowalając jego...czy to tak wiele?
Kilka kolejnych dni upłynęło jej w atmosferze słodkiego lenistwa i nerwowego oczekiwania. Nadszedł ostatni weekend listopada. Hermiona obudziła się pierwszy raz po nocy bez płaczu w poduszkę. Jej twarz zaczęła znów wyglądać normalnie i zdrowo, a sine cienie pod oczami zniknęły jakby nigdy ich nie było.
Jej nadzieje na pierwszy pozytywny pośród wielu negatywnych dni, rozwiały się. Na stole w kuchni leżał pergamin z jej inicjałami. Na szczęście nie pisał do niej sam Severus, tylko Dumbledore. Skoro jednak list dotarł, to znaczy, że Dyrektor zdawał sobie sprawę gdzie ona jest. W liście wyrażał ubolewanie nad jej nagłym wyjazdem, ale nie wydawał się być jakoś bardzo przejętym i nakazał jej powrót dopiero wtedy, kiedy będzie gotowa. Cały Dyrektor, zawsze wie co powiedzieć. Odetchnęła z ulgą, ale zaraz dotarło do niej, że skoro McGonagall przybyła do Nory i jej nie zastała, a mimo to dostała list w to a nie inne miejsce, to znaczy, że profesorka i tak domyśliła się prawdy.Cholera, a już myślała, że uda jej się uniknąć konfrontacji do świąt. W końcu święto duchów i tak wszyscy mieli spędzić w Norze jak zawsze, więc pewnie i tak by się spotkali.
Niepewna jak się zachować spakowała manatki i postanowiła pojechać do Hogwartu pociągiem. Pożegnała domowników dziękując im wylewnie. Na peronie nie było wielu czarodziejów, a w pociągu była jedną z niewielu osób. W spokoju przebrnęła przez całą drogę, a gdy dotarła pod bramy szkoły, wreszcie nerwy zaczęły ją zżerać. Trzęsącymi się rękoma otworzyła wrota i czmychnęła po schodach. Oczywiście pora obiadowa nie sprzyja tłumom na korytarzach, dlatego pierwszą osoba na jaką się natknęła był Chuck. Z uśmiechem przywitał ją zapewniając, że trzymał kciuki za jej prędki powrót, a Snape bez niej dosłownie szalał ze złości. Na ten komentarz zmieszała się okropnie, ale widząc, że chłopak wcale nie miał na myśli nic dziwnego odetchnęła, pewnie chodziło mu o to, że ona skutecznie hamowała jego temperament.
Mile zaskoczona reakcją chłopaka na jej powrót ruszyła do swojego dormitorium z nieco lepszym humorem.
Gdy przestąpiła próg od razu zachciało jej się płakać. To tutaj zaledwie tydzień wcześniej tak wiele gorzkich słów zostało wypowiedzianych. Chcąc jakoś zająć myśli i nie popaść w depresję zaczęła przeglądać prace uczniów. O dziwo odprężyło ją to i oczyściło umysł z negatywnych emocji. Gotowa stawić czoła diabłu ruszyła na kolację. Gdy weszła do Wielkiej Sali kilka głów kiwnęło jej z uśmiechem, kilkoro uczniów nawet wstało by oficjalnie ją przywitać, część pytała czy już dobrze się czuje. Widocznie Dyrektor oznajmił iż była chora i dlatego nie mogła uczestniczyć w życiu szkoły przez te kilka dni. Z podniesionym czołem ruszyła między ławami, usilnie unikając patrzenia na stół nauczycielski. Nie musiała na niego patrzeć, by wiedzieć że Severus jest na swoim stałym miejscu i patrzy na nią z nieprzeniknioną miną. Wchodząc po schodach była już cała czerwona, ale dzielnie brnęła do przodu. Drogę zagrodziła jej Minerwa zgarniając ją w objęcia i całując w policzek. Hermionie ścisnęło się serce i nie zdolna nic powiedzieć zacisnęła tylko powieki i i uśmiechnęła się z wdzięcznością do profesorki. Gdy ta ją puściła, za jej przykładem poszli wszyscy siedzący przy stole. Hagrid uniósł ją wysoko, a gdy ją postawił na nogi spostrzegła, że czarne łopoczące szaty i ich właściciel właśnie ruszają ku wyjściu. To tyle jeśli chodzi o pokojową rozmowę i pojednanie przed jej rezygnacją.
Posiłek przebiegł jej bez większych przeszkód, chyba żeby do przeszkód zaliczyć stale powiększającą się gulę w gardle, która paliła ją żywym ogniem i powodowała zbieranie się łez pod powiekami. Bezpieczna w swoich czterech ścianach znów rozpłakała się. Nakazała sobie w duchu odwagę i siłę, ale sama dobrze wiedziała, że nic z tego. Severus Snape sprawiał, że jej największe atuty były jej przekleństwem i więcej szkodziły niż naprawiały.
W końcu jednak chcąc zachować się jak cywilizowany człowiek, a bardziej z tęsknoty za nim i za jego głębokim głosem, ruszyła do lochów. Chciała już mieć to za sobą. Zapukała delikatnie, a otworzył drzwi tak szybko, jakby czatował pod nimi w pełnej gotowości. Spojrzała na trzymanego przez Snape'a kota i znów zachciało jej się płakać. Mężczyzna puścił kota, który od razu ruszył w jej stronę. Gdy zgarnęła go z podłogi Mistrz Eliksirów już siedział w fotelu. Zamknęła drzwi i gładząc miękkie futerko zajęła drugi fotel. Na stoliku od razu pojawiły się szklanki ze złocistym płynem. Severus patrzył na nią ze strachem, ale też z głodem w oczach. Wytrzymała jego spojrzenie i zaczerpnęła powietrza. Na wydechu wydusiła:
- Odchodzę.
- Nie rób tego. - Odparł natychmiast, jakby spodziewał się, że powie coś takiego.
- Nie mam powodu, aby tu dłużej być, a gdybym została to... zbyt ciężko byłoby zostać.
- Nie musisz odchodzić. Ja się usunę. I tak już zbyt długo gniję w tych murach. Pamiętasz jak kiedyś rozmawialiśmy, że powinienem gdzieś wyjechać? Odpocząć? Myślę, że to słuszny krok. Mogę być Mistrzem Eliksirów gdziekolwiek, jestem na tyle dobry w tym co robię, że ze znalezieniem zajęcia, nie będę miał żadnych problemów.
- Dobrze więc. Rozumiem, że Dyrektor już wie o twoich planach?- Ta rozmowa przebiegała zupełnie nieoczekiwanie. Nie sądziła, aby chciał by została, ale że to on odejdzie? Tego w życiu by się nie spodziewała. Sztywny ton, skupione spojrzenie, to nie był Severus jakiego dobrze znała. Nie ten prawdziwy, którego pokochała. Zmuszał się do czegoś, czego pewnie nawet nie chciał, dla niej.
- Tak, Albus wydawał się dość zadowolony z mojej propozycji, choć nie ukrywał, że uważa iż się nie odważę i prędzej zejdziemy się niż że ja wyjadę.- Spojrzała na niego jak na kosmitę.- Taak ten Staruch wie o wszystkim. To znaczy tak mu się wydaje. Nie sądzę, aby zdawał sobie sprawę jak daleko posunęła się nasza współpraca, ale na pewno wie, że to przeze mnie zniknęłaś. Głupiec wierzy, że jestem w stanie naprawić to co spieprzyłem i cię odzyskać. - Siedzieli w ciszy powoli sącząc swoje drinki. Jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu było ciche pomrukiwanie kota, który usypiał.
- A jesteś ? - Nerwowo przełknęła ślinę i spojrzała na niego z nadzieją.
- Nie.
- Dlaczego?
- Wciąż uważam, że to co było, powinno być przeszłością, a my powinniśmy wrócić do czysto zawodowych kontaktów, ale to nie jest możliwe, stąd mój wyjazd.
- Czyli nie żałujesz, tego że mnie odrzuciłeś?
- Kto mówi cokolwiek o odrzuceniu? Dałem ci szansę na normalne życie. Przy mnie tylko umierałabyś z dnia na dzień. Po jakimś czasie zrozumiałabyś, że zakochiwanie się we mnie było błędem i opuściłabyś mnie, a ja...za bardzo cię szanuję, aby wykorzystać twe chętne ciało zanim to się stanie. Postąpiłbym wbrew sobie. Mam nadzieję, że to rozumiesz i uda nam się pozostać w kontakcie jeszcze te kilka tygodni do przerwy świątecznej. Potem ktoś inny przejmie moje obowiązki.
- Dobrze.
- Dobrze.
- Pójdę już skoro już wszystko zostało powiedziane.
- A może...masz ochotę na partyjkę szachów. W końcu już dawno mieliśmy zagrać, ale wciąż coś nam przeszkadzało.- Jeśli się wahała, to tylko sekundę. Skinęła głową, jednocześnie unosząc pustą już szklankę, a on podszedł z piękną zdobioną karafką i nalał jej prawie do pełna. Gdy podawał jej szklankę ociągała się z przejęciem naczynia, wiedziała bowiem, że kiedy tylko ich dłonie się spotkają, ciężko będzie jej się powstrzymać. Siedziała jak na szpilkach, patrzyła na niego ze smutkiem w sercu próbując wyryć sobie ten widok w pamięci. Severus Snape nie należał do tego typu mężczyzn od widoku których dziewczynom miękną kolana, ale kiedy patrzyła w jego piękne oczy, gdy gładziła ten nierówny policzek i słuchała jego głębokiego głosu, dla niej był właśnie takim mężczyzną. Nie potrafiła pogodzić się z myślą, że kiedyś go zabraknie. Nie będzie już na nią krzyczał. Nie będą wymyślać złośliwości na swój temat i obgadywać bywalców Nory. Nie wymienią już listów, ani pocałunków.
Gra toczyła się powoli, jakby z rozmysłem ją przedłużali. Co jakiś czas wymieniali jakąś zabawną myśl lub żartowali na temat minionych dni. Wszystko jednak miało jakiś dziwny, smutny charakter i widać było, że obojgu to nie leży. Hermiona przegrała, ale przyjęła porażkę z godnością, od razu proponując rewanż, chociaż nie była pewna czy to wytrzyma.
Gdy zamienili się figurami spojrzała na niego ponad planszą i uśmiechnęła się ze łzami w oczach.
Tak mogłoby wyglądać ich wspólne życie, gdyby nie był tchórzem i dupkiem, który myśli, że nie zasługuje na szczęście. Otarła twarz rękawem i zrobiła to tak zamaszyście, że strąciła szklankę z whisky, która upadła na podłogę. Oboje rzucili się szklance na ratunek, prawie zderzając się głowami. Severus jednak spojrzał na nią, a gdy dostrzegł jej błyszczące oczy nachylił się i otarł łzy palcami pieszcząc policzek. Zaraz jednak odsunął się zmieszany, odchrząknął i usiadł w fotelu. Hermiona pozbierała się z podłogi i z płonącą twarzą nalała sobie świeżą porcję trunku.
Kolejna partia przebiegała jeszcze wolniej i spokojniej. Tym razem więcej milczeli. Czas biegł nieubłaganie i gdy zegar naścienny wybił północ dziewczyna spojrzała na przeciwnika i podniosła się z miejsca. On również wstał, ale nie wykonał żadnego ruchu.
- Życzę ci, żebyś nigdy nie żałował tej decyzji Severusie.
Odwróciła się i powstrzymując łzy ruszyła do drzwi. Nie zatrzymał jej. Wychodząc usłyszała tylko jedno zdanie wypowiedziane szeptem.
- Już żałuje.
Odwróciła się zaskoczona i bez udziału mózgu podbiegła do niego i pocałowała z całych sił. Przytrzymała jego policzki dłońmi w razie gdyby chciał się odsunąć, ale wiedziała, że tego nie zrobi. Oddał pocałunek językiem penetrując wnętrze jej ust. Jego dłonie od razu powędrowały na jej biodra. Samokontrola wisiała na włosku. Severus jednak opamiętał się, gdy poczuł jak jego penis rośnie, co skwitowała głośnym jękiem. Gwałtownie odepchnął ją od siebie i patrząc na nią z przerażeniem cofnął się i ruszył do łazienki trzaskając drzwiami.
Hermiona wyszła jak tylko uspokoiła oddech na tyle by móc w ogóle się ruszyć.
Jestem ciekawa czy Severus faktycznie odejdzie...
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział!
Czekam na więcej!
Pozdrawiam
Nikola
Błagam, nie każ czekać na kolejny rozdział za długo. Twoje opowiadanie jest fantastyczne.
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie wkurza Hermiona. Przecież to jej wina, że tak się stało. On jej wyznał miłość, a ona zamiast też mu ją wyznać, skoro ją czuła, to zaczęła go obrażać propozycją niezobowiązującego seksu raz na jakiś czas, a teraz płacze, że to on nie miał odwagi. Kto by miał, gdyby na swoje wyznanie miłosne usłyszał propozycję bycia maszynką do orgazmów? :/
OdpowiedzUsuń