czwartek, 15 września 2016
Rozdział 15
Hermiona na miękkich nogach kroczyła schodami i kilkakrotnie potknęła się, nim dotarła do drzwi gabinetu Dyrektora. Ten, jak zawsze zresztą, posłał jej pogodne spojrzenie i delikatny uśmiech, ale dziś jak nigdy jakoś jej to nie pocieszyło.Usiadła w fotelu i odetchnęła głęboko. Skupiła wzrok na mężczyźnie, zaraz jednak zaczęła wyłamywać sobie palce, nagle poczuła się bardzo głupio. Co ona sobie myślała? Wparowała tu jakby Severus co najmniej był jej mężem czy kimś takim. A przecież nikt nie wiedział jak bardzo się zbliżyli i, że zdecydowanie nie są już tylko byłym nauczycielem i byłą uczennicą. A może wiedział? Chcąc wreszcie uciąć wszelkie domysły spojrzała na Albusa, ten jednak podniósł dłoń zatrzymując potok słów, który zapewne zaraz miał się wydobyć z jej ust.
-Nie wiem i nawet mnie nie interesuje dlaczego aż tak bardzo przejęłaś się losem Severusa, ale domyślam się, że nie jest to czysto koleżeńska troska.
-Nie Profesorze.
-Dobrze.Przynajmniej jesteś ze mną szczera. Nie mogę jednak podzielić się z Tobą wszystkimi szczegółami tej delikatnej sprawy.
-Dlaczego?
-Dla dobra twojego i Severusa również. Moje podejrzenia co do wydarzeń minionego dnia nie zostały jeszcze potwierdzone i póki tak się nie stanie, nic nie mogę ci powiedzieć na pewno.
-Ale coś mi Pan powie? Proszę, to dla mnie bardzo ważne. - Nawet nie zdawała sobie sprawy ze swojego błagalnego tonu.
-Dlaczego moja droga? Dlaczego Profesor Snape z nieszczęsnego Nietoperza nagle zmienił się w Severusa? Dlaczego coraz częściej widuje was razem, mimo że kilka tygodni temu robiło ci się niedobrze na myśl o nim?
-Zaprzyjaźniliśmy się, to wszystko. Jest tak jak Pan sobie życzył. Zaakceptowałam swój los i korzystam z tego co mam.
-Nie próbuj mnie w to wciągnąć, to co się wydarzyło, nie jest moją winą! - Jego nagłe uniesienie bardzo ją zdenerwowało, ale również unaoczniło coś.
-Profesorze, czy to co stało się ze Snapem, jest w jakiś sposób związane ze mną? - Próbował maskować zaskoczenie i przerażenie, ale nie bardzo mu to wychodziło.
-Skąd ten pomysł dziecko?
-Nie przejąłby się Pan tym, że ja i Severus jesteśmy przyjaciółmi, gdyby nie okazało się, że przez to właśnie stała mu się krzywda. Więc pytam jeszcze raz.- Wstała i spojrzała mu w oczy.- Czy to co przydarzyło się Severusowi jest spowodowane tym, że łączy nas przyjaźń?- W jego oczach dostrzegła rezygnację i jakiś dziwny smutek, tak jakby kapitulował nie tylko na jednej płaszczyźnie, ale na wielu naraz.
-A więc dlatego nie może Pan na mnie patrzeć. Obwinia mnie Pan.- To doprawdy czarujące.- Tylko, że ja nic nie zrobiłam! -Wbrew jej woli głos jej zadrżał, w kącikach oczu pojawiły się łzy.- Nigdy nie naraziłabym go na niebezpieczeństwo, choćbym nie wiem jak go nie lubiła, a już na pewno nie teraz, kiedy stał się kimś ważnym.- Dyrektor chyba wreszcie poczuł się zmieszany tym przesłuchaniem. Wstał i delikatnie poklepał dziewczynę po ramieniu, chcąc dodać jej otuchy.Oczywiście nie bardzo mu się to udało, gdyż gryfonka ostatkiem sił się nie rozkleiła.Spojrzała na niego załzawionymi oczami, ale dostrzegła w jego twarzy jakąś dziwną determinację i paradoksalnie, dodało jej to sił.
- Poproszę cię teraz o coś, o co normalnie bym nie prosił, ale zważywszy, że pewnie sama aż się palisz do działania, pozwolę sobie.
-Cokolwiek.
-Znajdź mi Kruma.
*
Dni mijały, a ona nie posuwała się w swoim małym śledztwie choćby na krok.Przemierzyła już dziesiątki kilometrów, rozmawiała z dziesiątkami ludzi, a Wiktora jak nie było tak nie ma.Jej determinacja powoli opadała, ale za każdym razem myślała o biednym Severusie w Skrzydle Szpitalnym i trwoga zajmowała jej serce. Nie mogła pojąć, jak Krum, który przecież kiedyś jawił się jako jej przyjaciel, a nawet ktoś więcej, mógł zrobić coś takiego. Co prawda Albus nie miał pewności, ale miał bardzo ciężkie dowody, świadczące przeciwko niemu.W głowie jej się nie mieściło, że kiedyś planowała z tym człowiekiem przyszłość. Ktoś tak okrutny i bezduszny nie mógł mieć miejsca w jej życiu.
Przemierzała ulice Londynu, by wstąpić do kolejnej z knajpek, jakie polecił jej Dyrektor, jednak tam również poszukiwanie nie dało żadnego rezultatu, lokal był na tyle obskurny i mroczny, że po wyjściu zrezygnowała z dalszych poszukiwań i od razu teleportowała się do Nory, gdzie pomieszkiwała na czas powierzonej jej misji.
Oczywiście domownicy pozostawali niewtajemniczeni. Ciężko jej było ich okłamywać, ale nie miała wyboru.Dyskrecja i działanie całkowicie w samotności, były warunkami, których musiała się trzymać.
Tęskniła też za Severusem. Starała się nie myśleć o nim zbyt często, bo wywoływało to dosłownie fizyczny ból, ale jej serce biło mocniej i szybciej na choćby najmniejszą, najcichszą myśl o ich ostatnich wspólnych chwilach.W takich momentach najbardziej pragnęła dostać Kruma w swoje ręce i pokazać mu co się dzieje, gdy ktoś skrzywdzi jej bliskich.
Siedziała w swoim dawnym pokoju, kreśląc list do Dyrektora, gdy usłyszała delikatne chrobotanie za oknem.Rzuciła się, by czym prędzej wpuścić sowę do środka i odpięła list od jej nóżki.Zdziwiła się, gdy na kartce nie zauważyła zamaszystego podpisu Albusa, a zamiast tego koślawe, jakby pisane przez pijanego mańkuta literki, które ledwo dało się połączyć w słowa.Jej serce się zatrzymało. Severus? Pisał do niej ze Szpitala? Przecież jeszcze wczoraj wedle słów Dyrektora był nieprzytomny. To niemożliwe. A jednak, gdy szybko przebiegła krótki tekst wzrokiem, na samym dole odczytała tak dobrze znaną jej formułkę: " PS. Spal to ". Z radości jej oczy zaszkliły się.Przytuliła zwój do piersi i roześmiała się cichutko. Obudził się. Severus prawdopodobnie niedawno odzyskał przytomność i już napisał do niej list.Podniecona, ale wreszcie dziwnie spokojna odwinęła kartkę i z szybszym oddechem pochłonęła kilka linijek tekstu. Tak jak zazwyczaj gdy do niej pisał, po chwili już znała całość na pamięć.Pisał, by nie wylewała za nim łez, bo powrócił z martwych i wyrażał zdziwienie, jakie te dzisiejsze klątwy uśmiercające są mocne. Oprócz tego zapewnił ją, że mają do pogadania, choć brzmiało to bardziej jak groźba niż jak obietnica miłosnych igraszek. Dalej proponował jej by popieprzyła powierzone przez Dumbeldore' a zadanie i wróciła do niego do Hogwartu, ale to zdanie było przekreślone z dopiskiem : " po co ja się wysilam, przecież ta kobieta i tak mnie nie posłucha "
Następnego dnia w iście szampańskim nastroju Hermiona wyruszyła na miasto z pokładami nowej energii.
Severus się obudził i najprawdopodobniej tęskni za nią tak bardzo jak ona za nim.Nic bardziej nie motywowało człowieka do działania, niż ukochana osoba, czekająca na powrót.Mając pełną głowę motylich myśli kroczyła znów zakamarkami i bocznymi uliczkami, rozpytując o sławnego Szukającego. Ponieważ była dość znaną personą, nikt nie zastanawiał się dlaczego go szuka. Pewnie większość tych pijaczków założyła, że kochaś nie wracał do domu którąś noc z rzędu i że postanowiła poszukać go na własną rękę.Takie wytłumaczenie było logiczne i jak najbardziej pomocne. Hermiona nigdy nie prostowała sytuacji, gdy któryś z nich rzucał niewybredną uwagę na temat tego jak powinna się nim zająć gdy już go znajdzie. Wiedziała, że nie ma to najmniejszego sensu, a może nawet odnieść odwrotny skutek i nigdy nie odnajdzie tej kanalii.
Poszukiwania miały trwać do skutku, ale po 2 tygodniach nieobecności w zamku, tęsknoty za Snapem i bezczynności, poczuła, że ma dość i musi wrócić. Poinformowała o tym Dyrektora, a ten o dziwo nawet nie protestował. Postanowiła nie pisać nic choremu, aby miał niespodziankę. Gdy wreszcie wyruszyła na stację King's Cross odprowadziła ją Molly wraz z Ginny. Obie panie oczywiście życzyły jej powodzenia i zapewniły jak zawsze, że jest mile widziana w ich domu.
Dziewczyna znalazła jakiś pusty przedział i usiadła wygodnie, by zatopić się w lekturze Proroka Codziennego. Nawet nie zauważyła, gdy ktoś się do niej dosiadł. Nie miała szans na ucieczkę, a nawet na wyciągnięcie różdżki z płaszcza.Poczuła tylko silną dłoń zaciskającą się na jej ustach, nie mogła nawet zaczerpnąć powietrza. Spojrzała na napastnika z przerażeniem i mimo kaptura okrywającego twarz, odkryła, że to Krum. Była w niebezpieczeństwie. Niewerbalne silencio pozbawiło ją głosu. Puścił ją i siłą usadził na siedzeniu. Wiedziała, że jakiekolwiek próby ucieczki zdadzą się na nic, był za silny. Wezbrała w niej wściekłość. Jakim prawem tak na nią napadał?Spojrzała na niego jakby był jakimś gadem, czymś poniżej wszelkiej krytyki. Gdy się odezwał krew w niej zawrzała.
- Nie chciałem zrobić mu krzywdy. To znaczy chciałem, ale tylko ostrzec go, że ma się od ciebie odczepić. Hermiono! Ja cię kocham i nie mogę pozwolić, byś się z nim związała.- Chciała zaprotestować, ale oczywiście nie zdołała nic powiedzieć.Tylko Patrzyła na niego gniewnie, nie zdolna do choćby prychnięcia z pogardą.
-Musisz mnie zrozumieć. Ja nie mogę żyć z myślą, że zwiążesz się z tym gadem. Nie pozwolę na to. Było to moje ostatnie ostrzeżenie. Jeśli mnie nie posłuchasz, będę zmuszony pokiereszować go bardziej. Nie dajesz mi wyboru.- Z tymi słowami wstał i zniknął nim miała okazję choćby się poruszyć.Siedziała z walącym sercem próbując uporządkować myśli. Wiktor jest chory. Chory z miłości do niej. Będzie musiała jak najszybciej powiadomić o tym Dyrektora. Postanowiła, że samemu Severusowi na razie nic nie powie, bo najpewniej zerwałby się z łóżka i wyruszył na pościg.Na miękkich nogach opuściła platformę i teleportowała się w okolice Zakazanego Lasu. Gdy dotarła do bram szkoły, była już pora obiadowa, wiedziała jednak, że ani jej ukochanego ani Dyrektora nie będzie w Wielkiej Sali. Od razu udała się do Skrzydła Szpitalnego. Otworzyła drewniane drzwi i stanęła jak wryta. Severus siedział na łóżku. Wyglądał koszmarnie, ale w jego oczach wreszcie paliło się życie. Ziemista zazwyczaj cera miała lekko zielonkawy odcień, ale usta które tak uwielbiała rozciągnięte były w tym szyderczym uśmiechu, który zawsze powodował u niej ciarki. Najpierw jej nie zauważył, ale gdy wreszcie spojrzał w jej stronę i ich oczy się spotkały, czas się zatrzymał. Bez udziału woli pędem ruszyła w jego stronę o mało nie potykając się o własne nogi. Przylgnęła do niego prawie go dusząc, a gdy nie poczuła tych silnych rąk obejmujących ją, wiedziała, że coś jest nie tak. Odsunęła się delikatnie i spojrzała mu w oczy, głośno oddychając. Wyglądał na zawstydzonego, a ona nie mogła pojąć dlaczego. Czyżby coś się zmieniło i wcale jej nie chciał? Zadała mu nieme pytanie, a on przecząco pokręcił głową odsuwając się. Z niepokojem spojrzała na jego tors i ramiona, które wydawały się być jakby bez życia. Gdy odezwał się łamiącym głosem, o mało nie pękło jej serce.
- Jestem...sparaliżowany. Nie mam czucia w rękach.- Dostrzegła w jego oczach taki ból, że jej własne od razu wypełniły się łzami.
-Nie płacz głupia. Tak mi nie pomożesz. Nie mniej cieszę się, że wreszcie cię widzę. Zaczynało mi się już tutaj nudzić samemu.- Uśmiechnęła się przez łzy i pogładziła go po wierzchu prawej dłoni. Była lodowata.
Dziewczyna starała się ukryć swoje emocje, ale nie potrafiła. Znów przylgnęła do niego całym ciałem praktycznie kładąc się na nim. Nie opierał się tym razem. Nie musiał. Tym gestem chciała mu pokazać, że jest z nim i go wspiera. Dotknęła jego twarzy i odgarnęła kosmyk z oczu, tak jak wtedy w Norze. Tym razem jednak ten gest nie miał erotycznego podtekstu. Przybliżyła się i nachylając ku niemu prosiła o pozwolenie. Zamknął oczy, a jej to wystarczyło. Przycisnęła wargi do jego ust i mimowolnie się uśmiechnęła. Tak bardzo jej tego brakowało.Po jej ciele rozlało się przyjemne ciepło, a w miarę jak pogłębiali pocałunek, zmieniło się w żar. Gdy delikatnie ułożyła go na łóżku, chciał zaprotestować, ale cokolwiek chciał powiedzieć, zdusiła to pocałunkiem, który skutecznie odebrał mu chęć do konwersacji.Całowali się niespiesznie, na nowo ucząc się swoich reakcji i dotyku ust. Hermiona czuła, że gdyby nie jego paraliż, w inny sposób pokazałaby jej, że tęsknił. Miała nadzieję, że na to również niedługo się doczeka, na razie była jednak zbyt szczęśliwa by się tym martwić. Do wieczora nikt ich nie niepokoił.Ułożyła się w zgięciu jego ręki i wsłuchiwała się w jego nierówny oddech. Gdy spostrzegła, że jego szata jest zmierzwiona w okolicach pasa, leniwym gestem wygładziła ją. Pod palcami wyczuła pulsowanie jego męskości, która błagała o uwolnienie jej z fałd materiału.Po raz kolejny przejechała ręką wzdłuż penisa, Severus wydał z siebie dziwny dźwięk. Ni to jęk ni to syknięcie. Spojrzała na jego twarz przestraszona, że może sprawia mu ból, ale on był daleki od takich emocji. Jego twarz pałała, a oczy zdawały się być wręcz iskrzące. Z satysfakcją kontynuowała delikatny masaż z radością obserwując, że penis stale się powiększa. Zsunęła się niżej, aby mieć lepszy dostęp do ciała mężczyzny i już chciała odpiąć pierwszy guzik, gdy drzwi do sali otworzyły się i do środka weszła pielęgniarka. Hermiona z twarzą niczym dorodny burak odskoczyła od mężczyzny i o mało nie spadła z łóżka, tym jednak co zdenerwowało ją najbardziej był obłąkańczy śmiech Severusa. Mężczyzna odwrócił się na bok by ukryć erekcję przed kobietą, na jego twarzy jednak wciąż błąkał się uśmiech. Dziewczyna wymamrotała tylko, że wróci jutro i praktycznie wybiegła z sali.To tyle jeśli chodzi o bycie kusicielką i wykorzystywanie chwilowej niedyspozycji Mistrza Eliksirów. Miała się nim zabawić, a nie stać się powodem do drwin. Wyszło jak zawsze.Zmęczona ruszyła do swoich komnat, by zaraz paść na łóżku w ubraniach.Usnęła momentalnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Opowiadanie super! Czekam na ciąg dalszy! ^^ zycze weny! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń-Darietta
Czyli jednak Severus nie całkiem stracił czucie... To dobrze ;) mam nadzieję, że Hermiona utnie Wiktorowi szczypiorka, gdy go znowu spotka :D
OdpowiedzUsuń