poniedziałek, 7 listopada 2016

Rozdział 19

Wyjedzie czy nie wyjedzie? Jak obstawiacie? Dzisiejszy rozdział to istny miszmasz, ale przynajmniej nie jest nudny. Mamy rozpacz, zazdrość,zabawę, śmiech, łzy. Ciężko będzie się rozstać z bohaterami, no ale cóż. Miłego czytania ;)



  - Tylko uważajcie! Macie wykonać wszystko dokładnie tak, jak w instrukcji. Trzy zamieszania w prawo i cztery w lewo, nie na odwrót. - Spojrzała po twarzach zgromadzonych, ale widząc, że wszyscy są maksymalnie skupieni i aż rwą się do pracy odetchnęła z ulgą. Nauczanie było wspaniałą sprawą. Dawało jej wytchnienie podczas tylko kilku ciężkich dni. Większość osób z jej zajęć wychodziła z uśmiechem na twarzy, a jeśli coś komuś ewidentnie nie wychodziło, sprawiała, że starał się jeszcze bardziej. Była dobrym nauczycielem, czuła to. Przede wszystkim jednak, odczuwała tak silną satysfakcję, że przewyższać ją mogło już tylko jedno...STOP! Przestań o tym myśleć! Roztargniona znów spojrzała na dzieciaki i ruszyła by sprawdzić jak im idzie. Wszystko byleby tylko znów nie myśleć o Severusie.
Właśnie pochylała się nad kociołkiem Carol, jednej z lepszych uczennic, gdy drzwi pracowni otworzyły się z rozmachem. W progu stanął Chuck szukając jej wzrokiem. Od razu szeroko się uśmiechnął gdy ją dostrzegł i ruszył w jej stronę. Łał, ten to ma wejścia. Uwaga wszystkich dziewcząt w sali została bezpowrotnie rozproszona pojawieniem się przystojnego ucznia, ale on zdawał się tego nie zauważać. Patrzył tylko na Hermionę i mogłaby przysiąc, że dostrzega w jego oczach nie tylko dziecięcy podziw. Wbrew sobie spłonęła rumieńcem i zmieszała się, zaraz jednak się opanowała i uśmiechnęła się do chłopaka.
- Co cię tu sprowadza Charles? - Sama nie wiedziała dlaczego, ale wymówiła jego pełne imię drżącym głosem.
- Hm...Pani Profesor, mam list.- Wyciągnął w jej stronę pergamin, a gdy go przejęła poczuła jego palce na swoich. Trwało to najwyżej dwie sekundy, ale była pewna, że ten dotyk nie był przypadkowy. Ten chłopak ją podrywał! Sama nie wiedziała czy jest bardziej zgorszona, czy ucieszona, ale odchrząknęła i spojrzała na list. Zapewne to Dyrektor chce się z nią widzieć. Postanowiła na razie nie zaprzątać sobie tym głowy i odłożyła kartkę na najbliższy stolik. Spojrzała na blondyna z wymuszonym uśmiechem i skinęła mu głową. Ten jednak nadal stał i patrzył prosto na nią z uwielbieniem wypisanym na twarzy. Zmieszała się, nie bardzo wiedząc co ma teraz niby zrobić?
- Możesz już iść, dziękuję. - Starała się nie brzmieć obcesowo, ale nie była pewna czy jej się udało.
- Tak...tak jest, do zobaczenia.- Wykonał nerwowy ruch ręką, który pewnie miał uchodzić za pomachanie, ale wyglądało to bardziej jakby chciał odgonić od siebie pszczołę. Cofnął się pod drzwi, ale przystanął zaskoczony, gdy usłyszał głos z głębi sali. Carol patrzyła na niego pożądliwym wzrokiem i pomachał mu kusząco.
- Cześć Chuck.
Kilka osób wybuchnęło śmiechem, ale chłopak zmieszał się i bez słowa wyszedł. Hermiona popatrzyła na uczennice zaskoczona, ale spojrzenie jakie posłała jej Carol wcale nie było przyjazne. Wyrażało zazdrość.
Nauczycielka przeczuwała, że mogą z tego wyjść kłopoty.
Dalszy etap ważenia eliksiru obserwowała specjalnie omijając ławkę panny Zane, ale nie musiała się martwić o jakąkolwiek pomyłkę. Dziewczyna miała ewidentny talent. Jako jedna z nielicznych prawie nigdy nie prosiła jej o pomoc, a jeśli miała z czymś problem dochodziła do rozwiązania na własną rękę.
Zajęcia minęły względnie produktywnie, gdyż Hermionie po tym porannym występie Chucka odechciało się czegokolwiek. Pozwoliła uczniom wyjść kilka minut przed czasem. Usiadła za biurkiem z kubkiem zielonej herbaty. Musiała się uspokoić. Zaraz najpewniej minie się z Severusem, musi być dzielna. Jak na razie dobrze szło im wzajemne unikanie. Od pamiętnej partii szachów widzieli się tylko w przelocie,a podczas posiłków siedzieli po przeciwnych końcach stołu. Czy ktokolwiek to zauważył? Oczywiście. Od razu otrzymała kilka natarczywych spojrzeń od Minerwy, a nawet Hagrid chciał ją zaprosić na małą pogadankę o tym, że trzeba sięgać po to czego się pragnie. Łatwo mu było to powiedzieć...
Wkroczyła do Wielkiej Sali i z radością spostrzegła, że Snape' a jeszcze nie ma. Usiadła zatem na swoim zwyczajnym miejscu i rozejrzała się po sali. Zaraz napotkała spojrzenie Chucka, który patrzył na nią, jakby była milionem galeonów w ładnym wdzianku. Niemrawo mu pomachała, ale on zaraz odwrócił głowę widząc, że część osób z Gryffindoru się na niego gapi. Uśmiechnął się pod nosem, ale więcej na nią nie spojrzał. Wiedziała o tym, gdyż wbrew sobie, co kilka minut patrzyła na niego. A było na co popatrzeć. Gdyby nie fakt iż chłopak był kilka lat młodszy, a ona profesorką na zabój zakochaną w innym nauczycielu, no cóż pewnie szalałaby za nim tak samo jak żeńska połowa szkoły.
Gdy posiłek dobiegł końca ruszyła do wyjścia jako jedna z pierwszych osób, wolała uniknąć kolejnego spotkania ze ślizgonem. Już i tak czuła się dość głupio.
Wymaszerowała z Wielkiej Sali i ruszyła do biblioteki. Potrzebowała uzupełnić kilka lektur do kolejnych zajęć, no i oczywiście zająć czymś myśli byle tylko nie rozpamiętywać tego co było.
Weszła do biblioteki "jak do siebie." Przez te wszystkie lata była jedną z niewielu osób, które dzień bez odwiedzin w bibliotece uznawały za dzień stracony. Całe szczęście, że Severus posiadał swoją bogato wyposażoną bibliotekę, inaczej pewnie co i rusz by się na niego natykała.
Ruszyła między regałami. Co jakiś czas przystawała i zgarniała jakiś opasły tom. Zakończyła wycieczkę przy biurku pani Pince, która uśmiechnęła się do niej promiennie. Z całym naręczem książek zeszła po schodach do swojej komnaty, zaraz jednak przypomniała sobie, że zostawiła w klasie ten nieszczęsny list. Chcąc- nie chcąc powędrowała schodami na sam dół, do klasy eliksirów. Oczywiście, gdy otworzyła drzwi spostrzegła Severusa siedzącego za biurkiem. Był pogrążony w pracy i nawet nie podniósł na nią wzroku. Ale tylko udawał, doskonale zdawał sobie, że weszła do pomieszczenia. Szybkim krokiem na drżących nogach ruszyła w stronę jego biurka i cicho odchrząknęła. Podniósł głowę, zaraz jednak znów ją opuścił nie mogąc patrzeć na dziewczynę. Zmieszana podeszła do biurka na którym leżał list i zgarnęła go szybko. Zamierzała odmaszerować nim jeszcze mogła utrzymać emocje na wodzy. Znów jednak, prawie jakby to zaplanował, głosem zatrzymał ją w pól kroku.
- Czeka nas jeszcze jeden wypad do Ministerstwa. Jutro wieczorem.
- Dobrze, o której?
- Po twoich ostatnich zajęciach. Możemy się umówić od razu, chyba, że wolisz jeszcze coś zjeść.
- Dobrze, po kolacji. Coś szczególnego, czy mam się tym nie przejmować?
- Nie zawracaj sobie tej ślicznej główki. Tylko ubierz się ładnie. - Takiego Severusa znała. Szyderczy ton i obraza.
- Ładniej niż ostatnio? - Wreszcie na nią spojrzał, ale nie był już taki pewny siebie, wyglądał raczej na poruszonego, że powróciła do tamtej pamiętnej gorącej nocy. Gdy przypomniał sobie jej wygląd, jej rozczochrane włosy i zaczerwienione policzki, zabrakło mu tchu. Przełknął nerwowo ślinę i tylko skinął jej głową od razu powracając do papierów. Zrozumiała, że dalszego ciągu nie będzie. Zrobiła w tył zwrot ciesząc się z małego zwycięstwa jakie odniosła. Już za drzwiami wykonała kilka wdechów i wydechów. Nie było tak źle. Nie pozabijali się i nie rzucili na siebie. Zaraz jednak się zawróciła i zaklęła cicho. List. Znów go zapomniała. Otworzyła drzwi i ruszyła przez klasę, jednak coś jej nie pasowało. Snape. Nie było go za biurkiem. Podeszła bliżej i spostrzegła, że listu na biurku też nie było. Lekko zdenerwowana, ale i rozbawiona ruszyła w stronę kantorka, w którym czasami zwykła przygotowywać niektóre ingrediencje. Uchyliła drzwi i wsadziła głowę. Stał oparty o jakąś szafkę i uśmiechał się krzywo. W ręku trzymał zaadresowany do niej list. Spojrzała mu w oczy oniemiała,zadziwiona że naprawdę ma zamiar odstawić taką farsę.
Podeszła jednak bliżej, gotowa zagrać w jego grę. Wyciągnęła rękę na płasko, mężczyzna z kolei różdżką zablokował drzwi. Spojrzał na nią z głodem w oczach, ale i z nadzieją. Postanowiła nie przerywać tej dziecinady.Chce się bawić, będą się bawić.
- Severusie, oddaj mi proszę list.
- Nie zrobię tego.
- Dlaczego?
- Bo...mam ochotę się z tobą podroczyć. Będziesz musiała spełnić kilka moich zachcianek.
- Na biurku, w składziku na miotły, na podłodze? Jak wolisz? - Wypowiadając te słowa pokazywała kolejne obszary, siląc się na lekki ton. Kiedy jednak Severus czerwony jak burak spojrzał na nią zamglonymi oczyma zrozumiała, że znów się zagalopowała. - Nie chodziło ci wcale o szybki seks prawda?- Spuściła oczy niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Snape uśmiechnął się, ale wciąż przełykał nerwowo.
- W zasadzie nie, ale podoba mi się twój plan.- Oderwał się od szafy i stanął na przeciwko dziewczyny.
- Serio?
- Hermiono.- Jej imię wypowiedziane tym głębokim gardłowym głosem sprawiło, że poczuła wilgoć między nogami. Podniosła na niego oczy nie mogąc uwierzyć, że naprawdę zaraz ją weźmie.
Pochylił się w jej stronę, poczuła mocny kawowy zapach i wciągnęła go głęboko do płuc. Przymknęła powieki, czekając na jego kolejny ruch. Sekundy mijały, on jednak tylko na nią patrzył.
- Nic z tego.- Gdy ich oczy się spotkały, poczuła się jak idiotka. Znów z niej szydził. Ta gra musiała go cholernie podniecać. Nie myśląc wyciągnęła rękę i zamachnęła się, jednak on jak zawsze przytomny złapał ją i mocno przytrzymał. Korzystając z zaskoczenia uniosła nogę i celując w jego krocze wykonała wykop, ale on znów był szybszy. Zachwiała się pod wpływem jego silnego uścisku, który poczuła na kostce. Nie dość, że była unieruchomiona, to jeszcze ściskał ją naprawdę mocno, ale ona o to nie dbała. Wilgoć zalewała jej bieliznę i nic nie mogła na to poradzić. Przechyliła się całym ciałem w lewo, by uzyskać choć trochę równowagi. Severus uśmiechnął się do niej krzywo, a jego oczy płonęły. Z pożądania. Rozluźnił lekko uchwyt na kostce i pogładził skórę. Poczuł jej gęsią skórkę. Znów się uśmiechnął. Cały czas patrzyli sobie w oczy. Przesunął rękę z kostki ku łydce. Gładził ją delikatnie masując. Hermiona powstrzymywała się, by nie jęknąć. Zepsułaby wszystko. Zamiast tego, spróbowała się odwrócić, by znaleźć wygodniejszą pozycję. Zaraz zwiększył nacisk na jej dłoń i przycisnął ją sobie do brzucha. Zjechał na dół i na kierował jej dłoń na sztywnego członka. Gdy tylko poczuła go pod palcami, odetchnęła głęboko. Powoli poznawała podłużny kształt, a ręka jej partnera wciąż spoczywała na jej dłoni. Było to tak zmysłowe i podniecające, że nie mogła się powstrzymać i uniosła twarz do pocałunku. Snape stał z zamkniętymi oczami, głośno oddychając. Gdy poczuł jej usta na swoich, zesztywniał jeszcze bardziej. Nie oddał pocałunku, otworzył oczy. Patrzyła na niego z urazą mieszającą się z żądzą. Bardzo dobrze. Znów przesunął dłoń wyżej, teraz jego palce pieściły wrażliwe kolano i powoli sunęły w kierunku uda. Jego członek pulsował domagając się pełnej uwagi. Dziewczyna oddychała głęboko,cały czas patrząc na jego twarz. Nie przestawała masować go przez spodnie. Próbowała przesunąć się w przód i otrzeć o niego, ale sposób w jaki ją trzymał uniemożliwił jej to skutecznie. Gdy jego ręka wreszcie dotarła na skraj bielizny, zatrzymał się i pochylił. Spojrzał jej prosto w oczy, następnie pocałował tak mocno i zaborczo jak jeszcze nigdy. Manewrował językiem we wnętrzu jej ust i co chwilę przygryzał jej wargę. Już nie powstrzymywała jęków. Oboje oddychali głośno. Mężczyzna wreszcie zabrał rękę z własnego krocza i chwycił jej policzek. Gest ten był tak intymny i czuły, że zadrżała. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Gdy znów pochylił się do pocałunku i złączył ich usta, w jej głowie rozbrzmiewało tylko jedno zdanie. " Czy to jest pożegnanie?" Przestała jednak myśleć gdy tylko poczuła jego palce pod materiałem majtek. Gładził delikatnie jej wargi, a stale rosnący penis potwierdzał, że sprawia mu to taką samą przyjemność jak jej. Nieoczekiwanie pchnął ją na stojący nieopodal stół i równocześnie wbił palec w jej rozgrzane wnętrze. Patrzyła na niego niepewna co się zaraz wydarzy. Pół leżąc na zimnym blacie jęknęła przeciągle. Kciukiem masował jej łechtaczkę. Pochylił się tak nisko, że jego usta znajdowały się na poziomie jej ucha. Znów zadrżała czując jego gorący oddech. Cały czas ją pieścił. Dociskał nabrzmiałe krocze do jej uda. Gdy usłyszała jego szept, wstrzymała oddech.
- Nic nie trwa wiecznie, miałaś rację.
Nim zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, Severus wyprostował się. Machnięciem różdżki odblokował drzwi i wyszedł, nie oglądając się za siebie. Gdy minęło pierwsze osłupienie, Hermiona opuściła zdrętwiałe nogi i jęknęła. Pod powiekami poczuła łzy. Jej łechtaczka pulsowała mocno. Wciąż odczuwała podniecenie. Była zła i zraniona, ale również napalona do granic możliwości. Pot spływał jej po plecach. Podniosła się i obciągnęła spódnicę, uważając by nie dotknąć wrażliwych ud. Otarła oczy wierzchem dłoni i ruszyła do wyjścia. Tym razem Snape wygrał, ale ona mu jeszcze pokaże.
Wymaszerowała z klasy eliksirów na chwiejnych nogach. Dopiero gdy znalazła się w zaciszu własnych komnat dała ujście podnieceniu jakie wciąż się w niej kotłowało. Kilkakrotnie wyjęczała imię swojego ukochanego, a dochodząc miała przed oczami jego twarz. Jego i tylko jego będzie zawsze kochać, była tego pewna. Jedyne co jej pozostało, to dać mu się o tym przekonać. Czas uciekał. Musiała działać szybko. Odczytała wreszcie list, który jak sądziła zawierał instrukcje co do tego co powinna mówić i jak się zachowywać na spotkaniu z urzędnikami Ministerstwa.


 Dobierała strój w pośpiechu, ale wcale nie nie przemyślanie. Założyła piękny perłowy gorset, który doskonale podkreślał to co miał podkreślić. Makijaż jaki wykonała, był prawie że nie widoczny. Postawiła na naturalny wygląd i miała nadzieję, że to zaprocentuje.
Gdy nadeszła już prawie pora spotkania z Severusem, postanowiła zacząć wcielać plan w życie. Znaleźć Chucka nie było ciężko. Poszukała najbardziej rozchichotanej grupki dziewcząt, w pobliżu od razu zauważyła tego którego szukała. Oczywiście rozpromienił się na jej widok. Pociągnęła go na bok, aby nie robić jeszcze większej sensacji. Jeszcze ktoś pomyśli, że to dla niego tak się ubrała. Nie żeby chłopak w jego wieku potrafił docenić zalety gorsetu, ale lepiej dmuchać na zimne.
Gdy wreszcie znaleźli się poza spojrzeniami grupy zatrzymała się i spojrzała na swojego kompana.
- Chuck. Wiem, że uczta z okazji Halloween jest w zamku już legendą i na pewno czekasz na nią tak jak wszyscy, ale chciałam zaprosić cię do siebie. To znaczy...do Nory. Harry i Ginny na pewno ucieszą się mogąc znów z tobą porozmawiać. Co ty na to? - Przez cały ten czas chłopak patrzył na nią maślanymi oczyma, to fakt, ale kiedy wreszcie z jej ust padła propozycja, nie wykazał jakiegoś ogromnego entuzjazmu.
- Pani Profesor, tyle że...nie wolno mi. Nie mogę uczestniczyć w zabawie w Norze. Mam szlaban przez kolejne dwa tygodnie i nie dostane pozwolenia na opuszczenie zamku.
- Daj spokój, kto ci wlepił ten szlaban?
- Profesor Snape.- Popatrzył jej w oczy z  kwaśną miną.
- Rozumiem. Tym się nie przejmuj, załatwię z nim tak, że będziesz mógł pojechać.
- Naprawdę? Czyli to prawda, co mówią o was? Trzyma Pani Snape' a pod pantoflem?- Śmiał się, ale jego oczy pozostały zimne.
-Ten dupek na Panią nie zasługuje. Powinna Pani lepiej dopierać sobie kochanków.- Hermiona stała jak wryta i nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Nim zdążyła się otrząsnąć ślizgon pogładził ją delikatnie po podbródku i odszedł nie oglądając się za siebie.
Nawet go nie zatrzymała. Stała jak słup soli i oddychała głęboko. Chuck zachowuje się bezczelnie, jakby miał do mnie jakieś prawa - pomyślała. A przecież nie miał żadnych. Był tylko uczniem, którego miała nadzieję delikatnie wykorzystać do odzyskania Severusa. Skoro jednak on zachowywał się jakby mózg zostawił w innej szacie, będzie musiała zrobić coś innego. Miała jeszcze chwilę czasu na zastanowienie, więc ruszyła pod Wielką Salę na posiłek.
Od razu zauważyła baczne spojrzenie jakim obdarzył ją Dumbledore, ale uśmiechnęła się do niego uspokajająco i przeniosła wzrok na siedzącego obok Severusa. Zlustrował ją od góry do dołu, zatrzymując się na jej uwypuklonym dekolcie. Jak jej się wydawało warknął szarpiąc za kawałek szynki wystający z kanapki. Gdy zajęła miejsce obok niego ostentacyjnie się odsunął by jak najbardziej zwiększyć dystans między nimi. Nie odzywali się do siebie, ale kryzys wisiał w powietrzu. Hermionie było przykro, że Snape mimo wszystko nie potrafi utrzymać uczuć na wodzy, ale wiedziała, że to po części też jej wina. Gdy wreszcie uczta się skończyła przepuścił ją przodem i prawie że razem zeszli i wymaszerowali z Wielkiej Sali. Oczywiście spora część uczniów udawała, że wcale się na nich nie gapi. Ich przemarszowi towarzyszyły chichoty i mało dyskretne pokazywanie palcami. Jakby byli małpkami w cyrku.
Gdy w końcu znaleźli się poza granicami zamku, tuż obok punktu aportacyjnego, Snape nieoczekiwanie chwycił ją za rękę i pogładził po wierzchu. Spojrzała na niego, ale on miał wzrok utkwiony gdzieś w dali.
Nim zdążyła się obejrzeć szarpnęło nimi i już wylądowali na jednej z mniej uczęszczanych uliczek Londynu. Budka telefoniczna, z której zmuszeni byli skorzystać by przedostać się do ministerstwa okazała się o wiele za ciasna dla nich obojga. Co chwilę ocierali się o siebie, zahaczali rękoma bądź łokciami, no i patrzyli na siebie z bliskiej odległości, co było najgorsze. Hermiona ledwo wytrzymała to napięcie. Miała tak ogromną ochotę go pocałować, że z wielkim trudem się powstrzymywała. Jego oczy skrzyły się tym niezdrowym blaskiem, który tylko ją przyciągał. Oboje z  ulga powitali wreszcie posadzkę budynku ministerstwa i od razu odsunęli się od siebie na bezpieczną odległość. Severus od razu wszedł w swoją rolę urzędnika. Odzywał się tylko formalnym tonem i nie patrzył na nią, a gdy mijali kogoś znajomego krótko przedstawiał ją jako nową profesorkę, nie czekając nawet aż wymieni z nowo poznanym choć dwa kurtuazyjne zdania. Całą swoją postawą dawał do zrozumienia, że jest milion innych miejsc w których wolałby aktualnie przebywać, z Azkabanem włącznie. Hermiona cały czas robiła dobrą minę do złej gry. Czuła się zła i upokorzona, ale nie pokazywała tego. Twardo brnęła dalej, pokazując wszystkim kłamliwy obraz wesolutkiej " wiem to wszystko. " W końcu jednak ich wędrówka dobiegła końca. Trafili do jednego z gabinetów w podziemiach. Czarownica, która ich ugościła bardzo jej kogoś przypominała. Nie to jednak ją martwiło. Urzędniczka, której została przedstawiona zdawała się lubić Severusa o wiele bardziej niż sam zainteresowany skłonny przyznać i cały czas robiła aluzje, jakoby coś ich w przeszłości łączyło. Gryfonka starała się nie zwracać na to uwagi i robić swoje, ale w pewnym momencie po prostu wyszła, kiedy tamta dwójka kompletnie nie zwracała na nią uwagi rozmawiając konfidencjonalnym szeptem w dalszym kącie pokoju.Ledwo powstrzymując łzy ruszyła korytarzem nie oglądając się w tył. Starała się uspokoić oddech i nie rozmazać makijażu. Usiadła na pobliskiej ławeczce i rozejrzała się. Nikogo nie było w pobliżu, więc pozwoliła sobie cicho załkać. Wszystkie emocje jakie tłumiła w sobie teraz próbowały się wydostać i przejąć nad nią kontrolę. Zacisnęła pięści i odetchnęła głęboko. Gdy uniosła głowę spostrzegła postawnego, przystojnego mężczyznę, patrzącego na nią z nieukrywanym zainteresowaniem. Uciekła spojrzeniem w bok, mając nadzieję, że sobie pójdzie, ale przeliczyła się. Podszedł bliżej i bez żadnych wstępów wyciągnął do niej dłoń.
- Jestem zaszczycony. James Newborn, ojciec Chucka. Gdy usłyszałem, że wraca Pani do Hogwartu aby objąć posadę, miałem nadzieję kiedyś panią spotkać i poznać. Pewnie pani nie wie, ale w niektórych kręgach jest pani żywą legendą. - Uśmiechnął się życzliwie, pokazując rząd równiutkich białych zębów. Cały czas trzymał jej dłoń w swojej, a gdy wreszcie się ocknęła i spojrzała na niego niespiesznie, opuścił rękę jakby od niechcenia. Odchrząknęła i znów spojrzała w bok. Mężczyzna był niewątpliwie wspaniały i wymuskany niczym model, ale widać było kurze łapki wokół oczu, delikatne bruzdy na policzku, a jego gęste blond włosy gdzieniegdzie przyprószone siwizną. Zorientowała się, że wgapia się w niego niczym w obrazek, więc znów odchrząknęła i usiłowała przypomnieć sobie, jak się mówi.
- Bardzo mi miło. Nie wiem, co Pan o mnie słyszał...
- James...proszę.
- Hm.. nie wiem co o mnie słyszałeś, ale pewnie większość z tego to bzdury.- Zachichotała nerwowo, przeklinając się w myślach.
- Mogę?- Nie czekając na jej pozwolenie przybliżył dłoń do jej policzka i starł smugę z tuszu do rzęs, który się rozmazał. Poczuła, że jej skóra płonie. Zaczerwieniła się ogniście i cofnęła głowę przerażona. Nie musiała na niego patrzeć by wiedzieć, że się uśmiecha. Usłyszała kroki i spojrzała w bok. Severus szedł szybko w stronę ławki. Minę miał paskudną. Spojrzała na swojego towarzysza modląc się by znów nie zechciał jej dotykać kiedy Snape patrzy. James jednak nie zwracał na nią uwagi. Ruszył na przeciw mistrza eliksirów i uścisnęli się krótko, po męsku.
- James.
-Severusie, kupę lat.
- Nic się nie zmieniłeś.
- Ty też nie, zawsze lubiłeś mieć koło siebie piękną kobietę. - Znów się uśmiechnął, ale widząc minę swojego rozmówcy uciekł spojrzeniem gdzieś w bok, zmieszany. Obrócił się bokiem, pomachał do patrzącej na nich dziewczyny i odszedł szybkim krokiem.
 Snape usiadł na ławce i się nie odezwał, ale wyczuwała, że ma jej sporo do powiedzenia i to wcale nie miłe rzeczy. Westchnęła zrezygnowana. Możemy już wracać? Jestem zmęczona.- O dziwo odezwał się łagodnie i znów złapał ją za rękę.
- A może moglibyśmy jeszcze gdzieś pójść?
- Co masz na myśli?

Znów stali na słabo oświetlonym wzgórzu. Światła miasta migotały w dole. Severus puścił jej dłoń i odszedł na bok. Stali w ciszy. Nie rozumiała dlaczego znów ją tu zabrał. Czekała na jakiekolwiek wyjaśnienia, ale jak to zwykle z mistrzem eliksirów bywa, nie doczekała się. Poczuła, że drży. Nie zabrała ze sobą płaszcza, ani nawet szala, mieli tylko złożyć wizytę w ministerstwie i wrócić. Objęła się ramionami próbując zahamować szczękanie zębami. Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na nią przelotnie. Od razu ściągnął czarny płaszcz i energicznie zarzucił jej na ramiona. Poczuła znajomy zapach jego ciała, whisky i korzennych perfum i zaczerwieniła się. Na szczęście nie widział tego, albo nie chciał widzieć. Skinęła mu z wdzięcznością, bojąc się przerwać ciszę. Musiała jednak to zrobić.
- Nie wyjeżdżaj. - Błagała go spojrzeniem by ją objął i zapewnił, że nigdy nie zostawi. Przybliżył się i nachylił w jej stronę. Jego oczy były łagodne, a głos jakby...czuły?
- Wiesz, że muszę.
- Kochasz mnie?
- Nie każ mi odpowiadać Hermiono. - Spuściła oczy, gdyż znów poczuła łzy pod powiekami.- Zrobiłbym dla ciebie wszystko. Oddałbym życie, zaprzedał dusze diabłu, zaprzyjaźniłbym się z Potterem.- Parsknęli nerwowym śmiechem. Hermiona pociągnęła nosem znów patrząc mu w oczy.
- Pocałuj mnie. Proszę...- Wspięła się na palce i połączyła ich usta. Pocałunek był długi i namiętny, ale miał jeden smak. Gorzki smak pożegnania. Snape przygarnął ją do siebie i przytulił z całych sił. Stali objęci chłonąc swoją bliskość. Oboje zdawali sobie sprawę, że w tej walce nie będzie wygranych.


                                                                 *

Po powrocie do zamku nie rozmawiali ze sobą przez kilka dni. Taka była umowa. Dali sobie czas na przemyślenie pewnych spraw i oswojenie się z myślą, że za niedługo nie będą się widywać wcale. Hermiona powitała kolejny weekend z radością. Wybierze się do Nory. Zdążyła już stęsknić się za przyjaciółmi, no i musi koniecznie porozmawiać z Ginny.
Odszukała Chucka w tłumie ślizgonów i przekazała mu ostatnie instrukcje co do ich podróży do domu Weasley'ów. Chłopak cieszył się jak dziecko, a dziewczyna widząc jego roześmiane oczy i dołeczki w policzkach powędrowała pamięcią do starszego Newborne'a, którego elektryzująca uroda już dawała się zauważyć w rysach syna.

Gdy stanęli przed bramką do ogrodu Weasley 'ów  wszędzie unosiły się dyniowe głowy z wyszczerbionymi uśmiechami i  pochodnie. W tle słychać było muzykę i śmiechy.
Radosna atmosfera od razu udzieliła się nowo przybyłym. Domownicy witali się z Charlesem jak z dawno nie widzianym przyjacielem co chłopak przyjął z wzruszeniem. Co chwilę jednak zerkał na Hermionę pożądliwym wzrokiem, a gdy odwzajemniała spojrzenie- płoszył się. W końcu dotarli do centrum każdej imprezy - kuchni. Przy stole toczyła się zażarta bitwa na jedzenie hot-dogów na czas. Oczywiście wygrywał George, ale Ronowi nie wiele brakowało do zremisowania. Granger mijała kolejnych przyjaciół wypatrując w tłumie Ginny. Zostawiła swojego towarzysza z Harrym i Ronem, co skwitowali śmiechem.
Gdy znalazła się na piętrze, z ulgą zauważyła, że tutaj dudnienie muzyki i krzyki nie są aż tak donośne. Mając w pamięci ostatnie wydarzenia zapukała, a gdy usłyszała ciche "proszę" weszła do pokoju. Ginny nakładała wprawną ręką ostatnie warstwy cieni do powiek siedząc przed ozdobną toaletką. Uśmiechnęła się do Hermiony promiennie, pokazując aby zaczekała jeszcze momencik.
Starsza czarownica przysiadła na skraju łóżka i z uśmiechem obserwowała jak tamta dokańcza robienie się na bóstwo. Gdy skończyła objęły się serdecznie i wygodniej rozsiadły się na łóżku.
- No i jak tam sprawy małżeńskie? - W odpowiedzi gryfonka prychnęła i pokazała Rudej język.
- Pamiętasz jak jeszcze kilka miesięcy temu się nienawidziliśmy?
- W zasadzie jeśli mam być szczera, to nie. -  Popatrzyły na siebie.- Odczuwałaś niechęć, czasami byłaś wkurzona czy rozczarowana, ale żeby go nienawidzić? Wątpię. Harry i Snape się nienawidzili. Ale ty i Snape? Jeśli już to nazywać, to raczej wzajemna niechęć. Nigdy nim nie gardziłaś, zawsze go szanowałaś, a to że wkurzał cię jak nikt inny, jest tylko dowodem na słuszność powiedzenia "kto się czubi, ten się lubi." - Kolejne prychnięcie ze strony gryfonki i Ginny postanowiła w końcu zamilknąć. Pokazała jej ręką, że ma kontynuować. - Tak sobie czasami myślę, co by było, gdybym jednak nie uratowała mu wtedy życia i dzięki temu nie wróciła do Hogwartu. Gdzie bym  wtedy była, co bym robiła?
- Ale po co w ogóle się nad tym zastanawiasz? Takie gdybanie jest do ciebie bardzo niepodobne.- Weasley'ówna spojrzała na brązowowłosą karcąco kręcąc głową.
- Bo kiedy przychodzi taki krytyczny moment w życiu, to człowiek zaczyna się zastanawiać nad wyborami jakich dokonał.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że żałujesz?
- To nie tak. Myślę, że Snape żałuje, więc jest mi podwójnie źle.
- Znów się coś popieprzyło...
- Nie do końca. Zrozumieliśmy chyba oboje, że nie możemy być razem, ale nie potrafimy być osobno, więc albo on albo ja wyjedziemy. Zaofiarował, że to on opuści szkołę, więc pewnie jeszcze miesiąc, dwa i więcej go nie zobaczę.
- Dlaczego wyczuwam, że to wcale nie był twój pomysł?
- Bo nie był. Znasz mnie. Na siłę, nie będę go zatrzymywała, ale skoro nie potrafi tak po prostu mnie kochać, to lepiej będzie, jak nie będziemy utrzymywać kontaktu.
- Pozwól mi zrozumieć. Kochasz go, on kocha ciebie, ale nie będziecie razem, bo nie wierzycie, że może wam się udać, a porażka będzie zbyt bolesna?- Ruda spojrzała na nią z rozbawieniem.
- Mniej więcej tak. Z twoich ust to brzmi jak największy banał świata - ich spojrzenia się spotkały - to nie jest największy banał świata! - Po pokoju rozszedł się gromki wybuch śmiechu. Po chwili jednak obie spoważniały.
- Jeśli on nie jest gotów kochać mnie aż do śmierci, ba nawet spróbować, to nie będę go zmuszać. Ja byłabym gotowa podjąć te próbę, on nie.
- A czy on o tym wie?
- Myślę, że dość jasno dałam mu odczuć czego chcę. Jeśli jeszcze tego nie zrozumiał, to musi być idiotą.
- Jest facetem, prawda?



                                                                           *

Impreza w ogrodzie trwała w najlepsze. Prowizoryczny parkiet oświetlony delikatnie kilkoma dyniami był zatłoczony. Pląsające pary próbowały poradzić sobie ze ściskiem, ale nikt nie narzekał. Cieszyli się, że są tutaj wszyscy razem i mogą dzielić te wspólne chwile. Nawet Hermiona w ramionach Rona musiała przyznać, że dobrze jest tak czasem po prostu potańczyć, bez zastanawiania się " co tez Snape może sobie myśleć ." Delikatnie kołysali się w rytm jakiejś ballady, gdy w tłum wmieszał się Chuck i poprosił o kolejny taniec. Hermiona ze śmiechem chwyciła wyciągniętą dłoń, ale nerwowo zerkała czy Minerwa lub Albus ją widzą. Wiedziała, że w tańcu z uczniem nie ma nic złego, ale bądź co bądź czuła się nieswojo. Miejsce w talii gdzie spoczywała ręka chłopaka piekło ją i poczuła, że się czerwieni. Charles patrzył na nią z uśmiechem, a gdy nie odwzajemniła się nachylił się w jej stronę i zapytał, czy aby na pewno wszystko w porządku. Jego bliskość dziwnie na nią działała i nie mogła powstrzymać się od wdychania pięknego zapachu jakim skropiona była jego koszula. By go uspokoić szepnęła tylko, że ma za ciasne buty i czym prędzej uciekła jak tylko piosenka się zmieniła. Miała nadzieję, że ślizgon nie uzna jej zachowania za podejrzane. Ruszyła w głąb domu, aby znaleźć się w przedpokoju i po chwili na ganku. Tutaj na szczęście było pusto. Usiadła na schodach. Chwyciła policzki w dłonie, by choć trochę je ochłodzić. Bardziej poczuła niż usłyszała, że ktoś za nią stoi. Nie odwróciła się jednak. Czekała. Przybysz podszedł bliżej i stanął centralnie za nią. Całe jej ciało spięło się, gdy usłyszała ten drwiący głos.
- Fajnie się tańczyło?
- O co ci chodzi Severusie?
- Nic nic, ty i młody Newborn ładnie razem wyglądacie. Kiedy mnie już nie będzie, będziesz mogła się koło niego zakręcić. Jestem pewien, że jego ojciec pochwaliłby wasz związek, no chyba, że to za ojca chcesz się wziąć? - Znów ta drwina w jego głosie. Oczywiście dopiekł jej do żywego. Mogła się spodziewać, że jeśli ktokolwiek będzie miał coś do powiedzenia na temat Chucka, to będzie Snape. Znów poczuła złość i straszne upokorzenie.
- Co cię to obchodzi, przecież sam powiedziałeś, że ciebie już nie będzie.- burknęła. Myślała, że odejdzie, jednak on przysiadł się zachowując rozsądny odstęp.
- Ale na razie jestem...
- Czyli co? Dopóki nie wyjedziesz nie wolno mi z nikim rozmawiać, z nikim tańczyć, nic mi nie wolno tak?- Sama się zdziwiła jak płaczliwie zabrzmiał jej głos. Przysunął się bliżej i spojrzał na nią w pół mroku. W jego głosie wyczuła fałszywą troskę.
- Nie nie. Możesz robić co tylko zechcesz, byle nie miało to nic wspólnego z tym chłystkiem.
- Ty jesteś zazdrosny!-  Oskarżycielsko wymierzyła w niego palec dotykając torsu. W odpowiedzi prychnął i spojrzał na nią z góry.
- Nie bądź śmieszna Hermiono. Co niby takiego ma ten gówniarz, czego ja nie mam?- Jego oczy zapłonęły niebezpiecznie.
-  Szansę na szczęście?Odwagę, by wziąć to czego pragnie?- Nie mogła się powstrzymać. Musiała jeszcze raz spróbować.
- Nie przeginaj. Uzgodniliśmy, że tak będzie najlepiej.
- Nie, nie. Ty tak ustaliłeś. Mnie nie pozostało nic innego jak zgodzić się z takim stanem rzeczy, bo jesteś zbyt wielkim tchórzem by mi zaufać i spróbować.- O dziwo minę miał zbolałą.
- Hermiono. Proszę cię. Nie wchodźmy w to znów.
- Co byś zrobił, gdybym nigdy nie musiała uratować ci życia, a tym samym nie wróciła do Hogwartu?
- Jak to co bym zrobił? Pewnie uczyłbym do śmierci, albo co najmniej do zasłużonej emerytury. Czemu pytasz ? - Zwrócił twarz w jej stronę, ale ona wzrok miała spuszczony.
- Ostatnie miesiące wiązały się z tobą cały czas. Wciąż albo razem przebywaliśmy, albo myślałam o tobie. Listy, rozmowy, kłótnie...Ciężko będzie, kiedy to wszystko zniknie.- Pociągnęła nosem, a o on dziwo przygarnął ją do siebie wtulając twarz w jej włosy i splatając dłonie na jej brzuchu. Z wrażenia wstrzymała oddech, ale nie śmiała się odwrócić i na niego spojrzeć. Pół siedzieli, pół leżeli w tej dziwnej pozycji i żadne z nich przez chwilę się nie odezwało. W ciszy wieczora, kiedy najgłośniejszym dźwiękiem było bicie ich serc, usłyszała jego szept.
- Mnie też kochanie. Mnie też.- Poluzował chwyt i wstał z gracją tylko sobie właściwą.



Gryfonka znów wmieszała się w tłum bawiących się gości, a gdy dostrzegła Hagrida oraz Minerwę usiłujących tańczyć kankana musiała sprawdzić, która jest godzina. To niemożliwe żeby było już aż tak późno. W najdalszym kącie spostrzegła Severusa i Dyrektora, pogrążonych w rozmowie. Nie zauważyli jej więc przemknęła dalej i zatrzymała się dopiero poza zasięgiem ich wzroku.
Siedzący przy stole czarodzieje raczyli się Ognistą i ponczem wytwórstwa bliźniaków. Przysiadła się do Percy' ego i jego narzeczonej, ale okazali się zbyt zajęci sobą, więc wstała od stołu z pełną szklaneczką.
Wszyscy w okół zdawali się świetnie bawić. Poczuła się bardzo samotna. Pochłaniała szklaneczkę za szklaneczką co jakiś czas przystając i zagadując kogoś. W końcu jednak zmęczenie dało się we znaki. Ruszyła przed dom, by deportować się na wzgórza. Chciała jeszcze pożegnać się z Ginny, gdy przypomniała sobie o Chucku. Przecież mieli wracać razem. Chcąc nie chcąc zaczęła go szukać i wypytywać wszystkich czy go nie widzieli. Gdy go znalazła, wyglądał jakby wypił o wiele za dużo, ale miał już 17 lat więc cóż jej do tego. Złapała go za fraki i siłą wyciągnęła z objęć jakiejś młodej ślicznej dziewczyny, która wyglądała jakby chciała ją ukatrupić. Chuck chyba jednak nie był aż tak pijany bo ruszył do kominka łapiąc za wazę z proszkiem fiuu, ale w porę złapała go za rękę i wyciągnęła na zewnątrz.
- Przejdźmy się.- Nie zważając na jego protesty ruszyła w stronę lasku. W końcu przestał się opierać i szli żwawo.
- Wie pani co? Jak chciała mnie pani porwać i ukatrupić, to mogłem się chociaż pożegnać z ojcem.- Zachichotał jak dziewczynka, ale nie puszczał jej dłoni.
- Uspokój się wariacie. Przejdziemy się, wytrzeźwiejesz...tylko Snape by cię zobaczył w tym stanie.
- Rety. Jesteśmy sami w lesie. Romantycznie. Nikt nie wie, gdzie jesteśmy, a jedyne o czym ty myślisz, to SNAPE! No kurwa!- Spojrzała na niego oniemiała. Nagle nie był już tym miłym chłopakiem, który patrzy na nią maślanymi oczkami.Wyszarpnął dłoń jakby nie mógł znieść jej dotyku. Jego oczy pałały, policzki były zarumienione, ale wydawał się przede wszystkim zrezygnowany.
- O czym ty mówisz? Chuck?
- No jasne. To wcale nie jest oczywiste, jeśli się na nic nie zwraca uwagi. Jestem w tobie beznadziejnie zakochany. O tym mówię. - Wymierzył w nią palec i patrzył wręcz oskarżycielsko. Hermiona poczuła, że ją mdli. Zatrzymała się i tylko patrzyła na niego. Podszedł do niej szybkim krokiem i korzystając z jej zaskoczenia pocałował szybko. Nie odsunęła się od razu i nie przerwała pocałunku. Poczytując sobie to za szansę chłopak przybliżył się i pogłębił pocałunek. Po chwili zaczęła go oddawać. Nie myślała o niczym i nic się nie liczyło. Tylko ten wspaniały chłopak i ona po środku lasu, późno w nocy. Nie mogła powiedzieć, że jej się nie podoba, że nie czuje przyjemności, ale musiała to przerwać. Delikatnie go odepchnęła i głośno oddychając spojrzała na niego z przerażeniem.
- Chuck ja...- Uciszył ją gestem.
- Wiew, wiem, to nie ja...Musiałem spróbować. Mam tylko jedną prośbę.- Skinęła mu głową niezdolna by cokolwiek wypowiedzieć na głos.
- Nie pozwól mu wyjechać.


Nie zastanawiała się nawet jak dotarli do zamku, ani jak wróciła do swoich komnat, myślała tylko o tym, co Chuck jej uświadomił. Pocałunek z nim zrobił na niej ogromne wrażenie, ale nie należyte. Powinna co najmniej rzucić się na niego, a nie odpychać go. Nie potrafiła jednak inaczej. Tylko jedne usta chciała smakować i czuć. I nie były to usta Chucka. Musiała coś z  tym zrobić nim będzie za późno. Musiała, przekonać Severusa, że są sobie przeznaczeni i nie mogą żyć osobno.
 Ruszyła do jego komnat, zdając sobie sprawę, że gdyby nie alkohol we krwi nie byłaby taka chętna by z nim rozmawiać. Przeskakiwała po dwa stopnie na raz, dziwnie spokojna i pewna swego.
Zapukała raz i drugi, a gdy nikt jej nie otworzył oparła się o drzwi z myślą, że poczeka te kilka minut zanim Snape wróci.
Gdy Mistrz Eliksirów wreszcie dotarł pod drzwi swoich komnat zastał gryfonkę lekko pochrapującą zwiniętą w kłębek na zimnej posadzce. Nie myśląc wiele wziął ją na ręce i próbując obudzić ułożył w swojej pościeli. Wolfgang od razu przybiegł i polizał ją po twarzy. Zachichotała przez sen, ale nie otworzyła oczu. Severus planował obudzić ją i walnąć jej kazanie, ale gdy spojrzał na tę spokojną twarzyczkę nie miał serca. Usiadł w fotelu i wziął pierwszą lepszą książkę z biblioteczki. Nie mógł się jednak skupić, bo cały czas rozmyślał po co przyszła i co go ominęło. Westchnął i rozebrał się. Pozostawił tylko bieliznę i wślizgnął się pod kołdrę, którą zdążyła całą zagarnąć dla siebie. Przybliżył się do jej ciepłego ciała, ale ostrożnie, tak by jak najmniej jej dotykać. To jednak wystarczyło. Od razu poczuł, że twardnieje. Przesunął się i ułożył tak, by zbytnio jej nie przeszkadzać. Poczuł jej znajomy zapach i położył głowę ponad jej ramieniem. Delikatnie dotknął bioder. A więc szykuje się bezsenna noc? Trudno. Objął ją zjeżdżając ręką na jej brzuch. Wtuliła się w niego jeszcze bardziej. Docisnęła pośladki do rosnącego penisa i zamruczała. A może mu się wydawało?
Tak bardzo kochał jej dotyk, jej głos. Kiedy przyjdzie im się rozłączyć, będzie bardzo cierpiał. Nie chciał jednak na razie o tym myśleć. Skoro sama do niego przyszła, to skorzysta z tego i spędzi miłą noc. Albo raczej tyle ile z tej nocy zostało. Wtulił się w nią jeszcze bardziej i zamknął oczy.
Sam nie wiedział kiedy usnął i jak to w ogóle możliwe. Przebudził się jednak, wyraźnie czując, że coś się dzieje. Był niemożliwie podniecony, a jego penisa otaczała jakaś dziwna wilgoć. Podniósł głowę, ale było zbyt ciemno by cokolwiek dostrzec. Gdy zrozumiał co się dzieje opadł na poduszkę i jęknął. Czy ona oszalała? Poczuł się zupełnie rozbudzony i pragnął tylko znów ją posiąść. Próbował się przesunąć by ją dosięgnąć, ale dostrzegł tylko jej błyszczące, piękne oczy, które patrzyły na niego z głodem. Co i rusz brała penisa do buzi i z uśmiechem oblizywała jego główkę.Ślina ściekała obficie po jej brodzie, ale nie przejmowała się tym.Obciągała mu z dziką satysfakcją. Robiła to z wprawą i szybkością, która zadziwiła nawet jego. Nie powstrzymywał już jęków. Czuł, że jest blisko, a to że utrzymywała ogromne tempo wcale mu nie pomagało.
- Hermiono? Kochanie ? Musisz przestać...- O dziwo prawie natychmiast zatrzymała ruchy ręką, pocałowała lśniącą żołądź i wspięła się na łóżko. Od razu przygarnął ją do siebie i pogłaskał po policzku. Nachylił się i spojrzał jej w oczy, ale jeszcze jej nie pocałował.
- Co my robimy? To szaleństwo.
- Sev...skazujesz mnie na życie bez ciebie. Pozwól więc, że pokażę ci, co tracisz. - Nachyliła się i nie czekając aż odpowie, pocałowała go. Nie żeby miał zamiar. Ich języki od razu się zmieszały. Uniósł ją by nabić na sztywnego członka, ale powstrzymała go dłońmi napierając na jego klatkę piersiową. Całowali się namiętnie, co chwilę wymieniając jęki. Położył dłonie na jej tyłku i masował go delikatnie, co chwilę drapiąc biodra. Od niechcenia zahaczał o rozpaloną łechtaczkę. Hermiona czuła, że zaraz braknie jej powietrza i się udusi. Niechętnie oderwała się od ukochanego i zeskoczyła z łóżka. Zrzuciła sukienkę i rajstopy. Zostawiła tylko biustonosz i koronkowe majteczki. Oddychała szybko i urywanie. Snape zszedł z łózka. Doskoczył do niej i polizał brzuch nad linią majtek. Jęknęła przeciągle. Nigdy by się tego nie spodziewała, ale ugryzł ją, niby przypadkiem zahaczając zębami o materiał.Zsunął bieliznę i od razu zanurzył język w jej wnętrzu. Cipka była tak smakowita, jak to zapamiętał. Rozszerzył ją palcami, językiem kreślił kółeczka, a wsłuchując się w jej krzyki miał nadzieję, że zaraz nie spuści się jak gimnazjalista. Dołożył palec do języka i posuwał ją. Soki wypływały z dziurki i spływały po udzie. Jęczała co raz głośniej, boleśnie zaciskając ręce na jego włosach. Podniecało go to i musiał przyznać, że pasuje mu taki dziki seks. Nieoczekiwanie obrócił Hermionę tyłem do siebie, polizał jej odbyt co spotkało się z krótkim sapnięciem i znów wepchnął palec w jej pulsującą kobiecość. Wstał i wbił się w nią od tyłu. Krzyknęła i zaczęła się nabijać na sztywnego kutasa nie czekając na jakikolwiek ruch z jego strony. Skwitował to jękiem i złapał za jej sutki ukryte pod materiałem. Miętosił je, cały czas dociskając chętnego kutasa do jej bioder. Jej ręka powędrowała między nogi, gdzie masowała sobie łechtaczkę. Gdy tylko to zauważył zawrzało w nim. Zwiększył tempo. Poczuł, że sekundy dzielą ich oboje od spełnienia. Instynktownie złapał ją za włosy i pociągnął mocno. Zaskoczona dziewczyna jęknęła, a gdy złapał ją obcesowo za pierś i przyciągnął do siebie osiągnęła orgazm. Dochodzili jęcząc sobie w usta i gdy wreszcie się pocałowali, Severus wysunął się z niej i ledwo stojąc na nogach podprowadził ją do łóżka. Opadli na nie oboje, cały czas patrząc sobie w oczy. Ich oddechy unormowały się, a jako, że już prawie świtało, wypadało cokolwiek powiedzieć, nim rozejdą się każde do swoich spraw.
- Co cię podkusiło, by obudzić mnie w środku nocy i to w taki sposób?
- A co nie podobało się?- Uniósł brew.
- Mogłabyś mnie tak budzić codziennie...- Urwał zdając sobie sprawę co właśnie powiedział.
Hermiona podniosła się z poduszki i usiadła tyłem do niego. Nagle zaczęła się denerwować. Severus sam nie wiedząc co ma zrobić pogładził jej dłoń i sięgnął do jej twarzy próbując ją odwrócić w swoją stronę. Ona jednak uparcie patrzyła przed siebie. Cicho szepnęła:
- Mogłabym.
Nachyliła się i pocałowała Severusa delikatnie. Przymknął oczy i delektował się jej językiem. Zaraz jednak poczuł, że znów mu mało. Przygarnął ją do siebie. Nie opierała się. Wepchnął dłonie pod materiał stanika i gładził piersi delikatnie. Podciągnął go sprawiając, że materiał ocierał się o sztywne sutki. Dziewczyna znów jęknęła mu do ucha. Rozpiął biustonosz i cisnął go w kąt. Usiadła na nim okrakiem, a on z radością zanurzył twarz w jej piersiach biorąc sutki w usta na zmianę. Zachichotała rozradowana ocierając się o stojącego penisa. Nie nabijała się jednak na niego. Jeszcze nie. Pocałowała kochanka gładząc jego policzki i delikatnie je drapiąc.
Mistrz Eliksirów podniósł się, usiadł na łóżku i powoli uniósł ją, by delikatnie opuścić na sztywnego członka, który aż się o to prosił. Całowali się gorączkowo, a gdy zaczęło im brakować powietrza Hermiona powoli zaczęła go ujeżdżać. Robiła to delikatnie, jakby celowo przedłużając, ale w końcu Severus przejął kontrolę i unosił ją i opuszczał tak szybko jak miał na to ochotę. Jego jądra obijały się o jej pośladki i potęgowały doznania obojga. Gdy Snape polizał jej szyję delikatnie ją przygryzając usłyszał szept tuż przy swoim uchu.
 - Kochanie, mocniej. - Wyjęczała w tak cudowny sposób, że musiał zwolnić tempo, aby się nie skompromitować.
Przewrócił ją na plecy i cały czas posuwając pocałował jej chętne usta. Objęła go za szyję i jęczała mu słodko do ucha. Drapała jego plecy pozostawiając krwawe szramy,a  on ściskał i pieścił jej piersi.
Nim nastał ranek oboje osiągnęli spełnienie.

Spali do późna. Mimo iż ta noc, podobna była do kilku poprzednich, zmieniła wiele. Nie rozmawiali, nie musieli.
Pożegnali się krótkim pocałunkiem, po którym Hermiona miała nadzieję, że znów wciągnie ją do łóżka, ale tego nie zrobił.To wystarczyło jej za całą rozmowę. Nic się nie zmieniło.

Severus przemierzał korytarz trzeciego piętra. Dziś większość uczniów była spokojna i przepisowa. O dziwo. Niestety chłopakiem na jakiego musiał się natknąć był oczywiście Chuck. Udał, że go nie widzi, ale ślizgon zaraz go dogonił.
- Profesorze Snape, mam tylko pytanie.- Niechętnie się odwrócił i spojrzał na dzieciaka jak na jakieś robactwo.
- Słucham Panie Newborn?
- Opuści Pan Hogwart?



5 komentarzy:

  1. Hm.. Jak by to powiedzieć xD mi się strasznie to podobało bo było dużo severus i hermiony i szczerze mówiąc mam nadzieję ze nie wyjedzie. Pytanie na samym końcu do Snape'a było trafne. Mam nadzieję ze nie zostawi hermiony tylko spróbuję z nią być w związku ;3 życzę Ci dużo weny na ciąg dalszy! :* Pozdrawiam!
    -Darietta

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo mi się podobał. Było dużo Severusa i Hermiony, czyli to co tygryski lubią najbardziej :-) Mam nadzieję, że Severus nie odejdzie bo to by było bardxo smutne...Jeśli jednak planujesz to zrobić to proszę napisz jeszcze wersję happy end. Wiem, że niektórzy lubią smutne zakończenia ale u mnie zostawiają jakiś niedosyt, smutek po przeczytaniu...Życzę Ci bardzo dużo weny i checi do pisania bo piszesz fajnym językiem i całość sie bardzo dobrze czyta. Sceny 18+ wyszły Ci bardzo dobrze.
    Pozdrawiam
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam niecierpliwie na nowy rozdział .....

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawi mnie przyczyna takiej małej ilość komentarzy a przecież opowiadanie świetne, parking jedyny właściwy i fascynujący a błędy nie przeszkadzają zbytnio... Kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  5. Znowu głupia Granger, dała mu do zrozumienia zupełnie co innego niż mówi. Powinien jej wszystko wypomnieć z karczemną awanturą. I podwójnie głupia Granger, że prowokuje chłopaka a potem się dziwi, że on się dał sprowokować... Sev jej powinien nie dać za to dojść przez tydzień :P
    I jak to się w ogóle stało, że Chuck ma 17 lat, ona tylko troszkę więcej i kompletnie go nie zna i nie pamięta ze szkoły? Przecież w Hogwarcie było mało uczniów a ona jako prefekt poznała wszystkich choćby w pociągu.

    OdpowiedzUsuń